temat trochę mniej "roślinny", ale niewątpliwie związany z ogrodem, a może jest tu ktoś kto się zna na tym temacie...
Od dwóch lat hoduje na balkonie murarki. "Hoduje" to za wielkie słowo, bo miałem zasiedlonych tylko około 30-40 rurek, nigdy nie kupowałem żadnych kokonów, a to co się zalęgło to po prostu pszczoły, które "postanowiły" zamieszkać. Całość służyła mi głównie do obserwacji razem z dzieckiem, jako lekcja przyrody i temat do dyskusji o niej.
Dzisiaj wróciłem do domu i zastałem widok jak na zdjęciu.. Zdziwiłem się, bo nigdy nie widziałem, by coś było zainteresowane domkiem. Balkon jest dość wysoko, więc myślę, że wszelkie "chodzące" stwory odpadają. Zastanawiam się co mogło dokonać tej zuchwałej kradzieży.
Wszystkie rurki co były zasiedlone zostały otwarte i wyjedzone. Część rurek została nawet WYRWANA z hoteliku i leżała na ziemi, a do tego potrzeba już było sporo siły, bo rurki od drugiej strony były przyklejone.
Nic strasznego, ot przyroda i w sumie to tez była dobra lekcja dla dziecka, ale przyznam, że mnie zżera ciekawość co to mogło być?
