

Ostatnio jakimiś środkami (również fusami z kawy ale dopiero od tej wiosny) zacząłem delikatnie podsypywać stąd zaczęły się robić istne harce kolorystyczne, jakich to już kolorów one nie przyjmują, uff. Z racji lekkiej zimy no i odpowiedniego przykrywania podczas tegorocznych morderczych przymrozków przetrwały mi w stanie prawie nienaruszonym od jesieni. A oto i one:



