Aszko -Mam nawet więcej niż planowałam

, a to dzięki ich niekontrolowanej skłonności do krzyżowanie się. Myślę, że do wiejskiego ogrodu pasują jak ulał. No i kwitną w takim terminie, kiedy mało co innego jest.
Abeille - owszem, ta baptysja tworzy sporą kępę, w dodatku się rozwala. A floksy występują już w bardziej kompaktowych odmianach. Na szczęście jakoś mączniaka na nich nie mam do tej pory.
Tu. jo - to chyba mamy tak samo z tymi liliowcami

Kiedyś zwracałam tylko uwagę na różowości i fiolety, ale mi przeszło. Jest tyle przepięknych innych odmian, te falbanki, te halo. Ech, chciałoby się mieć je wszystkie.
Dziękuję
Lemko - nie plew za dużo, to doczekasz się ich o wiele więcej, niż byś sobie życzyła
Iwono - trochę przesadziłaś

, róż jest nie tysiąc a sto, liliowców może z 40, a floksów tak naprawdę niewiele kupiłam, może 4. Reszta to radosna twórczość Matki Natury i moje sępie zdolności :P
Z tych wymyślnych to mi się marzy odmiana Tiara, prześliczna jest!
Śnieżnobiałego nawet posiadam, ale zdjęcie się nie załapał, bo przekwitł szybko.
Marysiu - to na pewno jedna z bardziej tradycyjnych roślin ogrodowych i zapewne dlatego odeszła też trochę do lamusa.
Przynajmniej w nowo zakładanych ogrodach jej pewnie nie ma. Raczej do takich nowoczesnych nie pasuje, ale do busz jak najbardziej.
Jadziu - no właśnie. Ale ja nawet nie sądzę, że to pomylona odmiana. Może po prostu w R. szczepili ją na czymś, co spowodowało takie wybarwienie
Beato - naprawdę aż tak źle?

Nie wiem, czy to cecha odmianowa, może bardziej jakiś czynnik środowiskowy. ale jaki? Veinchen rośnie mi w glinie, może dlatego?
Kasiu - pleśń je podobno łapie jak mają za sucho, tak czasami u mnie bywało. Ale w tym roku leje jak z cebra, to może mają za mokro?
Izo - akurat ten, którego zdjęcie zacytowałaś, to staruszek. Pamiętam go z dzieciństwa, jak zarastał nam cały ogród. Potem gdzieś wyginął, na szczęście odratowałam, rozsadziłam i mam sporo, jakby kto chciał
Na przedostatnim zdjęciu jest odmiana Sterminhel, a na 3 od dołu siewka, którą odkryłam w zeszłym tygodniu. Dość podobne są.
Nieszczęsny S. to najbardziej rachityczny floks u mnie, w ogóle nie chce rosnąć i się pokłada.
Klaryso - różowych w przeróżnych wariacjach jest pewnie najwięcej. Dlatego mnie jakoś pociągają inne. kupiłam kiedyś niby czerwonego, oczywiście taki nie jest. Podobają mi się też ciemne fiolety z jasnymi oczkami, no i moja wymarzona Tiara.
Aniu - wystarczy nie plewić, nie trzeba niczego więcej do tych eksperymentów

, a na pewno doczekasz się własnych siewek. To zawsze radość mieć własnoręcznie wyhodowaną odmianę.
Co do bezproblemowości, to masz oczywiście rację, niewiele jest roślin, o które nie trzeba się aż tak martwić. Nawet wykopane potrafią odrosnąć, bo pędy tworzą się na zostawionych w ziemi korzonkach.
Ewo - nie martw się na zapas. to że u kogoś dana odmiana niedomaga, nie znaczy wcale, że tak będzie u wszystkich.
Jeżeli z Twoimi nic złego się nie dzieje, to może być tak jak pisałam: czynnik środowiskowy.
Aniu - witaj serdecznie

widziałam Lykke na pierwszych stronach twojego wątku

, czyli ona nawet na piaskach da radę.
Dziękuję za miłe słowa. Róże rosną raczej dobrze u mnie, ale tez zanim je posadzę, to się mocno namęczę nad przygotowaniem miejsca.
Niestety, do monotematycznych rabat się nie nadaję, bo zawsze mnie korci, żeby dodać coś innego i w efekcie powstaje busz mieszany. Jak zawsze :P
Izo - cieszę się, że wpadłaś do mnie
Mój ogród zdecydowanie najpiękniej wygląda w czerwcu, gdy kwitną wszystkie róże, a ich zapach jest rzeczywiście oszałamiający. Wtedy mogłabym pewnie tam zamieszkać.