Nareszcie wracam na wieś...wyobraźcie sobie, że nie byłam tam już 10 dni
najpierw wyjazd, potem kolejny (tym razem już nie turystyczny)...przejściowo jestem jeszcze w Krakowie, gdzie leje deszcz...ale M telefonicznie zapodał, ze u nas wprawdzie mokro, ale nie pada
nie wiadomo, czy jest się czym cieszyć...
Myślę już o wyjeździe do Sulejowa...trzeba przygotować doniczki i parę innych rzeczy...
No a poza tym intensywnie myślę o szykujących się zmianach - myślę, że już mogę zaryzykować informację publiczną - jednak wynosimy się z miasta wojewódzkiego, umowa przedwstępna sprzedaży mieszkania podpisana
w połowie lipca się wyprowadzamy...
Nie oznacza to jednak, że tym samym w trybie natychmiastowym zamieszkamy na wsi (oczywiście na razie na pewno) - dom wymaga wciąż przeróbek - zdecydowaliśmy się więc kupić mieszkanie w pobliskim małym mieście, oddalonym o 7 km od naszej wsi...trafiła się właśnie okazja...i tu juz też podpisaliśmy umowę
Długo się nad tym wszystkim zastanawialiśmy i wyszło nam, że z wielu względów to najlepsze rozwiązanie
mamy tym samym jakieś zabezpieczenie i miejsce azylu, gdyby np. kiedyś zimą nie chciało nam się odśnieżać
Jak widzicie - ubiegły tydzień był więc niezwykle intensywny...w środę podpisaliśmy jedną umowę, w piątek drugą; nie mogłam spać z wrażenia
Teraz już "tylko" pozostaje wszystko zgrać logistycznie z tymi właściwymi umowami i...pakować się