Dziękuję za wszystkie miłe słowa i odwiedziny

Miło jest trafić na taką okazję, ale... no właśnie, jest to związane z pewnym ryzykiem niestety.
Chyba nie może być w życiu za dobrze... Jedna z tych nowych vand coś mi żółknie... Jak tylko dostała trochę wilgoci, ciemna plama, którą miała na liściu a której jeszcze nie zdążyłam uciąć, zaczęła się dosłownie w oczach powiększać (w ciągu 2h urosła 2 razy większa!)- ciachnęłam szybko liść, ale po kilku godzinach zauważyłam, że i 2 dolne liście zżółkły- i idzie to od nasady

Podejrzewam u niej naczyniówkę, pasowałoby: bo dopóki była zasuszona, choroba nie postępowała szybko, jak tylko dostała wilgoci- rozeszło się z sokami po roślinie.
Obserwuję ją od wczoraj, ale chyba nie jest za dobrze, mam wrażenie, że cała nieco pożółkła, a co najmniej zbladła. Przycięłam jej wczoraj te ciemne korzenie, przed chwilą namoczyłam w resztce mojego przeterminowanego od stycznia Topsinu- nawet nie wiem w jak mocnym stężeniu, bo musiałam wypłukać butelkę, żeby uzyskać trochę środka do roztworu.
Od wczoraj mam doła, teraz marzę, żeby problemem było u niej tylko to, co jeszcze 2 dni temu trochę mnie przerażało- przesuszenie...
Jak do tej pory, coś chyba nie mam szczęścia do vand, więcej z nimi kłopotów niż radości: najpierw padła mi ta od Rafaela 3 dni po otrzymaniu, potem moja druga zaczęła dostawać jakichś plam na korzeniach i też myślałam, że już po niej, stresowała mnie całą zimę, teraz następna, ech...
W sumie z tą starą vandą nie jest chyba tak źle, plamy są nadal, ale vanda chyba będzie się budzić, wczoraj dostrzegłam pęknięcie w korzeniu i wychylający się czubek nowego odbicia. Ale miała dojrzeć do kwitnienia najpóźniej teraz wiosną, tymczasem ona stoi w miejscu od kilku miesięcy i na kwitnienie widoków raczej nie ma, wciąż jest za mała.
Ascocenda, ta, która kwitła mi na pomarańczowo, też dzielnie walczy- przedłuża korzenie gdzie się da, puszcza nawet po 2 z jednego, ma teraz chyba z 20 aktywnych końcówek, ale też sporo czasu minie zanim odbuduje system korzeniowy z tych nędznych resztek, które jej zostały po wyjęciu z miałkiej kory, w którą została wkopana w ogrodnictwie.
Ech, same przeboje z tymi vandowatymi, zamiast radości kwitnień ciągła walka, czasem brak mi sił
Jakąś słabą psychikę mam, strasznie osobiście traktuję te kwiaty, nawet taką vandę, którą mam od 2 dni... ;)