Rowerzysta i
Anulab - jedno zdjęcie z objawami, mało danych, ale stawiam na mączniaka rzekomego (najpierw na najstarszych liściach, plamy zazwyczaj najpierw żółtawe, potem brązowe do czarnych, liść się zwija, ale nie więdnie i nie pęka), ewentualnie antraknozę (są zmiany na pędach i/lub owocach?), czyli to grzyb i to grzyb. Jeśli to jest kwestia paru liści, a pewnie tak jest i pewnie to te starsze liście - obciąć i zachować spokój. Jeśli pogoda pozostanie na dłużej w barze "Pod Psem", a choroba pokaże się na kolejnych liściach - prysnąć fungicydem.
Można też prysnąć teraz, jeśli ktoś bardziej nerwowy, ale zaprawdę powiadam Wam - tak jak ten liść u Rowerzysty, to wyglądały moje sadzonki, które wyrzuciłam na kompost na przełomie maja i czerwca, a teraz te "wyrzutki" są bujne i kwitną, o czym już zresztą pisałam. Ja bym armatę z fungicydem zachowała na sytuację nieco bardziej podbramkową, ale są i zwolennicy oprysków prewencyjnych, więc wiadomo - "Palenie albo picie, wybór należy do ciebie"
Ja już straciłam rachubę jeśli idzie o ilość owoców, bo krzaki porosły, niektóre poszły na wymianę studencką (pędy Moro owocują przy korzeniu Asahi, a Asahi ze swoim owocem poszedł w odwiedziny do Moro, zaś Złoto Wolicy puszcza się wszędzie), podlewanie to obecnie byłaby gimnastyka artystyczna z nieoczekiwanymi elementami kaskaderskimi, więc podlewam tylko Foliarzy (to te w tunelu), bo tam absolutnie muszę.
Złoto to jest złoto nie tylko ze względu na kolor skórki - to jest zaiste medal olimpijski! Dwa krzaki pędzą po pięć owoców, trzeci i czwarty mają po trzy, ale to chyba nie jest ich ostatnie słowo. Po raz pierwszy mam tę odmianę, kupiłam nasiona, bo większość ją zachwalała, no i nie tylko potwierdzam żywotność tych roślin, ale wiem już, że potrzebują więcej miejsca niż taki np. Mini Blue, czy Sugar Baby.
Wiadomo, że sukces można będzie odtrąbić dopiero po zbiorach, ale mimo wszystko i na przekór pogodowej karuzeli (u mnie dziś 17 stopni, trochę wieje, trochę leje):
