Pierwszy dzień bez deszczu, więc po południu 4 godziny popracowaliśmy u syna. Posadziłam kilka roślin i trochę popieliłam. Przyjechało 100 worków kory. Na wtorek mają się pojawić dwie panie do pomocy, może wreszcie pielenie i sypanie kory nabierze tempa.
Zdjęłam włókniny z podwyższonych grządek. Wszystko ładnie się zieleni, nawet poziomki i truskawki kwitną.
Martuś współczuję strat,

ale szkodniki trudne do wytępienia. Już nie mam ochoty walczyć z gryzoniami.

Dziś przydeptałam trochę tuneli i niewielkich kopców. Lilie na skarpie, gdzie tuneli najwięcej, chyba wszystkie się pokazały. Drzewiaste najwyższe.
Jaszczurek zawsze u mnie wiele widuję. Niestety sąsiedzkie koty na nie polują, więc kilka bez ogonów biega.
Aniu moje pomidory cały czas w domu, ponieważ mało słońca i zimny wiatr nadal dokucza.
Prymulka zmienia kolor, pewnie znowu nią ponudzę.
Lucynko na gałązce kwiaty śliwy wiśniowej Pissardi. Pięknie wyglądała , ale już zaczyna zrzucać płatki.
Oprócz pomidorów, wszystkie siewki spędzają dnie i noce na tarasie.
Dziękuję,

dziś trochę słońca się pokazało, ale nadal chłodno.
Lenko miło, że zajrzałaś.

Siewek w tym roku dużo, ponieważ powiększyłam rabaty, więc trzeba je czymś zapełnić.
Ewo wolę kreta, którego kopce posprzątamy, niż karczownika, który zjada korzenie i całe rośliny niszczy. Na szczęście w poprzednim miejscu została jakaś mała cebulka czosnku Karatawskiego. Niech rośnie w korzeniach żywotnika, może gryzoniom będzie trudniej się tam dostać.
Małgosiu chyba wolałabym zakopywać dziury po psiaku, niż sadzić nowe rośliny pożarte przez gryzonie. U

syna na rabatach z korą pies nie kopie. Kusi go tylko odkryta gleba. Nawet żadnej rośliny nie zniszczył, bo jeszcze w dużych odległościach rosną.
