Ja sadzę w 100% torf . Tydzień temu przed firmą zasadziłem 6 sztuk małych krzewów i użyłem do tego 2 palety torfu estońskiego po 15 sztuk
cóż pewnie przesadziłem ale nie zamierzam nic robić przez kilka lat.
Mam 5000 metrów ogrodu i nie mam z nim problemów pewnie dlatego że albo nie robię nic albo robię to tak jak zrobili to najlepsi - uczenie się na błędach innych pozwala bardzo dużo zaoszczędzić.
Co jakiś czas ktoś uznaje że się na rododendronach nie znam
bywa ! bo ja przecież hobbista a nie jakiś profesjonalisa
Dzień dobry.
Już od wielu dni czytam wypowiedzi na temat problemów z uprawą rododendronów, ale nie mam odwagi włączać się w Państwa rozmowy, tym bardziej że moje hektary to całe 40 do 50 metrów kwadratowych z trzema krzewami. Jesienią były remontowane fundamenty budynku i rododendrony przykryte baniakami i folią budowlaną znalazły się ziemią z wykopów przez jakieś trzy tygodnie.
Po remoncie i odsłonięciu krzewów okazało się, że przeżyły, jednak przed zimą zaczęły zwisać im liście. Podsypałam je korą sos nową, podlałam je nawozem zakwaszającym Flormix (azot 3% całkowity amidowy, żelazo min. 4% w tym żelazo schelatowane czynnikiem EDTA rozpuszczalnym w wodzie). Przed zimą dwa razy podlałam krzewy tym zakwaszaczem, wydawało mi się, że jest lepiej, ale jeszcze pokusiło mnie jakieś licho i opryskałam je bardzo sowicie preparatem Biosept Active Spray dedykowanym dla storczyków, który miał je wzmocnić przez zimą. Niestety po kilku dniach liście zaczęły smętnie zwisać i dopiero wówczas popatrzałam na skład preparatu, a tam między innymi jak wół napisane pH 7,4 plusminus 0,5. Dopiero wówczas zmierzyłam pH gleby, pokazała mi się liczba SIEDEM.
Szybko kupiłam kwaśny torf i sporo nasypałam do krzewów i podlałam ciepłą wodą, bo było już dosyć zimno. Przez kilka dni nic się nie pogarszało, ale przyszedł mróz oraz dosyć mocny wiatr i lśniące ciemnozielone liście zwisały jak mokre skarpety. Co prawda czytałam już na forum, że nie ma potrzeby okrywać rododendronów na zimę, jednak skoro ucierpiały przez budowę i moje nieszczęsne zabiegi to założyłam im kaptury z agrowłókniny, ale po opadach śniegu strzepuję śnieg z wierzchu, żeby ich nie przytłaczał.
Po lekturze na tym forum doszłam do wniosku, że wiosną powinnam je przesadzić do 100% torfu. o ile przeżyją, bo podlewałam je wodą z kranu, nadmiernie nawoziłam (nie żałując grosza nakupiłam różnych różniastych nawozów, a i końskiego też), no i oczywiście dwa lata temu wsadzając je w dołki do ziemi do różaneczników wyciągając z doniczek nawet nie rozpostarłam korzeni.
Wychodzi na to ,że popełniłam wszystkie możliwe błędy, więc dobrze się domyślam, że teraz tylko przesadzenie moim ślicznośniom pomoże? A może wystarczy na wiosnę zaaplikować im granulowaną siarkę, albo siarczan amonu?
Serdecznie pozdrawiam amatorów i profesjonalistów od uprawy rododendronów. Jelizawiata.
Zapomniałam napisać, że moje rododendrony rosną od północnej strony budynku, latem słońce jest o świcie i późnym popołudniem.
Na ulicy, przy której mieszkam, prawie zawsze wieje wiatr.