Jesień na Kaszubach-na poprawę nastroju
Taki widok z parkingu przywitał mnie, gdy pojechałam w czwartek na cmentarz.
I gdyby nie wcześniejsze nerwowe przeżycia związane ze zdrowiem M., teściowa i rodzice czekający na odbiór z cmentarza-pewnie pobawiłabym sie w fotografa. Światło i sceneria wymarzone.
A to już po drodze
na moje Kaszuby.

...................................................
W
rozczochranym nareszcie zakończona sukcesem akcja
kurnik.
Dla niezorientowanych dodam, że od 2 miesięcy czekaliśmy na położenie daszku na drewutni-kurniku.
Wyobraźnia i koncept majstrów w wymyślaniu przyczyn niestawienia się we wcześniej umówionym terminie - godna pisarza fantasy.
Większość z nich także w jakiś dziwny sposób uległa amnezji i nie umiała odebrać telefonu
Nie miałabym pretensji i żalu, gdyby odmówili, ale oni się umówili na konkretny termin, robotę i kwotę.
W ubiegłym tygodniu udało się sprawę omówić i wczoraj zakończyć z solidnym i konkretnym fachowcem.
A cała robota trwała raptem 2,5 godz.
Tak przedstawiała się sprawa daszku od początku września

do wczoraj rana

.
Już nawet krety uznały sprawę za poległą, bo postanowiły się zainstalować na dłużej i blachę potraktować jako pokrycie na zimowe lokum

.
A tak wygląda rzeczony daszek i nieświadom obecności na fotce M.
....................
Listopadowy ogród, w którym leżą liście, z rabatek spoglądają poczerniałe roślinki-nie należy do optymistycznych.
Znalazłam jednak kilka kolorowych elementów 'ku pokrzepieniu serc'.
Pomponikowe chryzantemy.
Marcinki.
Róże.
Jarzębina i trawy.
Miłego wieczoru
