od zawsze(tj. od kiedy zakręciłem się pszczółkami) zazdroszczę Wam pięknych, grubych(8mm) i długich(20cm) rurek trzcinowych. U mnie mimo, że trzcina rośnie i to całkiem sporo, to ma tak 4-5mm średnicy i długość 10-15cm(licząc między kolankami), a znalezienie większej średnicy graniczy z cudem. Dlatego moje domki są zbudowane: 60%- nawiercone klocki, pieńki i grubsze gałęzie, 10%- trzcina, 10%- tapinambur, 20%- gliniana ścianka. Jako, że domek mam od 3 lat, to w "wysezonowanej i postarzałej" już glinie, w ubiegłym roku pojawiły się pierwsze zajęte dziurki pszczół w ilości...5 szt
![brawo ! ;:138](./images/smiles/clap.gif)
(co prawda na ok. 50 wykonanych)- ale to może jest droga do sukcesu z gliną(czas vel cierpliwość). Ale do czego zmierzam tą "pokrętną drogą"- otóż wczoraj w lesie przez zupełny przypadek podniosłem uschniętą łodygę łubinu(takie fioletowe jak kwitnie, kiedyś często siane na poletkach w lesie przez myśliwych) i jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłem, że środek tej łodygi jest pusty, a średnica tak ok. 7-8mm. W kilka minut naszykowałem sobie ze 30 całkiem fajnych, suchych rurek. Jedyny mankament jaki stwierdziłem(jak na razie), to taki, że nie mają kolanek i łodyga jest pusta na całej długości, więc trzeba metodą chałupniczą zatykać jedną stronę. Zabrałem wszystko do domu, zatkałem jedną stronę gliną(bo tej akurat w moich stronach nie brakuje), włożyłem do domku... i czekam jak się sprawdzą- czy pszczółki polubią czy nie. Jeżeli tak, to znalazłem nowe źródło
![taniec :tan](./images/smiles/taniec.gif)
rurek(bo nie znalazłem jeszcze tutaj opisu rurek łubinowych). Raport z przydatności łubinu- tak ok. sierpnia.