Witam,
Przywitałam się już na innym wątku, teraz witam się tutaj:)
Moim problemem są mrówki i nornice. Miałam też problem z kretami, ale wypędziłam je kulkami na mole:) Powtykałam w każdą odkopaną norkę (a było ich ponad 20!) i na drugi dzień żadnego nowego kopca! Było to prawie 2 miesiące temu i do tej pory kretów nie mam. Ale mam większą zmorę: NORNICE!!! Dziś to się aż popłakałam z bezsilności, wierzcie mi. Wszystko mi tak pięknie rośnie, wieczorkiem napawam sie widokiem mojego warzywnika a rano widzę wszystko skopane!!! Ostatnio wyjęłam same otoczki zamiast rzodkiewki:( Czego próbowałam...:
-kulki na mole (o ile krety zwalczone to nornice wykopywały kulki na wierzch)
-zrobiłam taką pułapkę o jakiej pisał Tadeusz (może mało profesjonalnie ale powinna zadziałać)
-wkopałam głębokie wiadro na "autostradzie", przykryłam czarną folią
-środki chemiczne
-włosy ze szczotki jak i sierść psa
-czosnek (to działało ale na krótko, teraz wykopują na wierzch
-zalewałam korytarze wodą (tu mój 5 letni synek miała radochę widząc wodę wlewającą się z jednej strony i tryskającą z kilku innych! A ja byłam tym faktem przerażona)
Dziś w akcie desperacji nastawiłam 3 zwykłe pułapki na myszy, położyłam rzodkiewkę. W ciągu dnia i tak nie ma co liczyć na efekty, bo zauważyłam, że te małe małpy ryją w nocy. Mam dość... Nie mam już siły... Mieszkam koło łąki i myślałam, żeby za siatką powsadzać czosnek, posypać trutkę, może to coś da? Bo ewidentnie przechodzą pod murkiem! Nie wiem jak one się podkopują, bo fundament jest dość głęboko w ziemi.
Walka z wiatrakami... Przywyknąć nie przywyknę do nich, nie ma mowy, muszę w końcu je wytępić:(