Aniu dzięki za uznanie, ale to bardziej efekt szczęścia niż talentu

Chciałabym żeby wszystko dobrze u mnie rosło. Niestety tak nie jest, bo nie może. Sama wiesz. Czasem rośliny odmawiają współpracy i nic nie poradzisz na to. Różnorodność u mnie duża, bo wiele gatunków mi się podoba i nie umiem się ograniczyć

Z mojego doświadczenia wynika, że azalie wielkokwiatowe są łatwiejsze w uprawie niż japońskie. Spróbuj z nimi
Janku róże były u mnie od początku tylko kiedyś mnie tak nie kręciły jak teraz. Co roku jakieś dokupuję, ale ostrożnie. Etap hurtowych zakupów mam już za sobą. Róże potrzebują kilku lat by pokazać się z dobrej strony. Teraz mogę się już nimi cieszyć. Nie są badylkami tylko solidnymi krzakami

Dlatego teraz trochę dominują

Niestety wszystkim powojnikom trzeba troszkę pomagać by się wspinały na swoje podpory. Chociaż są odmiany, które zdecydowanie bardziej wolą się płożyć niż piąć w górę. Mam dwa takie powojniki. Oba są bylinowe. Dałam im wolną rękę i niech rosną jak chcą. W zamian oczekuję kwiatów

A co do branży to ja jestem wielobranżowa

Ślicznie mi zakwitła trybula od Ciebie. Jestem nią zachwycona. Dzięki
Dziękuję
Elu! Powiem szczerze, że nie wiem czy
Clair Renaissance jest pachnąca. Muszę to sprawdzić. Na pewno mam róże bardziej pachnące niż ona, obok których nie da się przejść obojętnie. Niestety i u mnie poprzedni rok to same porażki. Nic nie ukorzeniłam choć bardzo chciałam

Przywiozłam sobie z Niemiec 3 badylki i nic z tego nie wyszło. Masz rację -
Cholmondeley jest niesamowity, ale nie będę go za bardzo chwalić. Kilka lat temu wychwalałam
Guernsey Cream, bo cudownie kwitł a teraz ledwo zipie

Pewnie to moja wina, ale też wina jego sąsiadki - róży
Pirouette, która rozrosła się ponad miarę.
Halszko dzięki

Nie ma żadnej 100% metody. Niestety. To zawsze jest rodzaj loterii. Albo się uda, albo nie. Jest tyle różnych czynników, które mają wpływ... Niby zawsze postępuję tak samo, a efekty są różne. Paradoks polega na tym, że im bardziej mi zależy tym szanse są mniejsze. Poza tym nie wszystkie odmiany jednakowo chętnie się ukorzeniają. Są róże do których robiłam kilka podejść i bez efektu. Najlepiej chyba jesienią to robić. Ucinam łodygę i tnę na kawałki ok.20-25 cm. Obrywam listki, ewentualnie zostawiam tylko jeden na czubku. Wkładam do ukorzeniacza i potem do ziemi (ewentualnie do doniczki), zostawiając z 5 cm widocznych. Nakładam kaptur z butelki i zostawiam na kilka miesięcy. Czasem zajrzę i podleję - zależy od pogody. Ot i cała tajemnica. Jak zaczynałam się w to bawić to miałam dużą skuteczność. Teraz mimo, że wiem dużo więcej o roślinach skuteczność spadła. Czasem nawet do zera. Próbować jednak warto, bo to nic nie kosztuje. A radość z takiej "własnej" róży ogromna
W niedzielę wieczorem była krótka, ale ostra ulewa. Trochę mi szkód poczyniła. Szczególnie różom się oberwało. A dzisiaj delikatnie padało przez cały dzień i podlewało. Deszcz był już potrzebny...
Róże w pełni kwitnienia, ale wkrótce zejdą na plan drugi bo zaczynają kwitnąć lilie i liliowce

Mam też już pierwszy kwiat na dalii. Niestety zupełnie inny niż oczekiwałam. Kupiłam mix, więc nie liczyłam na konkretne odmiany. Chciałam tylko by kolorystyka się zgadzała. I to jak się okazało zbyt wiele

Na kilku innych też są już pąki, więc jest wciąż szansa...
