Od trzech dni nic nie mogę zrobić w ogrodzie bo jak wracam z pracy, to leje. Niby dobrze, deszcz potrzebny ale czy nie mogłoby się wypadać do południa

Nawet zdjęć nie mogę robić bo grzmi, błyska, a ja się boję burzy

Dziś też pogoda ma być bez zmian....czy ktoś może temu zaradzić

Chciałam kupić cisy i posadzić przy tworzonym wgłębniku...
Po wczorajszych zajęciach z jogi, czuję jakbym miała 99 lat

wszystko obolałe i czuję każdą kosteczkę. Ogród byłby odskocznią....a tu klops...
Elwi, do ciemnych fioletów chciałabym jeszcze dokupić Rasputina i Libretto. Ale jakoś ciężko u mnie trafić na takie odmiany. Króluje róż

niestety nie ten pudrowy
Kocie towarzystwo w kadrze to najczęściej Facet. Jak widać dziewczynę, to ma niebieskie szelki, bo baba niedobra - ucieka mi, więc musi być ograniczana. Facet jest wierny, gadatliwy i ciągle mi się ociera jak nie o aparat to o fotografowane rośliny

W domu też pcha mi się bezczelnie na kolana i ugniata, ugniata, ugniata...

Podobno takie zachowania kotów świadczą o zbyt wczesnym oddzieleniu od matki. Ale czy w ogóle można stwierdzić kiedy facet, zyskał dorosłość i może być od matki odłączony
AnaAn, dzięki. Ja też zwykle pryskam środkami systemicznymi, jeżeli już pryskam...Na razie jest spokój, nic nie grasuje, orliki odrastają, choć wszystko za chwilę zniknie w kołderce z chwastów

Jest mokro, ciepło a ja już jestem bezradna...
Czekam zatem cierpliwie na nowy wątek, w międzyczasie podglądając bloga
Anita, kolorystyka rodzinna to czysty przypadek

Jakoś tak niechcący ciągle wychodzi...
Shelby jest zawsze z szelkami niebieskimi, taka jaśniejsza, biszkoptowa. A Simba jest duży, z białą kryzą i łazi gdzie chce, najczęściej pcha się w kadr lub sprawdza co ja też tam fotografuję, przecież nic nadzwyczajnego nie widać. Fascynują go tylko pomidory w skrzyni

Ciągle do niej zagląda.
Kotów na smyczy nie prowadzę, mają przypięty długi sznurek i w ten sposób jestem w stanie zapanować nad żywiołem, czyli chodzi zanim się o coś nie zaczepi, wtedy mnie woła. Lub nie zniknie mi sznurek z oczu. Myślę o jakimś elektronicznym wspomaganiu, ale póki co muszę ubezpieczyć samochód...
Gosiaczku, rododendrony raz zasiliłam i podlewam raz w tygodniu. Od trzech dni same się podlewają, codziennie i w sporej ilości. Niedługo deszcz strzepie wszystkie kwiaty...Na razie Rh są małe ale co roku robią się silniejsze i lepiej znoszą moją opiekę

W sumie mam już ich kilkanaście i jeszcze będzie więcej, tego jestem pewna.
Dziwne że ten przetacznik siwy u ciebie jest marny. U mnie szaleje. Fakt że wszystko co sadzę, dostaje dobrej ziemi z worka. No i M lubi podlewać.
A twoimi Rh fioletowymi przed domem zawsze się zachwycałam, więc nie wiem czemu narzekasz. Gorzej w tym roku?
Aniu, kocurek nie ogrodnik ale nadzorca

Wszystko musi wiedzieć i wszędzie wejdzie. Generalnie cały czas komentuje to co robię, na całe szczęście nie rozumiem jego komentarzy

bo pewnie miałabym się z pyszna...
Powojnik Omoshiro jest piękny, Margo ma go wielkiego przy ogrodzeniu. U mnie to raptem trzy kwiatki w tym roku. Jednak na leśne warunki to i tak sukces, i tak to odbieram
Dorotko to nie las RH, tylko las z kilkunastoma Rh

Wczoraj widziałam 25-letnie rh w ogrodzie przy klubie sportowym. No aż żal że nie miałam aparatu. Cuda kwitnące, 6 m na szerokość.. Moje przy nich to wypierdki.
Zapraszam do podlewania, jednak będę się upierać żeby zostały u mnie...
Dorotka

To miłe co piszesz. Rododendrony jeszcze małe, ale zdecydowanie podzielam twoją opinię. Będzie ich co najmniej drugie tyle. Tylko muszę rozsądnie sadzić bo wczoraj widziałam takie olbrzymy przy klubie, że swoje pewnie posadziłam za gęsto. Ale podobno dobrze znoszą przesadzanie, zawsze można zmienić miejscówkę. Ważne że jest miejsce.
Dobrze zrobiłaś że też dokupiłaś rododendrony. A jakie odmiany? Widziałam, że masz takiego fioletowego ze złotym oczkiem, obok jasno różowego. Oczko ten fioletowy ma chyba ciemniejsze niż ma mój Marcel Menard. To też nie Rasputin bo tamten to już niemal czarną tą plamkę ma. Znasz nazwy odmianowe swoich?
Moje róże mocno opóźnione w stosunku do twoich, poza tym teraz leje już czwarty dzień. Ani zrobić fotki, ani podziwiać. Wszystko leży, zmoknięte. A kwitnie już Tuscany, Cap Diamand, Jacqueline du Pre, J.Duval, Harlow Carr, M.Hilling...i pewnie coś jeszcze ale nie wychodzę do ogrodu bo się boję burz...
Zuza, cieszyłaś się wcześniej swoimi rododendronami, kiedy moje jeszcze spały. Pewnie masz już przesyt. Fajnie jest na początku ale jak już wszyscy pokazują to samo to już mniej interesujące. Teraz wszyscy już pokazują róże, a moje uczą się pływać, dosłownie. Leje już czwarty dzień. Będę musiała pomyśleć o oprysku p/grzybiczym bo inaczej z kwitnienia róż będą nici.
A lilie dobrze ci przezimowały? Bo ja mam wrażenie że jest ich mniej u mnie.
To chętnie te hortensjowe cuda będę u ciebie oglądać, jak tak je zareklamowałaś...
Dlatego, że ciagle burze i woda z nieba leje się strumieniami, zdjęć nie mam. Przepraszam ale moje poświęcenie ma pewne granice
