magda-hm pisze:Każdy z nas w coś wkłada swoje serce. Ja zbyt dużo serca wkładam w rodzinę i jej zdrowie by potem patrzeć jak "zdycha" z zatrucia w szpitalach, powalona przez nadmiar chemii....
W momencie, gdy robię opryski, zawsze proszę Żonę, by zamknęła za mną drzwi na balkon. Rodziny więc nie narażam. Sam najczęściej noszę fatruch oraz maseczkę ochronną, choć czasem z lenistwa zdarza mi się pominąć te zabezpieczenia. Tak czy inaczej, narażam wyłącznie siebie, a jestem gotów na trochę poświęcenia dla moich roślin.
magda-hm pisze:
Wszystko jest dla ludzi, chemia też tak samo jak alkohol, ale wielu nie umie z tych dobrodziejstw korzystać. Z chemii w ogrodnictwie szczególnie niestety
Najczęściej na jednego robaka wytaczają całe wojsko z czołgami włącznie.
Nie darmo przysłowie mówi, że kto raz się sparzył, ten na zimne dmucha. Szkodniki załatwiły mi już niejedną roślinę ? i gotów jestem na wiele, byle tylko nie pozwolić im zniszczyć kolejnych.
magda-hm pisze:
To samo robią z lekami. Na niewielka infekcję antybiotyk bo efekt już może będzie za 2 godziny, a potem cierpią w szpitalu i umierają przy pierwszej większej infekcji bo ich organizmy już się zdążyły przyzwyczaić i nie działają na antybiotyki.
Drobna korekta: to nie ludzkie organizmy przyzwyczajają się do antybiotyków, lecz bakterie nabywają oporność czy to na drodze klasycznej ewolucji biologicznej, czy na drodze horyzontalnego transferu genów.
Aczkolwiek fakt pozostaje faktem ? dwie największe przyczyny powstawania coraz oporniejszych szczepów bakterii to nadużywanie antybiotyków w terapiach ludzi oraz ich nadużywanie w intensywnej hodowli zwierząt.
magda-hm pisze:
No ale cóż.... Nie każdy myśli w ten sposób, większość chce mieć luksusy tu i teraz, natychmiast, tylko co jutro i pojutrze? Liczą na szczęście, że zawsze wszystko uda im się zwalczyć?
Nie zawsze i nie wszystko. Na swoich roślinach doniczkowych niechcący wyselekcjonowałem szczep przędziorków odporny na wszystko (od bifentryny poprzez tebufenpyrad po abamektynę). Ale przynajmniej nie oglądam już więcej śmierci roślin spowodowanej przez szkodniki, z którymi jestem sobie w stanie poradzić ? jak w pierwszym roku mojej balkonowej przygody, kiedy to obiecałem sobie, że ?nigdy żadnej chemii? i kiedy to strata powojów trójbarwnych ? których w ostatnim stadium spod mszyc nie było nawet widać ? zrewidowała moje naiwne, hurraoptymistyczne i ?ekologiczne? podejście do tematu.
Nawet w tym artykule mowa jest o przemysłowym stosowaniu pestydyców, a nie o tym, że jakiś fan ogrodnictwa zapryskał sobie kilka chaberdzi na swoim balkonie.
A na rozluźnienie atmosfery kilka dzisiejszych fotek moich dalii:
Pozdrawiam!
LOKI