do mnie, że dotyczy ono właśnie nas i naszej działki. Miejsce jest magiczne, bo te kilkudziesięcioletnie, majestatyczne drzewa wraz z ptactwem w nich zamieszkującym, tworzą niepowtarzalny klimat. Działka położona jest na kolonii, do wsi mamy około dwóch kilometrów,
więc panuje tu cisza, przerywana rzadko odgłosem traktora, bo teren jest głównie rolniczy. Sąsiednie domostwa pozostają w zasięgu wzroku, jednak na tyle daleko, żeby zupełnie sobie nie wadzić. Gleba jest tu lekkokwaśna, dosyć ciężka, gliniasto-piaszczysta,
co utrudnia nieco prace ogrodowe, ale tylko nieco. Mamy mnóstwo zapału i siły, by stworzyć tu miejsce, którego nie chce się opuszczać. Najbliższa okolica wygląda tak:





Moje pierwsze kroki w celu opanowania tego pastwiska pomiędzy świerkami, polegały na zerwaniu murawy, nawiezieniu czarnoziemu i przekopania tego w miejscu warzywniaka. Walka była ciężka, trwała długo i wymagała pracy wielu par rąk, a efekty
wyglądały tak:


