Łukaszu - ja też zawsze miałam pomidory z moich starych nasion jeszcze po Mamie i Babci.
Ale widząc jakie są odmiany dostępne, równie wiekowe co moje postanowiłam spróbować je uprawiać u siebie.
Zobaczymy na ile przechwalone a na ile faktycznie godne uprawiania u siebie.
Dorotko - tak wiem, też nie wyobrażam sobie jej nie mieć, chociaż ma już 30 lat.
Nie wygląda okazale, ale stale spełnia swoje zadanie.
Gdyby nie ona to połowa z tego co mam dawno by przepadła.
Złotokap jest całkiem bezobsługowy, jako młody krzew lub drzewko wymaga tylko okrycia przez 2 lata z rzędu a potem już radzi sobie sam.
Nawet jak podmarzną mu gałęzie to dobrze odbija na nowo.
Oczko zarośnięte solidnie jak wszystko w ogrodzie, ale za to mają gdzie się chować żaby, traszki i inne żyjątka wodne.
Maryniu - sama jesteś bardzo dobrą ogrodniczką.
Tylko styl twojego ogrodu nieco inny niż mój.
I dobrze, różnorodność gustów jest naturalna i przez to nasze ogrody takie ciekawe.
Edytko -

z rozpędu wszędzie widzę chyba już owoce.......
Ale za to dla Ciebie moje pierwsze małe owocki na pomidorkach.
Sama produkujesz rozsadę ?.....

......więc nie jestem jedyną eksperymentatorką........raz się udaje a raz nie, ale własne cieszą najbardziej.
Więc obie będziemy cieszyć się nimi w sezonie.
Aguś - kolor faktycznie ładny, ale trudna w zagospodarowaniu.
Sama szukałam jej miejsca chyba z 3 razy i przesadzałam, zanim dostała odpowiednią miejscówkę.
Teraz rośnie pomiędzy różami które kwitną kiedy ona już przekwitnie po raz pierwszy .
Wtedy kolory się nie gryzą i wszystko pasuje.
Izuniu - szukam w necie, podłączam się do zamówień zagranicznych, szpieguję oferty szkółek różanych.
Soeur była we Floribundzie, Philemon a mam z zagranicznego zamówienia tak jak Geranium.
Najwięcej róż trafiło do mnie od naszej Kamili i Ewy - Gloriadei.
Posadziłaś pomidorki i masz swoje truskawki ?.....to już coś

, ja też od nich zaczynałam swoją przygodę z warzywami i ziołami.
Ja tam wyrzutów sumienia nie mam, zostają tylko terminatorki, ale i tak będę musiała się nimi kiedyś lepiej zająć i rozmnożyć te co zostaną.
Elżuś - miło Cię widzieć.
Do perfekcji daleko ale stale poprawiają się warunki uprawy.
Odejście od chemii było bardzo dobrą decyzją, której nie żałuję.
Mimo niesprzyjającej pogody wszystko zdrowo rośnie i cieszy oko.
Aniu - a może masz Marguerite Hilling ?
To kuzynka Nevady, kwitnie jak ona tylko na różowo.
https://translate.google.pl/translate?h ... rev=search
Pożądam jej jako jedynej jeszcze nie zdobytej do mojej kolekcji.
Zakątków do siedzenia i odpoczynku jest kilka i właśnie powstaje następny pod jabłonką.
No i rozpadało się na dobre.
Może to już przyspieszone przysłowiowe wody świętojańskie?
Trochę za dużo tego deszczu na raz chociaż pożądany przecież o tej porze bardzo.
Test dla moich gruntowych pomidorów, zobaczymy na ile prawdą jest że takie odporne.
Pryskać niczym nie zamierzam.
Testują się też róże, które były wiosną opryskane papką humusową, to powinno im wystarczyć.
Z moich doświadczeń wynika, że im lepiej odżywione róże / kompostem i gnojowicą z pokrzyw / tym stają się odporniejsze.
Póki co przedstawiam następne panienki z kwiatami.
Pierwsza to mój zeszłoroczny nabytek - Blush Noisette -
https://translate.google.pl/translate?h ... rev=search .
Podobno ta francuzeczka daje sobie dobrze rady w naszym klimacie.
Zobaczymy bo w tym roku idzie do gruntu.
Na razie w zeszłym roku powtórzyła kwitnienie tylko kilkoma kwiatami, ale to i tak sukces jak na maleństwo.
W tym roku już większa kwitnie obficie i pięknie pachnie.
Dobrze jak na razie znosi deszcze, więc sądzę że jako dorosły krzew będzie całkiem fajną różą.
Miniony sezon była zdrowa, więc w tym mam nadzieję, że również się spisze na medal.
Tą chyba wszyscy znają i sporo forumków ma ją w ogrodzie.
Sprawdzona przez wielu odmiana róży Chippendale.
Róża niemal doskonała pod każdym względem.
Ale widzę, ze zeszłoroczna susza wdała się jej we znaki, bo ma tylko pojedyncze pąki na pędach, ale za to sporo nowych odgałęzień.
Świeżynka z zeszłego roku dotarła do mnie jesienią.
Ma wiotkie dosyć pędy ale za to ciężkie baldachy kwiatów.
Ładne , ciepłe kolory, dobre jak na razie zdrowie i niezbyt wysoki wzrost to cechy, którymi szczyci się na dzień dzisiejszy.
O zapachu raczej trudno coś powiedzieć bo na razie go nie ma.
Testowana w deszczowej aurze radzi sobie jak na razie nieżle.
Przedstawiam pannę o imieniu Dolce Vita.
Historyczna Duchesse de Montebello-
https://translate.google.pl/translate?h ... rev=search - jest u mnie drugi sezon.
Pierwszy przeszedł bez echa bo nie zakwitła jak to historyczne mają w zwyczaju.
Za to teraz raczy mnie pięknymi kwiatami o niezwykle mocnym cytrusowym zapachu.
Kwitnie od tygodnia co jak na tak mały krzew jest sukcesem.
Niestety teraz pędy wiszą a właściwie leżą na ziemi pod ciężarem wody.
Ma wiotkie pędy które trzeba było podwiązać, ale mam nadzieję, że cięciem da się wzmocnić podstawę pędów bocznych.
Już ją kocham za zdrowie i niesamowity zapach.
Tą też chyba wszyscy znają i nie trzeba jej opisywać.
Właśnie zaczął kwitnąć pierwszy krzew, bo jak wiadomo mam dwa i słabość wielką do tej róży.
A za co ?....a za wygląd i upojny zapach jakim mnie raczy przez cały sezon, za zdrowie i witalność.
Chyba wiecie o jaką chodzi.....o cudowne oczęta czyli Eyes For You.
I żeby nie zanudzić was różami trochę roślin z innej beczki bo niedługo się zdeaktualizują.
Im też należy się szacunek za całokształt ogrodu.
