Marysiu też bardzo lubię lawendowo- fioletowe kolorki.
Wiem jak to jest z sadzonkami, już pięknie wyrośnięte potrafią paść w jedną noc. Ja mam manię dokładnego plewienia, także często powyrywam siewki wokół rośliny matecznej, później żałuję.
Magda wpadłam na forum tylko na moment, oczy same się zamykały. Przykro mi, że przeze mnie miałaś sen zarwany.
Wiesz nieraz mi żal osób, które mówią, że im się śniłam, jak ja im współczuję takich koszmarów, bidoki musieli dobrze się wymęczyć
Bluszczolistne są czerwone o pustych kwiatach, bardzo dużo ich kwitnie równocześnie. Natomiast rabatowe ciemno czerwone i różowe, rabatówki zawsze po sezonie daje mi mama z nich pozyskuję sadzonki. Angielki miałam w 3 kolorach, biały, ciemny fiolet z jasnym obrzeżeniem i różowe, ale te są u mnie tylko ten sezon. Nie chcę ich więcej, tylko z nimi kłopot, mączlika wiele, musiałam już 2 razy pryskać i tak nie wytępiłam wszystkiego
Sadzonkuję same czubki, sadzonka ma dł ok 8-10 cm, staram się złamać tak na drugim węźle. Zostawiam 2 większe listki i praktycznie do nich wsadzam w ziemię. Stoją tak do ok 1,5 miesiąca, listeczki im zasychają , a koło grudnia dopiero widać, które się przyjęły i rosną. Te padnięte sadzonki wyjmuję i wyrzucam, suche listeczki zbieram. Najlepsze sadzonki są w pierwszym roku pozyskane z rośliny matecznej, po dwóch latach ukorzeniają się, ale nie ma takiego obfitego kwitnienia. To jest moje własne doświadczenie, wypraktykowane, raz miałam fatalną ziemię i marnie z niej sadzonki wyglądały, dużo padło. Ukorzenianie -jak loteria, raz się uda, a raz nie.
Nie wytrzymałam, deszcz nie padał więc poszłam do ogrodu i udało mi się wygrabić liście z jednej rabatki, takie niby nic, a już zrobiło się w tym miejscu ładnie.