Nie mogłam się oprzeć, żeby nie napisać!
Nie mam nadwagi, ale muszę się pilnować, zeby nie zmieniać rozmiaru na większy oraz żeby mój organizm nie przypomniał sobie o odziedziczonych, bądź nie, genach (cukrzyca, choroby serca, wątroby, itd). A że z wiekiem metabolizm się zmienia staram się trzymać linię, choć coraz gorzej mi z tym idzie.
A co jem?
Śniadania w pracy to 2 grzanki z żytniego chlebka na zakwasie z oliwą z oliwek i czarną rzepą. Jak ja to lubię! (Oliwa apetycznie ścieka po palcach) Letnia wersja to pomidor lub ogórek.
Lunch? Jabłko, jogurt naturalny probiotyczny, sok warzywny.
Obiadokolacja: normalnie - to co wszyscy, ale mniej i bez ociekajacej wieprzowiny i zawiesistych sosów.
Zupy wszelakie są genialne! Sycą, a w porównaniu do dań "stałych" są mniej kaloryczne.
Ale mam słabość do suchej (i nie tylko) kiełbasy i jak bierze mnie wilczy apetyt, chwytam za kawałek i jem łapczywie!
