Mój kocur ma z tyłu domu małą kryjówkę w razie paskudnej pogody. Ostatnio jakieś "pipipi" tam usłyszałam, to zajrzałam... a tam malusi koteczek

Jeszcze ma oczka zamknięte. Śliczny jest, taki prawie biały z czarnym noskiem, ciemnymi uszkami i ciemnym ogonkiem. Tylko do zdjęcia się tyłem odwrócił. Oczom nie wierzyłam, jak zobaczyłam mojego kocura siedzącego na transporterze niemal jak na straży. Po godzinie przyszła mamusia - szylkretka, którą dokarmiałam w zeszłym roku (kota ma dom, ale ja myślałam że nie ma, bo zachowywała się jak dzika). Z moim kotem ona zawsze prowadziła takie wojny, że tylko kudły fruwały. A tym razem zachowują się, jakby się od zawsze przyjaźnili. Z jednej michy jedzą. Dziwny jest ten świat
