ewaidc1198, dziękuję.
Lubczyk używam do dań obiadowych, jako przyprawę.
Obejrzałam sobie w necie zdjęcia tarczycy bajkalskiej i muszę powiedzieć, że to naprawdę ładna roślina
Ed04, dziękuję.
Kilka onętków dziś przesadziłam w miejsca, gdzie nie będą przeszkadzać, ale ponieważ zapomniałam je po tym podlać, to nie wiem, czy przeżyją w tym upale.
W razie czego mam jeszcze sporo siewek, których nie usunęłam, więc zapewne przesadzę je przy okazji kolejnej wizyty. Tym razem dopilnuję podlania.
Dziś po prostu miałam za dużo na głowie, opowiem krótko, jak to było.
* * *
Pomimo upału, udało się na chwilę wieczorem wyskoczyć na działkę.
Posadziłam 17 kann, 15 dalii i część datur, na razie 8, zostały jeszcze 22. A i tykwy wreszcie posadziłam, niestety tylko 2 bo tyle tylko mi wykiełkowało.
Szaleńcze tempo prac musiałam sobie narzucić, bo od 19-tej do zmierzchu czasu było nie za wiele, a nie na wszystkie rośliny miałam przygotowane miejsce.
Ale dałam radę!
Jestem z siebie dumna jak nie wiem co 
Ostatnie kanny, moje ulubione - Wyoming - sadziłam już po ciemku i złamałam jedną
Ułamała się przy samym kłączu w taki sposób, że dziwnym trafem ostał jej się jeden maleńki korzonek. Posadziłam więc ją z nadzieją, że wyżyje, ale kto wie, czy da radę w taki upał.
Nie bardzo miałam czas na przegląd roślin, ale na szybko zauważyłam, że z mnóstwa wykiełkowanych aksamitek nie mam ani jednej. Podejrzewam, że to sprawka ślimaków. Po granulkach nie zostało ani śladu, więc miały używanie. Za to dalie się ostały w 100% Ciekawe zjawisko, w ubiegłym roku było dokładnie na odwrót.
Bardzo się cieszę z naparstnicy, wyrosła mi w takim kolorze, w jakim nie siałam
, zagadkowa sprawa. Na dodatek - nigdy takiej nie widziałam.
Jak tak sobie teraz na szybko sprawdzam w necie to wydaje mi się, że to nie jest naparstnica purpurowa, tylko zwyczajna. Kolor się zgadza.
Z kolei w tym czasie, gdy ja sadziłam kwiaty, eM sadził cukinie. Samo sadzenie to pikuś, najgorsze było przygotowanie im miejsca, chwastów było co niemiara.
Po ciężkim dniu, zamiast odpocząć - szarpał się z zielskiem, powiedział, że ma ostatnio kryzys w związku z działką. W ogóle nie ma kiedy usiąść spokojnie, odpocząć, popatrzeć sobie na działkę, każda wolna chwila - to zasuwanie. Jednego się nie skończy, a już trzeba się brać za coś następnego.
I to wszystko prawda, tak to wygląda. I rzeczywiście to zniechęca.
Ja podobny kryzys miałam na początku posiadania działki (dwa lata temu) oraz w ubiegłym sezonie.
Żeby nie kończyć w smutnym nastroju, podzielę się radością - prawie wszystkie peonie mi zakwitły. Ach!
Bardzo mnie to cieszy, tak czekałam na ten widok. I zapach!
