Moja próba wyprowadzenia oleandra na drzewko z małej sadzonki.
W przyszłym roku powinien zakwitnąć.
Myślę, czy nie przyciąć tych trzech pędów żeby się korona zagęściła. Przyjrzę się pędzikom i napiszę co postanowiłam.
Nie wiem w jakim stadium są te 'pączki', ale po parodniowym ochłodzeniu szykuje się długa ciepła jesień, więc szansa jest...
Może to potrwać nieco dłużej niż na wiosnę, bo dnia ubywa, ale 3 tygodnie powinno wystarczyć do zakwitnięcia. Na temat chłodów Kinga wypunktowała wszystko, także bez obaw o kondycję 'Oleandrów'...dają sobie radę
Ps. 'moczyć im nogi' na okrągło, nawet krótkotrwałe podsuszenie opóźni rozwój kwiatostanu...
Pozdrawiam - Andrzej Humor to widzenie świata na osi absurdu i niedorzeczności - Thomas Moore Spis moich wątków
Hej wszystkim. Mam oleandra od tego roku i pierwszy raz będę go zimować. Ale jak to zrobić, żeby go nie uszkodzić? I co z przycinaniem? Czytałam, że niektórzy robią to wiosną, a niektórzy jesienią, a inni wcale ich nie przycinają. Mój póki co stoi na balkonie - w nocy też, ale jak mocno wieje to chowam go do domu, bo się boję, że się złamie (jest to drzewko). Zastanawiam się, czy nie przechować go w domu po prostu. Mam jeden pokój (północny), gdzie jest ok 20/22 stopni i jedno okno więc jakiś dostęp do światła by miał. Proszę doradźcie coś, on ma jeszcze sporo pączków i szkoda by mi było go zmarnować
22 stopnie to trochę za dużo w zimie. Ja trzymam na klatce schodowej, na której jest ok 15 stopni. Dobrze zimują, zawsze kwitną potem. Przy 22 stopniach nie odpoczną.
Moje rosły w gruncie, nie wiedziałem że one nie zimują na zewnątrz. Przesadziłem do donicy dwa kolory, biały i różowy.
Różowy ma duże pąki stoją na balkonie zabudowanym, gdzie za dnia temperatura wynosi około 30C (strona południowa).
Ma duże grube pąki, ale nie chce zakwitnąć, dlaczego?