mimo spóźnionych oprysków udało się uprawę uratować, i jeszcze do późnej jesieni miałam owoce.
Przestrzegano mnie przed kolejną uprawą.
Jedną połówkę w tunelu zasypałam wapnem, drugą popiołem drzewnym, właściwie to nie wiem po co.

Może z nadzieją na polepszenie ziemi i zniszczenie zarodników zarazy.
Połówkę z popiołem przedobrzyłam i za bardzo zasadowo się zrobiło. Z wapnem nie zmieniło się nic w odczynie.
Co do zarazy, nie mam do tej pory. Mam niesamowicie zdrowe, zielone krzaki.
Ale pierwszy oprysk wykonałam jak tylko Stacja podała komunikat ostrzegawczy, potem jeszcze powtórzyłam.
Potem doczytałam się o opryskach nadmanganianem potasu i tym pryskam co jakiś czas.
I ważna rzecz, w okolicy zaraza nie zniszczyła ziemniaków.