

Wczoraj moje dorosłe hoje brały prysznic, który mają okazję wziąść, jak czyszczenie liści z kurzu pojedyńczo mnie przerośnie

Dziś dwie z nich, uwiecznione małpy w kąpieli.
Wcześniej prezentowana hoja pubicalyx:

Oraz niepokazywana jeszcze hoja australis:

Ta druga jest tak leniwa, że ostatnio uraczyła mnie Takim oto "olbrzymim" baldachem kwiecia


Dzisiaj mam szpital w domu. Mój syn umiłowany 12-letni Staś objawił się w ciągu nocy z jelitówką, czyli "lało się górą i dołem" + "penteratura". Zawsze fascynuje mnie, dlaczego potomstwo zwykle wybiera początek weekendu na wyklucie jakiegoś choróbska..

Z tego powodu musiałam odłożyć wyjście na działkę, więc zabrałam się za opanowanie hojowych sadzonek, bo wczoraj z czterech zrobiło się sześć i słoik przestrzennie nie ogarnął. Poczytałam blog czarodziejki hojowej. Napisała tam, że jeśli hoja ma iść pózniej "do ziemi" a nie w hydro, poleca do ukorzeniania podłoże do orchidei, duzą wilgotność ( bez bezpośredniego podlewania, tylko zraszanie) i zamknięcie np. w dużym worku na mrożonki.
Worków tylu nie miałam, ale przypomniałam sobie o małym akwarium w piwnicy.

Przytargałam, umyłam, doczepiłam świetlówkę led ze światłem typu "plant", którą miałam onegdaj w mniejszym akwarium.
Zgodnie ze wskazówkami powsadzałam w kubeczki plastikowe, odrobinę zaprawiając ukorzeniaczem


Efekt końcowy. Kubeczki stoją na podstawkach z pociętych butelek, tak, aby nie stykały się z wodą, która wypełnia dno akwarium. Tarrrrraaaa!!!

Trzymajcie kciuki za obovata picta, finlaysoni, macrophylla albomarginata, tam dao, nicholsoniae i tej, której karteczkę z podpisem zgubiłam




Zobaczymy, co z tego będzie
