Witajcie!
Kochani, już niedługo rozpocznie się różany festiwal
Z każdym dniem przybywa nowych pączków, a na niektórych różach widać już kolorki. Jakże ten widok mnie rozczulił. Po tylu miesiącach, moje królewny znów rosną, znów tworzą pączki. Oczywiście najbardziej spieszy się Austinkom. Port Sunlight pokazała kolorek, tak samo - The Prince. Wspaniale jest patrzeć i podziwiać rosnące dosłownie w oczach krzaczki i móc dotknąć, świeżutkich, soczystych, zieloniutkich listeczków. Jeszcze trochę i będzie nie tylko kolorowo, ale i pachnąco. Ale żeby nie było tak słodko, to niestety również sporo już mszyc na większości młodziutkich pędów. Marna, łagodna zima, nie wymroziła robactwa. Trzeba będzie pryskać. No i susza potworna na Mazowszu.
Póki co, jeszcze kwitną tulipany. Część już przekwitła, ale całkiem spora gromadka nadal cieszy kolorami.
Jadziu, ojej to przykro, że masz problem z Jacqueliną

Szkoda, bo to piękna róża. Swoją drogą ciekawe co się stało, że z nią tak źle?
No, ten kwieciak potrafi narozrabiać. Oby w tym roku omijał nasze ogrody szerokim łukiem, bo jak nie to...
Aniu-Annes, roślin tworzących rozłogi unikam jak ognia, bo potem jest z nimi straszny problem. Mam jeszcze takie dzwonki, które rozrastają się w błyskawicznym tempie i też tworzą rozłogi. Na szczęście można je trochę ujarzmiać i w porę to robię. W którymś roku trochę zaniedbałam i zaczęły mi wrastać w Stephanie Baronin i Schloss Eutin. Potem musiałam leczyć ręce i wyciągać kolce z dłoni. Teraz mam je pod kontrolą i nie daję im się tak rozrastać
Bożenko, różyczki, które otrzymałam w prezencie od syna i M to: Scarborough Fair - 2 szt, Noble Antony - 2szt., The Mayflower - 2 szt., The Albrighton Rambler - 2szt. Wszystkie idą jak burza
Daysy, dziękuję za informację

Natomiast chyba na razie pozostanę przy znanych mi środkach ochrony, ale zawsze dobrze jest poczytać i posiąść jakąś wiedzę.
I moje krzaczki niestety też czasem chorują. Ale dopóki nie są to jakieś zmasowane objawy choroby, to nie reaguję gwałtownie i nie leję chemii na prawo i lewo, bo pokazało się kilka brzydkich liści. U mnie zawsze bardziej panoszy się mączniak, z którym walka jest dość uciążliwa. No i oczywiście szkodniki...Ale, w którym ogrodzie ich nie ma?
Beatko, dziękuję za wszystkie informacje. Nawóz niestety dla mnie zbyt drogi...Biorąc pod uwagę ilość róż, którym należałoby podać to cudo, jak nic poszłabym z torbami
Natomiast z wody utlenionej na pewno skorzystam. Mam kilka lichotek, o które warto zawalczyć i tym właśnie spróbuję podać tę miksturę. W zasadzie nic nie tracę, bo i tak są słabiutkie, a mogę tylko zyskać.
Wedding Piano tnę jak wielkokwiatowe - czyli dość nisko. Na jakieś 0,30 - 0,40 m od ziemi. Moja zazwyczaj wymaga mocniejszego cięcia, bo jest dosyć wrażliwa i nawet słaba zima powoduje, że pędy jej przemarzają. Za to Pomponellę traktuję i tnę jak parkową, bo moim zdaniem do takich powinna się zaliczać. Rośnie mocno, wysoko i takim cięciem próbuję jakoś ją okiełznać. W tym roku wszystkie pędy skróciłam o połowę. Nie wiem jak porosły Twoje panny, ale mam nadzieję, że to co napisałam w jakiś sposób Ci pomoże.
Z kaladium nie pomogę, bo nie mam pojęcia jak z nią postępować
Adrianno, prawda jak bardzo cieszą nas te pierwsze, młode przyrosty na różach? Ale już bliżej niż dalej i odliczamy dni do rozwinięcia pierwszych kwiatów.
U nas susza również daje się we znaki i mam nadzieję, że w końcu porządnie popada, bo inaczej znów trzeba będzie toczyć walkę o przetrwanie jak w ubiegłym sezonie.
Namawiam Cię do założenia własnego wątku. Chętnie bym zajrzała do Twojego królestwa, by podziwiać Twoje różyczki i razem wymieniać doświadczenia z uprawy ukochanych kwiatów
Joasiu, nie za bardzo mam doświadczenie z obornikiem granulowanym, ale pewnie można go rozpuścić w wodzie i też podlewać.. Tak myślę
No właśnie i ja zamierzam wypróbować wodę utlenioną na kilku słabeuszach. Jestem bardzo ciekawa czy takie podlanie przyniesie jakiś efekt?
Sabinko, ależ to świetny pomysł na wsadzenie lilii do kubeczków

Czy wiesz ile ja poszatkowałam cebulek, nie tylko lilii poprzez kopanie i wsadzanie nowych cebul na chybił - trafił? Za każdym razem trafiałam właśnie na rosnące już cebule, przez co nieraz uszkodziłam dorodne i wielkie okazy. Ostatnio również przy przesadzaniu hortensji i sadzeniu róży, zniszczyłam cztery dorodne cebule. Teraz pluję sobie w brodę

Ale co się stało, to się nie odstanie. W kolejnym roku pójdę za Twoim przykładem i posadzę nowości do kubeczków, a dopiero potem na stałe miejsca.
Irenko, o Port Sunlight mogę powiedzieć same dobre rzeczy. Posadziłam ją wiosną 2016 roku, więc to będzie jej trzeci sezon. Tworzy dość zgrabny, gęsty krzaczek o wysokości ok. 1,30m. Teraz po wiosennym cięciu skróciłam go do 1m. To róża, która nie marudzi, kwitnie obficie, szybko powtarza. Z reguły kwitnie trzy razy w sezonie. Zdrowie jej dopisuje. Z końcem sezonu może złapać trochę plamek, ale goła nigdy nie stała. W tej chwili ma już sporo pączków i być może zakwitnie jako pierwsza, bo pączek ma już kolorek. Zdecydowanie warto ją zaprosić do ogrodu
Aniu - anabuko, róże pomimo suszy idą jak burza. U mnie sporo Austinek ma pączki. Jeśli pogoda będzie łaskawa, to pierwsze kwiaty powinny być w maju
Basiu, dziękuję za informację. Spróbuję podlać roztworem wody utlenionej kilka słabeuszy. Może wreszcie zaczną przyzwoicie rosnąć.
Na powojnikach kompletnie się nie znam, chociaż mam aż 7 sztuk. Jak do tej pory żaden mi nie padł. Sama jestem zdziwiona, tym bardziej, że tak ogólnie to za bardzo się nawet nimi nie zajmuję. W tym roku nawet niektórych nie przycięłam. Za to jeden z nich odbił od ziemi, co mnie bardzo cieszy. W ubiegłym roku, Bravo obgryzł mu wszystkie pędy na wysokość 10 cm

Przed podgryzieniem miał 2m wysokości. Myślałam, że już nic z niego nie będzie, ale na szczęście ładnie odbił i znów rośnie w siłę.
Teresko, ciekawa jestem co też przytargałaś ze sobą? Ja się nie wybrałam, bo jednak ceny nieco odstraszają i uznałam, że nie będę nic kupować. Liczyłam, że coś trafię w ogrodniczym blisko domu. Oni co roku mają piękne Austinki w doniczkach. Nawet pojechałam, ale oferta strasznie uboga. Kupiłam tylko piękny okaz Thomas a Becket
Igala, u mnie były lekkie przymrozki, ale róże specjalnie ich nie odczuły.
Ewa - Pashmina, tak, róże to moja wielka

i jakoś odkochać się nie potrafię. Chociaż wymagają sporo pracy, a efekty nie zawsze są zadowalające, to patrząc na ukwiecone krzaczki zapominam o bolących plecach i poranionych dłoniach.
Dziewczyny, dostałam drugi katalog Austina. Jeśli ktoś jest chętny, to podeślę.