Ten sam złodziej włamał się na moją działkę drugi raz i wyciął resztki lilii, kilka sztuk, które tydzień wcześniej miały jeszcze za małe pąki do sprzedaży. W sumie skradziono mi ok 40 lilii, głównie orienpetow, trochę azjatyckich i orientalnych. Już nie będę hodować lilii, wykopię cebule i posadzę w ogrodzie rodziców. Ze złodziejem niestety nie wygram.
Po drugiej kradzieży wezwałam policję. Spisali moje zgłoszenie i na tym się skończyło. Ochrona działek jest bezradna. Pani prezesowa nawet nie raczyła odebrać mojego telefonu, zarząd generalnie te nasilające się kradzieże ma w nosie.
Zamierzam obsadzić ogrodzenie pnącymi różami bo drutu kolczastego nie wolno założyć. I zrezygnuję z wszystkich roślin, które nadają się do wazonu. Przykre to jest, ale nie mam wyjścia.
Oprócz lilii, złodziej wyciął mi przegorzany i słoneczniczki. Zadeptał rabaty. I zniszczył ogrodzenie. Tak w ogóle to była najprawdopodobniej kobieta. Ochroniarz widział bladym świtem kobietę z naręczem lilii na działce w dniu kradzieży. Kto spaceruje o takiej porze z liliami? I nawet jej nie zatrzymał, nie zapytał skąd ma te lilie. Może by się wystraszyła. A tak przyszła ukraść po raz drugi. Bezczelnie poczekała aż pąki dojrzeją aby jeszcze raz się włamać i zerwać te kilka ostatnich lilii, które mi zostały. Nieźle się obłowiła. Jedna okazała sztuka kosztuje w kwiaciarniach od kilkunastu do nawet powyżej 20 zł. A cała moja praca poszła na marne. Nawet nie zobaczyłam jak te lilie kwitną. Tak się złożyło, że pierwsze 30+ lilii zostały skradzione w dniu moich urodzin.
