PTAKI - nasi sprzymierzeńcy - 2 cz.

Nie wiesz gdzie rozpocząć przygodę z Naszym Forum ? Zacznij właśnie od tej sekcji !
Awatar użytkownika
karpek
Przyjaciel Forum - gold
Przyjaciel Forum - gold
Posty: 1631
Od: 16 lut 2008, o 11:21
Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
Lokalizacja: Żory /Górny Śląsk/

Post »

Głowy bym nie dał, ale wg mnie to tez uważam, że to czyże. Natomiast zazdroszczę bielików (chociaż nie wiemy gdzie ten rezerwat). Na Śląsku też są - ponoć na Goczałkowicach. Trzeba się wybrać...
"Wesoła myśl jest niczym wiosna. Otwiera pąki natury ludzkiej" - Jean-Paul Sartre
Pozdrawiam - Janusz K.
Moja zielona ścianka, Storczykowe początki karpka,
Awatar użytkownika
rivendel
Przyjaciel Forum - gold
Przyjaciel Forum - gold
Posty: 2030
Od: 28 sie 2008, o 22:29
Lokalizacja: dolnośląskie

Post »

hanka55 pisze:Mróz coraz ostrzejszy - masowo zamarzają ptaki

Silny mróz spowodował, że na rzekach, stawach i jeziorach zamarzają ptaki.
Straż pożarna 130 razy wyjeżdżała do przymarzniętych łabędzi i kaczek.
Najczęściej w województwach: warmińsko-mazurskim, kujawsko-pomorskim oraz podlaskim.......



http://wiadomosci.onet.pl/1891909,11,item.html
Pozdrawiam-AgnieszkaIntro, czekanie na wiosnę
Awatar użytkownika
Jadzia1
Przyjaciel Forum - gold
Przyjaciel Forum - gold
Posty: 4497
Od: 28 cze 2008, o 17:39
Lokalizacja: Okolice Ełku

Post »

Karpek przepraszam nie napisałam gdzie mieszkam Mazury a dokładnie koło Ełku .
Dziś tak się maluchy uwijały

Obrazek

Obrazek

Pan doktor , słabo go widać ale dzień w dzień stuka

Obrazek

Wspomnienie z lata

Obrazek

POZDRAWIAMY
Awatar użytkownika
Karo
-Administrator Forum-.
-Administrator Forum-.
Posty: 22157
Od: 16 sie 2006, o 14:39
Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
Lokalizacja: Centrum Polski
Kontakt:

Post »

Wspomnienie jest urocze :D :D :D
Rozbrajające są te maleństwa.
Awatar użytkownika
kozula
Przyjaciel Forum - gold
Przyjaciel Forum - gold
Posty: 2171
Od: 21 sie 2008, o 20:42
Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
Lokalizacja: Podkarpacie
Kontakt:

Post »

Skoro mamy na forum już drugie jaskółczęta opowiem swoją smutną przygodę z jaskółkami z dobrym zakończeniem .
W czasach kiedy mieliśmy zwierzęta i oborę , obowiązkowo były też jaskółki . Pewnego razu na moich oczach i na oczach samca kot złapał jaskółczą mamę . Kotu z rozpędu wlałam , jaskółkę wyszarpnęłam z pyska , ale niestey była przebita kłami na wylot i szybko zmarła w moich rękach . Samiec latał nisko nad moją głową rozpaczliwie nawołując . Szybko zorientował się że został wdowcem i odleciał . Do wieczora nie pojawił się ani razu , a jaskółczęta coraz bardziej głodne otwierały szeroko gardziołka przy najmniejszym ruchu w oborze . Dłużej na to patrzeć bezczynnie nie dało rady , kto żyw z domowników latał za muchami . Jak się łatwo domyśleć , łowienie szło opornie , karmienie niezdarnie , poza tym jedno maleństwo było tak przerażone że nie dało się namówić na zjedzenie choćby jednej muchy . W ten sposób nie dało rady zastąpić jaskółczych rodziców , bo pokarmu było zdecydowanie za mało .
Wpadłam na pomysł nakrywania much wekiem na ścianie . W półmroku , przesuwając słoik blisko ściany szybko zgromadziłam w jego wnętrzu liczną gromadę czarnego paskudztwa . No ale jak je wydostać ? Pierwsze mi zwiały , następne przechytrzyłam wkładając szybkim ruchem słoik do worka foliowego . Potem słoik na ziemię otworem do góry , worek założony odwrotnie , dnem do góry , a muchy jak to muchy , obsiadły najwyżej jak mogły nie wiedząc że zwiewa się dołem . Teraz pozostało tylko zamknąć torebkę z zawartością i jedzenie prawie gotowe , prawie , bo nadal latało w środku w najlepsze . Wystarczyło jednak mocno obić foliówkę o słupa , a zawartość szybko przestała brzęczeć zamieniając się w czarną masę wierzgającą odnóżami . Potem formując kulki z przygotowanej brei wkładałam je głęboko do gardeł kolejno trzem maluszkom , czwarty siedział bez ruchu na dnie gniazda . Kiedy wreszcie trójka miała dosyć , czwartego przymusiłam otwierając mu siłą dziobek . Następne kęsy połykał już samodzielnie , ale bardzo nieufnie i tylko tyle żeby zaspokoić największy głód .
Dzień drugi - scenarusz już znany , zajęcie od świtu do nocy , poza tym wakacje i zwolnienie z innych obowiązków . Do wieczora jaskółczego taty ani śladu , a much coraz mniej .
Dzień trzeci - resztki much , wszystkie pająki powybierane z pajęczyn i panika co robić dalej ? Zaczęłam obmyślać komu by się ,,włamać ''do obory zbierając resztki tego co ,, łazi toto takie marne , ani to wydoić , ani włożyć w garnek'' .
Nispodziwanie blisko wieczora z obory rozległ się głośny , wesoły jaskółczy jazgot . Poleciałam szybko zobaczyć co sie dzieje , a tam para jaskółek głośno oznajmia młodym swoje przybycie . Wdowiec już ożeniony , jakby nie zauważał swojej nieobecności jeszcze tego wieczora razem z partnerką przejął ode mnie obowiązki .
Ulga i radość była przeogromna , a od tamtego czasu jak ktoś plecie jak to ptaszkom dobrze bo nic nie robią a żyją , wpieniam się niemiłosiernie .
To by było na tyle , a może ktoś ma również swoją ptasią historię ? Pozdrawiam , kozula .
Awatar użytkownika
Karo
-Administrator Forum-.
-Administrator Forum-.
Posty: 22157
Od: 16 sie 2006, o 14:39
Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
Lokalizacja: Centrum Polski
Kontakt:

Post »

Przepiękna historia i ten Happy End zaskakujący ...
a z wielkim przekąsem używa się określenia ptasi móżdżek ...
Jednak instynkt drzemie w każdym żywym stworzeniu . :D
Awatar użytkownika
Jadzia1
Przyjaciel Forum - gold
Przyjaciel Forum - gold
Posty: 4497
Od: 28 cze 2008, o 17:39
Lokalizacja: Okolice Ełku

Post »

Piękna historia ;:196 jesteś kochana .
U nas latem jest dużo gniazd jaskółczych , czasami jak liczę na koniec lata ile się wychowało pod naszym dachem to jest ich około 50 szt .
Niestety czasami trzeba im do pomóc ,bo na przykład rodzice wyrzucają z gniazda maleństwo i wtedy ja przejmuję opiekę nad takim maluchem .
Tutaj jeden z maluszków jakiego dokarmiałam :lol:

Obrazek

Obrazek

Ja robiłam mieszankę twaróg i żółtko , to razem zgniatałam i maluszki jak nie ma much bardzo chętnie jedzą taka mieszankę . Przepis dostałam od znajomego ornitologa
Obrazek
Awatar użytkownika
karpek
Przyjaciel Forum - gold
Przyjaciel Forum - gold
Posty: 1631
Od: 16 lut 2008, o 11:21
Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
Lokalizacja: Żory /Górny Śląsk/

Post »

Piękną historię opowiedziała nam Kozula (niestety nie wiem jak na imię) i najważniejsze, że zakończoną happy-endem.
Ja mam taką, może nie tak dramatyczną ale raczej z morałem lub pełną domysłów.
Jako młody jeszcze chłopak hodowałem wspólnie z ojcem gołębie pocztowe. Kiedyś ojciec zauważył jak naszego gołębia złapał "jastrząb" jak to określił (kiedyś na wszystko co było szponiaste, drapieżne - mówiło się "jastrząb"). Dzisiaj wiem, że to jastrząb nie był, on po prostu gołębia nie dogoni, prawdopodobnie był to któryś z sokołów (s.wędrowny lub raróg). Gołąb jednak jakimś cudem wyrwał mu się i wrócił strasznie poszarpany do gołębnika, gdzie niestety padł. Był to dorosły samiec, który wspólnie z partnerką wychowywał ok. tygodniowe młode pisklaki.
Do dziś nie wiem, czy ta samiczka widziała jego śmierć - ale już na następny dzień miała (poderwała) nowego partnera, który także zaczął dokarmiać nie swoje przecież potomstwo. Samica czekała do momentu aż te młode wyrosły i potrafiły same się pożywiać - gołębie zakładają nowy lęg i składają jaja, kiedy młode mają ok. 2, góra 3 tygodnie (dokarmia je wtedy i później wyłącznie samiec) - i dopiero wtedy założyła nowe gniazdo z nowym partnerem.
Nigdy nie zauważyłem takiej historii - na odwrót, chociaż samce potrafiły same wychować młode i potem łączyły się z innymi samiczkami.
Rzeczywiście ptaki (na pewno nie tylko, inne zwierzęta też) - potrafią sobie poradzić z różnymi sytuacjami. Morał... gdzieś mi zwiał...
"Wesoła myśl jest niczym wiosna. Otwiera pąki natury ludzkiej" - Jean-Paul Sartre
Pozdrawiam - Janusz K.
Moja zielona ścianka, Storczykowe początki karpka,
Kaja
500p
500p
Posty: 848
Od: 29 sie 2006, o 20:40
Lokalizacja: Gdańsk

Post »

Mieszkam na dużym osiedlu z wielkiej płyty. Na początku lat 90 przez kilka kolejnych sezonów na oknach masowo budowały gniazda jaskółki oknówki.U nas też na dwóch oknach były takie gniazda.Pewnego dnia ulewny deszcz tak mocno zacinał od zachodu ,że jedno gniazdo rozmyło sie i spadło,a wraz z nim trzy maluchy.Szybko pobiegłam na dół i przyniosłam je do mieszkania. Jedno pisklę niestety nie żyło,ponieważ wpadło do wiadra z wodą i utonęło.Wówczas nie było jeszcze internetu i nie mogłam sobie poczytać jak je wychować,a sama nie miałam żadnych wiadomości jak opiekować się ptakami.Jak się wypogodziło i dorosłe jaskółki wyleciały z drugiego gniazda otworzyliśmy okno i podrzucilismy im sieroty.Chyba je przyjęły,bo aż do wieczora obserwowaliśmy gniazdo i nie było widać,żeby je wyrzuciły.Mam takie przekonanie,że naszym sierotkom udało się przeżyć.
Teraz w okolicy jest tylko kilka gniazd oknówek i to w tych miejscach gdzie mieszkańcy pomimo tego,ze brudzą nie niszczą gniazd ubiegłorocznych.U mnie niestety po kilku latach gniazdowania przestały przylatywać. Chyba też zdecydowanie mniej ich przylatuje z ciepłych krajów.Potem wymieniłam okna ,a na nowych pomimo że są drewniane żadna ptasia rodzina się nie chciała osiedlić. Co prawda próbowały i nawet zostawiły kilka grudek błota,ale w końcu leciały w inne miejsce. W tym roku nie wiem czy będą miały z czego zbudować gniazda,bo na miejscu błotka zbudowali supermarket.
Niepokoję się też zatykaniem otworów w których gnieżdżą się jerzyki.Nie wiem komu to przeszkadza.Najlepiej wszystko zabetonować.
Mieszczuchom zainteresowanym pomocą jerzykom proponuję poczytanie
http://bocianyzprzygodzic.pun.pl/viewto ... id=292&p=1.
Ja mam zamiar na balkonie powiesić taką budkę jeżeli tylko znajdę chętnego do jej wykonania.
Awatar użytkownika
karpek
Przyjaciel Forum - gold
Przyjaciel Forum - gold
Posty: 1631
Od: 16 lut 2008, o 11:21
Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
Lokalizacja: Żory /Górny Śląsk/

Post »

Wieczorne, nieustające i zacinające krzyki jerzyków są dla mnie przypomnieniem pięknych lat dzieciństwa, kiedy pomiędzy tzw. "starymi blokami" (zbudowanymi po wojnie, z normalnej czerwonej cegły i w jakim mieszkałem) - latały i świergotały ich tysiące.
Dzisiaj, rzeczywiście jest ich dużo, dużo mniej, także jaskółek (dymówek i oknówek) - więc jakakolwiek ich ochrona i pomoc przy lęgach poprzez zawieszanie budek jest jak najbardziej wskazana i wręcz potrzebna.
Ja niestety mieszkam na I piętrze, więc jerzyki do mnie nie przybędą. Ale mam za to skrzynkę dla kopciuszka. Sąsiadowi z 4-go piętra zaproponowałem (wykonanie i) zabudowę takiej skrzynki już w zeszłym roku - niestety bez odzewu (jest pedantycznym "czyściochem"). Ale naprawdę - ratujcie je - kto tylko może.
"Wesoła myśl jest niczym wiosna. Otwiera pąki natury ludzkiej" - Jean-Paul Sartre
Pozdrawiam - Janusz K.
Moja zielona ścianka, Storczykowe początki karpka,
Reposit-10
Konto usunięte na prośbę.
Posty: 8487
Od: 22 sty 2006, o 11:50
Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.

Post »

To może teraz coś o jemiołuszkach ... :D

Dopiero teraz przydały się zostawione na drzewach jabłka . Stadko tych ptaków 'rozprawia się' z nimi w zastraszającym tempie :D :lol:

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
Wisienka
Przyjaciel Forum
Przyjaciel Forum
Posty: 4091
Od: 9 lis 2006, o 11:45
Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
Lokalizacja: Strefa 6a

Post »

O jaki fajny wątek!
Piękne zdjęcia i ciekawe opowieści.
Z przyjemnością będę tu zaglądać.
Pozdrawiam serdecznie
Awatar użytkownika
kozula
Przyjaciel Forum - gold
Przyjaciel Forum - gold
Posty: 2171
Od: 21 sie 2008, o 20:42
Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
Lokalizacja: Podkarpacie
Kontakt:

Post »

Jadziu 1 , etatowa z Ciebie mama zastępcza , gratulacje ! Gile i jemiołuszki piękne , dawno nie widziałam u siebie jednych i drugich.
Skoro jest tu paru wielbicieli ptaków , niżej moja ptasia historia nr 2 . Uwaga , nie czytać przy jedzeniu , zawiera drastyczne opisy .
Wieki temu , kiedy na wieś wkraczała szumnie mechanizacja , kupiliśmy nowiutką listwową kosiarkę do ciągnika . Łąk było dużo , trawy siane , nawożone (tak było wtedy ,,trendy'') , wysokie .
Z wielkim namaszczeniem pojechaliśmy z bratem o świcie do koszenia . Jak już wspomniałam trawa wysoka , zmierzwiona , pokosy grube , ciężkie . Moim zadaniem było zgarnianie grabiami trawy żeby nie zabijała kosy . Łaziłam za traktorem dzielnie jak bociek , co jakiś czas grabie wpadały za głęboko , pozbywały się kolejnego kołka , ja zbierałam za to joby i tak chłodny poranek zamienił się w upalny dzień . Sił coraz mniej , pot , pyłek , bąki , terkot kosiarki - aż nagle coś zafurkotało , rozległ się przeraźliwy krzyk - w trawie miota się kura bażanta . Rzucam się za nią , nie mogę złapać , w końcu mam . Na trawie krew , na rękach krew - nogi obcięte w kolanach , nagie kości sterczą , krew sika - pierwsza myśl szybko dobić , ale czym ? pole przecież daleko .
Szybka decyzja - kosiarka - ułożyć szyję między zęby , włączyć napęd. Układam , napęd włączony , ona umyka , drugi raz od nowa , to samo , tak bardzo chce żyć , nogi mam z waty , żołądek w gardle , ręce dygocą . Muszę przytrzymać głowę ptaka tak , żeby nie obciąć jej razem ze swoimi palcami - ona jest silna , nie mogę sobie poradzić , w końcu udaje się , napęd włączony , coś zgrzytnęło , ptak szarpie jeszcze silniej , szyja tylko zacięta , koszmar . Szybko drugi raz , wreszcie mam głowę w jednęj ręce , resztę w drugięj . Szyja błyskawicznie się podwija , dostaję ciepłego szpryca między oczy , rzucam wszystko , kura bez głowy jeszcze się trzepocze chwilę . Ciągnik zgaszony , cisza i tylko koniki polne cykają .
Chwila na opamiętanie , oglądanie pobojowiska , jakieś piórka , rozgarniam , ukazują się jajka , kilkanaście . Przykrywam z powrotem , pędzę do rzeki zmyć krew , kończymy robotę , zbieram ostrożnie jajka , zawijam w ciuchy . Wracamy , siedzę na błotniku , zawiniątko na kolanach , traktor podskakuje na dziurawej drodze niemiłosiernie .
Jakimś cudem udało się dowieźć cenny ładunek w całości , w domu szybko spławiłam jajka w ciepłej wodzie . Tańczyły energicznie , więc wszystko jasne , matka siedziała w gnieździe do końca bo już słyszała młode . W stodole zbędna kwoka , dostaje podrzutki . Rankiem , nie pamiętam czy za dzień , czy dwa pod kurą coś piszczy , zaglądam , na jajkach ,,daszki '' . Poszliśmy w pole jak zwykle , w południe najpierw pędzę do kwoki , zaglądam , a tu ... tylko zakrwawione zwłoki maluszków , jeszcze kilka jajek . Pierwsza myśl (głupia) , urwę łeb suce własnoręcznie natychmiast ! Chwila na zastanowienie - położyć jajka na piecu ? nic z tego , kurczęta nie mogły tak się wykluwać bo przysychała skorupka , to i bażanty się nie wylęgną . Coś zaświtało , jakaś porada żeby założyć kwoce pończochę . Zaciągam na łeb , z przodu mała dziurka na dziób , z tyłu związana w kucyk . Kura skwierczy , protestuje , ale siedzi . Jakiś dyżur , obserwacja , spokój . Do wieczora małe się wykluwają ( cztery) , są silne , jeszcze mokre biegają pod kwoką . Rano kojec , płatki owsiane , jagły , siekane jajko , woda . Sielanka , kura karmi , woła , widzi tyle co muzułmanka z Afganistanu - miskę z żarciem , zawartość musi skosztować . Jest tak ze dwa , trzy dni , małe smutnieją , nie chcą jeść , nie piją . Próba - pończocha w odstawkę - spokój , kwoka potulna , karmi , woła , bez odzewu . Wypuszczamy na ogród , małe przodem , kura za nimi , szybko znajdują mrowisko , kwoka grzebie , są jaja , małe szaleją . Następne dni - rano małe biegną przodem , piją rosę z źdźbeł trawy , coś zbierają , przepadają razem z kwoką na całe dnie w grządkach , wieczorem kwoka zmachana przodem , woła , prosi , małe wciąż jeszcze coś zbierają , idą dwa kroki do przodu , jeden do tyłu . Siekane jajko , płatki , sen .
Któregoś wieczora wróciły trzy młode , czwartego szukałam na próżno . Trojaczki rosły szybko , pierwsze piórka , ogonki , coraz dalsze wyprawy . Jedno było wyraźnie większe, odważniejsze , oddalało się coraz bardziej od macochy . Po jakimś czasie słyszę pisk , wrzask kwoki , biegnę , za późno . Odważnego kot niesie w pysku już bezwładnego . Zostały dwa , a raczej dwie , ostrożne , nieufne , trzymały się blisko kwoki . Rosły szybko , pierwsze loty , długie ogony , piękne smukłe szyje . Zostawiły kwokę , zaczęły spać na płaskim dachu przybudówki . Przepadały na całe dnie , wracały wieczorami na pszeniczkę , nie pozwalały podejść blisko . Coraz tęskniej spoglądały w pola , wracały już nie co dzień . Zaczęły dojrzewać orzechy , któraś posmakowała rozbitego , dobry był . Widziałam to , więc zaczęłam kusić przysmakiem , jadły chętnie , na dachu , z daleka . Od jakigoś czasu przestały przychodzić , słyszałam wieczorami ich głośne nawoływania w pobliżu zabudowań . Wyglądałam za nimi co wieczór - są , jeszcze raz , na pożegnanie. Orzechy , głośne nawoływania , wreszcie odlot , na zawsze . Któraś zgubiła piórko , mam go do dzisiaj .

Pozdrawiam , Anka
Zablokowany

Wróć do „Supersekcja HOT. Wybrane, najciekawsze tematy Forum - START -”