Witajcie, wreszcie odpowiem , bo aż mi wstyd

. Mam chwilkę bo dzieciaki u stomatologa, leczą ząbki.
Florianie - dziękuję, z serca na pewno, bardzo dużo serca wkładam i mam do tego miejsca, ciekawa jestem na ile jeszcze mi starczy

. Trochę kombinuję, ale większość to naprawdę przypadek.
Elu- właśnie, wiesz o czym mówię. Też uważam , że powinni się dużo uczyć, szczególnie dbałości o przyrodę, estetykę wokół siebie. Wiem , że w polu mają swoją pracę, zwierzęta gospodarcze do obrobienia, sianokosy i te inne sprawy. Ale ja też mam swoją, inną pracę i staram się coś dla oka i przyrody zrobić. Nienawidzę zaśmiecania, to już jest przesada. Mam swój kawałek podłogi i staram się nie zwracać uwagi .
Gosia w lasach wysyp gąsek, podgrzybków , sarniaki, jest dobrze.

. Przykro , że Zuza chora, pozdrów od cioci Dorotki, niech dziecinka zdrowieje. Może lipy daj, czarnego bzu, aronii- to u nas teraz na porządku dziennym i co ważniejsze - SWOJE.
Iza nasturcja niestety już wymarzła, dalie też . Wykopane i schowane. U mnie szybko, jeden ranek i po kwiatach, choć teraz się fajnie zrobiło. Świecznica cudownie pachnie, trochę się rozrosła, ale też nie dużo, tam mam dwie sadzonki. Mogę powiedzieć, że rośnie powoli, ale zapach wynagradza czekanie na kwiat.
Andrzeju pocieszyłeś mnie , może i u mnie się zmieni, na razie jak to mówią , jestem na językach. Choć widzę, że zaczęto karmniki robić , by dzieci dokarmiały, coś tam sadzą
przy domu, ale pola szkoda na ogród. Jak ja bym miała takie pola , to dopiero byłby ogród. Ale bym poszalała

.
Gosiu więc wiesz o czym mówię. Jak sama jestem to też mi nie przeszkadza, wsadzę nos w jakiś kwiat i tyle

. Ale goście jak przyjadą to już nie jest przyjemnie, do domu każdy ucieka, ja wściekła i czasami mi wstyd za te smrody. Tuje spełniają dużo funkcji i mam nadzieję , że będą spełniały, na razie wszystko idzie w dobrym kierunku, podrosły i już zasłaniają młode drzewka owocowe od mroźnych wiatrów.
Izo 
kłaniam się nisko w mych skromnych progach, tyle pochlebstw, dziękuję. Cebulowe rosną albo nie, trzeba dosadzać, zawilce same się przyniosły i bardzo dobrze, co roku patrzę jak kępa się rozrasta. Marzy mi się cała część leśna w zawilcach leśnych, uwielbiam takie lasy. W lubelskim skąd pochodzę takie były całe lasy wiosną kwitły na biało. Pytasz o rutewkę i kuklika - nic z nimi nie robię, nawet chyba nie nawożę, chyba że coś im kapnie, nie widzę żadnego problemu z nimi. Rutewkę coś mi zjadało w tym roku. Wierzby nie są ogołacane , są do wycięcia, wszystkie mają zezwolenia, bo stanowią zagrożenie , ale nie ma kto tego zrobić, same się sypią i po kolei kładą. Wiem , że wierzby to nieodzownie kojarzą się z polską wsią, przystrzyżone, piękne, te to próchna i nie spełniają już roli zasłony od południowego zachodu i wietrznej łąki, a wręcz przeciwnie, strach tam chodzić przy większych wiatrach. Dróżki z wierzbami będę podziwiać, gdzieindziej , na spacerkach. To kruche drzewa i niebezpieczne zwłaszcza jak często wieje jak u mnie silny wiatr. Jesień pozostawia niedosyt , mało się liście przebarwiają w tym roku, chryzantemy wymarzły, te co zostały już nie rozkwitną. Tak marcinki dopisały a rozchodniki mam zamiar powiększyć odmianowo, bo to fajne, bezproblemowe rośliny.
Tulap taki był zamysł, uda im się pod płotem, pod brzozami to dobrze i się udało. Fajnie to wygląda.
Marysiu u mnie teraz też lało, liści posypało, ale jeszcze nie przykładam się do grabienia, bo w niedzielę spojrzałam naokoło , dęby, lipy, orzech, jeszcze dużo jest na drzewach , nie opłaca się, grabić lepiej do lasu iść na gęsi

. Marcinki część nawet nie rozkwitły, część przekwita. Aby do wiosny i czekam na ten klekot

. Teraz w weekend znowu spstrzegliśmy nowych mieszkańców mamusia i trzy małe wiewiórki, mieszkają na drzewie naprzeciwko okna kuchennego. Śmieszna rodzinka, dzieciaki wychodzą i ganiają się po debie Leosiu, potem mama zaprowadza z powrotem i zbiera pożywienie. Fajnie jest na wsi , w lesie.
Przepraszam jak odpowiedzi są chaotyczne ale już czas mnie goni, a jeszcze foty mam

.
Troszę zdjęć z weekendu, bo już nie ma co fotografować, ale mała dała się namówić na kilka fot, mimo bardzo wietrznej pogody. I dwa dni na grzybkach spędziliśmy, zbiory nie za obfite, ale udane, za tydzień powtórka.

Miłego zwiedzania.
