malopolanin pisze: Nie spotkałem ani jednej osoby, której do głowy by przyszłą eutanazja.
Ale są też ludzie, którzy dla skrócenia swojego życia w bólu wybraliby właśnie eutanazję.
To jest pewna odmiana samobójstwa. Wybierasz: albo śmierć, albo tortury do ostatniego twojego tchu. Wiesz, że już nie ma dla ciebie ratunku. Nic cierpienia nie załagodzi. Pozostaje ci tylko czekanie na wybawienie w postaci śmierci.
Nadal podtrzymuję zacytowany przez Ciebie fragment mojego tekstu. Nie spotkałem ani jednej osoby, która mówiłaby o skróceniu swojego życia dla złagodzenia bólu, a chyba rozumiesz, że jako wieloletni pacjent miałem okazję spotkać dużo więcej ludzi w stanie terminalnym niż Ty? Zastanawiam się właśnie, że o eutanazji wspominają ludzie zdrowi, wystraszeni potencjalnymi problemami, a nie słychać o niej wśród faktycznie cierpiących, będących w stanie beznadziejnym. Może przez tych ludzi przemawia strach przed nieznanym? Może lęk, że nie potrafią znieść bólu? Ludzie ciężko chorzy w jakimś stopniu zmuszeni są pogodzić się ze stanem faktycznym. Rozciągnięty w czasie proces leczenia pozwala na oswojenie się z chorobą, zwłaszcza, że w placówkach leczniczych spotkać można ludzi w gorszym stanie zdrowia. Drobne nawet i krótkotrwałe sukcesy w leczeniu to iskierki nadziei. I ta nadzieja właśnie towarzyszy i towarzyszyła wszystkim ciężko chorym, z którymi do tej pory miałem styczność nie tylko jako pacjent, ale też członek rodziny chorej osoby. Ból zawsze traktowany jest przez ciężko chorych jako coś normalnego w ich konkretnej sytuacji. W polskich realiach nie ma opcji wyboru śmierć na życzenie albo umieranie w cierpieniu. Uważam, że to jednak nie tłumaczy faktu, że nie spotkałem na swojej drodze ani jednej ciężko chorej osoby, która mówiłaby o eutanazji w jakiejkolwiek formie, jako rozwiązaniu dla siebie w beznadziejnej sytuacji, w jakiej mieli pecha się znaleźć.
malopolanin pisze: Nie spotkałem ani jednej osoby, która mówiłaby o skróceniu swojego życia dla złagodzenia bólu, a chyba rozumiesz, że jako wieloletni pacjent miałem okazję spotkać dużo więcej ludzi w stanie terminalnym niż Ty?
Ja nie neguję tego, że nie spotkałeś takiej osoby. Ale to nie oznacza, że takie osoby nie istnieją. Pamiętam głośną sprawę we Włoszech, zwana tam :"Il caso Welby" (w wolnym tłumaczeniu przypadek Welby). Ten człowiek chorował na nieuleczalną dystrofię mięśni. Bardzo długo walczył o prawo do eutanazji. Zwracał się wszędzie gdzie mógł. Nie dano mu pozwolenia. Parę dni przed śmiercią pisał nawet do prezydenta Włoch G. Napolitano, niestety trybunał też odrzucił tę prośbę. I wiesz do czego doszło? Welby poprosił swego przyjaciela, medyka, by ten mu pomógł. I ten, ulegając prośbom, pomógł mu zakończyć życie. Potem lekarz był sądzony, ale nie powiem jak się to skończyło, bo opuściłam Włochy i nie śledziłam jego losów.
Że my nie spotkaliśmy kogoś, kto decyduje się na eutanazję, nie znaczy, że takich ludzi nie ma.
Nie twierdzę, że takich osób nie ma. Twierdzę, że jest tych przypadków na tyle mało, by nie tworzyć odrębnego prawa zezwalającego na eutanazję przy byle okazji. Świat dochodzi już do takiej paranoi, że rozpatrywana jest możliwość eutanazji dzieci na ich życzenie. Dzieci, dla których z racji wieku i braku życiowego doświadczenia np. usunięcie zęba jest bólem z gatunku nie do wytrzymania.
Generalnie jestem przeciwnikiem ustawowych zgód na działania nieodwracalne na masową skalę, jakim niewątpliwie jest eutanazja na życzenie. Tego typu działanie powinno być wyjątkiem stosowanym bardzo rzadko i w ściśle określonych okolicznościach.
Przypominam, że w Polsce pojawił się publiczny apel o eutanazję. Młody człowiek ze zmiażdżonym rdzeniem kręgowym nie widział sensu dalszej wegetacji. Udzielona mu pomoc, danie możliwości funkcjonowania w społeczeństwie pomimo jego ciężkiego stanu sprawiły, że ten człowiek skończył studia i w czerwcu tego roku obronił pracę magisterską. Nazywa się Janusz Świtaj - w sieci łatwo można znaleźć o nim informacje.
malopolanin pisze: Młody człowiek ze zmiażdżonym rdzeniem kręgowym nie widział sensu dalszej wegetacji.
Ale ja mówię o osobach, które żyją z ogromnym bólem, które już nie reagują na morfinę i które naprawdę są w stanie terminalnym.
Bardzo wzruszająca jest biografia Josiane Criscuolo. Dziewczyna jako studentka zachorowała na polio. W końcowej fazie choroby poruszała tylko jednym palcem u nogi. Nawet mięśnie oddechowe miała porażone. Kobieta skończyła studia wyższe. To była połowa ubiegłego wieku - zupełnie inne warunki życia, wspomagania oddechu (ona żyła w tzw. żelaznych płucach). I w takich przypadkach nie mówimy o eutanazji. Takie osoby chcą żyć, walczą. Ale ktoś, kto tylko cierpi i nie ma szans na poprawę, ktoś, kto chce skrócić swoje męki. Dlaczego mu nie dać tej możliwości?
Szaleńcy! A któż dał wam prawo by rezygnować z życia??? Pod jakimkolwiek pozorem????
To szatańska ideologia w którą brniecie bez zastanowienia.
Majac taki stosunek do życia widzę już,że wasi najbliżsi po prostu wyślą was na wycieczkę w jedną stronę...
szkoda słow,szkoda ....
Przykro mi, że tak łatwo oceniasz innych. Nawet tych, o których nie masz zielonego pojęcia. O mnie możesz sobie wyrobić jakieś zdanie (piszę, wypowiadam się), ale o moich najbliższych? Naprawdę przekroczyłaś granicę...
Karo pisze: widzę już,że wasi najbliżsi po prostu wyślą was na wycieczkę w jedną stronę...
To są bardzo okrutne i niesprawiedliwe słowa, ale jeśli nie zdajesz sobie z tego sprawy, to mi cię po prostu żal.
I nie chcę się dalej wgłębiać w tłumaczenia.
W polskich szpitalach eutanazja istnieje.
W ,,trudnych przypadkach nie rokujących poprawy" powiadamia się się rodzinę i konsylium lekarskie przedstawia stan pacjenta prosząc o nie przeciąganie agonii i zgodę o odłączenie pacjenta od aparatury.
@ Małopolanin ? w zasadzie Zefirka już Ci odpowiedziała? Skoro nawet w pozytywnie nastawionej do eutanazji Holandii na takie rozwiązanie decyduje się mniej niż jeden na dziesięciu pacjentów umierających na raka, to w Polsce, gdzie nastawienie do eutanazji tak pozytywne nie jest, zaś wpływ religii katolickiej uznającej samobójstwo za grzech śmiertelny jest dużo większy, normalnym jest, że osób, które by sobie życzyły takiego rozwiązania jest jeszcze mniej? Mimo wszystko jednak uważam, że zmuszanie człowieka, by przedłużał swoją agonię w męczarniach jeśli człowiek ten prosi, by się nad nim zlitować i jego cierpienia skończyć, jest ? bardzo oględnie mówiąc ? nie w porządku. Nawet we Francji, która eutanazji nie dopuszcza, dopuszczalne jest wprowadzenie pacjenta nieuleczalnie chorego na jego własne życzenie w stan śpiączki farmakologicznej i utrzymywanie go w tym stanie aż do naturalnego ustania procesów życiowych? W każdym razie sam fakt istnienia ?turystyki eutanazyjnej? z Francji do Szwajcarii czy do Belgii potwierdza, że jak najbardziej są ludzie, którzy są zdeterminowani, by zakończyć swoje niepotrzebne cierpienia? Przyjaciółka lekarka z kolei opowiadała mi kiedyś jak koszmarnie mieszane uczucia i moralnego kaca miała, odratowawszy faceta, który usiłował popełnić samobójstwo rzucając się pod metro (życie mu uratowano, ale niestety nóg się nie dało)? Okazało się, że facet właśnie był w ostatnim stadium choroby nowotworowej i płakał z bezsilnej wściekłości, że nie pozwolono mu umrzeć.
@ Karo ? serio? Serio, zamiast prowadzić dyskusję na argumenty merytoryczne, po prostu nam ubliżasz od szaleńców? Czy oznacza to przyzwolenie, byśmy Ci odpowiedzieli w tym samym stylu, argumenty zastępując obelgami?
Ja rozróżniam pomiędzy eutanazją, a zaniechaniem uporczywej terapii. Czym innym jest prośba ciężko chorego o zaprzestanie utrzymywania go przy życiu przy pomocy aparatury medycznej i środków medycznych, a czym innym prośba o skrócenie jego życia przy pomocy środków medycznych z obawy przed cierpieniem.
Kodeks Lekarski Art. 32:
1. W stanach terminalnych lekarz nie ma obowiązku podejmowania i prowadzenia reanimacji lub uporczywej terapii i stosowania środków nadzwyczajnych.
2. Decyzja o zaprzestaniu reanimacji należy do lekarza i jest związana z oceną szans leczniczych.
Nadal uważam, że inaczej na eutanazję patrzą ludzie zdrowi, nawet zagrożeni chorobą, a inaczej dotknięci śmiertelną chorobą. Ludzie ciężko chorzy, pomimo ogromnego bólu starają się dostrzec nadzieję dla siebie. Łatwiej przychodzi się pogodzić z ogromnym cierpieniem ludziom wierzącym, łatwiej znoszą ból ludzie otoczeni bliskimi osobami. Nadal uważam, że eutanazja jest aktem desperacji i w jakimś stopniu egoizmu. Jak zawsze, są wyjątki, ale to nie znaczy, by dla tych wyjątków stanowić reguły i legalizować eutanazje na życzenie, bo zawsze istnieje ryzyko pozbawienia życia kogoś, kto w chwili słabości podejmie decyzję, której nie podjął by mając lepsze wsparcie medyczne, moralne itp. Za barbarzyństwo uważam decyzję dopuszczającą eutanazję nieletnich dzieci na ich własne życzenie.
Rozumiem natomiast decyzję chorego o zaprzestaniu uporczywej terapii. Nawet głęboko wierzący muszą zauważyć, że sam św. Jan Paweł II podjął taką decyzję w swojej sprawie.
Uważam, że ci, którym się wydaje, że ich życie jest ich wyłączną sprawą, powinni się zastanowić, czy aby na pewno. Nie żyjemy w próżni. Żyjemy w rodzinach, wśród znajomych i przyjaciół.
Gdyby mnie dotknęła nieuleczalna choroba, też chciałabym mieć wybór. Wiem co piszę. Przez kilkanaście miesięcy patrzyliśmy na cierpienie mojego taty. Umierał na raka trzustki strasznie cierpiąc. Wielokrotnie powtarzał, że już nie może wytrzymać z bólu i prosił o skrócenie cierpienia. Nie był leczony, bo to był wyrok. Dostawał tylko coraz większe dawki morfiny, które i tak niewiele dawały. Nic nie jadł i nie pił 2 miesiące przed śmiercią... Umarł z głodu? Podobno nie, bo w przypadku tej choroby w zaawansowanym stadium organizm niczego nie potrzebuje. W przypadku takich chorób powinniśmy mieć wybór. To na pewno nie byłaby "patologia".