Pati - dziękuję
Karolka - dziękuję Ci
Z tym wyszukiwaniem to tym razem nie do końca moja zasługa.
Pierwsze śmierdziuszki same mnie znalazły - przyjechały do mnie jako prezenciki
kompletnie bez zapowiedzi i ostrzeżenia, a potem to już jakoś tak
samo poszło
Kasiulka - dziękuję
Kasiu - dziękuję
Sama na pewno to wiesz, że jak się coś kocha, to
cała reszta nie ma znaczenia
A do zapachu ... można się przyzwyczaić
Natalio - dziękuję
Faktycznie kwiat jest mega w porównaniu do gałązek.
Przy pierwszym kwiatku bałam się, że przewróci mi doniczunię,
ale okazało się, że nie jest zbyt ciężki, stwarza pozory monstrum
Żanet - śmiech to zdrowie, więc na zdrowie
No nie powiem, mam z nimi ubaw po pachy, ale już za nimi tęsknię
Pięknie dziękuję !!
Lucy - zgadza się, jest sobota
Może z
letkim poślizgiem, ale mimo wszystko, więc bardzo proszę,
kolejny post, może kawki jeszcze nie piłaś
Dzisiaj się chwalę, i to jak się chwalę
Pierwsza prezentacja, to mój wieeelki sukces hodowlany, a przynajmniej ja tak uważam
Ponoć roślinki, które zostały pobrane od rośliny matecznej, ale ukorzenione już u nas,
w warunkach domowych, są dużo odporniejsze i bardziej żywotne od tych zakupionych.
Ja zawsze chciałam wzmocnić i zachęcić do jeszcze bujniejszego wzrostu moje krotony.
Czytałam o różnych sposobach na ich ukorzenianie - w wodzie (większość szczepek gnije),
w ziemniaku (czasami się udaje), przez okłady z ziemi (największa szansa na powodzenie).
Ale generalnie hodowcy amatorzy sugerują, że w warunkach domowych jest to wręcz niemożliwe.
No to spróbowałam najtrudniejszym sposobem, czyli w wodzie.
Szczepkę włożyłam do wody pod koniec września, a dzisiaj chwalę się moim sukcesem
Po ponad 2 miesiącach mam już ładnie ukorzeniony odrost.
Najważniejsze według mnie, i nie dotyczy to wyłącznie ukorzeniania krotona, to utrzymywać czystą wodę.
Na początku wymieniałam ją codziennie, a po 2-3 tygodniach co parę dni.
I szczepka wcale nie stała na kaloryferze i w pełnym słońcu - stała na podłodze,
tuż przy oknie balkonowym zachodnim, więc nie najjaśniejszym.
To optymistyczna wiadomość dla tych, którzy chcą się jednak pobawić w ukorzenianie.
I mój drugi powód do dumy - ukochany, chociaż niesforny przez blisko 8 lat - papirus
Wprowadzając się czas jakiś temu na forum pytałam, co z nim zrobić, żeby rósł.
Bo przez parę lat stał jak zaklęty - ani w przód, ani w tył.
I gdzieś doczytałam, że najlepiej papirusom robią warunki zewnętrzne.
Oczywiście spróbowałam, i ostatnie 2 lata regularnie wystawiałam go na balkon,
gdzie przesiedział praktycznie od wczesnego maja do późnego października.
I co - efekt poniżej.
Pierwsza fotka z lipca 2014, kiedy jeszcze generował mi siwe włosy na głowie
a następna z wczoraj, po 2 sezonach na zewnątrz
Mam z nim za swoje !!
Jak nie rósł, to nie rósł, a teraz próbuje uszkodzić mi sufit gigantycznymi parasolkami
Pozdrawiam jesiennie ale słonecznie i ciepło !!