Ja już nie sadzę do gruntu cebul. Nie jestem aż takim filantropem by dobroczynnie dokarmiać nornice i norniki A po ostatnich 3 zimach z ogrodu znikły dosłownie wszystkie lilie (prócz L. candidum) większość hiacyntów i narcyzy. Hiacynty sadzę do doniczek i dołuję w inspekcie, później są ozdobą wielkanocnego stołu ;) Czy u was też występuje problem gryzoni? Zeszłej wiosny wykarczowały mi nawet rozsadę pędzonego od stycznia groszku pachnącego, dosłownie wciągały pod ziemię.
Oj tak, zdarzało mi się że po wsadzeniu do ogrodu kwitły latem po raz drugi. Po części to moja wina że kwitną, skutecznie jak widać tuczę nawozem. Przynajmniej ten gagatek oczy cieszy.
Ale piękne są Wasze okazy.
Rok temu miałam takiego sklepowego gotowca, podpędzonego w tyciej doniczce. Zawsze mi ich jakoś szkoda, bo wydaje mi się, że sztuczne wymuszanie kwitnienia to gwałt na naturze... W każdym razie po kwitnieniu pozwoliłam spokojnie zżółknąć jego liściom, a jesienią wsadziłam do klombu. Właśnie rozpoczął kwitnienie, ale jak widać jest z niego mizerotka.. Może za rok już ostatecznie odchoruje tamto pędzenie i zakwitnie normalnie?
Mi ładnie rosną tylko sadzone z cebulek kupowanych w sklepie ogrodniczym. Nie tracą na urodzie w kolejnych sezonach uprawy. A te pędzone z supermarketów wysadzane później do gruntu wyglądają tak jak twoje.
Nie lubię hortensji, zimy i śniegu oraz pastelowych kolorów w ogrodzie.
nicktosia pisze: czy w kolejnych latach normalnej uprawy regenerują się i kwitną już normalnie?
Te, żółte na zdjęciu powyżej mam drugi rok, a te różowe chyba czwarty jak dobrze pamiętam. Różowych jest kilka małych pączków ale wydaje mi się, że to z cebulek, które przyrosły w zeszłym roku. Tak więc podsumowując, nie jest najgorzej.