Ostatnio w TV1 powtarza się program w jaki sposób pozbywać się gryzoni z otoczenia.
To mnie zaciekawiło, co to za program?
Ja walczę w tym roku na całej linii. Już wiem, że pośród mnóstwa gryzoni mam na pewno karczownika.
Ostatnio jak podłożyłam trutkę u wylotu tunelu, na drugi dzień zastałam wylot tak zasklepiony, jakby nigdy nie było tam dziury.
Sprawdziłam, czyli garść po garści rozkopałam, trutka zabrana
Ogólnie to wyłożyłam już z pół wiadereczka. One teraz, czyli gryzonie są bardzo aktywne w poszukiwaniu pokarmu.
Szczury , myszy , karczowniki trzeba likwidować . Szczególnie myszy, i szczury, wiem bo nie miałam plagi ale miałam króliki i szczury i myszy ciągną do jedzenia . I straszliwie się rozmnażają. Przenoszą różne choroby, i rożne dziwne rzeczy. Kiedyś nie byłam taka, ale jak mielibyście w domu szczura albo myszy .To się inna rozmowa robi. Mam dom drewniany to niestety myszy dostają się przez strych do domu , i musi mąż rozłożyć trutkę na strychu. U sąsiadki która ma dom murowany dostała się mysz to na łapkę wpadła.
Jak producent trutek sponsoruje program to reklamują produkt sponsora, ale jesteście naiwne. Kiedyś w "Ranczu" powiedziała Michałowa, że tylko dureń wierzy reklamom i prasie kolorowej.I to było mądre choć nieodkrywcze. Wiadomo dobry produkt nie trzeba zareklamować.
gosia79z pisze:W takim razie w mojej okolicy nie ma lisów, bo na koty nic nie poluje.
Dziś spędziła prawie cały dzień w ogrodzie.Koty łowią i przynoszą te podarunki pod moje stopy
Gosiu , na mojej działce stado kotów poluje (5 stałych i ''przechodnie''), pierzasty drapieżnik , w nocy sowa , do tego łasica a mimo to nory nadal zamieszkałe . Trutkę wykładam tylko w zimnej porze (właśnie teraz) , jak jest ciepło nie pobierają , z jakiej przyczyny do końca nie wiem. Wokół działki mam ugór , nowe osobniki zasiedlają nory po opuszczeniu przez poprzedników. Tej jesieni mam 3 krety , żaden nie wlazł w pułapkę . Czekam na mróz , ten go na trochę powstrzyma.
Zawsze mnie bawią komentarze, że trzeba uszanować każdą istotę żywą i szczura i karczownika itd. Miałem takie poglądy dopóki nie wybudowałem domu i nie przyszły szczurki. Wgryzły się w styropian pod elewacją domu, pod posadzkę w garażu i kotłowni, gdzie w każdej chwili mogą poprzegryzać instalację wodną. Zagnieździły się w obudowie i dociepleniu zbiornika na c.w.u, który zniszczyły. Straty, które powodują można liczyć, w skrajnych przypadkach w dziesiątkach tysięcy złotych (mówię o jednym domu). Mam przykład w rodzinie, gdzie w nowym domu szczury zagnieździły się pod posadzką i tak "wypruły" styropian, że posadzka w salonie się zapadła. Mam koty, które - nie powiem coś tam upolują, ale to nie ta skala. Gryzonie przychodzą z pól do naszych domów bo mają cieplutko, a i często jest co zjeść. Dlatego kupuję trutki na gryzonie i rozkładam je hurtowo. Gdybym mieszkał w mieście, a na działkę jeździł rekreacyjnie, to moja wypowiedź w tym temacie byłaby zapewne całkiem inna.
Co do karczownika, czy nornicy, to w tym roku zaczęła mi obumierać 8-letnia jabłoń papierówka. Tak bez przyczyny. Opadły liście. Nie miałem pojęcia co się stało, do dnia gdy drzewo się przewróciło. Korzeni brak. Pod powierzchnią gruntu pień praktycznie odcięty od części korzeniowej. Wszędzie same ślady małych zębów. Nie liczę strat w warzywniku, czy warzywniaku - nie czepiajmy się słówek (można mówić ziemniaki, kartofle, pyry czy grule - każdy wie o co chodzi), gdzie zniknęła mi marchew.
Szanuję żywe istoty, ale gryzonie u mnie lekko nie mają, zresztą ja z nimi też nie.
Wypowiadam się na FO, gdy mam o czymś jakiekolwiek pojęcie,
gdy go nie mam, proszę innych o radę.
Pozdrawiam Skrytopodczytywacz Adam
Polecam wszystkim do permanentnej walki z gryzoniami psy ratlerki.
Miałam pieska, krzyżówkę ratlerka z jamnikiem, po likwidacji PGR-owskiej obory, szczury rozlazły się po okolicy, również i do nas (wiejski dom, z zabudowaniami gospodarczymi, bez bydła, tylko kury i króliki). Karusek doskonale sobie radził z nimi, chociaż nie uczony, i nie nawykły - bo miał już wtedy około 5 lat. Chodziliśmy razem na polowania, no bo trzeba było coś odkryć, coś podnieść no i posprzątać potem. Trwało to od jesieni do lata - i definitywny koniec!
Już pół roku trwa moja wojna z kretami. Jednego, buszującego na trawniku udało się unicestwić sztychówką, nie pomagały żadne łapki, pułapki, karbid,świece dymne, lawenda, naftalina, włosy ludzkie i psie, guma owocowa rozpuszczalna i inne wynalazki z elektronicznymi włącznie. Teraz buszują w sadzie, mimo zimy są codziennie 2-3 kopce, niektóre do moich kolan. W ogrodzie są 2 koty i też nic. Wypasione, ogromne, jedzą karmę, piją mleczko bez laktozy i odpoczywają po jedzeniu. Czasem złapią jakąś zabłąkaną myszkę, norniczkę, ale kreta nie widziały chyba, bo nie upolowały. Bardzo na nie liczę, bo jak znów kret wlezie w trawnik, to chyba oszaleję.
Ania, nie pozostaje ci nic innego, jak robić rabatki na ich kopcach.
Współczuję , musisz polubić - no, że ekologiczna działka i takie tam. A koty na dietę!
ania1590 pisze:Już pół roku trwa moja wojna z kretami. Jednego, buszującego na trawniku udało się unicestwić sztychówką, nie pomagały żadne łapki, pułapki, karbid,świece dymne, lawenda, naftalina, włosy ludzkie i psie, guma owocowa rozpuszczalna i inne wynalazki z elektronicznymi włącznie. Teraz buszują w sadzie, mimo zimy są codziennie 2-3 kopce, niektóre do moich kolan. W ogrodzie są 2 koty i też nic. Wypasione, ogromne, jedzą karmę, piją mleczko bez laktozy i odpoczywają po jedzeniu. Czasem złapią jakąś zabłąkaną myszkę, norniczkę, ale kreta nie widziały chyba, bo nie upolowały. Bardzo na nie liczę, bo jak znów kret wlezie w trawnik, to chyba oszaleję.
Ania ,musisz liczyć na obce koty
U mnie ostatnio na trawniku z którego to zbierałam gałęzie po wichurze ,znalazłam trzy wymiętolone po przejściach krety .
Kota juz nie posiadam ,bo tak jak jego poprzednicy wyruszył w świat i nie wrócił .
Ale przychodzą obce, które jak widać na nie polują
No chyba że lis ,ale to mało prawdopodobne on raczej atakuje koty