Różyczka i inne choroby ogrodowe - część 3
- malgocha1960
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 15606
- Od: 8 lut 2010, o 18:15
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Polska
Re: Różyczka i inne choroby ogrodowe - część 3
Ewuś,melduję si w twoim różanym,i nie tylko, królestwie.Nie wahałabym się ani minuty mając do wyboru domek z ogródkiem i mieszkanie w bloku.Też zastanawiam się nad pokrywą na studnię,tym bardziej,że u mnie z konieczności jest częściowo w tarasie.Myślałam nad taka płytą marmurową najtańszą jak na pomniki,ale nie mam pojęcia jaki to koszt,no i ciężar,bo trzeba będzie od czasu do czasu przesuwać.
- gajowa
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3220
- Od: 11 maja 2011, o 07:34
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: świętokrzyskie/Ponidzie
Re: Różyczka i inne choroby ogrodowe - część 3
Przy niedzieli nie uchodzi zbyt intensywnie pracować (tak sobie z lekka racjonalizuję...), więc nie muszę wychodzić na ten skwar
Wczoraj skosiliśmy całość, no - może niezupełnie, bo w sadzie połowicznie - ale część ogrodowa wygląda jako tako. Roślinki prawie posadzone; zostały jeszcze 4 krzewy; przy okazji kompozycyjnych przemyśleń pojawiła mi się wczoraj wizja nowej rabaty będzie znowu darcie darni...
Krysiu, oj, nasz trawnik też przydałoby się tak "zrandapować"...i M chętnie by to zrobił, ale ja się trochę sprzeciwiam, jak sobie pomyślę, jaka to trucizna Na razie więc się pocieszam, że mam po prostu wiejski ogród, w którym nie może zabraknąć chwastów
Kasiu - wiem, że rozumiesz te rozterki Mój starszy wnuk rzeczywiście lubi tu być; niestety mieszka dość daleko i praktycznie jego pobyty u mnie ograniczają się do wakacji, ale już od ubiegłego roku życzy sobie choć na trochę przyjeżdżać tutaj sam, bez rodziców, co jakoś dla mnie też stanowi dowód na to, że dobrze się tutaj czuje
Małgosiu, my też myśleliśmy o kamiennej pokrywie na studnię i zrezygnowaliśmy z tych samych powodów...drewniana otwierana, na zawiasach jest pod tym względem lepsza; u nas sprawę jeszcze komplikuje fakt, ze wąż od pompy wychodzi górą, pod pokrywą i trzeba by się przewiercić przez studnię i puścić go jakoś dołem. A co do mieszkania na wsi - my się chyba już za bardzo przyzwyczailiśmy do takiego stanu rzeczy...jak jest zimno, albo deszczowo - to po prostu myk! do mieszkania
W tytule mojego wątku są choroby ogrodowe i rzeczywiście co jakiś czas zapadam na kolejną; jedne są bardziej chroniczne jak różyczka inne gwałtowanie dopadają mnie i przechodzą, jeszcze inne rozwijają się powoli i podstępnie Do tych ostatnich należy lilioza, objawiająca się niepowstrzymanym i rosnącym przymusem nabywania kolejnych odmian lilii i liliowców.
O moich planach w sprawie liliowców już pisałam na razie sfotografowałam te, które kwitną u mnie aktualnie...niestety nie wszystkie nazwy odmian znam; teraz obiecuję sobie bardziej skrupulatnie je podpisywać, a przede wszystkim - kupić pisak, który rzeczywiście jest wodo- i słońcoodporny
Wild Horses
Chopin
Jakiś bez nazwy, chyba dość popularny.
Sammy Russell
Znowu bez nazwy - w ogóle nie pamiętam, gdzie i kiedy go kupowałam...
Daring Deception
A jeśli chodzi o lilie, to dzisiaj potraktuję Was orienpetami
Na początku wydawało mi się, że najlepsze i najbezpieczniejsze są azjatyckie; zresztą faktycznie dobrze zimują, no i ta niesamowita ilość odmian i kolorów Ale jednak orienpety są takie...hmm...jak to określić...no królewskie po prostu I pachną, i widać je z daleka
Na razie mam 5 odmian:
Flashpoint
Nymph
I jedna, której nazwy nie znam...ta jest najwyższa (170 cm) i najbardziej pachnąca. Może ktoś rozpozna - chętnie dokupiłabym jeszcze jedną.
A tak sobie rosną razem
Na drugiej rabacie świeżynki, dopiero pierwszy rok i pokazują pojedyncze kwiaty.
Big Brother
Debby
Wczoraj skosiliśmy całość, no - może niezupełnie, bo w sadzie połowicznie - ale część ogrodowa wygląda jako tako. Roślinki prawie posadzone; zostały jeszcze 4 krzewy; przy okazji kompozycyjnych przemyśleń pojawiła mi się wczoraj wizja nowej rabaty będzie znowu darcie darni...
Krysiu, oj, nasz trawnik też przydałoby się tak "zrandapować"...i M chętnie by to zrobił, ale ja się trochę sprzeciwiam, jak sobie pomyślę, jaka to trucizna Na razie więc się pocieszam, że mam po prostu wiejski ogród, w którym nie może zabraknąć chwastów
Kasiu - wiem, że rozumiesz te rozterki Mój starszy wnuk rzeczywiście lubi tu być; niestety mieszka dość daleko i praktycznie jego pobyty u mnie ograniczają się do wakacji, ale już od ubiegłego roku życzy sobie choć na trochę przyjeżdżać tutaj sam, bez rodziców, co jakoś dla mnie też stanowi dowód na to, że dobrze się tutaj czuje
Małgosiu, my też myśleliśmy o kamiennej pokrywie na studnię i zrezygnowaliśmy z tych samych powodów...drewniana otwierana, na zawiasach jest pod tym względem lepsza; u nas sprawę jeszcze komplikuje fakt, ze wąż od pompy wychodzi górą, pod pokrywą i trzeba by się przewiercić przez studnię i puścić go jakoś dołem. A co do mieszkania na wsi - my się chyba już za bardzo przyzwyczailiśmy do takiego stanu rzeczy...jak jest zimno, albo deszczowo - to po prostu myk! do mieszkania
W tytule mojego wątku są choroby ogrodowe i rzeczywiście co jakiś czas zapadam na kolejną; jedne są bardziej chroniczne jak różyczka inne gwałtowanie dopadają mnie i przechodzą, jeszcze inne rozwijają się powoli i podstępnie Do tych ostatnich należy lilioza, objawiająca się niepowstrzymanym i rosnącym przymusem nabywania kolejnych odmian lilii i liliowców.
O moich planach w sprawie liliowców już pisałam na razie sfotografowałam te, które kwitną u mnie aktualnie...niestety nie wszystkie nazwy odmian znam; teraz obiecuję sobie bardziej skrupulatnie je podpisywać, a przede wszystkim - kupić pisak, który rzeczywiście jest wodo- i słońcoodporny
Wild Horses
Chopin
Jakiś bez nazwy, chyba dość popularny.
Sammy Russell
Znowu bez nazwy - w ogóle nie pamiętam, gdzie i kiedy go kupowałam...
Daring Deception
A jeśli chodzi o lilie, to dzisiaj potraktuję Was orienpetami
Na początku wydawało mi się, że najlepsze i najbezpieczniejsze są azjatyckie; zresztą faktycznie dobrze zimują, no i ta niesamowita ilość odmian i kolorów Ale jednak orienpety są takie...hmm...jak to określić...no królewskie po prostu I pachną, i widać je z daleka
Na razie mam 5 odmian:
Flashpoint
Nymph
I jedna, której nazwy nie znam...ta jest najwyższa (170 cm) i najbardziej pachnąca. Może ktoś rozpozna - chętnie dokupiłabym jeszcze jedną.
A tak sobie rosną razem
Na drugiej rabacie świeżynki, dopiero pierwszy rok i pokazują pojedyncze kwiaty.
Big Brother
Debby
pozdrawiam - Ewa
Moje wątki
Moje wątki
- kania
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3202
- Od: 25 maja 2009, o 10:09
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Gdańsk i okolice
Re: Różyczka i inne choroby ogrodowe - część 3
Ewo, takie samodzielne wizyty wnuczka, to prawdziwa nobilitacja! Dla takiego chłopaka samodzielna podróż, to już jest atrakcja i jeszcze czeka na niego babcia z frykasami i działka z czymś do poskubania prosto z krzaczka, ech... ma tam chłopak jak w raju Masz teraz najfajniejszy czas, dzieci samodzielne, cały wolny czas jest Twój, jesteś młoda i w pełni sił, możesz cieszyć się wnukami, cudnie jest!
Decyzja o zamieszkaniu za miastem to przychodzi, to odchodzi, wiem . U nas odbywało się to zgodnie z kolejnością pór roku - wiosna i lato, to okres planów przeprowadzkowych, jesień to okres zwątpienia a zimą gratulowaliśmy sobie decyzji pozostania jednak w mieście. Potem nadchodziła kolejna wiosna i znów następowały kalkulacje i wertowanie katalogów biur architektonicznych . Tak to trwało dopóki syn nie poszedł do szkoły i wtedy decyzja o pozostaniu w mieście była już kategoryczna. Według mnie nigdy nie ma idealnego momentu na wyprowadzenie się na wieś, zawsze będą plusy i minusy i zawsze pozostaje to wyłącznie kwestą decyzji co w naszej ocenie przeważa. Nie macie już teraz tej odpowiedzialności za dzieci, ich wykształcenie, dostęp do zajęć, odpada cała logistyka związana ze szkołą, kolegami dzieci, basenami, językami, kinami, w moim przypadku, to bardzo ułatwia decyzję na korzyść wsi . Macie piękny dom, można mieszkać w nim cały rok . Rozpisałam się, widać temat bardzo leży mi na sercu .
Zachwycam się liliowcami, no i liliami oczywiście . Czy lilie orientalne wykopujesz na zimę? Do tej pory porwałam się tylko na azjatyckie, bo takie bezproblemowe ale one nie pachną, ot co .
Decyzja o zamieszkaniu za miastem to przychodzi, to odchodzi, wiem . U nas odbywało się to zgodnie z kolejnością pór roku - wiosna i lato, to okres planów przeprowadzkowych, jesień to okres zwątpienia a zimą gratulowaliśmy sobie decyzji pozostania jednak w mieście. Potem nadchodziła kolejna wiosna i znów następowały kalkulacje i wertowanie katalogów biur architektonicznych . Tak to trwało dopóki syn nie poszedł do szkoły i wtedy decyzja o pozostaniu w mieście była już kategoryczna. Według mnie nigdy nie ma idealnego momentu na wyprowadzenie się na wieś, zawsze będą plusy i minusy i zawsze pozostaje to wyłącznie kwestą decyzji co w naszej ocenie przeważa. Nie macie już teraz tej odpowiedzialności za dzieci, ich wykształcenie, dostęp do zajęć, odpada cała logistyka związana ze szkołą, kolegami dzieci, basenami, językami, kinami, w moim przypadku, to bardzo ułatwia decyzję na korzyść wsi . Macie piękny dom, można mieszkać w nim cały rok . Rozpisałam się, widać temat bardzo leży mi na sercu .
Zachwycam się liliowcami, no i liliami oczywiście . Czy lilie orientalne wykopujesz na zimę? Do tej pory porwałam się tylko na azjatyckie, bo takie bezproblemowe ale one nie pachną, ot co .
- gajowa
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3220
- Od: 11 maja 2011, o 07:34
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: świętokrzyskie/Ponidzie
Re: Różyczka i inne choroby ogrodowe - część 3
Kasiu, mój wnuk niestety sam jeszcze nie podróżuje, trzeba go przywieźć i odwieźć - to 6-latek; ale w każdym razie już chętnie zostaje u mnie bez rodziców trzeba tu dodać, że ja jestem tą "dalszą" babcią (jedną ma na miejscu, w tym samym mieście), więc i tak poczytuję to sobie za sukces.
Co do zamieszkania na wsi - u mnie podobnie; wiosną i latem odżywają pomysły przeniesienia się tu na stałe... I masz rację - dla mnie to dobry czas w życiu, nie musimy ganiać tam i z powrotem do miasta, moglibyśmy tu mieszkać, ale...no tu się właśnie pojawiają te wszystkie "ale" - już zresztą wcześniej się na ten temat obficie rozpisywałam - w skrócie dwa najważniejsze "hamulce" to: po pierwsze: trzeba by na wsi zrobić porządne ogrzewanie i co najmniej remont łazienki (nie mówiąc już o innych niedogodnościach praktyczno-estetycznych, które sprawiają, że mieszkanie "miejskie" jest bardziej przyjazne), a po drugie...i tu ja nie jeżdżę sama samochodem i kiedy M wyjeżdża, to jestem tutaj praktycznie uwięziona...
Ja też się rozpisałam
Jeszcze w kwestii lilii - orienpety to są krzyżówki lilii orientalnych z jakimiś tam (chyba trąbkowymi) i w związku z tym są odporne na przemarzanie; wprawdzie piszą, żeby okrywać ziemię stroiszem, ale ja nigdy ich nie zabezpieczałam - siedzą sobie w ziemi i kwitną spokojnie następnego roku.
Co do zamieszkania na wsi - u mnie podobnie; wiosną i latem odżywają pomysły przeniesienia się tu na stałe... I masz rację - dla mnie to dobry czas w życiu, nie musimy ganiać tam i z powrotem do miasta, moglibyśmy tu mieszkać, ale...no tu się właśnie pojawiają te wszystkie "ale" - już zresztą wcześniej się na ten temat obficie rozpisywałam - w skrócie dwa najważniejsze "hamulce" to: po pierwsze: trzeba by na wsi zrobić porządne ogrzewanie i co najmniej remont łazienki (nie mówiąc już o innych niedogodnościach praktyczno-estetycznych, które sprawiają, że mieszkanie "miejskie" jest bardziej przyjazne), a po drugie...i tu ja nie jeżdżę sama samochodem i kiedy M wyjeżdża, to jestem tutaj praktycznie uwięziona...
Ja też się rozpisałam
Jeszcze w kwestii lilii - orienpety to są krzyżówki lilii orientalnych z jakimiś tam (chyba trąbkowymi) i w związku z tym są odporne na przemarzanie; wprawdzie piszą, żeby okrywać ziemię stroiszem, ale ja nigdy ich nie zabezpieczałam - siedzą sobie w ziemi i kwitną spokojnie następnego roku.
pozdrawiam - Ewa
Moje wątki
Moje wątki
- bunia79
- 500p
- Posty: 514
- Od: 25 cze 2012, o 23:27
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: podkarpackie
Re: Różyczka i inne choroby ogrodowe - część 3
Śliczne oczko, takie naturalne...no i te moje ukochane lilie!! Też nie wykopuję i radzą sobie wspaniale, a jaki zapach!!
Pozdrawiam. Bogusia
Pozdrawiam. Bogusia
- kania
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3202
- Od: 25 maja 2009, o 10:09
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Gdańsk i okolice
Re: Różyczka i inne choroby ogrodowe - część 3
A to niespodzianka z tymi liliami. To może warto spróbować, skoro nie są aż takie delikatne. Tylko, że świętokrzyskie to nie to co moja kaszubska syberia .
Ewo, Twój wnusio na zdjęciu wygląda jak sporo starszy kawaler . Sama mam 6-letniego synka więc powinnam poznać na zdjęciu, że to jeszcze dzieciaczek .
Ewo, Twój wnusio na zdjęciu wygląda jak sporo starszy kawaler . Sama mam 6-letniego synka więc powinnam poznać na zdjęciu, że to jeszcze dzieciaczek .
- tesia39
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 9113
- Od: 9 kwie 2012, o 10:45
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Łódź
Re: Różyczka i inne choroby ogrodowe - część 3
Jak patrzę na Twoje lilie to coraz bardziej utwierdzam się w decyzji dokupienia kilku orientalnych jesienią są takie cudownie majestatyczne
- stasia_ogrod
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5197
- Od: 13 mar 2011, o 16:48
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: andrychow
Re: Różyczka i inne choroby ogrodowe - część 3
Ewuniu, to prawdziwa radość dla dziadków, gościć chętnego na przyjazd wnusia a i on nabierze trochę krzepy w wiejskim środowisku.
Liliowce pięknie Ci zakwitły a lilie bajeczne.
Wydaje mi się, że to nie Chopin tylko Stelle D' Oro. Chopin ma gruby kwiat i pachnie.Czyżby to moja pomyłka.
Liliowce pięknie Ci zakwitły a lilie bajeczne.
Wydaje mi się, że to nie Chopin tylko Stelle D' Oro. Chopin ma gruby kwiat i pachnie.Czyżby to moja pomyłka.
- Helios
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3724
- Od: 15 cze 2010, o 18:56
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Wyszków
Re: Różyczka i inne choroby ogrodowe - część 3
Na dowód, że stale jestem w zaprzyjaźnionych wątkach, piszę małe co nieco.
Zaczynałyśmy w tym samym roku. Moje pierwsze kwiaty (hortensje) zostały posadzone dopiero w sierpniu 2010 roku. Czas zrobił swoje w naszych ogrodach. U Ciebie jest większy ład i porządek, u mnie ciągle dużo przypadkowości ale jakoś to mi nie przeszkadza.
Powojnik rewelacja, a lilie ...
Gdzie kwitnie kwiat - musi być wiosna, a gdzie jest wiosna - wszystko wkrótce zakwitnie (Friedrich Rückert)
Ogród Heleny Ogród Heleny cz.2
Ogród Heleny cz.3
Ogród Heleny Ogród Heleny cz.2
Ogród Heleny cz.3
- gajowa
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3220
- Od: 11 maja 2011, o 07:34
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: świętokrzyskie/Ponidzie
Re: Różyczka i inne choroby ogrodowe - część 3
Witaj Bogusiu! Prawda, że w liliach można się zakochać wprawdzie nie wszyscy lubią ich zapach - ale ja bardzo - poza tym rzeczywiście w domu (gdyby np. stały w wazonie) może byłby trudny do wytrzymania...ale na zewnątrz wspaniały; ja mam posadzone blisko tarasu i delikatny zapach towarzyszy mi też w pokoju
Helenko - bardzo się cieszę, że się u mnie pojawiasz Widzisz, a ja nie pamiętałam, że zaczynałyśmy w tym samym roku z tym, że Ty praktycznie od początku, a ja przyszłam już na - w pewien sposób - zagospodarowaną działkę. Helenko, ja wcale nie mam wrażenia, że u mnie jest ład i porządek! A nawet - przeciwnie; wydaje mi się, że to u Ciebie jest tak ładnie i porządnie. No a już Twoje hortensje przebijają wszystko, moim naprawdę do nich daleko...
Stasiu, to jednak raczej Chopin, jest taki bardziej pomarańczowy od Stella d'Oro i dużo, dużo wyższy...nie wiem, czy pachnie (a nie mogę teraz sprawdzić, bo nie jestem na wsi).
Kasiu, bo zdjęcie takie trochę z daleka...ale faktycznie jest wysoki, chociaż straszny z niego chudzielec
Aniu, tak - lilie akurat świetnie sobie radzą z tym upałem
Tesiu - ja też zamierzam dokupić jeszcze kilka lilii i to koniecznie właśnie orienpetów; już przeglądam oferty
Wczoraj byliśmy u Basi - Rabarbasi spędziliśmy bardzo miły czas z Basią i Banderasem, byliśmy na wycieczce w ich lesie, wypiliśmy miętę na taraso-werandzie...
...zwizytowaliśmy ogrodowy busz
...i Jędrulę
Helenko - bardzo się cieszę, że się u mnie pojawiasz Widzisz, a ja nie pamiętałam, że zaczynałyśmy w tym samym roku z tym, że Ty praktycznie od początku, a ja przyszłam już na - w pewien sposób - zagospodarowaną działkę. Helenko, ja wcale nie mam wrażenia, że u mnie jest ład i porządek! A nawet - przeciwnie; wydaje mi się, że to u Ciebie jest tak ładnie i porządnie. No a już Twoje hortensje przebijają wszystko, moim naprawdę do nich daleko...
Stasiu, to jednak raczej Chopin, jest taki bardziej pomarańczowy od Stella d'Oro i dużo, dużo wyższy...nie wiem, czy pachnie (a nie mogę teraz sprawdzić, bo nie jestem na wsi).
Kasiu, bo zdjęcie takie trochę z daleka...ale faktycznie jest wysoki, chociaż straszny z niego chudzielec
Aniu, tak - lilie akurat świetnie sobie radzą z tym upałem
Tesiu - ja też zamierzam dokupić jeszcze kilka lilii i to koniecznie właśnie orienpetów; już przeglądam oferty
Wczoraj byliśmy u Basi - Rabarbasi spędziliśmy bardzo miły czas z Basią i Banderasem, byliśmy na wycieczce w ich lesie, wypiliśmy miętę na taraso-werandzie...
...zwizytowaliśmy ogrodowy busz
...i Jędrulę
pozdrawiam - Ewa
Moje wątki
Moje wątki
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 7793
- Od: 8 lut 2012, o 12:22
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: mazowsze
Re: Różyczka i inne choroby ogrodowe - część 3
Ewo, a ta różowa lilia to nie Myth?
- gajowa
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3220
- Od: 11 maja 2011, o 07:34
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: świętokrzyskie/Ponidzie
Re: Różyczka i inne choroby ogrodowe - część 3
Hmm...trochę tak wygląda chociaż na zdjęciu, które znalazłam w necie, Myth ma środki płatków wyraźnie ciemnoróżowe, a ta moja tylko leciutko ciemniejsze, właściwie robi wrażenie jednolicie różowej. A Ty masz Myth?April pisze:Ewo, a ta różowa lilia to nie Myth?
pozdrawiam - Ewa
Moje wątki
Moje wątki
Re: Różyczka i inne choroby ogrodowe - część 3
Korzystając z zaproszenia zaglądam coby wątek Twój sobie zaznaczyć
Pozdrawiam Amelia