
Krety i walka z nimi !
- stasia109
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4312
- Od: 7 lip 2008, o 10:44
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: woj. opolskie
Witaj długi, ja tak walczyłam z kretem, aż ......chyba się wyniósł. A teraz mi go brakuje
. Pozdrawiam stasia

Adresy do moich wątków
Zwierzęta też odczuwają głód, pragnienie, ból, strach... i to już powód by nie zadawać im cierpienia i krzywdy.
Zwierzęta też odczuwają głód, pragnienie, ból, strach... i to już powód by nie zadawać im cierpienia i krzywdy.
Jak pozbyć się kreta
Cześć Stasiu,daj ogłoszenie:przyjmę kreta w dobre ręce.Pozdrawiam.
To działa! Skuteczny sposób na kreta.
Opis problemu pomijam. Koń, jaki jest, każdy widzi.
Historia wojny - 15 lat nieustannej walki o niezrujnowany trawnik.
Mam spory trawnik, nieco ponad 30 arów, który był przedmiotem inwazji całego chyba stada kretów, bo ryły poczynając od każdego z boków, każdy na własną łapę. Stosowałem chyba wszystkie, opisane w literaturze sposoby walki, używając wszelkich broni (mechaniczne, elektryczne, chemiczne, akustyczne), bez rezultatu. Zrezygnowany, przystąpiłem do stronnictwa kapitulantów.
Rozwiązanie problemu, jak zwykle, „przyszło samo”.
Mam dwa psy, całkiem pokaźne, razem ponad 100 kilogramów żywej wagi, które do pewnego czasu traktowałem jako nieprzyjaciół trawnika. Suka kuca i „wypala” na trawniku całkiem spore place, pies podnosi nogę i rujnuje iglaki. No domiar złego, przed każdym koszeniem musiałem zbierać ich „prezenciki”. Piszę w czasie przeszłym „musiałem” chociaż nadal zbieram i zbierać będę, tylko teraz czynię to z ochotą i satysfakcją, a nie z przymusu.
Dwa lata temu, zaopatrzony w plastikowy pojemnik na kiju i specjalnie skonstruowane grabki, jak co tydzień , przed koszeniem, robiłem obchód trawnika, i tak dotarłem w rejon zryty przez krety. Poprzedniego dnia mozolnie starałem się wpłukać wodą z węża ogrodniczego ziemię z około 15 kretowisk z powrotem do korytarzy. Nie dokończyłem pracy, bo coś mi przeszkodziło. Zostawiłem wąż z pistoletem przy kretowiskach. Teraz, mając w pojemniku ze trzy kilogramy „urobku” zadałem sobie pytanie: co by było gdyby?
Co by było, gdybym „psi urobek” wpłukał w głąb korytarzy, a dopiero potem je zamulał?
Wszystko, co było potrzebne miałem pod ręką, więc bez chwili zastanowienia wykonałem stosowną pracę.
Następnego dnia, o porannej rosie, wybiegłem na trawnik i? : Veni, Vidi, Vici!!! Ani jednego kopca! Kiedy po tygodniu nie pojawił się żaden kopiec, rozparła mnie radość ogromna i przepełnił duch triumfalizmu. Niestety, radość trwała krótko. Po kilku kolejnych dniach kret zaczął ryć w innym miejscu, na niespotykaną dotychczas skalę. Prawdopodobnie zgłodniał porządnie i miał większą motywację do pracy. Wtedy zrozumiałem całą głębię myśli Lenina, iż w miarę postępów w budowie socjalizmu walka klasowa nasila się. Nie poddałem się. Systematyczna walka trwała dwa lata, przynosząc widoczne rezultaty. Wyparłem wszystkie krety ze środka placu boju, spychając je ku rubieżom moich włości. Korzystając z obfitości i mając zapewnioną stałą dostawę "amunicji", rozszerzyłem teatr wojny na cały, póltorahektarowy teren. Obecnie strzegę jedynie granic, zgodnie z zasadą: kop niech się KOP-em odciska. KOP, to Korpus Obrony Pogranicza.
W tym roku doświadczyłem jedynie trzech nieśmiałych ataków. Co ja mówię: ataków? To były tylko rekonesanse, nie sięgające dalej niż półtora metra od płotu. Każdy został odparty. Agresor wrócił w niesławie.
Mam swoją teorię, wyjaśniającą skuteczność zastosowanej metody.
Wiadomo, iż g… jest substancją niezwykle przylepną i nie pachnie różą. Kret przedzierając się przez postawioną przeze mnie zaporę, powiedzmy… minową, musi się utytłać.
Wraca nasz kret do domu, w utytłanym stanie.
Żona na niego z mordą: gdzie byłeś baranie?
Śmierdzisz jak zaraza! Won mi wraz z chałupy!
I jak się domyślacie, nie daje mu ….
(należnych dowodów miłości małżeńskiej).
Podsumowanie:
TRZY W JEDNYM:
1) wyparłem krety,
2) pozbyłem się problemu utylizacji psich „prezentów”,
3) nawożę trawnik - w miejscach pochowania psich prezentów trawa bardzo bujnie rośnie i nie trzeba tych miejsc nawozić mineralnie.
Wnioski:
Po pierwsze – na wojnie z kretem, tak jak na każdej wojnie, należy mieć odpowiednich sojuszników. Pies przyjacielem trawnika.
Po drugie – konieczny jest odpowiedni sprzęt i stałe dostawy amunicji – trzeba mieć czym „strzelać” do kreta.
Po trzecie – zrujnować mu pożycie małżeńskie.
Po czwarte – konieczna jest wytrwałość i wiara w skuteczność metody.
A po piąte, przez dziesiąte, wojna nigdy nie jest na zawsze wygrana –Si Vis Pacem Para Bellum.
Opis problemu pomijam. Koń, jaki jest, każdy widzi.
Historia wojny - 15 lat nieustannej walki o niezrujnowany trawnik.
Mam spory trawnik, nieco ponad 30 arów, który był przedmiotem inwazji całego chyba stada kretów, bo ryły poczynając od każdego z boków, każdy na własną łapę. Stosowałem chyba wszystkie, opisane w literaturze sposoby walki, używając wszelkich broni (mechaniczne, elektryczne, chemiczne, akustyczne), bez rezultatu. Zrezygnowany, przystąpiłem do stronnictwa kapitulantów.
Rozwiązanie problemu, jak zwykle, „przyszło samo”.
Mam dwa psy, całkiem pokaźne, razem ponad 100 kilogramów żywej wagi, które do pewnego czasu traktowałem jako nieprzyjaciół trawnika. Suka kuca i „wypala” na trawniku całkiem spore place, pies podnosi nogę i rujnuje iglaki. No domiar złego, przed każdym koszeniem musiałem zbierać ich „prezenciki”. Piszę w czasie przeszłym „musiałem” chociaż nadal zbieram i zbierać będę, tylko teraz czynię to z ochotą i satysfakcją, a nie z przymusu.
Dwa lata temu, zaopatrzony w plastikowy pojemnik na kiju i specjalnie skonstruowane grabki, jak co tydzień , przed koszeniem, robiłem obchód trawnika, i tak dotarłem w rejon zryty przez krety. Poprzedniego dnia mozolnie starałem się wpłukać wodą z węża ogrodniczego ziemię z około 15 kretowisk z powrotem do korytarzy. Nie dokończyłem pracy, bo coś mi przeszkodziło. Zostawiłem wąż z pistoletem przy kretowiskach. Teraz, mając w pojemniku ze trzy kilogramy „urobku” zadałem sobie pytanie: co by było gdyby?
Co by było, gdybym „psi urobek” wpłukał w głąb korytarzy, a dopiero potem je zamulał?
Wszystko, co było potrzebne miałem pod ręką, więc bez chwili zastanowienia wykonałem stosowną pracę.
Następnego dnia, o porannej rosie, wybiegłem na trawnik i? : Veni, Vidi, Vici!!! Ani jednego kopca! Kiedy po tygodniu nie pojawił się żaden kopiec, rozparła mnie radość ogromna i przepełnił duch triumfalizmu. Niestety, radość trwała krótko. Po kilku kolejnych dniach kret zaczął ryć w innym miejscu, na niespotykaną dotychczas skalę. Prawdopodobnie zgłodniał porządnie i miał większą motywację do pracy. Wtedy zrozumiałem całą głębię myśli Lenina, iż w miarę postępów w budowie socjalizmu walka klasowa nasila się. Nie poddałem się. Systematyczna walka trwała dwa lata, przynosząc widoczne rezultaty. Wyparłem wszystkie krety ze środka placu boju, spychając je ku rubieżom moich włości. Korzystając z obfitości i mając zapewnioną stałą dostawę "amunicji", rozszerzyłem teatr wojny na cały, póltorahektarowy teren. Obecnie strzegę jedynie granic, zgodnie z zasadą: kop niech się KOP-em odciska. KOP, to Korpus Obrony Pogranicza.
W tym roku doświadczyłem jedynie trzech nieśmiałych ataków. Co ja mówię: ataków? To były tylko rekonesanse, nie sięgające dalej niż półtora metra od płotu. Każdy został odparty. Agresor wrócił w niesławie.
Mam swoją teorię, wyjaśniającą skuteczność zastosowanej metody.
Wiadomo, iż g… jest substancją niezwykle przylepną i nie pachnie różą. Kret przedzierając się przez postawioną przeze mnie zaporę, powiedzmy… minową, musi się utytłać.
Wraca nasz kret do domu, w utytłanym stanie.
Żona na niego z mordą: gdzie byłeś baranie?
Śmierdzisz jak zaraza! Won mi wraz z chałupy!
I jak się domyślacie, nie daje mu ….
(należnych dowodów miłości małżeńskiej).
Podsumowanie:
TRZY W JEDNYM:
1) wyparłem krety,
2) pozbyłem się problemu utylizacji psich „prezentów”,
3) nawożę trawnik - w miejscach pochowania psich prezentów trawa bardzo bujnie rośnie i nie trzeba tych miejsc nawozić mineralnie.
Wnioski:
Po pierwsze – na wojnie z kretem, tak jak na każdej wojnie, należy mieć odpowiednich sojuszników. Pies przyjacielem trawnika.
Po drugie – konieczny jest odpowiedni sprzęt i stałe dostawy amunicji – trzeba mieć czym „strzelać” do kreta.
Po trzecie – zrujnować mu pożycie małżeńskie.
Po czwarte – konieczna jest wytrwałość i wiara w skuteczność metody.
A po piąte, przez dziesiąte, wojna nigdy nie jest na zawsze wygrana –Si Vis Pacem Para Bellum.
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 7993
- Od: 17 kwie 2008, o 11:49
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Okolice Dębicy
Problem wbrew pozorom nie jest mały.takasobie pisze:(...)
Mam mały problem: nie mam psa! Od sąsiadów będę musiała amunicje pożyczać!!!! ;-)
Jeżeli wyjaśnisz sąsiadom po co Ci psia amunicja, to nawet jeżeli początkowo się zgodzą, to z chwilą, kiedy osiągniesz pierwsze efekty, odmówią współpracy. Twoje krety pójdą do nich. U Ciebie równiutko, a u nich ? Krajobraz księżycowy. Nikt tego nie wytrzyma. Wiem coś na ten temat. Od czasu jak przepędziłem krety, sąsiedzi narzekają na ich plagę. Kiedy w rozmowach sąsiedzkich się skarżą i pytają czy u mnie jest podobnie, ja tylko z cierpiętniczą miną powtarzam za nimi: oj plaga, straszna plaga! Nie mam dość odwagi by im wyznać, że „moje” krety teraz ryją u nich. Nawet mam z tego powodu kaca moralnego. Jednak moja metoda dla nich się nie nadaje. Oni mają małe działki, na których uprawiają warzywa, a przecież pod pietruszkę nikt „psiej amunicji” wpłukiwać nie będzie.
A może byś pieska sobie kupiła? Polecam rasę Czarny Terier Rosyjski. Nie będę się rozpisywał o niezwykłych przymiotach tej rasy, bo to nie psie forum, a wreszcie, na potrzeby wojny z kretem i wielorasowiec wystarczy.
- Nalewka
- Przyjaciel Forum
- Posty: 6509
- Od: 30 paź 2006, o 12:42
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Działka na Warmii
To już rozumiem, dlaczego w swoim Profilu w okienku Skąd brakuje jakiegoś sensownego wpisuMozi pisze:Nie mam dość odwagi by im wyznać, że „moje” krety teraz ryją u nich.

Sposób świetny, ale o tyle, o ile... Mój pies kiedy przyjeżdżamy na naszą łąkę przestaje się (oh, pardon) wypróżniać... Tj. na pewno nie zmienił swoich, hm. nawyków, tylko ja tego w ogóle nie widzę, bo łąki ci u nas spore i porządnie porośnięte chaszczami. A więc niby instrument posiadam, ale broni ani na lekarstwo... Czy może to być inna broń, z innego gatunku instrumentu? Krowy, świnki?
Ależ, ależ, taką sekcję też mamy, zapraszam serdecznie tutaj:Polecam rasę Czarny Terier Rosyjski. Nie będę się rozpisywał o niezwykłych przymiotach tej rasy, bo to nie psie forum, a wreszcie, na potrzeby wojny z kretem i wielorasowiec wystarczy.
- W.o. Psach cz.7
"Wyrzuciłem telewizor na śmietnik, a w radiu urwałem gałkę, tak aby nikt z rodziny nie mógł zmienić stacji i teraz jest tylko wasze radio u mnie w domu. I jestem naprawdę wolnym człowiekiem."
Nalewka pisze:Czy może to być inna broń, z innego gatunku instrumentu? Krowy, świnki?
Zachęcam do eksperymentowania. Na razie mamy jedynie przyczynek. Naukowo i eksperymentalnie zostało dowiedzione, że „amunicja” pochodząca od psów rasy Czarny Terier Rosyjski skutecznie odstręcza krety. Tak to już jest w badaniach naukowych, że po potwierdzeniu doniesienia z jednego ośrodka naukowego przez inny ośrodek, stosujący tę samą metodę badawczą, rozszerza się bazę i wchodzi w fazę generalizacji. To tak, jak z brudnymi szalkami Pertiego Fleminga. Fleming, uważany, m. zd. niesłusznie, za wynalazcę penicyliny był strasznym flejtuchem. Kiedyś, nie pomnę kiedy, ale to był dzień przed długim weekendem (Bank Holiday), Fleming strasznie spieszył się na randkę ze swoją Sisi i pozostawił na stole otwarte szalki Petriego z kulturami bakterii. Kiedy po trzech dniach wrócił do pracy i do badań odkrył, że część kultur zapleśniała i na nich bakterie nie rozwinęły się. Zrobił w tej sprawie doniesienie. Potem inni, Howard Walter Florey oraz Ernst Boris Chain, sprawdzili to doniesienie, weszli w fazę generalizacji, i tak powstała penicylina.
Być może, co jeszcze wszakże nie zostało naukowo dowiedzione, „amunicja” pochodząca od innych zwierzątek jest równie skuteczna. Proszę eksperymentować i donosić o wynikach.
- mbazyl
- 50p
- Posty: 51
- Od: 14 cze 2009, o 17:13
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Lublin
Słuchajcie, szukam czegoś dobrego na krety. Przeglądałem temat, ale sporo tego. Zasiałem 2 miesiące temu trawę no i zaczęły krety wychodzić...
Kiedyś był taki środek granulowany, w butelce jak na mleko. Nie pamiętam jak się nazywał, ale był bardzo skuteczny. Może Ktoś zgadnie o co mi chodzi :P
Może wy macie jakieś sposoby ? Szkoda tej trawy i tych placów po kretach :/
Kiedyś był taki środek granulowany, w butelce jak na mleko. Nie pamiętam jak się nazywał, ale był bardzo skuteczny. Może Ktoś zgadnie o co mi chodzi :P
Może wy macie jakieś sposoby ? Szkoda tej trawy i tych placów po kretach :/
- stasia109
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4312
- Od: 7 lip 2008, o 10:44
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: woj. opolskie
Witajcie, lampy solarne chyba jednak działają, bo już dawno nie było kopców, pozdrawiam, stasia
Adresy do moich wątków
Zwierzęta też odczuwają głód, pragnienie, ból, strach... i to już powód by nie zadawać im cierpienia i krzywdy.
Zwierzęta też odczuwają głód, pragnienie, ból, strach... i to już powód by nie zadawać im cierpienia i krzywdy.
- Nalewka
- Przyjaciel Forum
- Posty: 6509
- Od: 30 paź 2006, o 12:42
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Działka na Warmii
Pozbądź się robali pod ziemią (w ziemi) to pozbędziesz się kretów. Jak nie będą miały co jeść, to same się wyniosą. Mam na myśli oczywiście pędraki i inne mało dla ogrodnika szkodniki.
"Wyrzuciłem telewizor na śmietnik, a w radiu urwałem gałkę, tak aby nikt z rodziny nie mógł zmienić stacji i teraz jest tylko wasze radio u mnie w domu. I jestem naprawdę wolnym człowiekiem."