U siebie posadziłam cynie miniaturowe, szarłat i kilka sztuk werbeny rigidy. Niestety w tym roku żadna nie przezimowała.
Mszyce przypuściły zmasowany atak na róże okrywowe.
U syna dwaj panowie równali teren, a ja pokazywałam palcem gdzie niedokładnie.
Jutro wnuków czeka niespodzianka, trzy czerwone truskawki.
Lucynko dziękuję.

Wody moje rośliny mają tej wiosny wyjątkowo dużo, odwdzięczają się szybką wegetacją.

Niestety wczorajsza ulewa poniszczyła kwiaty i połamała kilka czosnków. Zostawiłam pomidory na dworze i rano z duszą na ramieniu pobiegłam je oglądać.

Stały pod dachem przy ścianie i tylko łodygi przygięło, ale nie zostały połamane.
Mam nadzieję, że wreszcie u syna w przyszłym tygodniu zaczniemy obsadzać pierwszą dużą rabatę.
Cunningham,s White
Halszko moją orlają chyba kosy się pożywiają, kilkanaście czubków uciętych.
Też chyba posadzę ogórki z roślinami ozdobnymi, tak dużo mi wzeszło, że żal wyrzucić.
Zawilce to fragment białej rabaty, kwitną z białym floksem szydlastym. Były tam jeszcze białe tulipany, ale przepadły. Wcześniej kwitły krokusy, biały ciemiernik i narcyzy. Następna zakwitnie orlaja i szałwia Adrian. Potem będą naparstnice, hortensje i jeżówki.
Dziękuję,

tydzień był ciepły i słoneczny, dopiero dziś wieczorem zrobiło się chłodno.
Iryski od Ciebie pięknie kwitną.
Martuś werbena rigida i Caradonna to terminatory, sieją się i rosną bez problemu.

Szałwia omączona woli bardziej suche stanowisko. Na Twojej glinie chyba musi mieć dobry drenaż.
Bright Gem cieszy mnie wyjątkowo, nawet w gruncie nie zostały pożarte przez gyzonie.
Irysów nie mam wiele, ale miniaturki od Halszki pięknie zakwitły.

Bródkowe fioletowe też już się pokazały.
Bogusiu dziękuję,

lubię ogród. Teraz, jak już niewiele zmieniam, mogę się cieszyć efektami wcześniejszej pracy.
Już pisałam, że u siebie nie mam co robić na rabatach.

Dziś posadziłam kilkanaście jednorocznych i pochodziłam rano z aparatem, ale rośliny tak ubłocone, że nie maiłam co fotografować.
U syna wczoraj miałam panią, a dziś dwu panów do pracy.
Na nową rabatę zawsze zakładam tekturę, moczę ją i na to sypię trzy, cztery centymetry kory. Bezpośrednio na tekturę sypię trochę mielonej, a na wierzch jedną warstwę średniej lub grubej. Żaden chwast nie przebije się przez rok. Potem też rzadko coś się pojawia, a z kory łatwo wyrwać.
Trzy kilometry od domu mam sortownię i pakowalnię kory. Kupuję tam o 50 procent taniej niż w sklepach. Do syna chyba zamówię luzem, przywożą 10 metrów sześciennych jeszcze taniej, bo bez pakowania.
