Oj tam, nie można piwa pić w południe? W sobotę na przykład? I nie mam na myśli upijania się, żeby nie było nieporozumień A jak na dworze jest +7, to od razu piwko jest schłodzone
Jurku
No tak ,masz rację ,żądli a nie gryzie
Tak czy siak w czachę jest bardzo nieprzyjemne
Swojego czasu zostaliśmy obdarowani zestawem gotowych choinek /rodzina Zięcia ma zakład/.
W każdej chałupie jest choinka już ubrana ,tylko u Rodziców bez zabawek.
Ale ostatnio Z. się zeźlił i wyniósł tę wądolską na strych ,co tam niech myszy też coś z życia mają
A ,że w chałupie wysiewasz - to rozumiem doskonale
Wczoraj było plus cztery stopnie i wysypałam trutkę na ślimaki w zakątku rzadko odwiedzanym.
A to dla tego ,że widuję już wyklute ,małe gnojki
"Krewnych daje nam los. Przyjaciół wybieramy sami" Moje linki
@ Marta 64 – a nie, broń Boże, żaden odgórny zakaz, jedynie niesprzyjające okoliczności oświetleniowo-pogodowe. A przy trzydziestu stopniach to się raczej do klimatyzatora przytulam niż do ogrodu wychodzę. To bardzo proste, czemu upieram się przy wysiewach w domu i wysadzaniu już podrośniętych egzemplarzy. Kiedyś siałem wszystko prosto do gruntu i bardzo wiele rzeczy kompletnie się nie udawało. Przykładem roślin, które w moich warunkach pogodowo-glebowych siane do gruntu albo nie rosły wcale, albo rosły rachityczne, a siane do doniczek i wysadzane później udają się bezbłędnie są chociażby petunie, astry chińskie, cynie, groszki pachnące (tak, wiem, sam byłem zdziwiony i to bardzo, ale jednak), bratki czy rączniki. W wielu innych przypadkach choć siejąc do doniczek nie mam stuprocentowych sukcesów, a siejąc do gruntu nie miałem stuprocentowych porażek, to jednak wybitnie zwiększam szanse na powodzenie – jak chociażby w wypadku większości wilców (tylko purpurowe ładnie rosną siane do gruntu), kobei pnącej, rozmaitych szałwii czy goździków.
@ Kuneg – no jak żona z roboty wraca w soboty przed czwartą po południu to trochę ciężko zabrać się za chlanie w południe, i owszem.
@ Pelagia – na szczęście nie miałem wątpliwej przyjemności zaliczenia użądlenia w czachę. Choinki nie mogę się już doczekać. Jeśli chodzi o ślimaki – to jakoś tak ze dwa tygodnie temu patrzę na kurtkę skórzaną, której używam jako roboczej i myślę sobie „co jest, ptak mnie obs***?”… Podchodzę bliżej, nachylam się, patrzę uważniej – a to mały pomrów sobie po niej pełznie. No rozpacz normalnie, rozpacz!
Jerzy
Z jednoroczniakami - potwierdzam.
Patent z groszkami / od lutego/ znałam już w poprzednim ogrodzie
Podejrzewam ,że do dziś by kwitły ,gdyby nie te zwały śniegu.
Jeden egzemplarz w doniczce wciąż żyje.
Ze ślimakiem miałam podobnie ,tyle ,że na wycieraczce przy domu czekał. Dla tego wysypałam trutkę ostatnio.
Ponoć epizod ciepły jeszcze ma być
"Krewnych daje nam los. Przyjaciół wybieramy sami" Moje linki
Współczuję tych ślimorów, Loki. Na RODos mam ich w nadmiarze. Na wsi na szczęście znikome ilości, ale pewnie już niedługo, skoro warzywnik mam.
Locutus pisze: ↑7 gru 2024, o 12:34@ Kuneg – no śmieję się, ale jest to śmiech przez łzy, jak się ma skałę macierzystą – kredę, którą można pisać – miejscami na głębokości 30 cm. Przynajmniej kretów niet, bo na glebie o tak małej miąższości nie przeżyją, a w skałach raczej nie ryją, nawet jeśli to tylko miękka kreda.
Derenie jadalne sobie posadź - te wielkoowocowe i szczepione. Będziesz miał piękny, wcześnie kwitnący krzew, odpowiednik wiśni w sierpniu i wrześniu, a potem oryginalną naleweczkę. Będą miały idealne warunki, bo potrzebują dużo wapnia do prawidłowego rozwoju. Ja pod moje musiałam zwapnowaną ziemię z warzywnika przetransportować, na szczęście traktorkiem i do tego sporo wapna na dno dołka wsypać, a jeszcze po wierzchu skorupy jaj poszły.
Ja też przestawiam się do wysiewów w doniczkach niektórych jednorocznych, bo porażka od dwóch lat, np w astrach, cyniach czy krokoszach. Utwierdzasz mnie w tym, bo czytam, że podobne doświadczenia za Tobą. Dzięki!
@ Pelagia – już w doniczce mam magnolię i drugie moszenki południowe – nasiona kradzione z ogrodu botanicznego w Lowanium, mam nadzieję na inny kolor kwiatów niż u tych, które mam w gruncie…
@ Florian – cieszę się, że jest nas więcej.
A na koniec coś wybitnie nieogrodowego, za to tradycyjnie dorocznego – czyli fotki mojej choinki (którą nareszcie ubraliśmy z żoną wczoraj – siedem godzin nam to zajęło). Specjalna uwaga poświęcona jak zwykle nowym nabytkom, ale jest też sporo fotek poglądowych.
Ale mi się udało wejść prosto na świeże zdjęcia Waszej obłędnej choinki.
Tych ozdób już jest tyle , że drzewka nie widać! Wcale się nie dziwię, że to cała dniówka pracy, chociaż podejrzewam trochę czasu "zmarnowanego" na oglądaniu tych cudeniek, przed umieszczeniem ich na gałązkach! Przynajmniej u mnie, jeszcze nie byłaby gotowa !
Krówka Mikołajka przyciągnęła mój wzrok,(chyba nowa, jak i Pan Twardowski) i pierwszy raz zobaczyłam, jakie masz śliczne lampeczki!
Loki
Jak szaleć to szaleć
Ciastek ,małpa i niebieska bombka z fioletowym kalejdoskopem /jaką miała moja Babcia/ oraz sopelki to moi faworyci
Rozumiem ,że teraz to się ruszyć nie można już wcale ... czyli podobnie ,jak u nas domek mały.
Ostatnio Z. się wkurzył i wystawił a w zasadzie wyrzucił na strych gotową choinkę /stożek/ od Zięciunia bo nie było miejsca na miód
Na szczęście w ogrodzie jest sporo żywych iglaków.
"Krewnych daje nam los. Przyjaciół wybieramy sami" Moje linki
@ Marta – wszyscy mi to mówią, niektórzy znajomi wręcz dopytują, czy tam jest jakaś choinka, czy tylko stos ozdób. No i nie było zbędnego podziwiania baniek przed powieszeniem – za to im dalej w las, tym więcej czasu zajmowało znalezienie odpowiedniego miejsca do powieszenia konkretnej ozdoby. Tak, krówka, jak i pan Twardowski są nowe. Podobnie jak i diabeł z cyrografem Twardowskiego. Bałwanek z garnkiem na głowie. Sześć cytrynek reflektorków. Pajacyki. Czerwone bańki mrożonki z dekorem z gwiazdą. Czy owieczka.
@ Kuneg – dzięki.
@ Pelagia – jak szalet to szalet – jak mawiała babcia klozetowa. No dobra. To teraz musisz mi powiedzieć, której to postaci z mojej choinki nawrzucałaś od małpiszonów. Bo ja bańki-małpki nie kojarzę. Z rozmiarami domku rzeczywiście jest pewien problem, zwłaszcza w kontekście rosnącej bez końca kolekcji literatury, ale cóż począć? Po tym, co napisałaś, to ja bym chyba Z. wystawił na Twoim miejscu. I to nie na strych, a poza furtkę, ze spakowanymi walizkami.
Jerzy
Nie mogę skopiować zdjęcia ,ale skoro rzeczesz ,że nie masz małpki to wierzę na słowo
Żebyś wiedział.... Póki co to ja w roli wystawionej za bramę z walizkami mogę wystąpić
Kolekcję książek sporą też posiadam ,wkładać już nie ma gdzie ,nawet w aucie trzymam księgę Hildegardy
"Krewnych daje nam los. Przyjaciół wybieramy sami" Moje linki