Pierwsze koty za płoty V
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5523
- Od: 10 wrz 2015, o 20:35
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraina Tysiąca Jezior
Re: Pierwsze koty za płoty V
Maryniu, już nie pamiętam kiedy widziałam ostatnio tyle śniegu We wtorek wybrałam się na spacer, to był dopiero pierwszy dzień opadów,dookoła wszystko równiuteńko zasypane. I droga i pobocze, ścieżyna wydeptana dosłownie na jednego człowieka. Ludzi prawie nie było, minęły mnie może ze dwie osoby. Byłam pod wrażeniem zimy, ciszy, magii. Na razie nie zastanawiam się, co się będzie działo, jak w końcu to wszystko zacznie się topić? Chyba nie będę wychodzić z domu, bo nie cierpię roztopów. A i moje zimowe buty niestety nie są przystosowane do mokrego śniegu. Nawet już nie reklamuję Kiedyś to zrobiłam, bo przy pierwszym dniu odwilży, moje zimowce zaczęły przemakać. Reklamacji nie uwzględniono, pisząc w uzasadnieniu, że to nie kalosze.
Niedziela minęła nam leniwie, ale oboje tego potrzebowaliśmy. Dziękuję
Aniu, tak na dobre zaczęło padać w poniedziałek po południu. Padało do rana i to były najbardziej intensywne opady. Dzisiaj już przestało padać, a nawet dzień wstał razem ze słońcem. Całkiem niespodziewanie zrobiło się całkiem przyjemnie, chociaż wciąż mroźnie. Chyba z powodu sporego mrozu, śnieg tym razem jest delikatny jak puszek. Ma się wrażenie, że wystarczy dmuchnąć, a uleci w powietrze. Filip był w weekend u Magdy i tam śniegu jest dużo więcej, na tyle dużo, że wrócił do domu dopiero we wtorek wieczorem, bo dopiero wtedy przyjechał sąsiad i odśnieżył drogę.
"Czy to jest miłość, czy to jest kochanie? Ślimaki chyba zupełnie przypadkowo tak się do siebie tulą, raczej nie jest to nagły wybuch ślimaczych uczuć. Czasami wygląda to śmiesznie, bo również jeden drugiemu włazi na skorupę i wtedy się przewracają i uprawiają zapasy przeciągając się po kokosowym torfie.
Lucynko, a ja jak najbardziej czasami gotuję na dwa garnki. Może nie dania główne, bo tutaj raczej jesteśmy zgodni, ale już na przykład kaszy gryczanej nie lubię, to eMowi gotuję kaszę, a sobie np. kuskus, albo pęczak, bo ten z kolei uwielbiam Buraczki też mogę jeść pod każdą postacią, wczoraj kupiłam sobie buraczane chipsy i były pyszne.
Nasz ryneczek tak naprawdę funkcjonuje tylko od wiosny do jesieni i szczerze mówiąc nie jest zbyt dobrze zaopatrzony. Ser być może ktoś sprzedaje, chociaż nigdy nie przyuważyłam, żeby akurat koryciński. Ten bywa na giełdzie roślinnej, ale czy to wiadomo, czy takie będą się jeszcze kiedyś odbywać? Poza tym ja lubię taką robotę, mam ogromną frajdę, jak mogę zrobić coś sama. Teraz mam czasu a czasu, mogę sobie pozwolić na takie przyjemności.
Kochana Ty tak na poważnie z ta żabą? Bo nie wiem co Ci odpowiedzieć Ponieważ jednak wiem, że nie jesteś obrażalska, to Ci powiem tak normalnie. Uśmiałam się po pachy z Twoich wątpliwości Żaba jest jak najbardziej skacząca, ale "złapana" w locie i tylko dlatego latająca. Wiesz ile musiałam się wyczekać, żeby ją tak uchwycić? Skakała sobie przez cały trawnik i dopiero jak się przyczaiłam z aparatem, to znieruchomiała jak żona Lota. Na dodatek miałam tylko komórkę i nie mogłam zrobić serii zdjęć, tylko strzelać pojedynczo. Zrobiłam ich kilkanaście i tylko to jedyne, jako tako nadawało się do publikacji.
Śniegu napadało aż nadto, osiedlowe drogi zupełnie nieodgarnięte. Na moim osiedlu jest sporo uliczek pod górkę, jednokierunkowych. Wielu kierowców nie mogło wydostać się z osiedla, bo na nich jest żywy lód. Sama tez musiałam szukać innego przejścia, bo nie chciałam ryzykować upadku.
Jakoś ostatnio wiecznie mi zimno, siedzę w domu okutana w koc, tak więc cieplutko raczej mi nie jest, ale zdrowie nam dopisuje. Dziękuję
Małgosiu, ten robal jak go nazwałaś, to rzeczywiście modliszka Ostatnio przeszła wylinkę i już jest ciut większa, w każdym razie już teraz nie zastanawiam się czy to ona, czy też większy komar
Sery korycińskie do tej pory kupowałam przy okazji giełdy ogrodniczej, kiedyś jeszcze w jakimś sklepie było stoisko z takimi serami, ale już dawno ani sklepu, ani stoiska nie ma Obejrzałam sobie kilka filmików i stwierdziłam, że to nic trudnego i dam radę zrobić taki sama. I tak właśnie było, żaden etap nie sprawił mi trudności. Pochwaliłam, się, że mam dostęp do mleka, a tymczasem źródełko niespodziewanie wyschło Krowa jest tylko jedna i na dodatek obecnie cielna, jest teraz zasuszana i na następne mleko muszę poczekać. Poszukamy w okolicy, może ktoś sprzedaje takie mleko, chociaż wolę takie ze sprawdzonego źródła. Jak nie da rady, to prostu poczekamy.
Kluski śląskie dyniowe zrodziły się nagle. Została połówka dyńki po wizycie Magdy weganki, z którą nie bardzo wiedziałam co zrobić. I wymyśliłam kluski, sprawdziłam w necie czy takie coś się w ogóle je, znalazłam jakiś orientacyjny przepis i dzięki temu zagościły na naszym stole. Chłopaki po początkowym kręceniu nosem, zjedli z wielkim apetytem
Dorotko, właśnie na ten temat rozmawiałam ostatnio z moją krakowską ciocią. Dzwoniłam do niej, żeby nie wychodziła z domu jeśli nie musi, bo czytałam o marznącym deszczu i gołoledzi właśnie w Waszej okolicy To już starsza, na dodatek samotna pani. W razie czego nawet nie będzie miał jej kto pomóc.
Na pewno nie zachwycałabym się tak zimą, gdybym musiała, tak jak zawsze chodzić do pracy. Wystarczy mi ten kawałek jaki mam do sklepu, to zaledwie kilkaset metrów, a jest ciężki do pokonania. Jak idę nad rzekę, to jest pięknie. Biało, śnieżnie i puchato. Tam nawet brak ścieżki mi nie przeszkadza.
Epimedia będę miała teraz cztery. Te dwa od Marty-Koziorożec rosną doskonale, to i kolejne powinny sobie poradzić. Co prawda ciężko u mnie znaleźć kawalątek cienia, ale coś wymyślę. Najwyżej postawie nad nimi parasol
Uwielbiam sobie dogadzać, zresztą nie tylko sobie, innym też. A jeszcze jak mam tyle czasu co teraz, to wstyd byłoby rozsiąść się w fotelu i czekać na gotowe
Danusiu, sprawę cyklamenów w kropki już sobie wyjaśniłyśmy Te karbowane też były, ale one za bardzo wyćwirne, to nawet się przy nich nie zatrzymywałam. Tak rzadko bywam w sklepach, że nawet nie sprawiłam sobie nic wiosennego w tym roku. Najbliższy, czyli właśnie ten w kropki, jakoś nie stanął na wysokości zadania, nie mieli nic ciekawego. A poza tym akurat tutaj nie bardzo lubię kupować doniczkowe, nikt o nie dba, nie podlewa. Raz, dwa są wysuszone i zwiędnięte. Nawet kiedyś zwróciłam paniom uwagę, ale nie przyniosło to żadnego rezultatu. Czasami pójdę do takie samego sklepu kawałek dalej, ten jest dużo większy niż ten osiedlowy i tam czasami coś wpadnie mi w łapki. Poczekam aż trochę zejdą śniegi i mrozy odpuszczą, to wtedy wybiorę się do marketów i może tam coś mi się trafi
Moja mama robiła kiedyś ser topiony, ale z tego co pamiętam, to dodawało się do niego sodę i nie bardzo mi smakował. Ten był pyszny i jeszcze na pewno nieraz go zrobię. Taki ser z jajkami i śmietaną, to taki jakiś nie bardzo prawdziwy, chociaż może być smaczny. W zamierzchłych czasach robiłam ciasto z podobnego sera, wydaje mi się, że był to "lodowiec", ale pod taką nazwą w necie jest zupełnie inne ciasto
Ewelinko, ostatnio śnieg dowożą, a właściwie zrzucają z nieba codziennie. Całe szczęście, że tylko w poniedziałek sypało obficie, bo chyba zasypałoby nas dokumentnie Końca zimy nawet nie mamy co wypatrywać. Narzekaliśmy od lat, że zimy nie ma, że byle jaka, to teraz mamy taką prawdziwą. Mam nadzieję, że tylko w tym roku tak się rozgościła i została, a w przyszłości będzie raczej zachowywać umiar. To masz porządnych włodarzy, moje miasto niestety tonie w śniegu, nie wspominając nawet o osiedlowych uliczkach. Tam to jest prawdziwy armagiedon
W stronę piwonii nawet nie spoglądam, za dużo miejsca zajmują jak na moje możliwości. A taką jeżóweczkę, nawet jak będzie ich trzynaście , zawsze gdzieś wcisnę.
Serek wyszedł pyszny. W zamyśle jedna połówka miała być z czarnuszką, a druga z czosnkiem niedźwiedzim, ale w końcu wszystko mi się wymieszało i był zmieszany, nie wstrząśnięty
Jadziu, zdjęcia zazwyczaj robię komórką, a tę zawsze mam przy sobie. I jak tylko coś wpadnie mi w oko, to cykam. Teraz mimo dużej ilości śniegu, nie bardzo jest co pokazać. Śnieg nie zatrzymuje się na roślinach, tylko wszystko osypuje się na ziemię. Jedynie nawłoć potrafi zmusić niesforne płateczki do zatrzymania się i stoi sobie w puchowej pierzynce. Moim roślinkom raczej nic nie grozi, Twoim może być zimno
Takiej zimy chyba nikt się nie spodziewał. Nasypało, nawiało, w śniegu można brodzić jak w wodzie ryzykując, że nasypie nam się do butów, albo że zapadniemy się po kolana. Ptaki uwijają się nie tylko przy karmnikach (wszystkich, tylko nie przy moim), ale tłumnie obsiadają suche rośliny, z których wydłubują pyszne ziarenka. Ostatnio na spacerze przydybałam całą gromadę szczygłów, delektujących się nasionami ogrodowego ostu. Nie udało mi się niestety podejść do nich bliżej. Wydawałoby się, że śnieg stłumi moje kroki, ale one były tak czujne, że po chwili poderwały się z furkotem i odleciały. Po chwili wracały z powrotem, ale już nie starałam się do nich zbliżyć. Na pewno nie były zadowolone, że przerwałam im posiłek
W ramach znajdowania sobie zajęcia, do warzywnych kiszonek dołączyłam kolejną. W niewielkim kamionkowym garnku zakisiłam główkę kapusty. Kiedyś próbowałam, zakisiłam 10 kg i wszystko po jakimś czasie wyrzuciłam. Kapusta w smaku była dobra, ale zupełnie miękka. Tym razem zrobiłam odrobinę, taka ilość nawet jak mi nie wyjdzie, to mniej będzie żal. Mam jednak nadzieje, że zdążymy ją zjeść zanim się zepsuje.
Dzisiaj zgodnie z tradycją piekłam pączki. Wzięłam się do roboty z samego rana odpuszczając sobie tym razem ćwiczenia. Chociaż tak nie do końca, bo po południu miałam spotkanie z rehabilitantem i ten jak zwykle dał mi taki wycisk, że długo nie mogłam uspokoić oddechu, a pąsy z twarzy zeszły mi dopiero w domu.
Pączki jak zwykle z dwoma nadzieniami, oba owocowe. Jedne z powidłami, te są uwielbiane przez eMa, a dla siebie i Filipa robiłam z różą. Dobrze, że moje holenderskie dziecko nie dojechało, bo dla niego musiałabym zachować kilka bez nadzienia. Zawsze muszę pilnować, żeby się nie pomieszały ani przed pieczeniem, ani przed. Co prawda w tym roku wszystkie pączki nadziewałam po upieczeniu, to już nie miałam takiego galimatiasu. Jeszcze nie mam zdania, czy tak będę robić w przyszłości. Na pewno jest łatwiej, ale czy pyszniej?
Pączków wyszło sporo, częstujcie się
W Tłusty Czwartek zadowolić się jednymi pączkami, to zbyt mało. Mam dla Was jeszcze jedne, nie tylko smaczne, ale i urocze
Koniki w zimowej szacie, też przypominają słodkie pączusie. Tym razem posypane cukrem pudrem
Wczoraj posiałam rozplenicę Majesty. Minie kilka dni, zanim pojawią się kiełeczki, ale już dzisiaj mogę pochwalić się zieleniejącymi się heliotropami. Nie jest to może las jaki wyrósł Lucynce, ale jak dla mnie w zupełności wystarczy
Miłego łasuchowania
Niedziela minęła nam leniwie, ale oboje tego potrzebowaliśmy. Dziękuję
Aniu, tak na dobre zaczęło padać w poniedziałek po południu. Padało do rana i to były najbardziej intensywne opady. Dzisiaj już przestało padać, a nawet dzień wstał razem ze słońcem. Całkiem niespodziewanie zrobiło się całkiem przyjemnie, chociaż wciąż mroźnie. Chyba z powodu sporego mrozu, śnieg tym razem jest delikatny jak puszek. Ma się wrażenie, że wystarczy dmuchnąć, a uleci w powietrze. Filip był w weekend u Magdy i tam śniegu jest dużo więcej, na tyle dużo, że wrócił do domu dopiero we wtorek wieczorem, bo dopiero wtedy przyjechał sąsiad i odśnieżył drogę.
"Czy to jest miłość, czy to jest kochanie? Ślimaki chyba zupełnie przypadkowo tak się do siebie tulą, raczej nie jest to nagły wybuch ślimaczych uczuć. Czasami wygląda to śmiesznie, bo również jeden drugiemu włazi na skorupę i wtedy się przewracają i uprawiają zapasy przeciągając się po kokosowym torfie.
Lucynko, a ja jak najbardziej czasami gotuję na dwa garnki. Może nie dania główne, bo tutaj raczej jesteśmy zgodni, ale już na przykład kaszy gryczanej nie lubię, to eMowi gotuję kaszę, a sobie np. kuskus, albo pęczak, bo ten z kolei uwielbiam Buraczki też mogę jeść pod każdą postacią, wczoraj kupiłam sobie buraczane chipsy i były pyszne.
Nasz ryneczek tak naprawdę funkcjonuje tylko od wiosny do jesieni i szczerze mówiąc nie jest zbyt dobrze zaopatrzony. Ser być może ktoś sprzedaje, chociaż nigdy nie przyuważyłam, żeby akurat koryciński. Ten bywa na giełdzie roślinnej, ale czy to wiadomo, czy takie będą się jeszcze kiedyś odbywać? Poza tym ja lubię taką robotę, mam ogromną frajdę, jak mogę zrobić coś sama. Teraz mam czasu a czasu, mogę sobie pozwolić na takie przyjemności.
Kochana Ty tak na poważnie z ta żabą? Bo nie wiem co Ci odpowiedzieć Ponieważ jednak wiem, że nie jesteś obrażalska, to Ci powiem tak normalnie. Uśmiałam się po pachy z Twoich wątpliwości Żaba jest jak najbardziej skacząca, ale "złapana" w locie i tylko dlatego latająca. Wiesz ile musiałam się wyczekać, żeby ją tak uchwycić? Skakała sobie przez cały trawnik i dopiero jak się przyczaiłam z aparatem, to znieruchomiała jak żona Lota. Na dodatek miałam tylko komórkę i nie mogłam zrobić serii zdjęć, tylko strzelać pojedynczo. Zrobiłam ich kilkanaście i tylko to jedyne, jako tako nadawało się do publikacji.
Śniegu napadało aż nadto, osiedlowe drogi zupełnie nieodgarnięte. Na moim osiedlu jest sporo uliczek pod górkę, jednokierunkowych. Wielu kierowców nie mogło wydostać się z osiedla, bo na nich jest żywy lód. Sama tez musiałam szukać innego przejścia, bo nie chciałam ryzykować upadku.
Jakoś ostatnio wiecznie mi zimno, siedzę w domu okutana w koc, tak więc cieplutko raczej mi nie jest, ale zdrowie nam dopisuje. Dziękuję
Małgosiu, ten robal jak go nazwałaś, to rzeczywiście modliszka Ostatnio przeszła wylinkę i już jest ciut większa, w każdym razie już teraz nie zastanawiam się czy to ona, czy też większy komar
Sery korycińskie do tej pory kupowałam przy okazji giełdy ogrodniczej, kiedyś jeszcze w jakimś sklepie było stoisko z takimi serami, ale już dawno ani sklepu, ani stoiska nie ma Obejrzałam sobie kilka filmików i stwierdziłam, że to nic trudnego i dam radę zrobić taki sama. I tak właśnie było, żaden etap nie sprawił mi trudności. Pochwaliłam, się, że mam dostęp do mleka, a tymczasem źródełko niespodziewanie wyschło Krowa jest tylko jedna i na dodatek obecnie cielna, jest teraz zasuszana i na następne mleko muszę poczekać. Poszukamy w okolicy, może ktoś sprzedaje takie mleko, chociaż wolę takie ze sprawdzonego źródła. Jak nie da rady, to prostu poczekamy.
Kluski śląskie dyniowe zrodziły się nagle. Została połówka dyńki po wizycie Magdy weganki, z którą nie bardzo wiedziałam co zrobić. I wymyśliłam kluski, sprawdziłam w necie czy takie coś się w ogóle je, znalazłam jakiś orientacyjny przepis i dzięki temu zagościły na naszym stole. Chłopaki po początkowym kręceniu nosem, zjedli z wielkim apetytem
Dorotko, właśnie na ten temat rozmawiałam ostatnio z moją krakowską ciocią. Dzwoniłam do niej, żeby nie wychodziła z domu jeśli nie musi, bo czytałam o marznącym deszczu i gołoledzi właśnie w Waszej okolicy To już starsza, na dodatek samotna pani. W razie czego nawet nie będzie miał jej kto pomóc.
Na pewno nie zachwycałabym się tak zimą, gdybym musiała, tak jak zawsze chodzić do pracy. Wystarczy mi ten kawałek jaki mam do sklepu, to zaledwie kilkaset metrów, a jest ciężki do pokonania. Jak idę nad rzekę, to jest pięknie. Biało, śnieżnie i puchato. Tam nawet brak ścieżki mi nie przeszkadza.
Epimedia będę miała teraz cztery. Te dwa od Marty-Koziorożec rosną doskonale, to i kolejne powinny sobie poradzić. Co prawda ciężko u mnie znaleźć kawalątek cienia, ale coś wymyślę. Najwyżej postawie nad nimi parasol
Uwielbiam sobie dogadzać, zresztą nie tylko sobie, innym też. A jeszcze jak mam tyle czasu co teraz, to wstyd byłoby rozsiąść się w fotelu i czekać na gotowe
Danusiu, sprawę cyklamenów w kropki już sobie wyjaśniłyśmy Te karbowane też były, ale one za bardzo wyćwirne, to nawet się przy nich nie zatrzymywałam. Tak rzadko bywam w sklepach, że nawet nie sprawiłam sobie nic wiosennego w tym roku. Najbliższy, czyli właśnie ten w kropki, jakoś nie stanął na wysokości zadania, nie mieli nic ciekawego. A poza tym akurat tutaj nie bardzo lubię kupować doniczkowe, nikt o nie dba, nie podlewa. Raz, dwa są wysuszone i zwiędnięte. Nawet kiedyś zwróciłam paniom uwagę, ale nie przyniosło to żadnego rezultatu. Czasami pójdę do takie samego sklepu kawałek dalej, ten jest dużo większy niż ten osiedlowy i tam czasami coś wpadnie mi w łapki. Poczekam aż trochę zejdą śniegi i mrozy odpuszczą, to wtedy wybiorę się do marketów i może tam coś mi się trafi
Moja mama robiła kiedyś ser topiony, ale z tego co pamiętam, to dodawało się do niego sodę i nie bardzo mi smakował. Ten był pyszny i jeszcze na pewno nieraz go zrobię. Taki ser z jajkami i śmietaną, to taki jakiś nie bardzo prawdziwy, chociaż może być smaczny. W zamierzchłych czasach robiłam ciasto z podobnego sera, wydaje mi się, że był to "lodowiec", ale pod taką nazwą w necie jest zupełnie inne ciasto
Ewelinko, ostatnio śnieg dowożą, a właściwie zrzucają z nieba codziennie. Całe szczęście, że tylko w poniedziałek sypało obficie, bo chyba zasypałoby nas dokumentnie Końca zimy nawet nie mamy co wypatrywać. Narzekaliśmy od lat, że zimy nie ma, że byle jaka, to teraz mamy taką prawdziwą. Mam nadzieję, że tylko w tym roku tak się rozgościła i została, a w przyszłości będzie raczej zachowywać umiar. To masz porządnych włodarzy, moje miasto niestety tonie w śniegu, nie wspominając nawet o osiedlowych uliczkach. Tam to jest prawdziwy armagiedon
W stronę piwonii nawet nie spoglądam, za dużo miejsca zajmują jak na moje możliwości. A taką jeżóweczkę, nawet jak będzie ich trzynaście , zawsze gdzieś wcisnę.
Serek wyszedł pyszny. W zamyśle jedna połówka miała być z czarnuszką, a druga z czosnkiem niedźwiedzim, ale w końcu wszystko mi się wymieszało i był zmieszany, nie wstrząśnięty
Jadziu, zdjęcia zazwyczaj robię komórką, a tę zawsze mam przy sobie. I jak tylko coś wpadnie mi w oko, to cykam. Teraz mimo dużej ilości śniegu, nie bardzo jest co pokazać. Śnieg nie zatrzymuje się na roślinach, tylko wszystko osypuje się na ziemię. Jedynie nawłoć potrafi zmusić niesforne płateczki do zatrzymania się i stoi sobie w puchowej pierzynce. Moim roślinkom raczej nic nie grozi, Twoim może być zimno
Takiej zimy chyba nikt się nie spodziewał. Nasypało, nawiało, w śniegu można brodzić jak w wodzie ryzykując, że nasypie nam się do butów, albo że zapadniemy się po kolana. Ptaki uwijają się nie tylko przy karmnikach (wszystkich, tylko nie przy moim), ale tłumnie obsiadają suche rośliny, z których wydłubują pyszne ziarenka. Ostatnio na spacerze przydybałam całą gromadę szczygłów, delektujących się nasionami ogrodowego ostu. Nie udało mi się niestety podejść do nich bliżej. Wydawałoby się, że śnieg stłumi moje kroki, ale one były tak czujne, że po chwili poderwały się z furkotem i odleciały. Po chwili wracały z powrotem, ale już nie starałam się do nich zbliżyć. Na pewno nie były zadowolone, że przerwałam im posiłek
W ramach znajdowania sobie zajęcia, do warzywnych kiszonek dołączyłam kolejną. W niewielkim kamionkowym garnku zakisiłam główkę kapusty. Kiedyś próbowałam, zakisiłam 10 kg i wszystko po jakimś czasie wyrzuciłam. Kapusta w smaku była dobra, ale zupełnie miękka. Tym razem zrobiłam odrobinę, taka ilość nawet jak mi nie wyjdzie, to mniej będzie żal. Mam jednak nadzieje, że zdążymy ją zjeść zanim się zepsuje.
Dzisiaj zgodnie z tradycją piekłam pączki. Wzięłam się do roboty z samego rana odpuszczając sobie tym razem ćwiczenia. Chociaż tak nie do końca, bo po południu miałam spotkanie z rehabilitantem i ten jak zwykle dał mi taki wycisk, że długo nie mogłam uspokoić oddechu, a pąsy z twarzy zeszły mi dopiero w domu.
Pączki jak zwykle z dwoma nadzieniami, oba owocowe. Jedne z powidłami, te są uwielbiane przez eMa, a dla siebie i Filipa robiłam z różą. Dobrze, że moje holenderskie dziecko nie dojechało, bo dla niego musiałabym zachować kilka bez nadzienia. Zawsze muszę pilnować, żeby się nie pomieszały ani przed pieczeniem, ani przed. Co prawda w tym roku wszystkie pączki nadziewałam po upieczeniu, to już nie miałam takiego galimatiasu. Jeszcze nie mam zdania, czy tak będę robić w przyszłości. Na pewno jest łatwiej, ale czy pyszniej?
Pączków wyszło sporo, częstujcie się
W Tłusty Czwartek zadowolić się jednymi pączkami, to zbyt mało. Mam dla Was jeszcze jedne, nie tylko smaczne, ale i urocze
Koniki w zimowej szacie, też przypominają słodkie pączusie. Tym razem posypane cukrem pudrem
Wczoraj posiałam rozplenicę Majesty. Minie kilka dni, zanim pojawią się kiełeczki, ale już dzisiaj mogę pochwalić się zieleniejącymi się heliotropami. Nie jest to może las jaki wyrósł Lucynce, ale jak dla mnie w zupełności wystarczy
Miłego łasuchowania
-
- Przyjaciel Forum - Ś.P.
- Posty: 16696
- Od: 31 lip 2014, o 21:16
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Płock
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko, wprawdzie też smażyłam dzisiaj pączki, ale róży w nich nie ma, więc z przyjemnością poczęstowałam się Twoimi.
Nie, Kochana, nikt mnie nie namówi na pichcenie każdemu tego, co lubi. Tak robiłam przez ponad 15 lat, bo każdy z moich synów miał własne gusta kulinarne, a ja jak ta głupia kochająca mamuśka dogadzałam im, mimo że jednocześnie pracowałam zawodowo. Skończyło się dogadzanie, gdy najstarszy skończył piętnaście lat. Powiedziałam: dość, po czym okazało się, że wszyscy wszystko jedzą, byle tylko nie musieli sami sobie gotować.
Teraz to już mi się nie chce na dwa garnki kucharzyć, stara jestem, a i wymagań smakowych też nie mam.
Dlaczego nie napisałaś, że ta żaba to faktycznie latająca? Tak bardzo chciałam, by taką była....
Zimowe zdjęcia spod Twojej rączki tak samo piękne jak kolorowe z działeczki
Pozdrawiam cieplutko.
Nie, Kochana, nikt mnie nie namówi na pichcenie każdemu tego, co lubi. Tak robiłam przez ponad 15 lat, bo każdy z moich synów miał własne gusta kulinarne, a ja jak ta głupia kochająca mamuśka dogadzałam im, mimo że jednocześnie pracowałam zawodowo. Skończyło się dogadzanie, gdy najstarszy skończył piętnaście lat. Powiedziałam: dość, po czym okazało się, że wszyscy wszystko jedzą, byle tylko nie musieli sami sobie gotować.
Teraz to już mi się nie chce na dwa garnki kucharzyć, stara jestem, a i wymagań smakowych też nie mam.
Dlaczego nie napisałaś, że ta żaba to faktycznie latająca? Tak bardzo chciałam, by taką była....
Zimowe zdjęcia spod Twojej rączki tak samo piękne jak kolorowe z działeczki
Pozdrawiam cieplutko.
Pozdrawiam. Lucyna
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
- marta64
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2959
- Od: 8 kwie 2018, o 19:35
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: podkarpacie
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko, teraz to i u mnie już śniegu po kolana i codziennie popaduje, a wiatr usypuje zaspy. Tak białej zimy dawno nie widziałam, nawet główna droga we wsi bielusieńka, ale takich ślicznych lodowych koronek, jak na Twoich zdjęciach, to nie widzę. Kaczki też przeniosły się w cieplejsze zakole rzeki Rysunek na pniu drzewa wypatrzyłaś niesamowity
Epimedia od Marty posadziłam w słonecznym miejscu, dopiero latem osłania je rozplenica, kwitły pięknie, w przeciwieństwie do mojego, które rośnie w cienistym miejscu, i jakby cofało się w rozwoju. Na początku rosło w pełnym słońcu i było piękne.
Mam nadzieję, że roztopy nie będą gwałtowne, bo przy tej ilości śniegu, to u mnie będzie masakra.
Epimedia od Marty posadziłam w słonecznym miejscu, dopiero latem osłania je rozplenica, kwitły pięknie, w przeciwieństwie do mojego, które rośnie w cienistym miejscu, i jakby cofało się w rozwoju. Na początku rosło w pełnym słońcu i było piękne.
Mam nadzieję, że roztopy nie będą gwałtowne, bo przy tej ilości śniegu, to u mnie będzie masakra.
Pozdrawiam! Marta
Ogród pod wierzbą 3
Ogród pod wierzbą 3
- lanceta
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3927
- Od: 13 wrz 2010, o 19:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Dolny Śląsk-Legnica
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko, wszystkie twoje fotografie są magiczne w przekazie
Mimo,że w tłusty czwartek zjadłam 4 pączki - patrząc na Twoje - dostanę chyba ślinotoku
Serdeczności
Mimo,że w tłusty czwartek zjadłam 4 pączki - patrząc na Twoje - dostanę chyba ślinotoku
Serdeczności
- JAKUCH
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 33424
- Od: 19 paź 2008, o 21:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Bytom
Re: Pierwsze koty za płoty V
Smakowite pączki Iwonko i dla każdego wedle smaku .Ciekawe czy lepiej smakują te z dodatkiem farszu przed pieczeniem czy te drugie . Zajrzałam wczoraj do ogródka i śniegu całkiem całkiem a przy okazji przyniosłam deszczówkę w butelkach do podlewania .Dobrze że butelki 5L nie popękały . Iwonko zawsze cos ciekawego wypatrzysz np to drzewo
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko masz rację,też miałam chęć zwrócić uwagę,że nie podlewają kwiatków,a przecież azalie potrzebują dużo wody.Żal patrzeć na te biedne zwiędnięte roślinki.W sklepie Stokrotka sama widziałam jak pani podlewała wszystkie kwiatki.
Dawno temu robiłam lodowca bardzo często,ale bij ,zabij nie pamiętam już dokładnie,ale chyba było przekładane biszkoptami.????
Wydaje mi się,że mam gdzieś ten przepis,będę musiała poszukać.
Pogoda u nas dziś piękna,leży śnieg i świeci słońce.
Miłego dnia.
Dawno temu robiłam lodowca bardzo często,ale bij ,zabij nie pamiętam już dokładnie,ale chyba było przekładane biszkoptami.????
Wydaje mi się,że mam gdzieś ten przepis,będę musiała poszukać.
Pogoda u nas dziś piękna,leży śnieg i świeci słońce.
Miłego dnia.
- korzo_m
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 11142
- Od: 17 kwie 2006, o 10:14
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Kraków
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko śliczne koniki, tak pięknie ustawiły się do zdjęcia, wiedziały, że robi im fotkę profesjonalista
Zdjęcie pnia drzewa, bardzo intrygujące, pierwsza myśl jak go zobaczyłam, nie napiszę jaka takie dziwne skojarzenie miałam, że natura potrafi takie cuda stworzyć.
Zimowe zdjęcia jak zawsze wszystkie piękne
Zdjęcie pnia drzewa, bardzo intrygujące, pierwsza myśl jak go zobaczyłam, nie napiszę jaka takie dziwne skojarzenie miałam, że natura potrafi takie cuda stworzyć.
Zimowe zdjęcia jak zawsze wszystkie piękne
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4986
- Od: 8 lip 2014, o 15:28
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Blisko południa Polski
Re: Pierwsze koty za płoty V
Nie do uwierzenia co piszesz o tych ślimakach Fajnie, że synogarlice jednak się pokazały, myślałam, że coś im się stało.
Ja też zimą więcej tworzę w kuchni, bo latem zwykle szkoda mi czasu na wypieki
Ja też zimą więcej tworzę w kuchni, bo latem zwykle szkoda mi czasu na wypieki
Pozdrawiam Małgosia poprzednie wątki - Nasze 1500 m2; Wyznania kwiatoholiczki ;)
Własnymi łapkami
Nadwyżki ogrodowe
Własnymi łapkami
Nadwyżki ogrodowe
- Maska
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 42270
- Od: 19 lut 2012, o 19:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
- Kontakt:
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko połasuchowaliśmy i my, bo były nawet dwukrotnie pączki i był chrust. Twoje wyglądają tak smacznie że chętnie spróbowałabym i tego z powidłami i tego z różą. Ja robię mieszając różę z bardziej kwaśnym dżemem (często powidłem) i nadziewam po usmażeniu. Jak spróbowałam tego sposoby raz to już teraz nie wracam do babcinego sposobu. Co prawda jak mi się któryś rozkleił to był po usmażeniu pyszny chrupiący
Szczygły pewnie wyszłyby na zdjęciu ładnie, ale koniki przypudrowane zrekompensowały zdjęcie ptaszków.
Kapusta na pewno się uda, bo to wcale nie jest trudne. Może Twoja za długo stała w cieple?
Pozdrawiam prawie wiosennie bo zdjęcia ze śniegiem chyba już są tylko wspomnieniem, ściskam
Szczygły pewnie wyszłyby na zdjęciu ładnie, ale koniki przypudrowane zrekompensowały zdjęcie ptaszków.
Kapusta na pewno się uda, bo to wcale nie jest trudne. Może Twoja za długo stała w cieple?
Pozdrawiam prawie wiosennie bo zdjęcia ze śniegiem chyba już są tylko wspomnieniem, ściskam
- Maska
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 42270
- Od: 19 lut 2012, o 19:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
- Kontakt:
Re: Pierwsze koty za płoty V
Psikus, podwójnie się wysłało!
- dorotka350
- -Moderator Forum-.
- Posty: 5492
- Od: 26 maja 2014, o 20:18
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: mazowieckie
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko, serek wygląda bardzo smakowicie Podziwiam Twój kulinarny talent, bo i kluseczki i pączki...mniam. Szkoda, że tłusty czwartek jest tylko raz w roku. A może i dobrze, bo strach pomyśleć jak byśmy wyglądały gdyby tak tłusty czwartek był raz w miesiącu?
Czytałam, że się złamałaś i zamówiłaś jeżówki... Masz jakąś sprawdzoną szkółkę? Chętnie popatrzę, bo u mnie na pewno na tej jednej, zamówionej się nie skończy
Czytałam, że się złamałaś i zamówiłaś jeżówki... Masz jakąś sprawdzoną szkółkę? Chętnie popatrzę, bo u mnie na pewno na tej jednej, zamówionej się nie skończy
- Margo2
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 25174
- Od: 8 lut 2010, o 12:14
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Płock
Re: Pierwsze koty za płoty V
No własnie, jestem bardzo ciekawa tego sposobu nadziewania pączków po upieczeniu.
Ja robiłam to przed. Trochę kłopot z zalepieniem potem, ale nie wiem jak to zrobić inaczej.
Jak Ty to zrobiłaś?
O epimedium się nie martw. Nie trzeba mu całkowitego cienia. Wystarczy cień w najgorsze słońce, czyli południowe.
U mnie rośnie prawie wszędzie, ale fakt, że na południowe wystawie listki się troszeczkę przypalają
Ja robiłam to przed. Trochę kłopot z zalepieniem potem, ale nie wiem jak to zrobić inaczej.
Jak Ty to zrobiłaś?
O epimedium się nie martw. Nie trzeba mu całkowitego cienia. Wystarczy cień w najgorsze słońce, czyli południowe.
U mnie rośnie prawie wszędzie, ale fakt, że na południowe wystawie listki się troszeczkę przypalają
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5523
- Od: 10 wrz 2015, o 20:35
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraina Tysiąca Jezior
Re: Pierwsze koty za płoty V
Lucynko, swoim chłopakom dogadzam tylko od czasu do czasu i to bardziej w kwestii dodatków, niż dań głównych. Kanapki każdy robi sobie sam, albo i nie robi, jeśli mu się nie chce, ale lubię podsunąć im od czasu coś pysznego, jakiś kąsek przeznaczony tylko dla nich Zresztą każdy z nich ma swoje ulubione potrawy i potrafią je przygotować, a ja wtedy nawet nie zbliżam się do kuchni. A już latem, to jest zupełna wolna amerykanka, wiadomo, że każdy je, to co jest, bo gotować nie ma komu
Po zimie już prawie nie ma śladu. Codziennie jest po kilkanaście stopni na termometrze, słońce świeci bezustannie, z dachów spływają potoki wody, wygląda jakby wiosna była tuż za progiem. Pod blokami widziałam już wychylające się łebki przebiśniegów, na działce jeszcze pewnie leży śnieg, ale w mieście zawsze jest trochę cieplej.
Kochana, ja Ci solennie obiecuje, że jeszcze na te latającą żabę zapoluję, specjalnie dla Ciebie
Martuś, w tej chwili to pewnie i u Ciebie już wszystko płynie, tak jak i wszędzie. Przez kilka dni ulicami i chodnikami płynęły strumienie, odpływy były zasypane śniegiem i woda nie miała gdzie spływać. Raptem zrobiło się cieplutko, ludzie pozrzucali ciepłe kurtki, młodzi wręcz paradują jedynie w bluzach czyli jak zawsze, normalnie nie jest
Pocieszyłaś mnie epimediami, bo co jak co, ale cień na mojej działce, to towar z najwyższej półki. Kiedyś chociaż pod gruszą była go odrobina, ale gruszy dawno nie ma, a inne drzewka jeszcze ciągle są niewielkie i jeśli nawet coś rzucają, to jedynie liście jesienią
Na rzece ciągle coś się dzieje, nie tylko kaczek jest mnóstwo, ale ostatnio dodatkowo pokazały się cztery łabędzie, a nawet trzy kajaki
Lodziu, w tłusty czwartek, nikt nikomu ilości zjadanych pączków liczyć nie będzie. Trzeba było to wykorzystać i chwycić chociaż jednego
Jadziu, osobiście wolę pączki nadziane przed pieczeniem, one mają zupełnie inny smak. Nadziewane po pieczeniu, robi się dużo szybciej i to jest jedyna ich zaleta. Nie wiem, na który wariant zdecyduję się w następnym roku
Na działce dawno już nie byłam, ale w mieście śniegu prawie już nie ma. Wiosna wydaje się wciskać każdą szczeliną, słoneczko świeci od samego rana, jest tak ciepło, że zaczęłam rozpinać kurtkę, żeby się w niej nie ugotować.
Nad tym drzewem zastanawiałam się dłuższą chwilkę, zanim w końcu wyciągnęłam aparat. Ale przecież nie byłabym sobą, gdybym tego nie zrobiła. Skojarzenie miałam tylko jedno
Danusiu, o rośliny nie dbają nie tylko w tym sklepie. Ostatnio byłam w Obi i tam stały całe regały zwiędniętych roślin, po prostu żal patrzeć
Lodowiec rzeczywiście był przekładany biszkoptami i miał chyba dwa kremy, czekoladowy i śmietankowy. Całe szczęście, że skojarzyłaś i nie będzie ani bij, ani zabij
Przy takim słońcu, to chyba i u Ciebie po śniegu pozostało tylko wspomnienie?
Dorotko-korzo_m, cieszę się, że masz o mnie takie dobre zdanie Koniom sesję robił prawdziwy profesjonalista, ale nie byłam to ja Filipowa Magda ma znajomego fotografa i to on czasami przyjeżdża i robi cudne zdjęcia.
Co do drzewa, to jestem pewna, że myślałyśmy o tym samym
Małgosiu-clem3, synogarlice jakoś ostatnio przylatują coraz rzadziej, chyba się obraziły, że w ich karmniku na dobre rozgościł się grubodziób. Przylatuje tylko jeden, ale apetyt ma za trzech, a śmieci przy tym za pięciu. Łupki słonecznika są porozrzucane po całym balkonie, takiego śmieciucha dawno nie miałam. Ale za to dostarcza mi rozrywki, bo przy tym zachowuje się jak jakiś hrabia. Głowę ma wysoko uniesioną i tylko łypie okiem łaskawie na wszystkie strony
Latem nie ma szans na takie dogadzanie, tylko teraz mogę zaszaleć w kuchni. W sezonie ogrodowym ledwo znajduję czas na przetwory, których i tak robię tylko ułamek, szykowanie pyszności schodzi na dalszy plan.
Marysiu, raz kiedyś robiłam pączki z samą różą i zupełnie mi one nie smakowały. Smak pączków był bardzo perfumowany i na wiele lat zaniechałam pączków z takim nadzieniem. I dopiero nasza Dorotka-korzo_m powiedziała mi o mieszaniu smaków. Ja swoją różę mieszam z dżemem gruszkowym, który jest łagodny i nie dominuje smaku. Róża jest przewodnim smakiem, ale nie jest tak skondensowana
Nie jestem przekonana do takiego sposobu robienia pączków, jednak te smażone tradycyjnie były dużo bardziej smakowite. Ale z kolei rozklejanie się ich przy pieczeniu było wkurzające, tłuszcz wtedy pryskał jak wściekły. Zazwyczaj pękało tylko kilka, ale jednego roku pękły mi wszystkie. Cale szczęście, że byłam sama w domu, bo zdrowie mojej rodzinki byłoby wtedy bardzo zagrożone
Kapusta wyszła doskonała. Jedną porcję zjedliśmy od razu, teraz zjadamy już drugą, a kolejną chyba zrobię z ananasem. Znalazłam taki przepis i bardzo mnie on kusi, chociaż pewnie będę zjadać ją sama.
Wiosnę czuć w powietrzu Śniegu jeszcze trochę jest, ale właściwie tylko w miejscach gdzie był składowany w hałdy. Wszystko płynie, z dachów kapie, słońce szybciutko sobie radzi z wyganianiem zimy.
Dorotko-dorotka350, bardzo lubię przygotować sama coś, co większość ludzi kupuje w sklepie. Jestem typowym mieszczuchem, na wsi po raz pierwszy byłam dopiero po ślubie u rodziny eMa i tam zaraziłam się pieczeniem chleba, który zresztą piekę do dzisiaj, chociaż od tej chwili minęło już jakieś trzydzieści lat. W tej chwili rodzinka męża chleb już od dawna kupuje w sklepie, a ja ciągle piekę. Od dawna robiłam twarożki, teraz do tego doszły inne sery, a od niedawna interesuję się jeszcze czymś innym. Jeszcze w tym temacie raczkuję, więcej czytam niż robię, ale zapał mam za trzech. Na szczęście eM mi kibicuje, bo to nie jest tanie hobby
Bardzo dużo jeżówek zginęło mi poprzedniej zimy. Niby jej nie było, a szkody były jak nigdy. Przez kilka lat rosły zupełnie bezproblemowo, aż wreszcie taka zima-nie zima je pokonała. Resztę napisałam Ci na pw
Małgosiu-Margo2, do nadziewanie pączków kupiłam w aptece 50 mm strzykawkę, tzw. "żanetę" Ona ma taki długi dzióbek, który ciskasz w paczek i wtłaczasz nadzienie. Wcale nie jest tak łatwo wcisnąć coś takiego w świeżutkiego pączka, ale i nie jakoś szczególnie trudne Jednak smak nadziewanych tradycyjnie pączków jest zdecydowanie lepszy.
Super, że i Ty potwierdzasz, że epimedia sobie u mnie poradzą. Na kilka godzin, jakiś cień im załatwię
Chciałabym już myśleć, że to co się dzieje za oknem, to prawdziwa wiosna. Chyba jednak byłyby to przedwczesne nadzieje, bo chłodne dni maja jeszcze wrócić. Mieliśmy jednak przedsmak tego, co już niedługo miejmy nadzieję, nas czeka. Na niebie rozpanoszyło się słońce, caluśki tydzień niezmordowanie przyświecało, raz dwa radząc sobie z zalegającym śniegiem. Już prawie go nie widać, pochował się w cienistych kątach i za bardzo nie rzuca się w oczy. Jeszcze tylko nad rzeką jest go sporo utrudniając chodzenie, ale nie mogłam sobie darować i poszłam tam na spacer. Jako obstawę zabrałam ze sobą Filipa, ale nie było tak źle, a widoki zrekompensowały nam niewygodę
Kaczki sfotografowałam kilka dni wcześniej. Teraz nie ma już takich ilości śniegu
W pokoju rozstawiłam już szklarenkę, może jeszcze na wyrost, ale lada dzień zacznie się wielkie sianie, to muszę być na to przygotowana. Jutro będę rozsadzać heliotropy, są już całkiem spore i w kuwecie zrobiło się im zbyt ciasno. W tym roku zasługują tylko na pochwały, idą jak burza
Muszę sobie szybciutko przygotować nasionka, bo przez kilka pierwszych dni marca będą dobre dni na sianie, a przecież w tym roku obiecałam, że będę postępować zgodnie z kalendarzem biodynamicznym. Nie mogłam się w nim połapać, ale dzięki cierpliwości Lucynki już wiem, z czym się to je Na razie wiem, że jako pierwsze powędrują do ziemi nasiona kobei, a reszta jest wielką niewiadomą
Jutro jedziemy na działkę i jestem ciekawa, czy i tam śnieg zniknął i może są chociaż jakieś niewielkie oznaki wiosny? W mieście pod blokami już gramolą się przebiśniegi, ale jeszcze tak bardzo nieśmiało, jakby nie wierzyły, że to już....
Miłej niedzieli
Po zimie już prawie nie ma śladu. Codziennie jest po kilkanaście stopni na termometrze, słońce świeci bezustannie, z dachów spływają potoki wody, wygląda jakby wiosna była tuż za progiem. Pod blokami widziałam już wychylające się łebki przebiśniegów, na działce jeszcze pewnie leży śnieg, ale w mieście zawsze jest trochę cieplej.
Kochana, ja Ci solennie obiecuje, że jeszcze na te latającą żabę zapoluję, specjalnie dla Ciebie
Martuś, w tej chwili to pewnie i u Ciebie już wszystko płynie, tak jak i wszędzie. Przez kilka dni ulicami i chodnikami płynęły strumienie, odpływy były zasypane śniegiem i woda nie miała gdzie spływać. Raptem zrobiło się cieplutko, ludzie pozrzucali ciepłe kurtki, młodzi wręcz paradują jedynie w bluzach czyli jak zawsze, normalnie nie jest
Pocieszyłaś mnie epimediami, bo co jak co, ale cień na mojej działce, to towar z najwyższej półki. Kiedyś chociaż pod gruszą była go odrobina, ale gruszy dawno nie ma, a inne drzewka jeszcze ciągle są niewielkie i jeśli nawet coś rzucają, to jedynie liście jesienią
Na rzece ciągle coś się dzieje, nie tylko kaczek jest mnóstwo, ale ostatnio dodatkowo pokazały się cztery łabędzie, a nawet trzy kajaki
Lodziu, w tłusty czwartek, nikt nikomu ilości zjadanych pączków liczyć nie będzie. Trzeba było to wykorzystać i chwycić chociaż jednego
Jadziu, osobiście wolę pączki nadziane przed pieczeniem, one mają zupełnie inny smak. Nadziewane po pieczeniu, robi się dużo szybciej i to jest jedyna ich zaleta. Nie wiem, na który wariant zdecyduję się w następnym roku
Na działce dawno już nie byłam, ale w mieście śniegu prawie już nie ma. Wiosna wydaje się wciskać każdą szczeliną, słoneczko świeci od samego rana, jest tak ciepło, że zaczęłam rozpinać kurtkę, żeby się w niej nie ugotować.
Nad tym drzewem zastanawiałam się dłuższą chwilkę, zanim w końcu wyciągnęłam aparat. Ale przecież nie byłabym sobą, gdybym tego nie zrobiła. Skojarzenie miałam tylko jedno
Danusiu, o rośliny nie dbają nie tylko w tym sklepie. Ostatnio byłam w Obi i tam stały całe regały zwiędniętych roślin, po prostu żal patrzeć
Lodowiec rzeczywiście był przekładany biszkoptami i miał chyba dwa kremy, czekoladowy i śmietankowy. Całe szczęście, że skojarzyłaś i nie będzie ani bij, ani zabij
Przy takim słońcu, to chyba i u Ciebie po śniegu pozostało tylko wspomnienie?
Dorotko-korzo_m, cieszę się, że masz o mnie takie dobre zdanie Koniom sesję robił prawdziwy profesjonalista, ale nie byłam to ja Filipowa Magda ma znajomego fotografa i to on czasami przyjeżdża i robi cudne zdjęcia.
Co do drzewa, to jestem pewna, że myślałyśmy o tym samym
Małgosiu-clem3, synogarlice jakoś ostatnio przylatują coraz rzadziej, chyba się obraziły, że w ich karmniku na dobre rozgościł się grubodziób. Przylatuje tylko jeden, ale apetyt ma za trzech, a śmieci przy tym za pięciu. Łupki słonecznika są porozrzucane po całym balkonie, takiego śmieciucha dawno nie miałam. Ale za to dostarcza mi rozrywki, bo przy tym zachowuje się jak jakiś hrabia. Głowę ma wysoko uniesioną i tylko łypie okiem łaskawie na wszystkie strony
Latem nie ma szans na takie dogadzanie, tylko teraz mogę zaszaleć w kuchni. W sezonie ogrodowym ledwo znajduję czas na przetwory, których i tak robię tylko ułamek, szykowanie pyszności schodzi na dalszy plan.
Marysiu, raz kiedyś robiłam pączki z samą różą i zupełnie mi one nie smakowały. Smak pączków był bardzo perfumowany i na wiele lat zaniechałam pączków z takim nadzieniem. I dopiero nasza Dorotka-korzo_m powiedziała mi o mieszaniu smaków. Ja swoją różę mieszam z dżemem gruszkowym, który jest łagodny i nie dominuje smaku. Róża jest przewodnim smakiem, ale nie jest tak skondensowana
Nie jestem przekonana do takiego sposobu robienia pączków, jednak te smażone tradycyjnie były dużo bardziej smakowite. Ale z kolei rozklejanie się ich przy pieczeniu było wkurzające, tłuszcz wtedy pryskał jak wściekły. Zazwyczaj pękało tylko kilka, ale jednego roku pękły mi wszystkie. Cale szczęście, że byłam sama w domu, bo zdrowie mojej rodzinki byłoby wtedy bardzo zagrożone
Kapusta wyszła doskonała. Jedną porcję zjedliśmy od razu, teraz zjadamy już drugą, a kolejną chyba zrobię z ananasem. Znalazłam taki przepis i bardzo mnie on kusi, chociaż pewnie będę zjadać ją sama.
Wiosnę czuć w powietrzu Śniegu jeszcze trochę jest, ale właściwie tylko w miejscach gdzie był składowany w hałdy. Wszystko płynie, z dachów kapie, słońce szybciutko sobie radzi z wyganianiem zimy.
Dorotko-dorotka350, bardzo lubię przygotować sama coś, co większość ludzi kupuje w sklepie. Jestem typowym mieszczuchem, na wsi po raz pierwszy byłam dopiero po ślubie u rodziny eMa i tam zaraziłam się pieczeniem chleba, który zresztą piekę do dzisiaj, chociaż od tej chwili minęło już jakieś trzydzieści lat. W tej chwili rodzinka męża chleb już od dawna kupuje w sklepie, a ja ciągle piekę. Od dawna robiłam twarożki, teraz do tego doszły inne sery, a od niedawna interesuję się jeszcze czymś innym. Jeszcze w tym temacie raczkuję, więcej czytam niż robię, ale zapał mam za trzech. Na szczęście eM mi kibicuje, bo to nie jest tanie hobby
Bardzo dużo jeżówek zginęło mi poprzedniej zimy. Niby jej nie było, a szkody były jak nigdy. Przez kilka lat rosły zupełnie bezproblemowo, aż wreszcie taka zima-nie zima je pokonała. Resztę napisałam Ci na pw
Małgosiu-Margo2, do nadziewanie pączków kupiłam w aptece 50 mm strzykawkę, tzw. "żanetę" Ona ma taki długi dzióbek, który ciskasz w paczek i wtłaczasz nadzienie. Wcale nie jest tak łatwo wcisnąć coś takiego w świeżutkiego pączka, ale i nie jakoś szczególnie trudne Jednak smak nadziewanych tradycyjnie pączków jest zdecydowanie lepszy.
Super, że i Ty potwierdzasz, że epimedia sobie u mnie poradzą. Na kilka godzin, jakiś cień im załatwię
Chciałabym już myśleć, że to co się dzieje za oknem, to prawdziwa wiosna. Chyba jednak byłyby to przedwczesne nadzieje, bo chłodne dni maja jeszcze wrócić. Mieliśmy jednak przedsmak tego, co już niedługo miejmy nadzieję, nas czeka. Na niebie rozpanoszyło się słońce, caluśki tydzień niezmordowanie przyświecało, raz dwa radząc sobie z zalegającym śniegiem. Już prawie go nie widać, pochował się w cienistych kątach i za bardzo nie rzuca się w oczy. Jeszcze tylko nad rzeką jest go sporo utrudniając chodzenie, ale nie mogłam sobie darować i poszłam tam na spacer. Jako obstawę zabrałam ze sobą Filipa, ale nie było tak źle, a widoki zrekompensowały nam niewygodę
Kaczki sfotografowałam kilka dni wcześniej. Teraz nie ma już takich ilości śniegu
W pokoju rozstawiłam już szklarenkę, może jeszcze na wyrost, ale lada dzień zacznie się wielkie sianie, to muszę być na to przygotowana. Jutro będę rozsadzać heliotropy, są już całkiem spore i w kuwecie zrobiło się im zbyt ciasno. W tym roku zasługują tylko na pochwały, idą jak burza
Muszę sobie szybciutko przygotować nasionka, bo przez kilka pierwszych dni marca będą dobre dni na sianie, a przecież w tym roku obiecałam, że będę postępować zgodnie z kalendarzem biodynamicznym. Nie mogłam się w nim połapać, ale dzięki cierpliwości Lucynki już wiem, z czym się to je Na razie wiem, że jako pierwsze powędrują do ziemi nasiona kobei, a reszta jest wielką niewiadomą
Jutro jedziemy na działkę i jestem ciekawa, czy i tam śnieg zniknął i może są chociaż jakieś niewielkie oznaki wiosny? W mieście pod blokami już gramolą się przebiśniegi, ale jeszcze tak bardzo nieśmiało, jakby nie wierzyły, że to już....
Miłej niedzieli