suzana: Dlatego tu temat waśnie o Mospilanie odkopałem ponieważ chcę mieć pewność taką, że po opryskach mogę śmiało dawać np. małemu dziecku i nie myśleć nawet o tym, że lepiej mu dać bez oprysków. Jednak żeby się o tym przekonać czy mogę dać maluchowi to musze sam zobaczyć te badania.
Jednak zmieniam wersję co do stosunku do oprysków, ponieważ środki ochrony roślin są teraz tak bezpieczne (te bezpieczne:D), że zasada "im mniej oprysków tym lepiej" nie ma sensu. To nie PRL, bardzo poszliśmy z tym do przodu.
Spójrz chociażby na mączlika z którym masz problem. Jest preparat o nazwie LIMOCIDE, kosztuje około 15zł. Pryskasz tym przeciwko mączlikowi i go nie ma, działa też na wiele innych. W składzie ma olejek z pomarańczy i wodę. Więc jak można się martwić takim opryskiem? Mega ekologiczne.
Do tego weź taki kolejny preparat o nazwie LEPINOX na różne gąsienicowate, nie zawiera on nawet olejku eterycznego z pomarańczy, jeśli ktoś się nawet olejku boi, zawiera jedynie bakterie, które powodują chorobę robala, a on zdycha. Bakteria całkowicie bezpieczna, obojętna dla człowieka i naturalna. Skuteczność lepsza niż chemią szkodliwą.
To jednak są preparaty, które z zasady nie mogą zaszkodzić, dlatego szukam czy Mospilan rzeczywiście by do tej grupy mógł dołączyć.
Kolejny argument za opryskami, że lepiej więcej niż mniej, to to, że wiele chorób i szkodników uszkadza rośliny i powoduje to, że w roślinie tworzą się szkodliwe związki, źle się rozwija, miejscami gnije, mykotoksyny się wydzielają, a one już i mutagenne, szkodliwe i rakotwórcze. Dlatego lepiej spryskać bakterią niegroźna i mieć 100% zdrowia, niż zjeść jabłko i się dowiedzieć pod koniec ogryzka, że w środku gnije, co bardzo może być groźne, ale ludzie tego nie widzą, bo rak się rozwija latami, więc kto go z jakimś jabłkiem nadgniłym czy pleśniejącym powiąże?
Tak nawiasem nie mam wiedzy, tylko czytam ulotki i analizuje badania. Nie odróżniam pietruszki od selera
