Kwarantanna po oprysku,szkodliwość
Ogólnie klony lubią przepuszczalne gleby, a jak masz ciężką, to nie możesz liczyć na pomyślny rozwój.Z pięciornikami krzewiastymi sprawa ma się tak, że bezproblemowo i bujnie rośnie tylko gatunek o złotożółtych kwiatach i jego odmiany, a także o białych kwiatach.Różowe i pomarańczowe są delikatniejsze nie urosną wszędzie, wolą lżejszą glebę i półcień, a także często zasychają po kilku latach.
Jak masz wilgotną, żyzną glebę to nie stosuj wykładania wokół roślin agrowłókniną, taka gleba pod nią ulega tzw. oglejeniu , degradacji, staje się niejako 'martwa'.
Jak masz wilgotną, żyzną glebę to nie stosuj wykładania wokół roślin agrowłókniną, taka gleba pod nią ulega tzw. oglejeniu , degradacji, staje się niejako 'martwa'.
Jestem wdzięczna za wszystkie informacje.
Niestety, popełniłam już sporo błędów, jak choćby z tą włókniną. Folia u mnie się nie sprawdza, nie sprawdza się też żadna inna, także naturalna, ściółka (gryzonie).
Gleba pod klonem nie jest specjalnie ciężka, to najniższe miejsce na działce, zostało mocno podniesione podczas budowy domu. Tylko tutaj dałam dużą ilość przekompostowanego obornika. W tej chwili ma doskonałą strukturę. A nawozów mineralnych z zasady nigdy nie używam.
Rzeczywiście, ja też gdzieś wyczytałam, że pięciorniki różowe boją się ostrego słońca. Jednak faktem jest, że przeżyły już dwa lata, sadziłam je późną wiosną ubiegłego roku. Roślina posadzona na niewłaściwym stanowisku od początku jest cherlawa. Tymczasem tamto lato moim pięciornikom nie zaszkodziło, były żywozielone, obficie kwitły, intensywnie rosły. Chorować zaczęły nagle. Najpierw zbrązowiały pąki kwiatowe u jednego, potem u pozostałych, w końcu i pędy zrobiły się brązowe. Sprawdziłam ziemię wokół, pod wierzchem była sucha, zalęgły się w niej i jeszcze jakieś inne owady, które podziurawiły rośliny okrywowe. Ale głębiej ziemia była wilgotna.
A może to działanie psiego moczu?
Rosną niedaleko bramy wjazdowej, która często jest otwarta.
Zdjęcie z maja. Robione było z dużej wysokości, ale widać na nim, jak siedlisko sprzyja roślinom.
Niestety, popełniłam już sporo błędów, jak choćby z tą włókniną. Folia u mnie się nie sprawdza, nie sprawdza się też żadna inna, także naturalna, ściółka (gryzonie).
Gleba pod klonem nie jest specjalnie ciężka, to najniższe miejsce na działce, zostało mocno podniesione podczas budowy domu. Tylko tutaj dałam dużą ilość przekompostowanego obornika. W tej chwili ma doskonałą strukturę. A nawozów mineralnych z zasady nigdy nie używam.
Rzeczywiście, ja też gdzieś wyczytałam, że pięciorniki różowe boją się ostrego słońca. Jednak faktem jest, że przeżyły już dwa lata, sadziłam je późną wiosną ubiegłego roku. Roślina posadzona na niewłaściwym stanowisku od początku jest cherlawa. Tymczasem tamto lato moim pięciornikom nie zaszkodziło, były żywozielone, obficie kwitły, intensywnie rosły. Chorować zaczęły nagle. Najpierw zbrązowiały pąki kwiatowe u jednego, potem u pozostałych, w końcu i pędy zrobiły się brązowe. Sprawdziłam ziemię wokół, pod wierzchem była sucha, zalęgły się w niej i jeszcze jakieś inne owady, które podziurawiły rośliny okrywowe. Ale głębiej ziemia była wilgotna.
A może to działanie psiego moczu?
Rosną niedaleko bramy wjazdowej, która często jest otwarta.
Zdjęcie z maja. Robione było z dużej wysokości, ale widać na nim, jak siedlisko sprzyja roślinom.
- Comcia
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 13420
- Od: 9 maja 2008, o 14:28
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Wrocław
Na pędraki są preparaty nicieniowe ale dość drogie.
Na forum jest kilka wątków o zwalczaniu pędraków, np. tutaj :
http://forumogrodnicze.info/viewtopic.p ... %EAdrak%2A
Mszyce możesz pryskać wodą z octem i odrobinką płynu do naczyń ( u mnie bardzo skuteczne ). Zabieg powtarzać co 2-3 dni, u mnie po 3-4 zabiegach nie widziałam więcej mszyc.
Ale podobno na zielone mszyce nie skutkuje....
Swoje nornice "dokarmiałam" zimą i na razie mam spokój.
Na talerzyku jednorazowym kładłam opakowanie np. po serku czy maśle z wyciętym małym otworkiem ( tak aby na górze było denko opakowania a otworek na dole ). Nornica mogła wejść i się "posilić" a jednocześnie np. nie szkodziłam ptakom.
Na górze kładłam kamień żeby wiatr nie zwiał ani karma nie zamokła od śniegu lub deszczu.
Jest sporo "domowych" sposobów na choroby i szkodniki.
Na forum też są podawane....
Na forum jest kilka wątków o zwalczaniu pędraków, np. tutaj :
http://forumogrodnicze.info/viewtopic.p ... %EAdrak%2A
Mszyce możesz pryskać wodą z octem i odrobinką płynu do naczyń ( u mnie bardzo skuteczne ). Zabieg powtarzać co 2-3 dni, u mnie po 3-4 zabiegach nie widziałam więcej mszyc.
Ale podobno na zielone mszyce nie skutkuje....
Swoje nornice "dokarmiałam" zimą i na razie mam spokój.
Na talerzyku jednorazowym kładłam opakowanie np. po serku czy maśle z wyciętym małym otworkiem ( tak aby na górze było denko opakowania a otworek na dole ). Nornica mogła wejść i się "posilić" a jednocześnie np. nie szkodziłam ptakom.
Na górze kładłam kamień żeby wiatr nie zwiał ani karma nie zamokła od śniegu lub deszczu.
Jest sporo "domowych" sposobów na choroby i szkodniki.
Na forum też są podawane....
Pędraki podobno najlepiej czują się na różnych nieużytkach, np. w starych trawnikach. U mnie to spory areał, nawet nie myślę, ile kosztowałoby zastosowanie preparatów. Zresztą nie zawrócę kijem rzeki: ilość chrząszczy w maju jest tak duża, że walkę trzeba by powtarzać co dwa- trzy lata. Pozostaje chyba tylko dokładne "odpędraczenie" ziemi w miejscu sadzenia nowych roślin. Pomagają mi krety, które rozmnożyły się nad podziw. Pracują nawet tam, gdzie jest glina jak skała (stary zdeptany trawnik).
A mszyce? No cóż, można pryskać rośliny niewysokie, młode. Ale jak poradzić sobie ze starymi drzewami? Moja papierówka ma ponad 60 lat. Mimo przycięcia zajmuje powierzchnię kilku drzewek na podkładkach karłowych. Po inwazji mszyc jej owoce są skarlałe, skręcone, obrzydliwe. Opryskiwanie jej, czymkolwiek, to tytaniczna praca. W tym roku było sporo deszczu, więc mszyce niezbyt dokuczyły. Obiecuję jednak, że w następnym roku na młodych drzewkach wypróbuję te naturalne preparaty. Ciekawa jestem, na ile okażą się skuteczne. W ubiegłym roku omal nie straciłam kaliny - to była lekcja poglądowa. Krzak stracił wszystkie młode przyrosty, na szczęście w tym roku odbił.
Zaintrygowała mnie metoda na nornice. Chyba nie rozumiem celowości jej zastosowania. Dokarmiać nornice, by zostawiły w spokoju korzenie?
A mszyce? No cóż, można pryskać rośliny niewysokie, młode. Ale jak poradzić sobie ze starymi drzewami? Moja papierówka ma ponad 60 lat. Mimo przycięcia zajmuje powierzchnię kilku drzewek na podkładkach karłowych. Po inwazji mszyc jej owoce są skarlałe, skręcone, obrzydliwe. Opryskiwanie jej, czymkolwiek, to tytaniczna praca. W tym roku było sporo deszczu, więc mszyce niezbyt dokuczyły. Obiecuję jednak, że w następnym roku na młodych drzewkach wypróbuję te naturalne preparaty. Ciekawa jestem, na ile okażą się skuteczne. W ubiegłym roku omal nie straciłam kaliny - to była lekcja poglądowa. Krzak stracił wszystkie młode przyrosty, na szczęście w tym roku odbił.
Zaintrygowała mnie metoda na nornice. Chyba nie rozumiem celowości jej zastosowania. Dokarmiać nornice, by zostawiły w spokoju korzenie?
- Comcia
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 13420
- Od: 9 maja 2008, o 14:28
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Wrocław
Przepraszam, napisałam to w cudzysłowiu bo miałam na myśli trutkęulado pisze:
Zaintrygowała mnie metoda na nornice. Chyba nie rozumiem celowości jej zastosowania. Dokarmiać nornice, by zostawiły w spokoju korzenie?
Dlatego potrzebne są te "karmniki" żeby nie otruć przy okazji np. ptaków.
Co do wysokich drzew - ja mam tylko takie + opryskiwacz oczywiście Marolex z 3-metrową lancą.
Moje drzewa są jeszcze wyższe i nie wystarcza 2 metry z wyciągniętą ręką + 3 metry lancy.
Opracowałam więc technikę i lancę pod lekkim skosem kieruję w górę. Ta pryskająca cieczą końcówka ma niezły rozrzut więc zyskuję jeszcze jakieś 0,5 do 1 metra.
A skos potrzebny jest by nie lać sobie na głowę
Drzewa pryskałam wiosną Miedzianem bo mi bardzo w ubiegłym roku chorowały...
Na różyczki starcza mi ręczny opryskiwacz albo własne paluszki ( ściągam mszyce ręką ).
- Comcia
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 13420
- Od: 9 maja 2008, o 14:28
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Wrocław
Mnie się nie pytaj :P
Pryskałam tylko jeden raz Miedzianem, miałam kupiony Topsin ( bo miałam w 2008 roku brunatną zgniliznę na moreli i śliwce )
ale nie zdążyłam popryskać ....
A owoce i tak były - nie do przerobienia :P
Za to w tym roku chorują mi jabłonie i grusza - nie wiem czy coś zrobię, ale ma całą zimę by o tym pomyśleć.
Już wywaliłam jałowca jako podejrzanego o spowodowanie rdzy gruszy.
Staram się unikać chemii ale jeśli coś nie wymyślę a chcę mieć owoce ( choćby małe i z robaczkami )
to jeśli już - zastosuję najlżejszą chemię i najwcześniej jak się tylko da.
Chyba że uda się coś wymyślić-wyczytać ?
W końcu mam ogródek działkowy a nie sad czy plantację.
Jeśli zbiorę tylko 1/4 możliwych do uzyskania owoców to i tak będzie dobrze.
Chyba wolę mieć mniej owoców ale mniej chemiczne :P
Pryskałam tylko jeden raz Miedzianem, miałam kupiony Topsin ( bo miałam w 2008 roku brunatną zgniliznę na moreli i śliwce )
ale nie zdążyłam popryskać ....
A owoce i tak były - nie do przerobienia :P
Za to w tym roku chorują mi jabłonie i grusza - nie wiem czy coś zrobię, ale ma całą zimę by o tym pomyśleć.
Już wywaliłam jałowca jako podejrzanego o spowodowanie rdzy gruszy.
Staram się unikać chemii ale jeśli coś nie wymyślę a chcę mieć owoce ( choćby małe i z robaczkami )
to jeśli już - zastosuję najlżejszą chemię i najwcześniej jak się tylko da.
Chyba że uda się coś wymyślić-wyczytać ?
W końcu mam ogródek działkowy a nie sad czy plantację.
Jeśli zbiorę tylko 1/4 możliwych do uzyskania owoców to i tak będzie dobrze.
Chyba wolę mieć mniej owoców ale mniej chemiczne :P
wywaliłaś jałowca, bo szkodził gruszom? A ja odwrotnie, powoli karczuję stare drzewa owocowe, a coraz więcej u mnie ozdobnych.
Nie ma komu jeść takiej dużej ilości owoców. Plony są kapryśne, raz jest nadmiar, to wszystko opada i gnije, raz wszystko chore albo robaczywe. Na koniec przylatują stada szpaków i w ciągu jednego poranka znika wszystko. Nie mam już siły ani chęci tego wszystkiego doglądać. Chociaż z drugiej strony żal wycinać np. grusze, które są w pełni wieku i dają pewne owoce, to samo śliwki. Wycięłam w tym roku wiekową antonówkę i inną jakąś odmianę (niezidentyfikowaną) - i mam poczucie straty, te drzewa dawały styl, budziły zaufanie. Teraz takich odmian już nie ma w sprzedaży.
Uprawa drzew ozdobnych wydawała mi się bezproblemowa. Ale czy tak będzie na pewno? Na razie widzę zmagania nowych roślin z chorobami grzybowymi, owadami. Czy przeżyją zimę? Jak do tej pory nie stosowałam ani, nawozów, ani chemii. Całe połacie ogrodu po usunięciu starych drzew przypominają pustynię.
Nie ma komu jeść takiej dużej ilości owoców. Plony są kapryśne, raz jest nadmiar, to wszystko opada i gnije, raz wszystko chore albo robaczywe. Na koniec przylatują stada szpaków i w ciągu jednego poranka znika wszystko. Nie mam już siły ani chęci tego wszystkiego doglądać. Chociaż z drugiej strony żal wycinać np. grusze, które są w pełni wieku i dają pewne owoce, to samo śliwki. Wycięłam w tym roku wiekową antonówkę i inną jakąś odmianę (niezidentyfikowaną) - i mam poczucie straty, te drzewa dawały styl, budziły zaufanie. Teraz takich odmian już nie ma w sprzedaży.
Uprawa drzew ozdobnych wydawała mi się bezproblemowa. Ale czy tak będzie na pewno? Na razie widzę zmagania nowych roślin z chorobami grzybowymi, owadami. Czy przeżyją zimę? Jak do tej pory nie stosowałam ani, nawozów, ani chemii. Całe połacie ogrodu po usunięciu starych drzew przypominają pustynię.
- jokaer
- -Moderator Forum-.
- Posty: 7472
- Od: 14 lut 2008, o 08:21
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Pogórze Ciężkowickie 385 m npm; na granicy Małopolski z Podkarpaciem
dorodne duże drzewa owocowe - kwitnące jabłonie mogą być pięknym elementem w ogrodzie, trzeba tylko o nie trochę zadbać
( a niestety chorować może wszystko bez względu na podział na owocowe czy ozdobne
po takiej dużej gruszy czy jabłoni może wspinać się róża ( są takie pnące, które szczególnie nadają się właśnie do sadzenia przy drzewach), wygląd jest niezapomniany
nie wszystkie ozdobne z owocowymi nie powinny rosnąć razem,
na pewno należy unikać tych zestawień gdzie rośliny nie są zbyt odporne i chorują
jałowiec sabiński i grusza - rdza
porzeczka i sosna - rdza porzeczkowo - wejmutkowa
świerki i modrzew - ochojnik
berberysy( tylko niektóre)i zboże - rdza zbożowa
głóg i drzewa owocowe- zaraza ogniowa drzew owocowych
jarzębina i drzewa owocowe - jakieś wirusowe choroby już nie pamiętam
rośliny z liśćmi pstrokatymi są wrażliwsze na ogół od tych zielonych- mam tu akurat na myśli klona z Twojego zdjęcia,
w pierwszej chwili pomyślałam, czy nie dręczył go przędziorek ?
( a niestety chorować może wszystko bez względu na podział na owocowe czy ozdobne
po takiej dużej gruszy czy jabłoni może wspinać się róża ( są takie pnące, które szczególnie nadają się właśnie do sadzenia przy drzewach), wygląd jest niezapomniany
nie wszystkie ozdobne z owocowymi nie powinny rosnąć razem,
na pewno należy unikać tych zestawień gdzie rośliny nie są zbyt odporne i chorują
jałowiec sabiński i grusza - rdza
porzeczka i sosna - rdza porzeczkowo - wejmutkowa
świerki i modrzew - ochojnik
berberysy( tylko niektóre)i zboże - rdza zbożowa
głóg i drzewa owocowe- zaraza ogniowa drzew owocowych
jarzębina i drzewa owocowe - jakieś wirusowe choroby już nie pamiętam
rośliny z liśćmi pstrokatymi są wrażliwsze na ogół od tych zielonych- mam tu akurat na myśli klona z Twojego zdjęcia,
w pierwszej chwili pomyślałam, czy nie dręczył go przędziorek ?
Dzięki za podpowiedzi. Pociągający jest pomysł obsadzenia starych drzew owocowych pnącymi np. różami. Tylko że niedoświadczony ogrodnik może sobie nie poradzić. W moim ogrodzie źle się kończą próby silnego zagęszczenia roślin. Szybko porasta je grzyb i pleśń. Konary papierówki tworzą ogromny parasol i miejscami sięgają ziemi pod ciężarem owoców. Opadające jabłka ścielą się dywanem na trawniku. Gdzie tu jeszcze zmieścić róże? Wycięliśmy masę gałęzi, by wpuścić światło, a i tak pojawia się czasami parch. Zauważyłam ,że im starsze drzewo, tym szybciej się zagęszcza po cięciu.
Kłopoty z chorobami grzybowymi pewnie wynikają z powodu ciężkiej ziemi i bliskości jeziora. Naprawdę rzadko kiedy podlewam rośliny. Zawsze wiosną wyrywam trawę i chwasty wokół pni, bo w przeciwnym razie drzewo od strony ziemi zaczyna naciągać wilgocią i gnić. Taka ziemia powinna być wymieniona, tylko że nie lubię ingerować w "dzieło Boże". Zwłaszcza że ziemia ta jest żyzna i rodzi dorodny owoc. Moje ogrodnicze próby zmierzają więc w kierunku takiego doboru gatunków, które będą dobrze się czuły w wilgotnym i chłodnym klimacie. Miałam nadzieję, że lipy, klony będą najlepsze. Jeśli padną, poszukam czegoś innego.
Kiedyś posadziłam różę. Przeżyła tylko jeden sezon. Błyskawicznie zaatakowały ją szkodniki. To był znak, że bez intensywnej opieki róże w moim ogrodzie nie mają przyszłości, I zrezygnowałam.
Kłopoty z chorobami grzybowymi pewnie wynikają z powodu ciężkiej ziemi i bliskości jeziora. Naprawdę rzadko kiedy podlewam rośliny. Zawsze wiosną wyrywam trawę i chwasty wokół pni, bo w przeciwnym razie drzewo od strony ziemi zaczyna naciągać wilgocią i gnić. Taka ziemia powinna być wymieniona, tylko że nie lubię ingerować w "dzieło Boże". Zwłaszcza że ziemia ta jest żyzna i rodzi dorodny owoc. Moje ogrodnicze próby zmierzają więc w kierunku takiego doboru gatunków, które będą dobrze się czuły w wilgotnym i chłodnym klimacie. Miałam nadzieję, że lipy, klony będą najlepsze. Jeśli padną, poszukam czegoś innego.
Kiedyś posadziłam różę. Przeżyła tylko jeden sezon. Błyskawicznie zaatakowały ją szkodniki. To był znak, że bez intensywnej opieki róże w moim ogrodzie nie mają przyszłości, I zrezygnowałam.
-
- ---
- Posty: 1818
- Od: 5 sty 2009, o 10:51
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Mazowieckie
- Comcia
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 13420
- Od: 9 maja 2008, o 14:28
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Wrocław
To nic nie znaczy. Zresztą niepiszesz jakie szkodniki.....ulado pisze:
Kiedyś posadziłam różę. Przeżyła tylko jeden sezon. Błyskawicznie zaatakowały ją szkodniki. To był znak, że bez intensywnej opieki róże w moim ogrodzie nie mają przyszłości, I zrezygnowałam.
Róże ze szkółek są odżywiane chemią itp. potrzeba trochę czasu by te narkomanki odzwyczaić od dopingu.
Są też róże szczególnie mało odporne, zwracaj uwagę na ADR.
Pod drzewami może nawet w cieniu rosnąć i kwitnąć piękna biała Lykkefund , nie powtarza kwitnienia ale jest po prostu wspaniała !
Witam.
Masz strasznie duże wymagania dla roślin:żeby ładnie rosły bez chemii,jak w naturze... w tak trudnych warunkach...duża wilgotność i ciężka gleba.
Naturalny(mniej więcej bo prawie wszystko było kiedyś sadzone)ekosystem tworzy się latami i wiele drzew ,krzewów wypada i dzieje się tak wciąż.Patrząc pobieżnie może się komuś wydawać że w "dzikim"zadrzewieniu wszystko pięknie rośnie a u mnie wciąż coś choruje,to nie do końca prawda.Jesteś wrogiem chemii to...na własne życzenie masz trudniej,bo aby utrzymać drzewa,krzewy w dobrej kondycji,zwłaszcza owocowe,stosując metody tzw ekologiczne musisz w to wkładać o wiele więcej pracy i bez oprysków środkami eko się nie da...Chyba że skasujesz wszystko co obce w tym miejscu i zostawisz tylko to co rośnie gdzieś obok "na dziko".....Ja jednak bym się baaardzo mocno zastanawiał nad wycinaniem w miarę zdrowych starych drzew owocowych.
Masz strasznie duże wymagania dla roślin:żeby ładnie rosły bez chemii,jak w naturze... w tak trudnych warunkach...duża wilgotność i ciężka gleba.
Naturalny(mniej więcej bo prawie wszystko było kiedyś sadzone)ekosystem tworzy się latami i wiele drzew ,krzewów wypada i dzieje się tak wciąż.Patrząc pobieżnie może się komuś wydawać że w "dzikim"zadrzewieniu wszystko pięknie rośnie a u mnie wciąż coś choruje,to nie do końca prawda.Jesteś wrogiem chemii to...na własne życzenie masz trudniej,bo aby utrzymać drzewa,krzewy w dobrej kondycji,zwłaszcza owocowe,stosując metody tzw ekologiczne musisz w to wkładać o wiele więcej pracy i bez oprysków środkami eko się nie da...Chyba że skasujesz wszystko co obce w tym miejscu i zostawisz tylko to co rośnie gdzieś obok "na dziko".....Ja jednak bym się baaardzo mocno zastanawiał nad wycinaniem w miarę zdrowych starych drzew owocowych.