Witajcie!
Dziękuję, że jeszcze zaglądacie do mnie, chociaż ostatnio znów mało się udzielam. Ogród i walka z chwastami całkowicie pochłonęły każdą wolną chwilę. Wieczorem już nie miałam sił do pisania.
Wczoraj wreszcie doczekałam się na pierwszy różany kwiat w tym nowym sezonie. A skoro sezon 2019 rozpoczęty, to czas zakończyć ten już dwuletni wątek. Odpowiem jeszcze na wpisy miłych gości i już teraz zapraszam do nowego wątku
Tak w tym roku zakwitła azalia
Jadziu, cieszy mnie, że Jacquelina wychodzi na prostą
No widzisz, dobrze, że napisałaś o tym granulowanym oborniku, bo ja niestety nie wiedziałam, że on się nie rozpuszcza w wodzie.
Moje donicowe róże
Bożenko, takich angielek, z których nie jestem zadowolona mam (miałam) kilka. Pożegnałam się z Summer Song i Tea Clipper. Nie jestem zadowolona i po raz drugi nie kupiłabym - Lady of Megginch, Maid Marion, William&Catherine. Mieszane uczucia mam także w stosunku do Carolin Knight

Chociaż ta ostatnia to jeszcze dwa młodziutkie krzaczki, więc zobaczymy jak się będą sprawowały w tym sezonie. Tak samo zawiodła mnie English Rose. Może dlatego, że krzaczek był od początku bardzo słabiutki?
Na ten pierwszy katalog czekałam ok. miesiąca.
Elu, trochę popadało, ale moim zdaniem to wciąż mało. Ja powoli podlewanie gnojówką kończę. Jeszcze tylko jedna dawka i z ulgą resztę obornika pozostawię na kolejny sezon. Powiem Ci, że mam już dość latania z wiadrami i podlewania każdego krzaczka. Przy 200 sztukach, to jest jednak dość męczące
Zaczęły kwitnienie rododendrony
Kasiu, fajnie, że się odezwałaś
Ten płot wyszedł naprawdę ładnie. Wreszcie mamy trochę intymności na własnym kawałku ziemi, bo przedtem ciągle czuliśmy wzrok sąsiadów.
Alexio, wspaniale jest czytać pochwałę z Twoich ust

Wiesz jak sobie cenię Twoje zdanie i tym bardziej cieszy mnie, że uważasz moje róże za dobrze przycięte. Może nie wszystkie się udało idealnie przyciąć, ale niektóre już widać, że ładnie się zagęściły. Natomiast zastanawiam się czy mocne cięcie takich potworów jak Artemis, Crocus Rose, Gefylt, czy LO było jednak dobrym posunięciem? Tak po tym cięciu zaczęły szaleć, że teraz zaczynam się obawiać, że zdjęcia trzeba będzie robić z dwumetrowej drabiny...
Futrzany szkodnik nieco wyspokojniał. Zdarza się, że potrafi wykopać ogromną dziurę, ale nie zjada już lilii, nie obrywa na razie różanych pączków, więc chyba trochę wydoroślał.
Ostatnio dosiewałam trawę, bo futrzak gania po ogrodzie i prawie całkowicie stratował te nędzne resztki.
A na rabatach robi się busz
Basiu, najdalej za tydzień będzie już kolorowy, różany szał
Irenko, jeśli pogoda nadal będzie łaskawa, to lada moment wszystko buchnie kwieciem, a wtedy aparaty nie będą miały chwili wytchnienia
Maj to również czas orlików
Daysy, The Mill on The Floss jest właśnie taka jak na zdjęciach. Obrzeża płatków wyglądają jakby je ktoś zanurzył w różowym lukrze.
Trochę mnie wystraszyłaś Wollerton. Co prawda posadziłam ją nieco z tyłu, ale wolałabym aby nie wyrosła na różanego potwora, bo miejsce dla niej jest ograniczone
Wiolu, co do Ancient Mariner, to oba moje krzaczki są jeszcze bardzo młode. Liczę, że wreszcie pokażą sporo kwiatów i jeszcze mnie zaskoczą.
Troszkę i ja się opamiętałam i już nie kupuję co sezon po klikanaście, czy nawet więcej róż. Raz, że miejsca brak, a dwa, to już naprawdę mi trudno opiekować się taką ilością krzewów. A taka opieka zabiera mnóstwo czasu i wymaga sporo siły. A o tym sama wiesz najlepiej. Ale znów tak bardzo opamiętać się nie potrafię i te kilka sztuk zawsze kupię. Słabą istotą jestem i brak mi silnej woli...
Adrianno, deszcz na Mazowszu jest mile widziany w każdej ilości. Po kilku dniach opadów, rośliny ruszyły jak burza. Wszystko nabrało soczystych barw. Niestety wraz z opadami wylazło też mnóstwo chwaściorów, z którymi walczyłam cały ubiegły weekend i jeszcze wszystkiego nie ogarnęłam, a już powyłaziły kolejne

Na szkodniki musiałam w piątek zrobić drugi oprysk, bo żyć różom już nie dawały.
Cieszę się, że otworzyłaś własny wątek i będę u Ciebie stałym gościem
Joasiu, też jestem ciekawa co pokaże The Albrighton Rambler. Jedna rośnie na razie w donicy, bo ten prezent nie był do końca uzgodniony przez moich panów i stąd ta podwójna ilość
Aniu - Minnie, silne cięcie niektórych róż wpłynęło na zagęszczenie krzaczków. Myślę tutaj szczególnie o różach rabatowych, bo im nie szczędziłam sekatora. Natomiast przy krzaczastych mam trochę mieszane uczucia. Na angielskiej rabacie chciałam zachować jednolitą wysokość dla wszystkich tam posadzonych panienek i cięłam na ok.1m. Skutek jest taki, że i tak część poszło mocniej w górę, zaś inne stanęły w miejscu i nie osiągnęłam zamierzonego celu

Zaś Crocus Rose, cięta o połowę, szybko nadrobiła i znów rozwala się na rabacie. Mocne cięcie tylko opóźni jej kwitnienie, ale okiełznać się jej nie udało. Tak samo rzecz ma się z Sir John Betjeman.
Tak, jestem przekonana, że jakość sadzonki oraz podkładka, na której jest zaszczepiona róża ma kluczowe znaczenie. Moje Maid Marion cięłam w tym roku mocno. Jedna z nich nawet wypuściła dwa nowe pędy. Co prawda, nie od podstawy, ale zawsze coś. Natomiast druga nadal słabo rośnie i w ogóle robi łaskę. Obie kupiłam w jednej szkółce. Twoja opinia o tej róży, potwierdza tylko teorię, że to nie jest wina samej odmiany, a raczej właśnie podkładki.
A jeśli chodzi o róże Guillota, to i ja się na nich zawiodłam. Zresztą francuzek mam mało, bo jakoś słabo sobie u mnie radziły. Po dwóch sezonach zaczynały się cofać w rozwoju i z każdym kolejnym rokiem było tylko gorzej. Z zimowaniem też u nich jest różnie, więc już dałam spokój i nie kupuję kolejnych. Wyjątkiem jest ubiegłoroczna Julie Andrieu. Zaczyna się ogarniać i jest nadzieja, że jeszcze będą z niej 'ludzie"
A na pierwszy różany kwiat sezonu 2019 zapraszam serdecznie do nowego wątku, który znajdziecie
tutaj