Michał, cieszę się, że się nie obraziłeś
Siarka- teraz to sobie kupiłam knoty do spalania, ale jeszcze do ub roku używałam
specjalnej łyżeczki
/ łyżeczka do herbaty ściśnięta/ przymocowanej do patyka,
sypałam na nią zwykłej siarki, podpalałam i do gąsiorka czy tam czego.
Maceracja- moje pierwsze wino było z czarnej porzeczki kupionej na targu.
Owoce były już w stanie prawie fermentującym. Jakim cudem mi się to wszystko nie zepsuło
nie mam pojęcia. Wino wyszło rewelacyjne.
Klarowność- oczywiście, że wiem, że wino niefiltrowane będzie inne od filtrowanego.
Jednak po roku, ono powinno mieć już klarowność. Na dnie będzie zawsze jakiś osad nawet w skali mikro.
Bardzo pomaga niska temperatura, wszelkie drobinki dobrze osadzają się na dnie.
Ja bym się zastanawiała jakby mi wino po roku było niezbyt klarowne.
Ono nie może być mętne. Mętne tzn, że jest nieprzejrzyste. Tak to rozumiem.
Klarowne nawet jeśli są drobinki, dalej będzie klarowne tylko z pływającymi drobinkami,
ale one nie mają wpływu na przejrzystość. Tak rozumiem tę sprawę.
To troche tak jak mgła i deszcz.
Jak jest mgła nic nie widać, jak jest nieduży deszczyk to jednak widać.
Ja nie filtruję wina dlatego trochę mam praktyki w tym temacie i piszę z własnego doświadczenia.
edit
A robiłeś matkę drożdżową? Żeby od razu zaszczepić?