W.o... Kotach 4cz. (07.2008 - 12.2010)
- Tula
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1228
- Od: 7 lut 2009, o 15:00
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Wyższe Partie Apeninów
Na szalejącego kota do szczepienia (albo do wciśnięcia mu tabletki) taki mam patent: rozkładam na podłodze miękki chodniczek, tak z półtora metra długi, a na tym ulubiony kocyk kota i na nim kładę kota na brzuchu - miziając, drapiąc i dopieszczając. Lekko dociskam do ziemi jego eeee.... barki i zawijam delikwenta dość ciasno najpierw w jego kocyk tak, żeby tylko łeb wystawał, a następnie jeszcze w chodniczek bo przez kocyk przejdą pazury. Wystaje tylko pyszczek, do szczepienia odsłaniam kark. Taki rulonik jest bardzo wygodny w obsłudze ;) We Włoszech nie szczepi się przeciw wściekliźnie (tylko do międzynarodowej podróży wymagają) ale szczepię rulonik przeciw kilku kocim chorobom. Zanim wyjdzie ze zdumienia, że nie może się ruszyć, to już jest po szczepieniu ;)
Wczoraj zobaczyłam coś, co mnie w miejscu osadziło na dobrą minutę. Mieszkam w górach, ogródek mam na zboczu góry a kawałek dalej jest las. Generalnie mieszkam na obrzeżach zadupia. No i jest tu taka kotka, którą kiedyś dokarmiałam bo myslałam, że jest bezpańska. Szylkretka, malutka i paskudna. Ma dom, ale jakoś się przyzwyczaiła i u mnie w ogródku spędza mnóstwo czasu. Obecnie robi za żonę mojego kocura i mamy wyścig - która z nas pierwsza urodzi bo obie już wyglądamy jak na 10 sekund przed eksplozją. No i wczoraj sobie podwiązywałam pomidorki do palików, szylkretka mi się uwaliła na stopie i mruczała, było cieplusio i cichutko. I nagle zza murka jakiś łeb i przednie łapy jakby psa zobaczyłam - wystawił zęby, ja chwyciłam za kij a szylkretka, z tym wielkim brzuszyskiem, wystartowała dosłownie w ułamku sekundy i wszystkimi czterema łapkami skoczyła na ten łeb. Zakotłowało się i właściciel łba zaczął zwiewać w stronę lasu - wtedy zobaczyłam, że to był lis! A kotka pobiegła jeszcze kawałek za nim. Wiecie co, on był ze 3 czy 4 razy większy od niej! Wiem, że tu jest dużo lisów ale nigdy nie widziałam żadnego aż tak blisko domu i to w środku dnia. I teraz tak sobie myślę, czy jak mój kocur czasem wraca pokrwawiony to czy aby się z lisem nie tłukł.
Wczoraj zobaczyłam coś, co mnie w miejscu osadziło na dobrą minutę. Mieszkam w górach, ogródek mam na zboczu góry a kawałek dalej jest las. Generalnie mieszkam na obrzeżach zadupia. No i jest tu taka kotka, którą kiedyś dokarmiałam bo myslałam, że jest bezpańska. Szylkretka, malutka i paskudna. Ma dom, ale jakoś się przyzwyczaiła i u mnie w ogródku spędza mnóstwo czasu. Obecnie robi za żonę mojego kocura i mamy wyścig - która z nas pierwsza urodzi bo obie już wyglądamy jak na 10 sekund przed eksplozją. No i wczoraj sobie podwiązywałam pomidorki do palików, szylkretka mi się uwaliła na stopie i mruczała, było cieplusio i cichutko. I nagle zza murka jakiś łeb i przednie łapy jakby psa zobaczyłam - wystawił zęby, ja chwyciłam za kij a szylkretka, z tym wielkim brzuszyskiem, wystartowała dosłownie w ułamku sekundy i wszystkimi czterema łapkami skoczyła na ten łeb. Zakotłowało się i właściciel łba zaczął zwiewać w stronę lasu - wtedy zobaczyłam, że to był lis! A kotka pobiegła jeszcze kawałek za nim. Wiecie co, on był ze 3 czy 4 razy większy od niej! Wiem, że tu jest dużo lisów ale nigdy nie widziałam żadnego aż tak blisko domu i to w środku dnia. I teraz tak sobie myślę, czy jak mój kocur czasem wraca pokrwawiony to czy aby się z lisem nie tłukł.
- Mama Aguni
- 1000p
- Posty: 1136
- Od: 31 mar 2009, o 11:48
- Lokalizacja: podkarpacie
- Mama Aguni
- 1000p
- Posty: 1136
- Od: 31 mar 2009, o 11:48
- Lokalizacja: podkarpacie
Tula Czy ty sama szczepisz kota w domu? :o .Ja bym się nie odważyła choć muszę przyznać że raz zastrzyk musiałam zrobić , ale dzięki bogu nie mojemu kotu tylko mojego brata. Takiego stresa miałam, chyba wolałabym zrobić go sama sobie
. A co do wścieklizny to gdybym mieszkała blisko lasu i byłyby tam lisy to szczepiłabym na pewno. Przecież to lisy roznoszą wściekliznę chyba najbardziej.
Moja Drapcia jest tulaśna ale tylko jak ma pełną kontrolę sytuacji i jest "na wierzchu".Wszelkie próby przykrycia, zawinięcia
kończą się szalonym kopaniem tylnych łapek i wyrywaniem na wolność.
I oczywiście gratulację
.Pewnie już nie możesz się doczekać kiedy 

Moja Drapcia jest tulaśna ale tylko jak ma pełną kontrolę sytuacji i jest "na wierzchu".Wszelkie próby przykrycia, zawinięcia

I oczywiście gratulację


- Tula
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1228
- Od: 7 lut 2009, o 15:00
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Wyższe Partie Apeninów
Oj doczekać się nie mogę rzeczywiście, bo coraz bardziej wielorybowata jestem i juz mam szczerze dosyć - cała ciąża przeszła jakbym tylko przytyła, a ostatni miesiąc to mam dosłownie plagi egipskie w postaci wszelkich możliwych ciążowych "przyjemności".
Kota szczepimy w domu, ale nie sami. Tu jest tak, że weterynarza się umawia telefonicznie i przyjeżdża. No chyba, że coś pilnego, to się drze autkiem te 60 km do kliniki ;) Sama to mu tylko daję tabletki i smaruję różnymi antykleszczowymi specyfikami. Ewentualnie przemywam rany, wyciągam kolce z łapek a mąż usuwa kleszcze. O dziwo do tego wszystkiego to kot sam się nastawia grzecznie i układa tak, żebyśmy mogli wygodnie go oporządzić. Tylko zastrzyki i leki to wojna.
Przeciw wściekliźnie był szczepiony przed wyjazdem z Polski. Tutaj chciałam po roku powtórzyć i... weterynarz powiedział, że we Włoszech wścieklizna nie występuje i nie szczepi się przeciw niej zwierząt. Oczywiście zadzwoniłam do innego weterynarza żeby się upewnić i to samo mi powiedział. Dziwne, nie? No ale jak nie szczepią to nie szczepią.
Kota szczepimy w domu, ale nie sami. Tu jest tak, że weterynarza się umawia telefonicznie i przyjeżdża. No chyba, że coś pilnego, to się drze autkiem te 60 km do kliniki ;) Sama to mu tylko daję tabletki i smaruję różnymi antykleszczowymi specyfikami. Ewentualnie przemywam rany, wyciągam kolce z łapek a mąż usuwa kleszcze. O dziwo do tego wszystkiego to kot sam się nastawia grzecznie i układa tak, żebyśmy mogli wygodnie go oporządzić. Tylko zastrzyki i leki to wojna.
Przeciw wściekliźnie był szczepiony przed wyjazdem z Polski. Tutaj chciałam po roku powtórzyć i... weterynarz powiedział, że we Włoszech wścieklizna nie występuje i nie szczepi się przeciw niej zwierząt. Oczywiście zadzwoniłam do innego weterynarza żeby się upewnić i to samo mi powiedział. Dziwne, nie? No ale jak nie szczepią to nie szczepią.
- Mama Aguni
- 1000p
- Posty: 1136
- Od: 31 mar 2009, o 11:48
- Lokalizacja: podkarpacie
Tak to czasem bywa dziwnie w ciąży. To dobrze, że dopiero "plagi" w ostatmim miesiącu. Osiem miałaś fajne a jeden można jakoś przetrzymać
Ja przy pierwszej ciąży 6 m-cy miałam zgagę i jadłam tylko chleb z masłem zagryzany jabłkiem(ale to było bardzo dawno temu -28 ). A przy drugiej 12 lat temu to od 3-go m-ca różne dziwne przypadłości miałam ,ale oprócz tego że Oliwia była bardzo malutka (2850 g) to nie odbiło się na niej.
A twój dzidziuś będzie na pewno silny i zdrowy.
A z weterynarzem przyjeżdżającym do domu macie super. U nas to chyba tylko do dużych zwierząt jeżdżą. Moja kicia wychodziła tylko na smyczy ale jak ostatnio zachorowała (podejrzewałam że się zatruła -tylko nie wiem czym?
) to moja pani weterynarz zrobiłą jej tylko zastrzyki i wysłała mnie do większej lecznicy 30 km bo tam mają usg i rtg (Drapcia najpierw źle się czuła, miałą gorączkę, a później wygladało to jak ataki padaczki) Pojechałam i 3 facetów jak ją dopadło to kot dostał szału pogryzł i podrapał wszystkich (mi z córką serce się kroiło jak słyszałam jak ten kot płacze jakby go ze skóry obdzierali a oni mu tylko kołnierz chcieli założyć). Wielki pan weterznarz postawił diagnozę że to wścielkizna i że jak ten kot zdechnie to on mnie pozwie bo go pogryzła.Nawet nie chciał słuchać że to chyba zatrucie.Nie chciał jej leczyć tylko kazał przez dwa tygodnie przyjeźdżać żeby on zobaczył czy kot żyje ( bo on nie będzie brał zastrzyków ( a co z moim dzieckiem ,panią weterynarz i ze mną to go nie interesowało). Przeżyłam horror. Dobrze że ten drugi pan taki trochę milszy podał kotu kroplówkę z witaminami. i Tak jeździłam przez kilka dni na kroplówki. Kotek wyzdrowiał ale teraz się obawiam czy ataki nie wrócą , bo oczywiście o żadnej wścielkiźnie nie ma mowy, a co mu było oni nie wiedzą. Badanie krwi też nic nie wykazało 

A twój dzidziuś będzie na pewno silny i zdrowy.

A z weterynarzem przyjeżdżającym do domu macie super. U nas to chyba tylko do dużych zwierząt jeżdżą. Moja kicia wychodziła tylko na smyczy ale jak ostatnio zachorowała (podejrzewałam że się zatruła -tylko nie wiem czym?


- Tula
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1228
- Od: 7 lut 2009, o 15:00
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Wyższe Partie Apeninów
Aaa widzisz... skłamałam
Zgagę to ja mam od początku cały czas
Tylko, że tu jest w sprzedaży taki musujący napój w granulkach, który pomaga na zgadę
To działanie uboczne, bo to jest sprzedawane normalnie jako napój a nie żaden lek
Przez całą ciążę jeden raz tylko musiałam się ratować przed zgagą syropem, bo tak dopiekła, że napój nie pomagał. No i zaczęła mi się ciąża od takiego bólu piersi, że nie mogłam się w łóżku z boku na bok obrócić... ale poza tym to bajka
Ja nawet wodę wiadrami do ogródka noszę jak mnie plagi na godzinkę zostawią w spokoju 
No to fajny weterynarz... Wściekliznę i doglądanie, czy zwierz żyje, to przerabiałam sama. Ugryzł mnie pies nad morzem (PL) a właścicielka mi trzasnęła drzwiami przed nosem jak poprosiłam o pokazanie zaświadczenia o szczepieniu. Na policji mi powiedzieli, żebym sobie dała spokój bo to nadmorska wieś i tam ciągle psy kogoś gryzą, to pojechałam do weterynarza... a ten mi przemył ranę i z całym spokojem oświadczył, że jak pies przeżyje 10 dni to mnie nie zaraził nawet, jeśli miał wściekliznę. Bo zarazki występują w ślinie chorego zwierzaka tylko 9 dni przed śmiercią. No i pedałowałam codziennie 30 minut zobaczyć, czy psiak żyje
Wiesz, z lekarzem na telefon to wygoda faktycznie - gorzej jak on przyjedzie a kot się nie stawi






No to fajny weterynarz... Wściekliznę i doglądanie, czy zwierz żyje, to przerabiałam sama. Ugryzł mnie pies nad morzem (PL) a właścicielka mi trzasnęła drzwiami przed nosem jak poprosiłam o pokazanie zaświadczenia o szczepieniu. Na policji mi powiedzieli, żebym sobie dała spokój bo to nadmorska wieś i tam ciągle psy kogoś gryzą, to pojechałam do weterynarza... a ten mi przemył ranę i z całym spokojem oświadczył, że jak pies przeżyje 10 dni to mnie nie zaraził nawet, jeśli miał wściekliznę. Bo zarazki występują w ślinie chorego zwierzaka tylko 9 dni przed śmiercią. No i pedałowałam codziennie 30 minut zobaczyć, czy psiak żyje

Wiesz, z lekarzem na telefon to wygoda faktycznie - gorzej jak on przyjedzie a kot się nie stawi

- Mama Aguni
- 1000p
- Posty: 1136
- Od: 31 mar 2009, o 11:48
- Lokalizacja: podkarpacie


A co do wścieklizny to miałaś przeboje.Ja bym taką pańcie pieska chyba sama pogryzła z nerwów

Wiesz, z lekarzem na telefon to wygoda faktycznie - gorzej jak on przyjedzie a kot się nie stawi



- koniczynka
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 6250
- Od: 12 kwie 2008, o 19:06
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: ŁÓDŹ
- koniczynka
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 6250
- Od: 12 kwie 2008, o 19:06
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: ŁÓDŹ
- Mala_MI
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3192
- Od: 16 paź 2008, o 14:23
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Podbeskidzie
- Kontakt:
a gdyby było 8 ? albo 10 ?kattka pisze:Rasy żadnej, dachowej. Kotka szylkretka, tatuś rudzielec i wyszło to co chcieliśmyMala_MI pisze:
a jakiej rasy rodzice, bo chyba nie doczytałam wcześniejTylko mogłoby być mniej
Mam nadzieję, że dwa rudzielce ktoś będzie chciał.
a gdyby urodziły się same czarne ?
taka to radość powoływać na świat kocięta podczas kiedy tyle rudych, szylkretów , biszkoptów szuka domów?
Nie licząc tych czarnych, krówek, burasków ?
jeżeli chciałaś maluszki do wykarmienia to moja koleżanka ma teraz 3 w tym dwa rudaski, z bezdomności wyrwane. tym się uda. a ilu sie nie uda ?
Pozdrawiam, Justyna
Storczyki , Róże , Ogród i kto wie co jeszcze...
Nie dla bezsensownego rozmnażania zwierząt!
Storczyki , Róże , Ogród i kto wie co jeszcze...
Nie dla bezsensownego rozmnażania zwierząt!