W. o...zwierzętach gospodarczych cz.2
Re: W. o...zwierzętach gospodarczych cz.2
pszczoły to bardzo mądre istoty jeśli matka tylko jest w ulu docelowym to na pewno przejdą do matki.
pozdrawiam Tomasz
Domowo- czyli mój kawałek zieleni
Domowo- czyli mój kawałek zieleni
- celicacra
- 100p
- Posty: 124
- Od: 5 lut 2013, o 18:27
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: kuj-pom, okolice Radziejowa
Re: W. o...zwierzętach gospodarczych cz.2
Tak, pszczoły kuszone feromonem matki, zdążają w jej kierunku...ale pragnę zauważyć, że dzieje się to podczas osadzania roju, czyli podczas samej rójki. W tym przypadku pewnie pszczoły zamieszkały w tej rojnicy (rojniku) już jakiś czas temu i zaczęły budowę gniazda. Czyli - OBLECIAŁY się w tym miejscu (zapamiętując teren i dokładne położenie gniazda), więc zabieranie matki, pszczół i stawianie kilka metrów dalej, w docelowym ulu - NIC NIE DA. Pszczoły nie pójdą za matką do tego nowego ula, a zabranie jej potraktują jako osierocenie i albo odciągną mateczniki ratunkowe (na nową matkę, jeżeli jest już czerw) albo taka rodzina zginie, ponieważ pojawią się trutówki, czyli zwykłe pszczoły robotnice, które przejmą rolę matki i zaczną składać jajeczka (niezapłodnione oczywiście), z których wylęgną się jedynie trutnie, nie zapewniające ciągłości istnienia takiej rodzinie.
Jedyna rada w tym przypadku - zlikwidować ten rojnik, czyli strzepnąć wszystkie pszczoły (razem z matką oczywiście) do nowego ula, najlepiej na samą węzę (przypuszczam że nie macie odbudowanych plastrów) i postawić ten nowy ul DOKŁADNIE w miejscu tego rojnika. Nie wiem czy jest to dogodne miejsce dla Was, ale w tym przypadku ul ten musi pozostać w tym miejscu do samej zimowli...Bo jeżeli przestawicie go w inne miejsce ogrodu, to jest to zbyt bliska odległość, więc pszczoły i tak będą wracały na stare miejsce, krążąc tam, siadając i ginąc po kilku dniach.
Natomiast jeśli chcecie zmienić miejsce postoju tego nowego ula na Waszej działce, to po strzepnięciu pszczół do niego, likwidacji starego rojnika, należy wywieźć rodzinkę na odległość chociaż ok 3km. Tam się oblecą, zapamiętując nową lokalizację. Następnie po 2-3 dniach (lub po dłuższym okresie) pszczoły mogą powrócić na Waszą działkę (już w inne miejsce niż rojnik, ponieważ nie będą już pamiętały jego lokalizacji) i tam znów się oblecą i uznają to za swój nowy teren...
Wiem, że to troszkę skomplikowane (jak się czyta), ale to naprawdę nie jest takie trudne
Pozdrawiam i życzę owocnej przeprowadzki pszczółek
Jedyna rada w tym przypadku - zlikwidować ten rojnik, czyli strzepnąć wszystkie pszczoły (razem z matką oczywiście) do nowego ula, najlepiej na samą węzę (przypuszczam że nie macie odbudowanych plastrów) i postawić ten nowy ul DOKŁADNIE w miejscu tego rojnika. Nie wiem czy jest to dogodne miejsce dla Was, ale w tym przypadku ul ten musi pozostać w tym miejscu do samej zimowli...Bo jeżeli przestawicie go w inne miejsce ogrodu, to jest to zbyt bliska odległość, więc pszczoły i tak będą wracały na stare miejsce, krążąc tam, siadając i ginąc po kilku dniach.
Natomiast jeśli chcecie zmienić miejsce postoju tego nowego ula na Waszej działce, to po strzepnięciu pszczół do niego, likwidacji starego rojnika, należy wywieźć rodzinkę na odległość chociaż ok 3km. Tam się oblecą, zapamiętując nową lokalizację. Następnie po 2-3 dniach (lub po dłuższym okresie) pszczoły mogą powrócić na Waszą działkę (już w inne miejsce niż rojnik, ponieważ nie będą już pamiętały jego lokalizacji) i tam znów się oblecą i uznają to za swój nowy teren...
Wiem, że to troszkę skomplikowane (jak się czyta), ale to naprawdę nie jest takie trudne
Pozdrawiam i życzę owocnej przeprowadzki pszczółek
- ewikk77
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1103
- Od: 8 sty 2010, o 21:21
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: mazowieckie
Re: W. o...zwierzętach gospodarczych cz.2
Dziękuję, za szczegółowe wyjaśnienia. Wieczorem muszę przedstawić M. plan działania.
Oczywiście matka-królowa została przeniesiona do ula, ale tak jak Adam piszesz były już tam "chwilę" i zdążył się nawet pojawić czerw (także proszę o rozwinięcie tematu matecznika ratunkowego, o którym wspomniałeś). Ponadto zaczęły już budować plaster, ale że w rojniku na ramkach nie było węzy, to zaczęły budować go w poprzek ramek.
Podobno wszystko razem zostało przeniesione do "nowego" ula, założona już tym razem węza na nowe ramki. Nie znam wszystkich szczegółów, bo nie podchodziłam tam, boję się pszczół ale gość, który to robił to wieloletni pszczelarz, który ma kilkadziesiąt uli, więc chyba się znał.
Co do miejsca powrotu, nie ma takiej opcji, bo rojnik stał pod schodami wejściowymi mojej mamy domu. Przez ostatnie dni musiała wchodzić przez taras i psa wyprowadzać pod nadzorem, żeby nie polazł tam i żeby się to dla niego źle nie skończyło. Zostaje te trzy kilometry. Nie wiem czy się to uda, bo nie mamy w okolicy drugiej działki, nasza+ rodzinki może rozciągnięta jest na pół kilometra.
Niby pszczelarz mówił, że się to uspokoi po 3-4 dniach, ale szkoda, że zadomowiły się u nas, a teraz miałyby wyginąć .
Oczywiście matka-królowa została przeniesiona do ula, ale tak jak Adam piszesz były już tam "chwilę" i zdążył się nawet pojawić czerw (także proszę o rozwinięcie tematu matecznika ratunkowego, o którym wspomniałeś). Ponadto zaczęły już budować plaster, ale że w rojniku na ramkach nie było węzy, to zaczęły budować go w poprzek ramek.
Podobno wszystko razem zostało przeniesione do "nowego" ula, założona już tym razem węza na nowe ramki. Nie znam wszystkich szczegółów, bo nie podchodziłam tam, boję się pszczół ale gość, który to robił to wieloletni pszczelarz, który ma kilkadziesiąt uli, więc chyba się znał.
Co do miejsca powrotu, nie ma takiej opcji, bo rojnik stał pod schodami wejściowymi mojej mamy domu. Przez ostatnie dni musiała wchodzić przez taras i psa wyprowadzać pod nadzorem, żeby nie polazł tam i żeby się to dla niego źle nie skończyło. Zostaje te trzy kilometry. Nie wiem czy się to uda, bo nie mamy w okolicy drugiej działki, nasza+ rodzinki może rozciągnięta jest na pół kilometra.
Niby pszczelarz mówił, że się to uspokoi po 3-4 dniach, ale szkoda, że zadomowiły się u nas, a teraz miałyby wyginąć .
pozdrawiam Ewa
- renzal
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 6234
- Od: 13 maja 2011, o 12:33
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: okolice Płocka
Re: W. o...zwierzętach gospodarczych cz.2
Dzięki za wiadomości! Czasem warto poczytać nim się zabierze za robotę! Dobrze, że nas znajomy z lekka ostudził, bo pewnie sporo więcej pomyłek byśmy popełnili
pozdrawiam Renata Pod Jesionem cz.5 ,czyli: akt V dramatu!
Ciągle marzę, że w tym roku uporządkuję mój ogród. (nowy rok - już szósty - nowa nadzieja )Nadzieja umiera ostatnia...
Ciągle marzę, że w tym roku uporządkuję mój ogród. (nowy rok - już szósty - nowa nadzieja )Nadzieja umiera ostatnia...
- celicacra
- 100p
- Posty: 124
- Od: 5 lut 2013, o 18:27
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: kuj-pom, okolice Radziejowa
Re: W. o...zwierzętach gospodarczych cz.2
Ewo, już wyjaśniam
Otóż pszczoły to bardzo mądre stworzenia, potrafią poradzić sobie w najbardziej niesprzyjających warunkach. Czasami zdarza się tak, że z jakiegoś powodu zginie matka - może nieumyślnie przygnieciona przez pszczelarza, lub też zjedzona przez ptaka, albo z jakiegoś innego powodu... Wtedy nasze mądre pszczółki "odciągają" mateczniki ratunkowe (jak sama nazwa wskazuje - by ratować byt rodziny) na zwykłych larwach, z których wygryzłyby się (wykształciły) zwykłe pszczoły robotnice. Warunek jest jeden - w rodzinie musi być czerw otwarty (czyli młode larwy jeszcze przed zasklepieniem komórki). Jak to się dzieje? - ano wszystko wyłącznie za sprawą mleczka pszczelego, którym karmione są wybrane przez pszczoły larwy, mające stać się matkami ratunkowymi... Po wygryzieniu się takich matek - pozostaje najsilniejsza, która pokonuje swoje rywalki.../chociaż znane były przypadki współżycia, tzn współistnienia dwóch matek w ulu, ale to już wyjątki/.
Generalnie to nie wydaje mi się, żeby te wasze pszczoły odciągnęły mateczniki ratunkowe, to dopiero "zaczątek" rodziny, która nie ma jeszcze odpowiedniej siły, zapasów, zaopatrzonego gniazda...no ale nie chcę się tu wymądrzać, ponieważ mogę się mylić. Piszesz, że pomaga Wam jakiś zaprzyjaźniony pszczelarz, więc nie pozostaje nic innego, jak tylko zdać się na niego.
Piszesz, że pszczoły już zwalone do nowego ula, na ramki z węzą... To bardzo dobrze. Domyślam się, że tam gdzie teraz stoi (pod tymi schodami) to było miejsce tej rojnicy. Nie pozostaje nic innego, jak tylko wywieźć te pszczoły poza zasięg ich lotu...i po powrocie postawić w innym (dogodnym) miejscu ogrodu. Rozumiem, że nie macie innej działki, no ale może macie znajomych w takiej odległości, lub większej? Może zgodzą się i pomogą...dosłownie na 2 dni...
Są co prawda inne sposoby, ale ja sam ich nie praktykowałem, więc nie mogę się wypowiadać. W starych podręcznikach pszczelarskich doradzano, by po przestawieniu ula (bez wywożenia) włożyć w wylot garść suchej trawy, bądź sieczki słomianej. Pszczoły wynosząc ją (czyszcząc gniazdo) zapamiętują położenie ula...ale co do tego tego to nie wiem, bo nigdy nie próbowałem.
Można by jeszcze ewentualnie spróbować zamknąć tę rodzinkę w chłodnej i ciemnej piwnicy na 2-3 dni, a następnie wystawić w inne miejsce ogrodu, ale warunek jest jeden - osiatkowany wylot i dodatkowy pusty korpus pod gniazdo, w celu zapewnienia dobrej wentylacji. No i pszczoły powinny być podkarmione, by nie padły z głodu.
No a ostatni, bardziej drastyczny sposób, to przenieść ten ul w inne miejsce ogrodu i zasilić go ramkami z czerwiem na wygryzieniu (od tego pszczelarza) i pewną ilością pszczoły ulowej, która jeszcze nie latała po pożytek. Rodzinkę trzeba podkarmiać dopóki pszczoły nie zaczną same starać się o pożywienie (po wygryzieniu czerwiu). No a pszczoła lotna, po tym przeniesieniu wróci oczywiście na stare miejsce, czyli na schody... jedyny sposób to przeczekać, aż wiadomo co się z nimi stanie...tylko szkoda pszczół...no ale jeżeli nie macie innych możliwości...
Otóż pszczoły to bardzo mądre stworzenia, potrafią poradzić sobie w najbardziej niesprzyjających warunkach. Czasami zdarza się tak, że z jakiegoś powodu zginie matka - może nieumyślnie przygnieciona przez pszczelarza, lub też zjedzona przez ptaka, albo z jakiegoś innego powodu... Wtedy nasze mądre pszczółki "odciągają" mateczniki ratunkowe (jak sama nazwa wskazuje - by ratować byt rodziny) na zwykłych larwach, z których wygryzłyby się (wykształciły) zwykłe pszczoły robotnice. Warunek jest jeden - w rodzinie musi być czerw otwarty (czyli młode larwy jeszcze przed zasklepieniem komórki). Jak to się dzieje? - ano wszystko wyłącznie za sprawą mleczka pszczelego, którym karmione są wybrane przez pszczoły larwy, mające stać się matkami ratunkowymi... Po wygryzieniu się takich matek - pozostaje najsilniejsza, która pokonuje swoje rywalki.../chociaż znane były przypadki współżycia, tzn współistnienia dwóch matek w ulu, ale to już wyjątki/.
Generalnie to nie wydaje mi się, żeby te wasze pszczoły odciągnęły mateczniki ratunkowe, to dopiero "zaczątek" rodziny, która nie ma jeszcze odpowiedniej siły, zapasów, zaopatrzonego gniazda...no ale nie chcę się tu wymądrzać, ponieważ mogę się mylić. Piszesz, że pomaga Wam jakiś zaprzyjaźniony pszczelarz, więc nie pozostaje nic innego, jak tylko zdać się na niego.
Piszesz, że pszczoły już zwalone do nowego ula, na ramki z węzą... To bardzo dobrze. Domyślam się, że tam gdzie teraz stoi (pod tymi schodami) to było miejsce tej rojnicy. Nie pozostaje nic innego, jak tylko wywieźć te pszczoły poza zasięg ich lotu...i po powrocie postawić w innym (dogodnym) miejscu ogrodu. Rozumiem, że nie macie innej działki, no ale może macie znajomych w takiej odległości, lub większej? Może zgodzą się i pomogą...dosłownie na 2 dni...
Są co prawda inne sposoby, ale ja sam ich nie praktykowałem, więc nie mogę się wypowiadać. W starych podręcznikach pszczelarskich doradzano, by po przestawieniu ula (bez wywożenia) włożyć w wylot garść suchej trawy, bądź sieczki słomianej. Pszczoły wynosząc ją (czyszcząc gniazdo) zapamiętują położenie ula...ale co do tego tego to nie wiem, bo nigdy nie próbowałem.
Można by jeszcze ewentualnie spróbować zamknąć tę rodzinkę w chłodnej i ciemnej piwnicy na 2-3 dni, a następnie wystawić w inne miejsce ogrodu, ale warunek jest jeden - osiatkowany wylot i dodatkowy pusty korpus pod gniazdo, w celu zapewnienia dobrej wentylacji. No i pszczoły powinny być podkarmione, by nie padły z głodu.
No a ostatni, bardziej drastyczny sposób, to przenieść ten ul w inne miejsce ogrodu i zasilić go ramkami z czerwiem na wygryzieniu (od tego pszczelarza) i pewną ilością pszczoły ulowej, która jeszcze nie latała po pożytek. Rodzinkę trzeba podkarmiać dopóki pszczoły nie zaczną same starać się o pożywienie (po wygryzieniu czerwiu). No a pszczoła lotna, po tym przeniesieniu wróci oczywiście na stare miejsce, czyli na schody... jedyny sposób to przeczekać, aż wiadomo co się z nimi stanie...tylko szkoda pszczół...no ale jeżeli nie macie innych możliwości...
- rekawa
- 50p
- Posty: 74
- Od: 13 cze 2012, o 12:30
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: okolice Płocka
Re: W. o...zwierzętach gospodarczych cz.2
A ja trochę z innej beczki. Otóż 6.06. moja mała kurka ( taka ozdobna która na nogach na pióra) "usiadła" na jajkach. Siedzi bardzo wytrwale. Kiedy mogę się spodziewać małych kurczaczków i czym żywić te maleństwa? Podłożyłam pod nią 4 jajka od kury zielononóżki i 4 od normalnej brązowej kury. Dzisiaj była u nas burza z piorunami i moja sąsiadka powiedziała, że pewnie nic się nie wylęgnie, bo "jajka się wstrząsnęły" . Czy to możliwe? Wiecie coś na temat związku wylęgu kurczaków z burzą?
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2121
- Od: 25 lut 2010, o 21:44
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Łódzkie
Re: W. o...zwierzętach gospodarczych cz.2
Kurze jajka klują się w 21 dni, twoje sądząc z opisu w rozmiarze średnim, więc myślę że w tyle powinny się wykluć. Czyli jutro- pojutrze spodziewaj się maluchów:D Związek z burzą jest zerowy:) A sąsiadka przesądna. O ile kura nie zeszła z jaj na długi czas, nie pomoczyło ich itp, wszystko powinno być ok o ile są zapłodnione oczywiście. Jeśli nie chcesz kupować karmy dla kurcząt [jest w dużych workach więc przy tej ilości może się nie opłacać, jednak jeśli byś się zdecydowała to możesz wziąć na ostatni etap odchowu, wtedy może ją jeść także nioska, bo nie ma kokcydiostatyków], to można je karmić np kaszką kukurydzianą, kruszonymi płatkami owsianymi, drobno siekaną zieleninką - mlecz, szczypiorek, jak podrosną to pokrzywa ale byłabym z nią ostrożna. Na mleczu i płatkach całkiem ładnie rosną. Muszę mieć dostęp do czystej świeżej wody, w takim naczyniu żeby się w nim nie potopiły. Mi się właśnie kończą lęgi
- celicacra
- 100p
- Posty: 124
- Od: 5 lut 2013, o 18:27
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: kuj-pom, okolice Radziejowa
Re: W. o...zwierzętach gospodarczych cz.2
Istnieje wiele przesądów związanych z burzą...Wiem, że gdy w gospodarstwie jest świniobicie i wtedy nadejdzie burza, to trzeba szybko uciekać z mięsem... Poza tym w burzę szybciej się zsiada mleko... To takie dwa przykłady, które na świeżo przyszły mi na myśl.
Tak, kura siedzi na jajach 3 tygodnie. Ja zawsze karmię małe kurczaczki gotowanym i "krychanym" jajkiem...wcinają aż im się dupki trzęsą Ale ogólnie to można sobie odpuścić karmienie w pierwszej dobie, a podać tylko przegotowaną letnią wodę (w celu szybszego "wciągnięcia" - strawienia żółtka). Poza tym w drugiej lub trzeciej dobie można włączyć jakieś zielonki, np szczypiorek, cebula, pietruszka itp... Ważny jest dostęp do piasku i innych minerałów (i to już od pierwszego dnia życia), co powoduje prawidłowy rozwój kośćca.
Już od pierwszego dnia życia można podawać zsiadłe mleko, ale należy uważać, żeby nie było ono tylko nadkwaszone, bo to może wywołać biegunkę. Serwatka albo maślanka - też są dobre.
Tak, kura siedzi na jajach 3 tygodnie. Ja zawsze karmię małe kurczaczki gotowanym i "krychanym" jajkiem...wcinają aż im się dupki trzęsą Ale ogólnie to można sobie odpuścić karmienie w pierwszej dobie, a podać tylko przegotowaną letnią wodę (w celu szybszego "wciągnięcia" - strawienia żółtka). Poza tym w drugiej lub trzeciej dobie można włączyć jakieś zielonki, np szczypiorek, cebula, pietruszka itp... Ważny jest dostęp do piasku i innych minerałów (i to już od pierwszego dnia życia), co powoduje prawidłowy rozwój kośćca.
Już od pierwszego dnia życia można podawać zsiadłe mleko, ale należy uważać, żeby nie było ono tylko nadkwaszone, bo to może wywołać biegunkę. Serwatka albo maślanka - też są dobre.
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2121
- Od: 25 lut 2010, o 21:44
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Łódzkie
Re: W. o...zwierzętach gospodarczych cz.2
Ja sobie odpuściłam jajo, dużo dziabania, przy gorącej pogodzie psuje się szybko, trzeba bardzo uważać żeby się maluchy nie struły. Mleka itp też nie daję, kwaśne co najwyżej dorosłym, czasem. Płatki owsiane i różne kaszki [ale nie żytnia i jęczmienna] są uniwersalne, nie psują się, można do nich domieszać świeżej siekanej zielonki albo nawet suszonej. Jak są z kurą to ona i tak będzie im pokazywała jak się pije i je. W pierwszej dobie faktycznie można sobie odpuścić, kurczaki wciągają żółtko. Gruboziarnisty piasek i później drobne kamyczki wykładam dopiero jak są większe i wchodzą na bardziej ziarniste odżywianie, pomaga im strawić pokarm, ja im to podaję jak mają tydzień-dwa, w osobnym pojemniku żeby nie mieszało się z jedzeniem. Wodę daję surową z kranu zawsze, pilnuję tylko żeby byłą czysta co sprowadza się do jej wymiany i mycia poidełka 2x dziennie. Niektórzy dają do picia kawę zbożową lekką, w ramach zapobiegania biegunce, ale odpuściłam to sobie.
- rekawa
- 50p
- Posty: 74
- Od: 13 cze 2012, o 12:30
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: okolice Płocka
Re: W. o...zwierzętach gospodarczych cz.2
Bardzo dziękuję za odpowiedź. Jutro idę do pracy i wrócę dopiero ok. 17.Mam nadzieję, że ewentualnie wyklute maluchy poradzą sobie. Już nie mogę się doczekać. Mam w swoim małym kurniczku 10 kur, a tylko ta jedna miała ochotę wysiedzieć jajka. Stawiałam, że kura zielononóżka będzie inkubatorem. Myślę, że jajka nie są przeziębione bo kury w ogóle nie widać chodzącej. Zawsze siedzi w gnieździe (nawet zastanawiałam się kiedy je).Jeżeli przybędzie mi inwentarza zaraz dam Wam znać ( to miłe móc się pochwalić wytrwałą kurą). Jutro jadę kupić płatki owsiane.
- celicacra
- 100p
- Posty: 124
- Od: 5 lut 2013, o 18:27
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: kuj-pom, okolice Radziejowa
Re: W. o...zwierzętach gospodarczych cz.2
Kura na pewno schodzi z jajek. Po pierwsze żeby się najeść i napić, a po drugie - żeby schłodzić jaja i je obrócić.
- celicacra
- 100p
- Posty: 124
- Od: 5 lut 2013, o 18:27
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: kuj-pom, okolice Radziejowa
Re: W. o...zwierzętach gospodarczych cz.2
Rekawa, skoro to już lada dzień, to ostatni gwizdek żebyś nauczyła się seksować
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2121
- Od: 25 lut 2010, o 21:44
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Łódzkie
Re: W. o...zwierzętach gospodarczych cz.2
Na pewno sobie poradzą, maluchy i tak z dzień lub dwa będą siedzieć pod matką, wciągając żółtko. Dopiero jak "dojrzeją" to je kwoka wyprowadzi. Zwróć uwagę czy inne kury nie będą im dokuczać, czasem lepiej jest zagrodzić kwoczkę z małymi na parę dni, dopóki nie nauczą się szybciej uciekać;) Chyba że ci się trafi taka stróżująca co to spierze każdego kto spojrzy na kurczaki, a co dopiero żeby je dziobał.