Pierwsze koty za płoty V
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5523
- Od: 10 wrz 2015, o 20:35
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraina Tysiąca Jezior
Re: Pierwsze koty za płoty V
Witajcie Kochani po bardzo długiej przerwie Odczuwam z tego powodu lekkie zawstydzenie , ale niestety nie bardzo miałam na to wpływ. Pewnie gdybym miała inny nastrój, to zaglądałabym od czasu do czasu, ale stres jaki odczuwałam zagarnął wszystkie moje myśli i działania. Już samo ciągłe siedzenie w domu było bardzo przygnębiające, a do tego jeszcze kłębiące się w mojej głowie myśli, powodowały brak racjonalnego myślenia. Byłam skupiona tylko na jednym, mianowicie na konieczności podjęcia decyzji co do samej operacji, jak i miejsca jej wykonania, w końcu padło na Gdańsk i mam nadzieję, że to był dobry wybór Myślałam, że jestem bardziej odporna na stres, a tymczasem okazało się, że to wszystko mnie przerosło. Wiedziałam, że sama muszę podjąć decyzję i to chyba było najgorsze. No, bo jak tu się zdecydować wiedząc, że potem nie będzie już odwrotu? Zawsze co swoja noga, to swoja, nawet jak boli. W tej chwili nie jestem już w 100% naturalna, wymieniono mi części i podobno mam być jak nowa.
W poniedziałek minęły dwa tygodnie jak jestem po operacji, od ponad tygodnia jestem w domu i wszystko zmierza w dobrym kierunku. Przede mną jeszcze długa rehabilitacja, ale maleńkimi kroczkami dojdę do siebie.
Na działkę nawet nie zaglądałam, oczywiste więc jest, że żadnych zdjęć ani zaległych, ani aktualnych nie posiadam i w tym temacie nic się nie zmieni. Pojechaliśmy tylko wykopać cebule kwiatów, bo eM sam pewnie by ich nie znalazł. Za jakiś czas, jak już nie będę poruszać się o kulach, pojedziemy po dalie i pozostanie mi już tylko czekanie na nowy sezon, który mam nadzieję, będzie dużo lepszy.
Znalazłam jeszcze kilka zdjęć z września. Są jakie są, bez ulubionych przeze mnie szczególików i zbliżeń, ale na rabaty już nie wchodziłam. wszystko Wam zrekompensuję w przyszłym roku
Maryniu, pysznogłówkę wysiej koniecznie, ogromnie ją lubię i od kilku lat się z nią nie rozstaję. Szkoda tylko, że jest jednoroczna, ale jej urok wart jest corocznego wysiłku
Za życzenia dziękuję, chłonę je w tej chwili jak gąbka
Danusiu, niestety ogólnie w tym roku jeżówki mnie zawiodły, ale na szczęście było kilka, które bardzo się starały poprawić mój nastrój, między innymi właśnie Delicious Candy Też tak myślę, że działeczka chciała sprawić mi przyjemność, mimo iż zupełnie o nią w tym roku nie dbałam. Liczę, że w przyszłym sezonie sobie to odbijemy
Operowałam się w końcu w Gdańsku, bo Olsztyn nie oferował mi takich możliwości, z jakich chciałam skorzystać. Na zusowską rehabilitacje nie mam co liczyć, najbliższy termin jaki mi zaoferowano to luty przyszłego roku, a do tej pory to ja dawno będę sprawna, a przynajmniej będę już myśleć o zakończeniu rehabilitacji, a nie o jej podjęciu
Wandziu, czekałam na tego pająka kilka lat i naprawdę było warto i ogromnie liczę na coroczne kwitnienie. Kilka razy już ledwo dychał, strasznie był anemiczny, a tym roku jakoś zebrał się w sobie i mnie zaskoczył Też je lubię, ale jakoś nie mam do nich szczęścia, albo rośnie nie to, co miało być, albo nie powala urodą. Mam właśnie takiego jednego , z którym na pewno się pożegnam. Już w tym roku miał wylądować na kompostowniku, ale z wiadomych powodów było to niemożliwe i tylko dlatego jeszcze tkwi na rabacie.
Klaudio, witam Cię w swoich zielonych progach Nie zawsze wykazuję się taką cierpliwością, ale tego maluszka najzwyczajniej w świecie było mi żal. Taki był biedak rachityczny, a jednak miał ogromną wolę przetrwania i pokazania mi na co go stać Nie miałabym serca pozbyć się go zanim zakwitnie. I jak widać dobrze, że tego nie zrobiłam
Aniu, nasiona werbeny lubią przemarznąć, dlatego warto sypnąć je na rabatę już jesienią. W tym roku miałam już las werben, wyglądało to niezwykle urokliwie, chociaż nadmiar siewek na pewno będzie moim problemem Już we wrześniu eM wyrwał większość, żeby się dalej nie siały, ale co się miało wysiać, to i tak się już wysiało Tak więc siewki masz zapewnione, tylko bardzo proszę, żebyś się przypomniała, bo w tym roku jestem bardzo nieogarnięta
Pysznogłówkę cytrynową i aksamitkę z przykwiatkiem mam od Lucynki i obie warte są grzechu
W tym roku niestety już żadnych zdjęć ani relacji nie będzie. W zapasie nic nie mam, na działkę nie jeżdżę, to nie mam skąd czerpać, ale obiecuję, że w następnym roku wszystko nadgonię.
Za pozdrowienia
Lucynko, już nawet przestałam się złościć, że nie mogę pojechać na działkę, tylko mi smutno Są jednak rzeczy ważne i ważniejsze i w tym roku musiałam pomyśleć o tych ważniejszych. Na szczęście najważniejsze jest już za mną, teraz tylko czekać na powrót do całkowitej sprawności.
Kobea zakwitła chyba wbrew wszystkiemu Już po jej posadzeniu zrobiło się tak straszliwie zimno, że już myślałam, że nic z nich nie będzie. Biedule zrobiły się zupełnie białe i długo trwało, zanim zaczęły ponownie rosnąć.
Na szczęście operacja jest już za mną, cieszę się, że zdecydowałam się na nią w możliwie jak najkrótszym czasie, bo jak będzie z planowanymi zabiegami w najbliższym okresie, nie wiadomo.
Konsultację odbyliśmy niejedną, w końcu zdecydowałam się na Gdańsk. Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej, w końcu po to się zoperowałam
Życzenia przytulam z ogromną chęcią, potrzebuję ich jak nigdy
Florku, pająk mnie zachwycił, a większości dalii właściwie nie widziałam W następnym roku przyjrzę im się uważniej
Marysiu, dopiero teraz pomału wychodzę na prostą i zapewne w krótkim czasie zacznę się cieszyć nadchodzącymi dniami. Właściwie to nawet już się cieszę, głowę mam wolną od trosk, czego chcieć więcej?
Też mam kilka takich róż, które mimo iż dogadzam im jak każdej innej, to rosną jak chcą, a właściwie nie rosną wcale. Tyle nasłuchałam się zachwytów nad Boscobel, a mój ledwo ze dwa pędziki wytwarza w trakcie sezonu. Ledwo go widać i chyba trzeba będzie się z nim rozstać. No, chyba, że wykorzysta czas jaki dostał w tym sezonie i razem z wiosną ruszy z kopyta w tym roku na kompostowniku miała wylądować różowa borówka, krzaczor z niej zrobił się ogromny, a w tamtym roku zjadłam z niego jedną jedyną, na dodatek zieloną borówkę Decyzja zapadła, tylko możliwości się skończyły i borówka została. I dobrze się stało, bo w tym roku borówek było już więcej, dojrzały w odpowiednim czasie i na dodatek były pyszne. W marcu wytnę jej połowę pędów, bo zanadto się rozszalała. Ona rośnie zupełnie inaczej niż znana nam borówka amerykańska, ma bardzo dużo dość wiotkich gałązek. Przynajmniej na razie tak wygląda, wytnę część i zobaczę co z tego wyniknie
Soniu, liliowcowy kwiat zobaczyłam zaledwie jeden, drugi rozwinął się pod moją nieobecność. Ale i tak szczęściara ze mnie, bo skoro były tylko dwa pąki, to mogło się zdarzyć, że nie zobaczyłabym żadnego i dalej nie wiedziałabym, że on taki cudny Delicious Candy, to jedna, zaledwie trzyletnia sadzonka. Niewiele jeżówek w tym roku dobrze rosło, mam wrażenie, że kilka jeszcze wypadnie, a ta zaskoczyła mnie wigorem. Na wiosnę nie kupię żadnej, muszę się zorientować ile wypadło i może jesienią, albo dopiero kolejną wiosną uzupełnię braki. Bardzo im zaszkodziła tegoroczna byle jaka zima, one chyba lepiej znoszą trzydziestostopniowe mrozy, niż taką zimę jak ostatnia.
Pomidorki jeszcze ciągle jemy. Te na działce już się skończyły, ale balkonowe dalej mają owocki W sobotę Filip już je zlikwiduje, bo słonka jest już za mało, żeby zdążyły dojrzeć.
Wszystko już na szczęście jest za mną, teraz tylko rehabilitacja i będę jak nowa
Zdrówko mi się przyda, dziękuję
Małgosiu, jeżeli zajrzałaś na priv, to wszystko już wiesz, dziękuję za troskę Nie miałam siły pisać wcześniej, sama musiałam się w tym ogarnąć
Pysznogłówka cytrynowa jest rewelacyjna, zaproś ją koniecznie do siebie
Dorotko, w tej chwili jestem traktowana lepiej niż królowa Ponieważ zakres ruch mam na razie niewielki, poza tym wielu ruchów po prostu nie można mi wykonać, to cała rodzinka jest zaangażowana w pomoc. Na szczęście dzisiaj ściągnięto mi szwy, to już będę mogła umyć się sama, bo do tej pory eM zawijał mnie streczem, żebym mogła wejść pod prysznic Dopiero za sześć tygodni będę mogła prawdopodobnie więcej przy sobie zrobić, to zaangażowanie rodzinki będzie mniejsze.
Dużo czasu upłynęło od zadanych pytań, ale co tam. Tak, te kuleczki to nasiona, a z hortensją to to różnie bywa. Za pierwszym razem korzenie miała jeszcze w tym samym sezonie. Na jesieni odcięłam, zakopałam w ziemi i dalej rosła sobie w gruncie, ale ciągle jeszcze w doniczce, którą były zasłonięte gałązki. Za to w następnym roku, mimo takiego samego postępowania, nie urósł żaden korzonek W tym roku wszystko powtórzyłam, ale nie miałam możliwości, żeby tam zajrzeć. Zostawię wszystko nieruszone do wiosny i dopiero wtedy zobaczę co i jak. Nawet jeśli są korzonki, to nic im się nie stanie.
Całe szczęście, że we mnie wierzyłaś, bo ja tej wiary nie miałam do końca
Jadziu, niestety dynia musi tam pozostać, aż się rozpadnie. Z jednej strony wrosła w siatkę, a z drugiej wcisnęła się w kompostownik sąsiada i nie można jej ruszyć. Zresztą w tym roku większość moich dyniek, pozbawiona nadzoru przeniosła się za siatkę. Zbiór był jednak wyjątkowo mizerny, bo urosło zaledwie siedem owoców. W tej chwili już się suszą, jak już odrzucę kule, to zacznę coś z nich robić.
Najlepiej rosły i owocowały pomidory na balkonie. Te na działce zaatakowała ZZ, część udało mi się uratować, ale kilka krzaków było zupełnie do wyrzucenia i nie zobaczyłam ani jednego owocka
Swobodnie pochodzę dopiero w przyszłym roku, na razie ciągle jestem jeszcze uziemiona, ale z każdym dniem jest ciuteńkę lepiej
Dziękuję za życzenia, wszystkie mi się przydają, dzięki nim jestem silniejsza
Beatko, nic tylko korzystać, większość roboty już za mną
Ewelinko, jak widzisz nawet nie bardzo jest co nadrabiać, taki rok Kręgosłup na szczęście, póki co mam zdrowy. To bioderko odmówiło współpracy i trzeba było je wymienić.
Dzięki Waszym życzeniom, powrót do zdrowia na pewno będzie łatwiejszy, dziękuję za życzenia i uściski
Ewuniu, niestety nowych fotek nie będzie. Na działkę pewnie dopiero pojadę pod koniec listopada, jak już pewniej stanę na nogach, tak więc niestety nowych zdjęć w tym roku nie będzie. Zdrówko mi naprawiono, optymizm już odnalazłam, siły zdobywam Za wszystko dziękuję
Do zobaczenia w Waszych wątkach
W poniedziałek minęły dwa tygodnie jak jestem po operacji, od ponad tygodnia jestem w domu i wszystko zmierza w dobrym kierunku. Przede mną jeszcze długa rehabilitacja, ale maleńkimi kroczkami dojdę do siebie.
Na działkę nawet nie zaglądałam, oczywiste więc jest, że żadnych zdjęć ani zaległych, ani aktualnych nie posiadam i w tym temacie nic się nie zmieni. Pojechaliśmy tylko wykopać cebule kwiatów, bo eM sam pewnie by ich nie znalazł. Za jakiś czas, jak już nie będę poruszać się o kulach, pojedziemy po dalie i pozostanie mi już tylko czekanie na nowy sezon, który mam nadzieję, będzie dużo lepszy.
Znalazłam jeszcze kilka zdjęć z września. Są jakie są, bez ulubionych przeze mnie szczególików i zbliżeń, ale na rabaty już nie wchodziłam. wszystko Wam zrekompensuję w przyszłym roku
Maryniu, pysznogłówkę wysiej koniecznie, ogromnie ją lubię i od kilku lat się z nią nie rozstaję. Szkoda tylko, że jest jednoroczna, ale jej urok wart jest corocznego wysiłku
Za życzenia dziękuję, chłonę je w tej chwili jak gąbka
Danusiu, niestety ogólnie w tym roku jeżówki mnie zawiodły, ale na szczęście było kilka, które bardzo się starały poprawić mój nastrój, między innymi właśnie Delicious Candy Też tak myślę, że działeczka chciała sprawić mi przyjemność, mimo iż zupełnie o nią w tym roku nie dbałam. Liczę, że w przyszłym sezonie sobie to odbijemy
Operowałam się w końcu w Gdańsku, bo Olsztyn nie oferował mi takich możliwości, z jakich chciałam skorzystać. Na zusowską rehabilitacje nie mam co liczyć, najbliższy termin jaki mi zaoferowano to luty przyszłego roku, a do tej pory to ja dawno będę sprawna, a przynajmniej będę już myśleć o zakończeniu rehabilitacji, a nie o jej podjęciu
Wandziu, czekałam na tego pająka kilka lat i naprawdę było warto i ogromnie liczę na coroczne kwitnienie. Kilka razy już ledwo dychał, strasznie był anemiczny, a tym roku jakoś zebrał się w sobie i mnie zaskoczył Też je lubię, ale jakoś nie mam do nich szczęścia, albo rośnie nie to, co miało być, albo nie powala urodą. Mam właśnie takiego jednego , z którym na pewno się pożegnam. Już w tym roku miał wylądować na kompostowniku, ale z wiadomych powodów było to niemożliwe i tylko dlatego jeszcze tkwi na rabacie.
Klaudio, witam Cię w swoich zielonych progach Nie zawsze wykazuję się taką cierpliwością, ale tego maluszka najzwyczajniej w świecie było mi żal. Taki był biedak rachityczny, a jednak miał ogromną wolę przetrwania i pokazania mi na co go stać Nie miałabym serca pozbyć się go zanim zakwitnie. I jak widać dobrze, że tego nie zrobiłam
Aniu, nasiona werbeny lubią przemarznąć, dlatego warto sypnąć je na rabatę już jesienią. W tym roku miałam już las werben, wyglądało to niezwykle urokliwie, chociaż nadmiar siewek na pewno będzie moim problemem Już we wrześniu eM wyrwał większość, żeby się dalej nie siały, ale co się miało wysiać, to i tak się już wysiało Tak więc siewki masz zapewnione, tylko bardzo proszę, żebyś się przypomniała, bo w tym roku jestem bardzo nieogarnięta
Pysznogłówkę cytrynową i aksamitkę z przykwiatkiem mam od Lucynki i obie warte są grzechu
W tym roku niestety już żadnych zdjęć ani relacji nie będzie. W zapasie nic nie mam, na działkę nie jeżdżę, to nie mam skąd czerpać, ale obiecuję, że w następnym roku wszystko nadgonię.
Za pozdrowienia
Lucynko, już nawet przestałam się złościć, że nie mogę pojechać na działkę, tylko mi smutno Są jednak rzeczy ważne i ważniejsze i w tym roku musiałam pomyśleć o tych ważniejszych. Na szczęście najważniejsze jest już za mną, teraz tylko czekać na powrót do całkowitej sprawności.
Kobea zakwitła chyba wbrew wszystkiemu Już po jej posadzeniu zrobiło się tak straszliwie zimno, że już myślałam, że nic z nich nie będzie. Biedule zrobiły się zupełnie białe i długo trwało, zanim zaczęły ponownie rosnąć.
Na szczęście operacja jest już za mną, cieszę się, że zdecydowałam się na nią w możliwie jak najkrótszym czasie, bo jak będzie z planowanymi zabiegami w najbliższym okresie, nie wiadomo.
Konsultację odbyliśmy niejedną, w końcu zdecydowałam się na Gdańsk. Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej, w końcu po to się zoperowałam
Życzenia przytulam z ogromną chęcią, potrzebuję ich jak nigdy
Florku, pająk mnie zachwycił, a większości dalii właściwie nie widziałam W następnym roku przyjrzę im się uważniej
Marysiu, dopiero teraz pomału wychodzę na prostą i zapewne w krótkim czasie zacznę się cieszyć nadchodzącymi dniami. Właściwie to nawet już się cieszę, głowę mam wolną od trosk, czego chcieć więcej?
Też mam kilka takich róż, które mimo iż dogadzam im jak każdej innej, to rosną jak chcą, a właściwie nie rosną wcale. Tyle nasłuchałam się zachwytów nad Boscobel, a mój ledwo ze dwa pędziki wytwarza w trakcie sezonu. Ledwo go widać i chyba trzeba będzie się z nim rozstać. No, chyba, że wykorzysta czas jaki dostał w tym sezonie i razem z wiosną ruszy z kopyta w tym roku na kompostowniku miała wylądować różowa borówka, krzaczor z niej zrobił się ogromny, a w tamtym roku zjadłam z niego jedną jedyną, na dodatek zieloną borówkę Decyzja zapadła, tylko możliwości się skończyły i borówka została. I dobrze się stało, bo w tym roku borówek było już więcej, dojrzały w odpowiednim czasie i na dodatek były pyszne. W marcu wytnę jej połowę pędów, bo zanadto się rozszalała. Ona rośnie zupełnie inaczej niż znana nam borówka amerykańska, ma bardzo dużo dość wiotkich gałązek. Przynajmniej na razie tak wygląda, wytnę część i zobaczę co z tego wyniknie
Soniu, liliowcowy kwiat zobaczyłam zaledwie jeden, drugi rozwinął się pod moją nieobecność. Ale i tak szczęściara ze mnie, bo skoro były tylko dwa pąki, to mogło się zdarzyć, że nie zobaczyłabym żadnego i dalej nie wiedziałabym, że on taki cudny Delicious Candy, to jedna, zaledwie trzyletnia sadzonka. Niewiele jeżówek w tym roku dobrze rosło, mam wrażenie, że kilka jeszcze wypadnie, a ta zaskoczyła mnie wigorem. Na wiosnę nie kupię żadnej, muszę się zorientować ile wypadło i może jesienią, albo dopiero kolejną wiosną uzupełnię braki. Bardzo im zaszkodziła tegoroczna byle jaka zima, one chyba lepiej znoszą trzydziestostopniowe mrozy, niż taką zimę jak ostatnia.
Pomidorki jeszcze ciągle jemy. Te na działce już się skończyły, ale balkonowe dalej mają owocki W sobotę Filip już je zlikwiduje, bo słonka jest już za mało, żeby zdążyły dojrzeć.
Wszystko już na szczęście jest za mną, teraz tylko rehabilitacja i będę jak nowa
Zdrówko mi się przyda, dziękuję
Małgosiu, jeżeli zajrzałaś na priv, to wszystko już wiesz, dziękuję za troskę Nie miałam siły pisać wcześniej, sama musiałam się w tym ogarnąć
Pysznogłówka cytrynowa jest rewelacyjna, zaproś ją koniecznie do siebie
Dorotko, w tej chwili jestem traktowana lepiej niż królowa Ponieważ zakres ruch mam na razie niewielki, poza tym wielu ruchów po prostu nie można mi wykonać, to cała rodzinka jest zaangażowana w pomoc. Na szczęście dzisiaj ściągnięto mi szwy, to już będę mogła umyć się sama, bo do tej pory eM zawijał mnie streczem, żebym mogła wejść pod prysznic Dopiero za sześć tygodni będę mogła prawdopodobnie więcej przy sobie zrobić, to zaangażowanie rodzinki będzie mniejsze.
Dużo czasu upłynęło od zadanych pytań, ale co tam. Tak, te kuleczki to nasiona, a z hortensją to to różnie bywa. Za pierwszym razem korzenie miała jeszcze w tym samym sezonie. Na jesieni odcięłam, zakopałam w ziemi i dalej rosła sobie w gruncie, ale ciągle jeszcze w doniczce, którą były zasłonięte gałązki. Za to w następnym roku, mimo takiego samego postępowania, nie urósł żaden korzonek W tym roku wszystko powtórzyłam, ale nie miałam możliwości, żeby tam zajrzeć. Zostawię wszystko nieruszone do wiosny i dopiero wtedy zobaczę co i jak. Nawet jeśli są korzonki, to nic im się nie stanie.
Całe szczęście, że we mnie wierzyłaś, bo ja tej wiary nie miałam do końca
Jadziu, niestety dynia musi tam pozostać, aż się rozpadnie. Z jednej strony wrosła w siatkę, a z drugiej wcisnęła się w kompostownik sąsiada i nie można jej ruszyć. Zresztą w tym roku większość moich dyniek, pozbawiona nadzoru przeniosła się za siatkę. Zbiór był jednak wyjątkowo mizerny, bo urosło zaledwie siedem owoców. W tej chwili już się suszą, jak już odrzucę kule, to zacznę coś z nich robić.
Najlepiej rosły i owocowały pomidory na balkonie. Te na działce zaatakowała ZZ, część udało mi się uratować, ale kilka krzaków było zupełnie do wyrzucenia i nie zobaczyłam ani jednego owocka
Swobodnie pochodzę dopiero w przyszłym roku, na razie ciągle jestem jeszcze uziemiona, ale z każdym dniem jest ciuteńkę lepiej
Dziękuję za życzenia, wszystkie mi się przydają, dzięki nim jestem silniejsza
Beatko, nic tylko korzystać, większość roboty już za mną
Ewelinko, jak widzisz nawet nie bardzo jest co nadrabiać, taki rok Kręgosłup na szczęście, póki co mam zdrowy. To bioderko odmówiło współpracy i trzeba było je wymienić.
Dzięki Waszym życzeniom, powrót do zdrowia na pewno będzie łatwiejszy, dziękuję za życzenia i uściski
Ewuniu, niestety nowych fotek nie będzie. Na działkę pewnie dopiero pojadę pod koniec listopada, jak już pewniej stanę na nogach, tak więc niestety nowych zdjęć w tym roku nie będzie. Zdrówko mi naprawiono, optymizm już odnalazłam, siły zdobywam Za wszystko dziękuję
Do zobaczenia w Waszych wątkach
- JAKUCH
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 33424
- Od: 19 paź 2008, o 21:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Bytom
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko kochana cieszę sie ze najgorsze za Tobą teraz tylko będzie lepiej .Wiem co to niemożność poruszania się i być zależnym od kogoś, ale jak trza to trza nie ma innej rady . Niedawno była rocznica od mojego uziemienia ,a ja wciąż od czasu do czasu muszę być na prochach . Ty jednak jesteś młodsza i szybciej dojdziesz do pełnej sprawności czego ci z całego serca życzę .Nie martw się o działkę da sobie radę moja też dała radę ważne ze znów jesteś z nami .
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko zaskoczona jestem pięknymi zdjęciami,a tą dalijkę na pierwszym zdjęciu to chyba malowałaś pędzelkiem.
Cieszę się,że jesteś i już jest po strachu.Po rehabilitacji będziesz śmigać na działeczkę.Dobrze,że zima idzie to bez stresu będziesz odpoczywać , książeczki czytać i planować co posadzić wiosną.Może nie tak żle z jeżówkami.?Wiosną zobaczysz .Iwonko z ZUSu będzie Ci się należało darmowe sanatorium.Myślałaś o tym?Przecież kiedyś sanatoria będą czynne,a pomyśleć warto teraz.Tam też są rehabilitacje.Mój mąż miał rehabilitację wyznaczoną za ponad rok w Górowie,to pojechał,zarejestrował się i czekał,a w miedzy czasie jeżdził do Górowa
prywatnie ,a potem jak przyszedł termin to też skorzystał.
Trzymaj się,zdrowiej.
Cieszę się,że jesteś i już jest po strachu.Po rehabilitacji będziesz śmigać na działeczkę.Dobrze,że zima idzie to bez stresu będziesz odpoczywać , książeczki czytać i planować co posadzić wiosną.Może nie tak żle z jeżówkami.?Wiosną zobaczysz .Iwonko z ZUSu będzie Ci się należało darmowe sanatorium.Myślałaś o tym?Przecież kiedyś sanatoria będą czynne,a pomyśleć warto teraz.Tam też są rehabilitacje.Mój mąż miał rehabilitację wyznaczoną za ponad rok w Górowie,to pojechał,zarejestrował się i czekał,a w miedzy czasie jeżdził do Górowa
prywatnie ,a potem jak przyszedł termin to też skorzystał.
Trzymaj się,zdrowiej.
- korzo_m
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 11142
- Od: 17 kwie 2006, o 10:14
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Kraków
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko jak dobrze, że wróciłaś Będzie dobrze, głowa do góry, wszystko potrzebuje czasu, cierpliwości i pozytywnego podejścia Wsparcie najbliższych to sprawa bardzo ważna, dobrze że się wykazali i jeszcze takie pochwały od Ciebie.
Ogród co widać na zdjęciach bardzo dobrze sobie poradził, pięknie wygląda, ja tam chwastów nie widzę
Śliczny ten zawilec https://images92.fotosik.pl/436/eafcf8734820499f.jpg żałuję, że tak im nie pasują moje piaski, co posadzę to jedno sezonowe.
Za odpowiedzi dziękuję, Majesty obcięłam kłosy już jakiś czas temu, na pewno są już wysuszone, próbowałam, ale nasionka same nie odpadają, trzeba będzie pomyśleć jak je wybrać, chyba będzie to wielka precyzja ( zlecę ją mojemu M, jest bardziej cierpliwy ).
A jak tegoroczne murarki się spisały, masz sporo rurek zamurowanych?
Ogród co widać na zdjęciach bardzo dobrze sobie poradził, pięknie wygląda, ja tam chwastów nie widzę
Śliczny ten zawilec https://images92.fotosik.pl/436/eafcf8734820499f.jpg żałuję, że tak im nie pasują moje piaski, co posadzę to jedno sezonowe.
Za odpowiedzi dziękuję, Majesty obcięłam kłosy już jakiś czas temu, na pewno są już wysuszone, próbowałam, ale nasionka same nie odpadają, trzeba będzie pomyśleć jak je wybrać, chyba będzie to wielka precyzja ( zlecę ją mojemu M, jest bardziej cierpliwy ).
A jak tegoroczne murarki się spisały, masz sporo rurek zamurowanych?
- Annes 77
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 11722
- Od: 6 maja 2008, o 19:11
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: lubuskie
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko jak dobrze, że się odezwałaś Dobrze, że już po wszystkim.Powolutku dojdziesz do siebie.Rehabilitacja Ci pomoże skutecznie.
Na działce pokazujesz ładne obrazki, wszystko sobie radzi.Akurat przez jesień i zimę wróci forma, a na wiosnę wsiądziesz na dwukołowiec
Zdrówka życzę
Na działce pokazujesz ładne obrazki, wszystko sobie radzi.Akurat przez jesień i zimę wróci forma, a na wiosnę wsiądziesz na dwukołowiec
Zdrówka życzę
- anabuko1
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 17250
- Od: 16 sty 2013, o 17:19
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: lubelskie/ Chełm
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko I ja się cieszę ,ze się odezwałaś
Hortensje , róże masz prześliczne.
Ten widoczek mnie zauroczył https://www.fotosik.pl/zdjecie/c343232966f72673
Twoja Mayesty jest dużo piękniejsza i lepiej rozrośnięta niż moje
Śliczna ta ciemna, bordowa rudbekia. U mnie ona nie przezimowała.
śliczny ten różowy i pełnawy zawilec. On taki wyższy. Mój niziutki.
Piękne lilie.
I te kwiatuszki. https://www.fotosik.pl/zdjecie/15e3d177412d33aa .ale nawet nie wiem co to jest.
Pozdrawiam cieplutko.
Hortensje , róże masz prześliczne.
Ten widoczek mnie zauroczył https://www.fotosik.pl/zdjecie/c343232966f72673
Twoja Mayesty jest dużo piękniejsza i lepiej rozrośnięta niż moje
Śliczna ta ciemna, bordowa rudbekia. U mnie ona nie przezimowała.
śliczny ten różowy i pełnawy zawilec. On taki wyższy. Mój niziutki.
Piękne lilie.
I te kwiatuszki. https://www.fotosik.pl/zdjecie/15e3d177412d33aa .ale nawet nie wiem co to jest.
Pozdrawiam cieplutko.
-
- Przyjaciel Forum - Ś.P.
- Posty: 16695
- Od: 31 lip 2014, o 21:16
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Płock
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko, kamień z serca.... aż zadudnił. Ogromnie się cieszę, że już powoli wracasz do zdrowia. Wiadomo, że taki powrót musi trwać jakiś czas. Rehabilitacja dokończy to, co rozpoczęli chirurdzy i na wiosnę będziesz śmigać, czego z całego serca Ci życzę.
Działka , jak widać na załączonych obrazkach, dała sobie radę bez Twojej pomocy i prezentuje się bardzo pięknie.
Jak widać, nie tylko w domu możesz liczyć na pomoc najbliższych, ale też na swojej ukochanej działeczce. Wielkie brawa należą się Pomocnikom.
Wracaj jak najszybciej do pełnej sprawności i ciesz się życiem, a uważaj na covida.
Zdrówka Wam wszystkim życzę i radości na co dzień.
Działka , jak widać na załączonych obrazkach, dała sobie radę bez Twojej pomocy i prezentuje się bardzo pięknie.
Jak widać, nie tylko w domu możesz liczyć na pomoc najbliższych, ale też na swojej ukochanej działeczce. Wielkie brawa należą się Pomocnikom.
Wracaj jak najszybciej do pełnej sprawności i ciesz się życiem, a uważaj na covida.
Zdrówka Wam wszystkim życzę i radości na co dzień.
Pozdrawiam. Lucyna
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
- lanceta
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3927
- Od: 13 wrz 2010, o 19:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Dolny Śląsk-Legnica
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko, kolejny raz przeglądam ostatnie strony Twojego wątku. Prawie na pamięć już je znam.
Jak ja lubię takie ogrody
Myślę,że wywołam uśmiech na Twojej buzi, ponieważ jedno zdjęcie szczególnie mi utkwiło.Jak na nie popatrzyłam ,a robiłam to kilkakrotnie czułam
łagodne muskanie i gilgotki Oczywiście mam na myśli piórko na talerzu.....
Ostatnio tak piękny zawilec ,jak u Ciebie widziałam w 35 odc. "Nowej Mai w ogrodzie .Był wykorzystany wielokrotnie w jednym z sopockich ogrodów.
Mimo refleksyjnego czasu, udanej, miłej niedzieli
Jak ja lubię takie ogrody
Myślę,że wywołam uśmiech na Twojej buzi, ponieważ jedno zdjęcie szczególnie mi utkwiło.Jak na nie popatrzyłam ,a robiłam to kilkakrotnie czułam
łagodne muskanie i gilgotki Oczywiście mam na myśli piórko na talerzu.....
Ostatnio tak piękny zawilec ,jak u Ciebie widziałam w 35 odc. "Nowej Mai w ogrodzie .Był wykorzystany wielokrotnie w jednym z sopockich ogrodów.
Mimo refleksyjnego czasu, udanej, miłej niedzieli
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 7109
- Od: 20 sty 2013, o 10:54
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: kujawsko - pomorskie
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko, przede wszystkim cieszę się ogromnie, że operacja za Tobą, że coraz lepiej i będzie wszystko ok.
Domek już kiedyś chwaliłam, ale jeszcze raz napomknę, że bardzo urokliwy.
Podziwiam przecudnej urody zawilce, czy wiesz może jaka to odmiana?
A za zdjęcie czarnego pomidorka z piórkiem należy się nagroda
Pozdrawiam i życzenia zdrowia ślę
Domek już kiedyś chwaliłam, ale jeszcze raz napomknę, że bardzo urokliwy.
Podziwiam przecudnej urody zawilce, czy wiesz może jaka to odmiana?
A za zdjęcie czarnego pomidorka z piórkiem należy się nagroda
Pozdrawiam i życzenia zdrowia ślę
- cyma2704
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 11818
- Od: 5 mar 2013, o 17:31
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Podkarpacie
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko świetna wiadomość, że już po wszystkim. Teraz rehabilitacja, choć chyba łatwo nie będzie, wirus szaleje wokół. Rodzina pomaga, ale szczęśliwa, że już jesteś w domu.
Różowe zawilce japońskie przecudnej urody. Gleba u Ciebie im służy. Moje dwuletnie wyjątkowo rachityczne.
Ściskam mocno.
Różowe zawilce japońskie przecudnej urody. Gleba u Ciebie im służy. Moje dwuletnie wyjątkowo rachityczne.
Ściskam mocno.
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5523
- Od: 10 wrz 2015, o 20:35
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraina Tysiąca Jezior
Re: Pierwsze koty za płoty V
Jadziu, przeciwbólowe brałam bardzo krótko, ogólnie nie lubię wszelkiego rodzaju tabletek i jeśli nie ma takiej konieczności, to nie łykam. Na szczęście ból nie był straszny i po czterech dniach mogłam odstawić leki. Teraz boli mnie jedynie gojąca się rana ciągle obrzęknięte mięśnie wokół, ale mogę chodzić jak dawniej, tylko odległości niestety nie te Ale mam sporo czasu na dojście do sprawności, to się nie spieszę, chociaż czasami mnie wkurza, że tak długo to wszytko trwa. Dobrze chociaż, że sezon już się kończy, to nie mam się do czego spieszyć, do wiosny powinnam być już sprawna
Danusiu, oczywiście, że malowałam ją pędzelkiem. Mam taki specjalny zestaw farb i jak tylko coś mi nie pasuje, albo chcę poprawić naturę, to je wyciągam i daję upust swoim zdolnościom Takie puste dalijki bardzo lubię, chociaż generalnie zachwycam się tymi napakowanymi, gdzie ciężko byłoby się doliczyć ilości płatków.
W moim przypadku, to nie sanatorium, a szpital rehabilitacyjny, gdzie musiałabym pojechać aż na sześć tygodni A ja jestem zwierzę domowe i nie wyobrażam sobie, że miałabym wyjechać z domu na tak długo. Tak mam i nie będę z tym walczyć. Mam doskonałego rehabilitanta, który nie zna litości i wierzę, że doprowadzi mnie do sprawności.
Z domu wychodzę tylko na krótkie spacery, ale staram się, żeby każdego dnia dojść chociaż kilka metrów dalej. Nie jest to łatwe, ale i nikt mi nie obiecywał, że takie będzie. Trzymam się, dziękuję
Dorotko, jak ja bym chciała też tak nie zauważać chwastów Niestety, w lipcu zmieniłam okulary i po prostu się nie da Do pracy wrócę chyba dopiero latem, to będę miała sporo czasu na ich usunięcie. Najgorzej, że na głównej różance nasiały się mlecze z sąsiedniej, zaniedbanej działki. Raczej będę musiała potraktować je chemią, bo porosły takie dorodne, jak nic innego. Pomiędzy różami trudno będzie mi się do nich dobrać, tak więc jest to chyba jedyne wyjście
Zawilce bardzo lubię, ten jest drobniejszy i z podwójnymi płatkami, rzeczywiście jest niezwykle urodziwy. Szkoda, że u Ciebie nie chcą się zatrzymać na dłużej, bo mogłabym Ci go wysłać. Rozrasta się, tak jak i te wielkokwiatowe, ale nie jest to jakieś problematyczne. Na wiosnę usuwam go z miejsc, gdzie posunął się za daleko i dalej rośnie sobie już nie niepokojony przez nikogo.
W pszczelim domku wszystkie rurki są zabudowane, ale nie zabierałam jeszcze kokonów do domu. Muszę trochę poczekać, aż będę mogła swobodniej usiąść, to wtedy wydłubię je z rurek i będą znowu czekać na wiosnę
Ty to masz dobrze Nawet nie wyobrażam sobie, żeby mój eM zajął się wybieraniem nasionek z Majesty
Aniu-Annes 77, na rower wsiądę już w przyszłym tygodniu, ale daleko na pewno nie ujadę, bo jak na razie musi mi wystarczyć stacjonarny Całe szczęście, że zima przede mną, to aż tak mi nie będzie żal straconego czasu. Na wiosnę będę nadrabiać i wtedy na pewno już będę jeździć na działkę rowerem.
Za zdróweczko
Aniu-anabuko1, w tym roku Majesty wyrosła wyjątkowo pięknie Nigdy dotąd nie miałam ich tak dorodnych, a na dodatek kłosy są wprost obsypane nasionkami Cieszy mnie to ogromnie, bo uwielbiam tę trawę i zawsze się obawiam, czy wystarczy mi nasion, a w tym roku mogę spać spokojnie.
Rudbekię Cherry Brandy, bo to ona, co roku wysiewam, bo ona nie chce zimować. I co roku sieję z kupnych nasion, bo z własnych najczęściej rosną te zwykłe, żółte. Też są piękne, ale jednak jak już coś sieję, to chciałabym żeby wyrosło to, czego oczekuję
Żółte kwiatuszki to Sanwitalia. Co roku albo kupuję sadzonki, albo wysiewam sama, chociaż ostatnio brakuje mi już na nią miejsca na parapetach i raczej zaopatruję się na ryneczku. U mojej mamy ona się sieje, ale u mnie oczywiście nie ma takiego zamiaru
Lucynko, rehabilitacja przebiega bardzo powoli, ale na szczęście nigdzie mi się nie spieszy. Trochę mnie to drażni, bo nie jestem przyzwyczajona aż do takiej bezczynności, ale nie przeskoczę tego. W tej chwili mogę już wychodzić chociaż na spacery, to zawsze chociaż na chwilę wyrwę się z domu. Blisko domu mam rzekę i trakt spacerowy, bardzo przyjemnie się tam spaceruje. Zazwyczaj chodzę sama, ale w niedziele to eM wyprowadza mnie na spacer
Covid niestety zatacza coraz bliższe kręgi. W tej chwili Filip przebywa na kwarantannie, bo miał kontakt z zakażoną osoba, ale sam jest zdrowy, a przynajmniej nie ma żadnych objawów. EM pracuje codziennie i codziennie spotyka się z ludźmi, tak więc zagrożenie jest, ale staramy się chronić, przynajmniej na tyle, na ile jest to możliwe.
Na działce moc roboty przede mną Na aparat założyłam specjalne różowe okulary, to i tego wszystkiego nie widać, ale przed moim wzrokiem już nic się nie ukryje. W tej chwili jednak o tym nie myślę, nic to nie zmieni, a tylko niepotrzebnie będę się martwić
Wy też się chrońcie, bo licho nie śpi Dziękuję
Lodziu, dziękuję za bardzo sympatyczny wpis "Muskanie i gilgotki", ładnie to określiłaś, ale piórko jest na czarnym pomidorku, a nie na talerzu.
Zawilce bardzo lubię, chociaż z powodu ograniczenia miejsca, mam tylko trzy. W tym roku ponownie kupiłam sobie białego, raz już go miałam, ale niestety po zimie już się nie pokazał. Już nawet nie pamiętam gdzie go dorwałam, ale wiedziałam, że musi być mój. Ten różowy jest dużo niższy niż biały i bladoróżowy i na dodatek ma podwójne płatki
Małgosiu, niestety nie znam odmian zawilców. Zazwyczaj rośliny kupuję w miejscowym ogrodniczym, a tam nie ma odmian, tylko po prostu "zawilec". Bardzo często zdarzają się tam pomyłki, a nawet rażące błędy. Od lat jest ta sama ekipa, a na temat roślin wiedzę mają niestety niewielką
Czarny pomidorek rósł na balkonie i to tuż w pobliżu drzwi, tylko dlatego udało mi się zrobić zdjęcie. Jak zobaczyłam ten widoczek przez szybę, to nie mogłam się opanować, po prostu musiałam Wam pokazać
Domek, to zasługa mojego eMa i teścia. Jeszcze ze trzy lata i stuknie mu trzydziestka, wymaga niewielkiego remontu, ale jak na razie zawsze znajdzie się coś pilniejszego do roboty. W następnym roku na pierwszym planie będzie wymiana ścieżki, bo ta niestety jest już w całkowitej ruinie. a potem, to już chyba mojemu eMowi, nie starczy chęci, żeby zająć się czymś jeszcze. Tym bardziej, że i w domu planowaliśmy remont, który z mojego powodu odsunął się w czasie. Teraz to i nie wiem, czy wystarczy nam kasy, jednak tak długie zwolnienie odbija się na budżecie.
Za zdróweczko dziękuję
Soniu, na szczęście rehabilitacji nie zamykają. Nie wyobrażam sobie, że miałabym teraz ją przerwać, wtedy powrót do zdrowia trwałby dużo dłużej Co prawda rehabilituję się prywatnie, to najwyżej zaprosiłabym swojego Mateusza do domu, ale myślę, że nie będzie to konieczne. Rodzinka szczęśliwa i nareszcie spokojna, ale najszczęśliwsza jestem ja. Źle znoszę rozłąkę, szczególnie z takiego powodu
Zawilce są u mnie zupełnie bezobsługowe i bezproblemowe, oczywiście pod warunkiem, że się zadomowią. Rosną, kwitną, a mi pozostaje jedynie zachwycać się nimi
Przykro mi, że post wysyłam bez zdjęć, ale w domowej kartotece nie ostało się już ani jedno. I tak będzie do wiosny
Danusiu, oczywiście, że malowałam ją pędzelkiem. Mam taki specjalny zestaw farb i jak tylko coś mi nie pasuje, albo chcę poprawić naturę, to je wyciągam i daję upust swoim zdolnościom Takie puste dalijki bardzo lubię, chociaż generalnie zachwycam się tymi napakowanymi, gdzie ciężko byłoby się doliczyć ilości płatków.
W moim przypadku, to nie sanatorium, a szpital rehabilitacyjny, gdzie musiałabym pojechać aż na sześć tygodni A ja jestem zwierzę domowe i nie wyobrażam sobie, że miałabym wyjechać z domu na tak długo. Tak mam i nie będę z tym walczyć. Mam doskonałego rehabilitanta, który nie zna litości i wierzę, że doprowadzi mnie do sprawności.
Z domu wychodzę tylko na krótkie spacery, ale staram się, żeby każdego dnia dojść chociaż kilka metrów dalej. Nie jest to łatwe, ale i nikt mi nie obiecywał, że takie będzie. Trzymam się, dziękuję
Dorotko, jak ja bym chciała też tak nie zauważać chwastów Niestety, w lipcu zmieniłam okulary i po prostu się nie da Do pracy wrócę chyba dopiero latem, to będę miała sporo czasu na ich usunięcie. Najgorzej, że na głównej różance nasiały się mlecze z sąsiedniej, zaniedbanej działki. Raczej będę musiała potraktować je chemią, bo porosły takie dorodne, jak nic innego. Pomiędzy różami trudno będzie mi się do nich dobrać, tak więc jest to chyba jedyne wyjście
Zawilce bardzo lubię, ten jest drobniejszy i z podwójnymi płatkami, rzeczywiście jest niezwykle urodziwy. Szkoda, że u Ciebie nie chcą się zatrzymać na dłużej, bo mogłabym Ci go wysłać. Rozrasta się, tak jak i te wielkokwiatowe, ale nie jest to jakieś problematyczne. Na wiosnę usuwam go z miejsc, gdzie posunął się za daleko i dalej rośnie sobie już nie niepokojony przez nikogo.
W pszczelim domku wszystkie rurki są zabudowane, ale nie zabierałam jeszcze kokonów do domu. Muszę trochę poczekać, aż będę mogła swobodniej usiąść, to wtedy wydłubię je z rurek i będą znowu czekać na wiosnę
Ty to masz dobrze Nawet nie wyobrażam sobie, żeby mój eM zajął się wybieraniem nasionek z Majesty
Aniu-Annes 77, na rower wsiądę już w przyszłym tygodniu, ale daleko na pewno nie ujadę, bo jak na razie musi mi wystarczyć stacjonarny Całe szczęście, że zima przede mną, to aż tak mi nie będzie żal straconego czasu. Na wiosnę będę nadrabiać i wtedy na pewno już będę jeździć na działkę rowerem.
Za zdróweczko
Aniu-anabuko1, w tym roku Majesty wyrosła wyjątkowo pięknie Nigdy dotąd nie miałam ich tak dorodnych, a na dodatek kłosy są wprost obsypane nasionkami Cieszy mnie to ogromnie, bo uwielbiam tę trawę i zawsze się obawiam, czy wystarczy mi nasion, a w tym roku mogę spać spokojnie.
Rudbekię Cherry Brandy, bo to ona, co roku wysiewam, bo ona nie chce zimować. I co roku sieję z kupnych nasion, bo z własnych najczęściej rosną te zwykłe, żółte. Też są piękne, ale jednak jak już coś sieję, to chciałabym żeby wyrosło to, czego oczekuję
Żółte kwiatuszki to Sanwitalia. Co roku albo kupuję sadzonki, albo wysiewam sama, chociaż ostatnio brakuje mi już na nią miejsca na parapetach i raczej zaopatruję się na ryneczku. U mojej mamy ona się sieje, ale u mnie oczywiście nie ma takiego zamiaru
Lucynko, rehabilitacja przebiega bardzo powoli, ale na szczęście nigdzie mi się nie spieszy. Trochę mnie to drażni, bo nie jestem przyzwyczajona aż do takiej bezczynności, ale nie przeskoczę tego. W tej chwili mogę już wychodzić chociaż na spacery, to zawsze chociaż na chwilę wyrwę się z domu. Blisko domu mam rzekę i trakt spacerowy, bardzo przyjemnie się tam spaceruje. Zazwyczaj chodzę sama, ale w niedziele to eM wyprowadza mnie na spacer
Covid niestety zatacza coraz bliższe kręgi. W tej chwili Filip przebywa na kwarantannie, bo miał kontakt z zakażoną osoba, ale sam jest zdrowy, a przynajmniej nie ma żadnych objawów. EM pracuje codziennie i codziennie spotyka się z ludźmi, tak więc zagrożenie jest, ale staramy się chronić, przynajmniej na tyle, na ile jest to możliwe.
Na działce moc roboty przede mną Na aparat założyłam specjalne różowe okulary, to i tego wszystkiego nie widać, ale przed moim wzrokiem już nic się nie ukryje. W tej chwili jednak o tym nie myślę, nic to nie zmieni, a tylko niepotrzebnie będę się martwić
Wy też się chrońcie, bo licho nie śpi Dziękuję
Lodziu, dziękuję za bardzo sympatyczny wpis "Muskanie i gilgotki", ładnie to określiłaś, ale piórko jest na czarnym pomidorku, a nie na talerzu.
Zawilce bardzo lubię, chociaż z powodu ograniczenia miejsca, mam tylko trzy. W tym roku ponownie kupiłam sobie białego, raz już go miałam, ale niestety po zimie już się nie pokazał. Już nawet nie pamiętam gdzie go dorwałam, ale wiedziałam, że musi być mój. Ten różowy jest dużo niższy niż biały i bladoróżowy i na dodatek ma podwójne płatki
Małgosiu, niestety nie znam odmian zawilców. Zazwyczaj rośliny kupuję w miejscowym ogrodniczym, a tam nie ma odmian, tylko po prostu "zawilec". Bardzo często zdarzają się tam pomyłki, a nawet rażące błędy. Od lat jest ta sama ekipa, a na temat roślin wiedzę mają niestety niewielką
Czarny pomidorek rósł na balkonie i to tuż w pobliżu drzwi, tylko dlatego udało mi się zrobić zdjęcie. Jak zobaczyłam ten widoczek przez szybę, to nie mogłam się opanować, po prostu musiałam Wam pokazać
Domek, to zasługa mojego eMa i teścia. Jeszcze ze trzy lata i stuknie mu trzydziestka, wymaga niewielkiego remontu, ale jak na razie zawsze znajdzie się coś pilniejszego do roboty. W następnym roku na pierwszym planie będzie wymiana ścieżki, bo ta niestety jest już w całkowitej ruinie. a potem, to już chyba mojemu eMowi, nie starczy chęci, żeby zająć się czymś jeszcze. Tym bardziej, że i w domu planowaliśmy remont, który z mojego powodu odsunął się w czasie. Teraz to i nie wiem, czy wystarczy nam kasy, jednak tak długie zwolnienie odbija się na budżecie.
Za zdróweczko dziękuję
Soniu, na szczęście rehabilitacji nie zamykają. Nie wyobrażam sobie, że miałabym teraz ją przerwać, wtedy powrót do zdrowia trwałby dużo dłużej Co prawda rehabilituję się prywatnie, to najwyżej zaprosiłabym swojego Mateusza do domu, ale myślę, że nie będzie to konieczne. Rodzinka szczęśliwa i nareszcie spokojna, ale najszczęśliwsza jestem ja. Źle znoszę rozłąkę, szczególnie z takiego powodu
Zawilce są u mnie zupełnie bezobsługowe i bezproblemowe, oczywiście pod warunkiem, że się zadomowią. Rosną, kwitną, a mi pozostaje jedynie zachwycać się nimi
Przykro mi, że post wysyłam bez zdjęć, ale w domowej kartotece nie ostało się już ani jedno. I tak będzie do wiosny
-
- Przyjaciel Forum - Ś.P.
- Posty: 16695
- Od: 31 lip 2014, o 21:16
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Płock
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko, brakiem zdjęć się nie przejmuj. Najważniejsza jest możliwość kontaktu z Tobą.
Cieszę się, że samodzielnie wychodzisz z domku na spacery i że są one coraz dłuższe. To świadczy o prawidłowym przebiegu rehabilitacji i o Twoim samozaparciu w samodzielnym jej przedłużaniu.
Działka do wiosny zaczeka, zresztą jak każda inna. Ja zimą zostawiam działkę w odstawce, zaglądam tam dwa - trzy razy i tyle. Nie lubię smętnego widoku zimowych rabat.
Trzymajcie się, zdrowo wszyscy , a Tobie życzę dodatkowo błyskawicznych efektów rehabilitacyjnych.
Ściskam i całuję.
Cieszę się, że samodzielnie wychodzisz z domku na spacery i że są one coraz dłuższe. To świadczy o prawidłowym przebiegu rehabilitacji i o Twoim samozaparciu w samodzielnym jej przedłużaniu.
Działka do wiosny zaczeka, zresztą jak każda inna. Ja zimą zostawiam działkę w odstawce, zaglądam tam dwa - trzy razy i tyle. Nie lubię smętnego widoku zimowych rabat.
Trzymajcie się, zdrowo wszyscy , a Tobie życzę dodatkowo błyskawicznych efektów rehabilitacyjnych.
Ściskam i całuję.
Pozdrawiam. Lucyna
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
- JAKUCH
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 33424
- Od: 19 paź 2008, o 21:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Bytom
Re: Pierwsze koty za płoty V
Brawo Iwonko ja niestety tylko 2 tygodnie miałam rehabilitacji resztę musiałam sama pokonać nie było możliwości prywatnych usług. Dobrze ze nie musisz brać prochów to najgorsza rzecz ,ale zmiany pogody bardzo źle na mnie wpływają że ledwie sie poruszam i prochy pomagają w normalnym funkcjonowaniu .No cóż starość też ma swoje minusy Zdróweczka i tak trzymać