Witam serdecznie,
Mam pytanie, - wejmutka na mojej działce już drugi raz zrzuca wiosną wszystkie igły z poprzedniego sezonu . Wszystkie usychają i opadają, ale nowe odrosty są OK. Myślę, że to nie przędziorki, bo nie widać by igły były podgryzane. A może taka jej uroda ?
Pozdrawiam,
Opisywane przez Ciebie zjawisko nie jest naturalne dla wejmutki.Seneta (Drzewa i krzewy iglaste) określa trwałość igieł na 2-3 lata.
Zeszłoroczne igły nie powinne opadać przed wykształceniem się nowych.Wejmutkę trudno utrzymać w ogrodach przez dłuższy czas bez oprysków fungicydami.
Usunąć rosnące w pobliżu porzeczki,zwłaszcza czarną i opryskać Amistar 250 EC przemiennie z Bravo 500 SC.
Pozdrawiam Adam
Moje sosny padają. Jedną, która całkiem padła musiałam już wyciąć. Mają po ok 10 lat od nasadzenia, jakieś 8 m wysokości. To wejmutki. Są śliczne, dotąd świetnie się trzymały. W ubiegłym roku zauważyłam na pniu tej, która umarła coś jak pleśń koloru białego lub jasnoszarego. Od ziemi na wys ok 70 cm drzewo wyglądało jakby ktoś pomalował farbą. To chyba była zaschnięta żywica, która się masowo wylewała z pęknięć kory. Takie objawy (lecz znacznie mniej im wyżej) były na niektórych nasadach gałęzi odchodzących od pnia. Lecz tylko na nasadach, dalej nic. Na igłach i gałązkach nic. W ziemi grzebałam - nic. Żadnych robali, ani larw. Korzenie wyglądały normalnie, zdrowo. Żadnej huby pod ściółką, czy na korzeniach. Pod ziemią - na korzeniach nie było tej jakby pleśni, ona się zaczynała dokładnie od miejsca granicy ziemi i pnia drzewa. Na igłach, gałązkach żadnych robali, ani larw. Żadnej rdzy (to na pewno nie żadna rdza, bo nie ma nic rudego na pniu, ani nigdzie).
4 wejmutki popryskałam w zeszłe lato czymś na mszyce, po 2 tyg znowu. Środka nie żałowałam. Następnie podlałam b. obficie czymś p. grzybicznym do oglaków, oraz popryskałam tym ten "zapleśniały" przy ziemi pień. To tez zrobiłam 2 razy w odstępie czasowym.
Niestety na jesieni sosenka była już całkowicie brązowa. Poszło błyskawicznie.
Teraz obserwuję to samo na pozostałych sosnach, które rosną razem w grupie z tamtą. Dostały pleśń na pniu i już zaczynają im zółknąć poszczególne igły. Nowe przyrosty mają, nowe szyszki mają, w ogóle nie ma kompletnie żadnych innych objawów jak tylko ta biała "pleśń" na pniu - znowu do ok 70 cm od ziemi. Pojawiły się poszczególne żółte, lub już zbrązowiałe igły wśród zielonych. Inne zaczynają już żółcieć poczynając od szpica.
Zastosowałam kilka dni temu szczepionki mikoryzowe z bakteriami fytobak. Obawiam się , że to za mało, aby je uratować, bo to tylko wzmocnienie, a nie leczenie.
W internecie, ani to na forum nie mogę znależć nic podobnego w objawach. Czy to jakaś choroba, czy sąsiad, który mnie nie znosi (a na granicy z nim rosną) podlał jakąś solą czy inną zarazą ?
Zastanawia mnie, e tuż obok rosną rododendrony i nic im nie dolega. Tuż przy pniu rosną konwalie i nadal rosną. Kilka metrów dalej rosną sosny zwykłe i są zdrowe, nic im nie jest.
Czy ktoś słyszał o takich zgadkowych objawach.? Pomóżcie.
Dzięki, ale to nie te objawy. Tam nie ma nic żółtawego nigdzie. "Ta pleśń" na pniu jest koloru białego w jasnoszary. Nigdzie nie ma żadnych zgrubień, baloników z których miałoby się cokolwiek wysypywać. Sosny również nie tracą igieł z poprzedniego sezonu. Igieł jest b. dużo, tylko zaszynają kolejno zażółcać się , a następnie brązowieć od szpica. Problem idzie ewidentnie od pnia (może korzeni) do góry w kierunku igieł, a nie odwrotnie. Prędzej by mi to na jakąś zgniliznę pnia wyglądało. Lub chorobę korzeni. Lecz korzenie wyglądają ok. Ziemia wokół też wygląda dobrze.
Byli u mnie inspektorzy od roślinek z jakieś wojewódzkiej instytucji od ochrony roślin. Sztuk 2. Sosny oglądali w najlepszej wierze, zabrali nawet jakieś gałązki. Na miejscu nic nie wystudiowali, bo ponoć pierwszy raz spotkali się z czymś takim. Gałązki zabrali do konsultacji z innymi znawcami oraz laborantami od roślinmek. Następnie zadzownili do mnie (owszem, bardzo grzeczni) i stwierdzili, ża pośród pozostałych inspektorów tudzież laborantów tudzież innych takich od ochrony roślin nikt nic nie umie powiedzieć, co sosnom dolega. Zatrucie ziemi przez życzliwego sąsiada odrzucili, bo ponoć inne objawy, oraz pozostała roślinność w pobliży pada również, a mnie sąsiednie roślinki zdrowiutkie. Szkodniki glebowe odrzucono, szkodniki naziemne odrzucono, grzyb też raczej inaczej wygląda i się objawia.
Tak więc jestem w kropce.
Czy ktoś bodaj słyszał o podobnych opisywanych wyżej objawach?
dzięki za info. haniu. Nic szczególnie nowego nie wyczytałam. Inspoktorzy mówili, że biały nalot na pniach to zaschnięta żywica, a nie pleśń. Oglądali dokłądnie. Drzewa wyrażnie chorują, pęka im kora i wylewa żywicę w obronie własnej. Lecz na co drzewo choruje - nie wiadomo. W dodatku jest mnóstwo nowych tegorocznych i zdrowiutkich przyrostów. A pień i cały dotychczasowy dorobek (oprócz tegorocznych przyrostów) na moich oczach umiera. Jeśli to jednak jakiś grzyb, to wyczytałam w poleconych przez ciebie materiałach, że należy wprowadzić grzyb antagonistyczny. To właśnie już zrobiłam kilka tygodni temu zaszczepiając bogato sosny szczepionką mikoryzową z dodatkiem takiech antagonistycznych grzybów, które same będąc nieszkodliwe dominują te szkodliwe grzyby i zajmują ich miejsce. To więc już zrobiłam i wygląda na to, ze chyba nic więcej nie mogę zrobić. Zastanawiam się czy ew te szkodliwe grzyby nie są w takim namnożeniu, ze te nowe - antagonistyczne nie zdołają się na czas rozwinąć na tyle, aby drzewu pomóc zanim ono umnrze. O to się martwie. Bardzo liczę na te szczepionki, lecz zobaczymy co bedzie.
Podłamałam się tym, że nawet inspektorzy od ochrony roślin nie wiedzą co to jest i jak radzić.
A może to opieńka?
Albo jakiś inny grzyb np. z rodziny hubowatych, w każdym razie ja stawiam, że to jakiś grzyb.
Ale skoro choruje większa część drzew, to znaczy, że warunki miały/mają kiepskie. Drzewa rosnące w odpowiednich dla siebie warunkach bardzo rzadko chorują. Wejmutki to drzewa wymagające dosyć dużej wilgotności gleby, więc np. susza może być pierwotną przyczyną zamierania drzew.
A co z tą opieńką ? Jak to wygląda ? Umnie w ogóle sporo takich grzybowych zjawisk. Mieszkam w samej Warszawie, wokół wszystko zabudowane, a dalej są wręcz bloki wszędzie wokół. Jak to w mieście. Więc u mnie nie wieje generalnie, tj przewiew jest b. skromniutki. To chyba sprzyja wszelkim grzybom. Na trawniku pojawiają mi się różnoorakie. Nawet pomiędzy podkładami kolejowymi wyrastaja jeszcze jakies inne.
Ja bym też stawiała na jakiegoś grzyba, tak mi intuicja mówi. Jak wygląda ta opieńka ?
To faktycznie może być opieńka miodowa. Smaczny grzyb jadalny, niestety zabójca drzew. Wytwarza sznury czarnej grzybni tzw. ryzomorfy nawet na odległość 300 metrów. Jeśli korzenie twoich sosen nie weszły w symbiozę z pożytecznymi grzybami np. maślakami to niestety były podatne na atak pasożyta. Spróbuj zajrzeć pod odłażącą korę w poszukiwaniu czarnych sznurów grzybni. U mnie opieńki zabiły prawie wszystkie, wiekowe już co prawda jabłonie. Do dzisiaj przy martwych już pniakach wyrastają jesienią kolonie grzyba. A wtedy ciach i na patelnię.
Pozdrawiam.
Witam.
Moja 5-letnia sosna wejmutka po raz pierwszy ma od góry wszystkie igły brązowe, które cały czas gubi (tylko na dole gałązki przykryte wcześniej śniegiem są zielone). Rośnie na gruncie piaszczystym, jesienią była zasilana nawozem dla iglaków.
Załączam zdjęcia i proszę o diagnozę.
Rosnąca nieopodal 3-letnia kosodrzewina na pniu ma całkowicie uschniętą dolną cześć gałązek z igłami. Również była zasilana nawozem dla iglaków. Wokół sosny rozciągnięta jest przepuszczalna folia ogrodnicza.
Przyczyny brązowienia mogą być różne.Jak często podlewasz?Jak nasłonecznione jest stanowisko na którym się znajduje?Czy pryskałaś profilaktycznie przeciw przędziorkowi?Jaki nawóz stosujesz? Czy zauważyłaś jakieś szkodniki na roślinach?Może być to osutka sosny.Czy jesteś pewna że nie jest to naturalny etap zrzucania igieł u sosen?