Cześć wszystkim pszczołomaniakom
dawno mnie tu nie było, ale jeszcze żyję
Zacznę od rogatej - jej populacja u mnie zwiększa się bardzo małymi kroczkami, ewidentnie coś jej u mnie nie w smak, nie mogę tylko stwierdzić co to jest. Zaczynałem dwa lata temu od pakietu kilkunastu kokonów, samiczek było kilka, zamurowały kilka rurek. W zeszłym roku było kilkanaście rurek, ale szału nie było, miałem może z 30 kokonów, w tym sezonie zaczynałem też z powiedzmy 50 kokonami, mam zalepione około 40 rurek. Problem polega na tym, że 1 kwietnia było już 10 rurek zamurowanych, samiczki zajmowały kolejne rurki, ale bardzo szybko zmniejszała się ich ilość - mimo dostępności jeszcze gniazd trzcinowych o odpowiedniej średnicy. Zauważyłem też, że zajmują rurki o dużej rozpiętości, na początku zajmowały takie 8-9 mm, a pod koniec sezonu to już nawet 6 mm. Okazuje się, że największe ogrodowe są u mnie znacznie większe od rogatek. No i dodam, że sezon rogatek zakończyłem już z dobre dwa tygodnie temu. Co mi przychodzi do głowy, to to, że być może ogrodowe zbyt mocno wypierają rogatą, może rogate nie lubą takiego tłumu jak ogrodowe? Widziałem jak rogatka lata z pyłkiem do swojego gniazda, wokół krążyło kilka samców ogrodowej i rogatka jakby najpierw chciała oczyścić miejsce z samców, odganiała je, a dopiero, gdy zrobiło się mniej tłoczno wleciała do gniazda. Kilka razy to obserwowałem. Może porzuca blok na rzecz ustronnej sadyby?
Sezon ogrodowej w pełni. Lata jeszcze dużo bardzo dorodnych samic. W tym roku miałem tylko 500 szt. nowej trzciny (głównie z myślą o rogatej), pewnie ok 1500 starej trzciny, której nie zdążyłem oczyścić, ale, która w dużej mierze została ponownie zasiedlona po uprzednim wyczyszczeniu przez ogrodową. Mam jeszcze kilkaset rurek koktajlowych, ale przeciętych w połowie i zaślepionych gipsem. Oraz mam kilka tysięcy gniazd z formatki bio. Gniazd ogrodowej jest już zamurowanych sporo, myślę, że sezon akacjowy jeszcze podniesie ilość gniazd.
Cały styrodur poszedł do utylizacji. Pierwszy rok w styrodurze był zadowalający, chociaż zajęty był w niewielkim stopniu (bo miałem kilka tysięcy gniazd z trzciny), było tylko trochę pleśni, ale nie szkodziło to kokonom, bo wygryzały się z nich zdrowe pszczółki. Drugi rok okazał się gorszy. Czyszczenie styroduru jest trudne, materiał kruszeje i jest łatwy do spenetrowania przez różne robactwo, które ma tylko jakiekolwiek żwaczki. Kanały były poszerzone, powiercone, nieszczelne, co skutkowało dużą ilością roztoczy. Styroduru do hodowli pszczół dziko żyjących - nie polecam.
Jeżeli chodzi o formatki bio, tutaj sprawa wygląda dużo lepiej. W zeszłym roku miałem zajętych kilkaset gniazd. Nie ima się tam pleśń (no dobra, było kilka gniazd z pleśnią, ale w trzcinie też się takie zdarzają. Pasożytów niewiele, pyłkówka słabo sobie radzi z wchodzeniem do takiego bloku. Roztocza zaatakowały kilka gniazd. Poza tym kokony spore i widać to też po pszczołach, które są na prawdę po byku

No i olbrzymi plus, wyciąganie kokonów i czyszczenie gniazd to w porównaniu z wszelkimi typami gniazd, które testowałem - przyjemność
Jeżeli chodzi o rurki koktajlowe to sporo przy nich roboty, trzeba przecinać, zaślepić gipsem, potem po sezonie rozcinać i czyścić. Jest duża frajda, bo widać każdy etap rozwoju owada. Widać kolor pyłku. Widać czy są pasożyty (prawie ich nie ma). Tego typu gniazda pasują też innym owadom. Zalatują osy, a także miesierki. Mam kilka gniazdek odłożonych z bajecznie wyglądającymi zatyczkami. czekam, czy coś fajnego z nich wyjdzie

a w tym roku nowość - na takie gniazdko skusiła się także jedna panna rogatka
Z innych pszczół to nożycówka w nawierconym klocku drewnianym - ma kilka gniazd, no i kilkanaście jest w trzcinie. Na razie pojawiły się samce.
No i te miesierki, jest kilka gniazd ale nie mam zidentyfikowanych gatunkowo. Liście są zielone (w sensie były) a nie płatki kwiatów, tyle mogę stwierdzić na pewno.
Opisując i testując różne rodzaje gniazd nigdy nie mam na celu pokazania ich przewagi nad gniazdami naturalnymi - z trzciny, bo tej przewagi nie ma i nadal uważam, że trzcinowe są najlepsze, ponieważ są naturalne. Jeżeli tylko ma się dostęp do odpowiedniej trzciny - warto jest samemu postarać się o gniazda tego rodzaju. Jednak przy pewnej ilości gniazd i pszczół zdobycie odpowiedniej ilości trzciny staje się mocno utrudnione. A czas, jaki należy poświęcić na wyjmowanie kokonów, pozbywanie się pasożytów i czyszczenie gniazd wydłuża się w tygodnie.
Jeśli już chodzi o pasożyty - tutaj jestem mile zaskoczony sezonem, antrax antrax widziałem do tej pory tylko jedną. Złotolitek jak na lekarstwo, pyłkówek było kilkadziesiąt może 100 sztuk, poradziłem sobie z nimi małym palcem
Jeśli chodzi o trzmiele - też mam budki od kilku lat, ale nie chcą się tam wprowadzić. W tym roku jednak są w moim ogrodzie - wybrały sobie rozległy kompostownik, dziesięć metrów od budki specjalnie dla nich
W tm roku poszedłem w nioski i kurki ozdobne, więc czasu mniej. Kilka gniazd kurczaczków za mną. Ale nie, to nie nowa pasja, tylko powrót po kilku latach do ptactwa

poprzednio skończyło się marnie bo lis mnie namiętnie odwiedzał. A teraz też zaczął jesienią i zimą, ale nastawiłem żywołapkę i już u mnie nie broi.
Powodzenia w sezonie i przyroście Waszych pożytecznych przyjaciół
