ganio4 pisze: No i rzecz najważniejsza. Trzeba CHCIEĆ nie palic!
IMO to chyba podstawa:) Mnie jeszcze pomogła świadomość, że mechanizm uzależnienia i wychodzenia z nałogu jest praktycznie taki sam jak przy innych uzależnieniach a ponieważ mój przyjaciel zmaga się z chorobą alkoholową to łatwiej mi było zrozumieć jak to wszystko działa. Do decyzji dojrzewałam juz dawno, próbowałam kilka razy ale nigdy nie wychodziło. Dla mnie zawsze najgorszy był brak nikotyny i to co się ze mna dzieje po jej odstawieniu, nerwowość, brak koncentracji, ból głowy. "Pękałam" zazwyczaj po 2-3 dniach, bo nie dało się tak funkcjonować, zwłaszcza w pracy. W końcu postanowiłam się wspomóc pastylkami do ssania Niquitin. Sama nikotyna szkodzi najmniej ale za to ona uzależnia, dzięki pastylkom lepiej znosiłam skutki odstawienia papierosów. Podchodziłam do nich sceptycznie, mimo że bardzo namawiał mnie mąż który sam rzucił palenie za ich pomocą.
Paliłam 20 lat, bardzo dużo 1,5 do 2 paczek dziennie. Najgorzej mam w pracy, moja koleżanka z pokoju obok kopci jak lokomotywa... I trochę mnie korci. Za każdym razem jednak kiedy nachodzi mnie chęć sięgnięcia po papierosa patrzę na nią i myślę o tym jak śmiesznie z tą fajką wygląda:) I sięgam po pastylkę:)
Tym którym się nie udaje samotna walka z nałogiem polecam terapię zastępczą:)
Aha, nie wiem czy to zasługa tych pastylek ale ja nie mam większego apatytu, nie przytyłam ani kilograma, wręcz przeciwnie schudłam 3 kg bo równocześnie z rzucaniem palenia zrobiłam sobie małą, wiosenną dietę;)