Cześć wszystkim ;)
Po długim czasie marzenia o zdobyciu pięknej variegatki, w końcu udało mi się wyrwać ją na festiwalu roślin. Po zakupie wszystko było z nią okej, zdążyła wypuścić nowego listka. Przesadziłam ją do podłoże, podlewam gdy wierzchnia warstwa ziemi przeschnie. Monsterka stoi przy oknie południowo zachodnim.
Kilka dni temu zauważyłam, ze na najnowszym liściu, pojawiła się przy brzegu ciemnobrązowa plama. Pierwsza myśl - grzyb. Ale mam wrażenie, ze podlewam ja raczej za rzadko, niż za często (nie częściej niż raz naokoło 10 dni, myśle). Czy jest szansa, ze przesuszyłam ją, a potem podlałam zbyt intensywnie?
W mieszkaniu jest raczej sucho, wiec może to być powód tej plamy? Przy kwiatku stoją pojemniki z wodą, które regularnie wymieniam, by podnieść trochę wilgotność powietrza wokół rośliny.
Czy poparzyłam jej liście słońcem? (Odkąd zobaczyłam plamę na liściu zabrałam ją z tego palącego słońca i przeniosłam w miejsce z bardziej rozproszonym światłem).
Wrzucam w opisie zdjęcie tej plamki. Proszę o pomoc w identyfikacji, bo na sama mysl o utracie mojej piękności chce mi się płakać. Na zdjęciu widać ze dookoła plamy kolor zrobił się bardziej żółty. To pojawiło się dopiero dzisiaj, do tego czasu była tylko ta plama brązowa.
Proszę o radę, jak poprawić jej warunki, by nie zabić tej roślinki? Jeśli to grzyb, to jak mogę ją uratować?
