Poszłam dzisiaj spacerkiem przez ogród i trochę się zdziwiłam.
Zawsze, o tej porze roku, trawnik wyglądał jak pobojowisko. Jednego roku, na kilkunastu arach trawnika naliczyłam dobrze powyżej stu kopców (nie skończyłam liczyć, bo mi się znudziło).
W tym roku nie stosowałam żadnych odstraszaczy, pułapek, świec, nic przeciwko kretom, bo po zeszłorocznej działalności pędraków, trawnik i tak trzeba zregenerować.
Co mnie zdziwiło, to niewielka ilość krecich kopców (u sąsiada za płotem - normalna ilość, czyli dużo).
Zaczęłam się zastanawiać dlaczego kret ominął mój trawnik, a właściwie nie ominął, zrobił kilka kopców w różnych miejscach, i na tym poprzestał.
Nasunął mi się taki wniosek.
Jesienią trawnik był polewany basudinem w celu uśmiercenia pędraków. Jeżeli preparat zadziałał, a powinien, to znaczy, że pędraki powinny wyginąć. Jeżeli nie było żarełka, pędraków, to kret nie miał czego szukać, i sobie poszedł.
Mój wniosek, zamiast zastanawiać się czym odstraszyć krety, może trzeba myśleć, jak go nie przyciągać?
