Marysiu,
Diabolina charakter ma równie uroczy co ona sama.
Ale to długa historia....
Przywiozłam z Bartoszyc wystraszone, zdziczałe stworzenie, które przez 2 dni w ogóle nie wychodziło z klatki.
Tylko nocą skradała się do jedzenia, a potem znów się chowała. O pogłaskaniu nie było nawet mowy.
Oswajałam ją bardzo powoli, trochę przez zabawę, trochę przez smakołyki, trochę po prostu przez obecność.
Zabrało to bite 3 tygodnie.
Teraz jest świetnie, kociczka jest w Kaliskach, lata po ogrodzie, a na zawołanie przylatuje.
Spójrz na ten koci wyraz mordki, czyż nie cudowny?
A jak Wam mija kaszubskie lato?
Jak się miewa
Fidelek? 