Pierwsze koty za płoty VI
- marta64
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2959
- Od: 8 kwie 2018, o 19:35
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: podkarpacie
Re: Pierwsze koty za płoty VI
Iwonko, czy Ty chcesz porzucić działeczkę dla łąk i lasów, kiedy ona przywołuje Cię pięknym kwieciem i zapachami?
Takie łąki pełne różnorodnych roślin są cudne, a dla Ciebie jeszcze mydełkowym rajem. U nas już takich nie ma w okolicy, wszystkie zaorane pod uprawy. . Dużo czasu upłynie, zanim na wieś zawita myśl o ekologicznej wartości dawnych łąk. Na razie tylko narzekają, że zalewa im pola, a nie przychodzi na myśl, że ta łąka właśnie dlatego tam była, bo mokro.
Muszę zgłębić temat wytwarzania octów. Od jakiegoś czasu zamierzam zrobić jabłkowy, ale kończy się zakupem w sklepie, a jabłka zakopuję
Jeżówka z nasionka ma śliczny kolorek , a co z nowymi zakupami?
Liliowce są piękne i konieczne u Ciebie, bo długo rozwijają swoje kwiaty po kolei, to nawet przy dłuższych nieobecnościach na działce, nie ominie Cię ich kwitnienie. Może właśnie przy pustynnikach i złotnicy znalazłoby się miejsce dla doniczkowych?
Intryguje mnie biały kwiatostan kuleczkowy , gdyby nie rozwinięty pędzelek na szczycie pędu, pomyślałabym, że to świecznica, ale ona rozwija kwiatki od dołu, to nie wiem co to jest?
Miłego plażowania, Iwonko
Takie łąki pełne różnorodnych roślin są cudne, a dla Ciebie jeszcze mydełkowym rajem. U nas już takich nie ma w okolicy, wszystkie zaorane pod uprawy. . Dużo czasu upłynie, zanim na wieś zawita myśl o ekologicznej wartości dawnych łąk. Na razie tylko narzekają, że zalewa im pola, a nie przychodzi na myśl, że ta łąka właśnie dlatego tam była, bo mokro.
Muszę zgłębić temat wytwarzania octów. Od jakiegoś czasu zamierzam zrobić jabłkowy, ale kończy się zakupem w sklepie, a jabłka zakopuję
Jeżówka z nasionka ma śliczny kolorek , a co z nowymi zakupami?
Liliowce są piękne i konieczne u Ciebie, bo długo rozwijają swoje kwiaty po kolei, to nawet przy dłuższych nieobecnościach na działce, nie ominie Cię ich kwitnienie. Może właśnie przy pustynnikach i złotnicy znalazłoby się miejsce dla doniczkowych?
Intryguje mnie biały kwiatostan kuleczkowy , gdyby nie rozwinięty pędzelek na szczycie pędu, pomyślałabym, że to świecznica, ale ona rozwija kwiatki od dołu, to nie wiem co to jest?
Miłego plażowania, Iwonko
Pozdrawiam! Marta
Ogród pod wierzbą 3
Ogród pod wierzbą 3
- cyma2704
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 11849
- Od: 5 mar 2013, o 17:31
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Podkarpacie
Re: Pierwsze koty za płoty VI
Iwonko kwiaty rodgesji prześliczne.
Przykro, że hortensja dębolistna nie przetrzymała zim, liliowce pięknie ją zastąpią.
Siewka jeżówki ma ciekawy kolor, malinowy.
W ogrodzie zawsze są miejsca bardziej kolorowe i bardziej zielone w różnych porach. Twoja działka jest stale kolorowa. Mnie nie przeszkadza, że czasem tylko zieleń widzę w jakiejś części ogrodu.
Siedem rodzajów octów, mydła, płyny do mycia, jeszcze kremy planujesz, kiedy Ty to wszystko robisz.
Miłego wypoczynku.
Przykro, że hortensja dębolistna nie przetrzymała zim, liliowce pięknie ją zastąpią.
Siewka jeżówki ma ciekawy kolor, malinowy.
W ogrodzie zawsze są miejsca bardziej kolorowe i bardziej zielone w różnych porach. Twoja działka jest stale kolorowa. Mnie nie przeszkadza, że czasem tylko zieleń widzę w jakiejś części ogrodu.
Siedem rodzajów octów, mydła, płyny do mycia, jeszcze kremy planujesz, kiedy Ty to wszystko robisz.
Miłego wypoczynku.
- korzo_m
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 11142
- Od: 17 kwie 2006, o 10:14
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Kraków
Re: Pierwsze koty za płoty VI
Iwonko najważniejsze, że chcesz i rozwijasz swoją pasję nie ma jak własne wyroby bez chemii. Jak ja raz spróbowałam płyn do płukania zrobić, od tej pory nie kupuję tylko tworzę sama różne kompozycje zapachowe.
Cieszy mnie, że kwiaty z mojego ogródka rosną, tak naprawdę nie pamiętam wtedy co kopałyśmy. Tyle we mnie radości i emocji było, że się zatraciłam
Cieszy mnie, że kwiaty z mojego ogródka rosną, tak naprawdę nie pamiętam wtedy co kopałyśmy. Tyle we mnie radości i emocji było, że się zatraciłam
Re: Pierwsze koty za płoty VI
W zimie dopiero będziesz miała zajęcie robić płyny,mydełka,kremy i tak dalej.Fajna sprawa.
Kwiatki u Ciebie pięknie kwitną,a liliowce nawet na kamieniu wyrosną.
Możesz zebrać nasiona z zapylonych przez pszczoły (zdarza się) i wysiać,może coś ciekawego wyrosnąć.Nasiona bardzo łatwo wschodzą i szybko rosną.
Fajnego odpoczynku nad morzem.
Kwiatki u Ciebie pięknie kwitną,a liliowce nawet na kamieniu wyrosną.
Możesz zebrać nasiona z zapylonych przez pszczoły (zdarza się) i wysiać,może coś ciekawego wyrosnąć.Nasiona bardzo łatwo wschodzą i szybko rosną.
Fajnego odpoczynku nad morzem.
- dorotka350
- -Moderator Forum-.
- Posty: 5492
- Od: 26 maja 2014, o 20:18
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: mazowieckie
Re: Pierwsze koty za płoty VI
Iwonko, podziwiam zapał do wyrobu własnych nie tylko mydełek, ale też innych kosmetyków. Czytałam, że planujesz też kremy do twarzy... Będę z niecierpliwością czekała na wieści
A teraz bardziej ogrodowo... Czerwiec był piękny, kolorowy, a mnie wpadła w oko Twoja rodgersja. Śliczna jest Napisz proszę, jak duża rośnie i jakie ma wymagania co do gleby? Chętnie bym ją posadziła u siebie. Druga roślinka, to rutewka. Niesamowite, delikatne kwiatuszki Czy ona jest łatwa w uprawie?
A teraz bardziej ogrodowo... Czerwiec był piękny, kolorowy, a mnie wpadła w oko Twoja rodgersja. Śliczna jest Napisz proszę, jak duża rośnie i jakie ma wymagania co do gleby? Chętnie bym ją posadziła u siebie. Druga roślinka, to rutewka. Niesamowite, delikatne kwiatuszki Czy ona jest łatwa w uprawie?
- Maska
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 42269
- Od: 19 lut 2012, o 19:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
- Kontakt:
Re: Pierwsze koty za płoty VI
Iwonko bardzo smutnych czasów doczekaliśmy. Nie dość, że zamknęliśmy się we własnych domach często nawet z dziećmi widywaliśmy z pełną ostrożnością, bo one pracują i stykają się z różnymi ludźmi. Przez chwilę było trochę luźniej, a teraz znowu straszą nową falą...ech! Dobrze, że mamy ogrody
Hortensja dębolistna chyba już tak ma, bo ja też miałam przed laty i najpierw w połowie a potem całkiem wyschła, szkoda bo taka jest piękna, szczególnie jesienią!
To co Ty nadrabiasz w tym sezonie mnie czeka za rok i chociaż coś próbuję chronić przed kompletnym zarośnięciem to nie panuję nad trawami, które mają idealne warunki do siania i rozwoju. W mnie leje non stop i już słuchać nie mogę szumu deszczu za oknem
Pozdrawiam serdecznie
Hortensja dębolistna chyba już tak ma, bo ja też miałam przed laty i najpierw w połowie a potem całkiem wyschła, szkoda bo taka jest piękna, szczególnie jesienią!
To co Ty nadrabiasz w tym sezonie mnie czeka za rok i chociaż coś próbuję chronić przed kompletnym zarośnięciem to nie panuję nad trawami, które mają idealne warunki do siania i rozwoju. W mnie leje non stop i już słuchać nie mogę szumu deszczu za oknem
Pozdrawiam serdecznie
- anabuko1
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 17270
- Od: 16 sty 2013, o 17:19
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: lubelskie/ Chełm
Re: Pierwsze koty za płoty VI
No tak trochę takie inne mamy teraz czasy.
Okrojone ze spotkań i kontaktów ze znajomymi.
Ale wszystko jest do przeżycia.
Podziwiam Iwonko przepiękne twoje lilie. Sporo ich masz. Fajnie.Ja też je bardzo lubię.
Ciekawa rutewka.
Powojniki, tawułki hliotropwoe piękności. Do tego jeżówki, liliowce ,,całą gama rożnych kwitnień letnich. Wszystko to cieszy.
Ale jakieś i smutne rzeczy czytam Hortensja dębolistna ci wyschła ?
Ty miałaś taką samą jak moja. A co dokładnie się jej stało ?
Pozdrawiam cieplutko
Okrojone ze spotkań i kontaktów ze znajomymi.
Ale wszystko jest do przeżycia.
Podziwiam Iwonko przepiękne twoje lilie. Sporo ich masz. Fajnie.Ja też je bardzo lubię.
Ciekawa rutewka.
Powojniki, tawułki hliotropwoe piękności. Do tego jeżówki, liliowce ,,całą gama rożnych kwitnień letnich. Wszystko to cieszy.
Ale jakieś i smutne rzeczy czytam Hortensja dębolistna ci wyschła ?
Ty miałaś taką samą jak moja. A co dokładnie się jej stało ?
Pozdrawiam cieplutko
-
- Przyjaciel Forum - Ś.P.
- Posty: 16696
- Od: 31 lip 2014, o 21:16
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Płock
Re: Pierwsze koty za płoty VI
Witaj, Iwonko!
Tak rzadko teraz bywam w domu i tak krótko, że zawsze na coś zabraknie mi czasu, stąd i w Twoim wątku narobiłam sobie zaległości, a u Ciebie tak dużo się dzieje!
Działeczka kwitnąca, łąki spenetrowane, szafka pełna ziół i pachnąca wprost obłędnie, szerokie plany kosmetyczno - spożywcze i praca zawodowa niezwykle wyczerpująca - podziwiam witalność i pracowitość.
Wracając do działki i związanych z nią przyjemności oraz obowiązków, to muszę przyznać, że świetnie sobie organizujesz czas, dzieląc go między wieloma rozmaitymi zajęciami, co wyraźnie widać na zdjęciach pięknie kwitnących różnorodnych roślinek. Trochę ułatwi Ci działkowe obowiązki wygrane w konkursie niezwykle przydatne urządzenie. Cieszę się i gratuluję.
Mam nadzieję, że po nadmorskich wojażach wrócisz z nową werwą i dalej będziesz opowiadała o kolejnych pomysłach oraz o ich realizacji i efektach, które dadzą Ci mnóstwo satysfakcji, czego z całego serca Ci życzę.
Tak rzadko teraz bywam w domu i tak krótko, że zawsze na coś zabraknie mi czasu, stąd i w Twoim wątku narobiłam sobie zaległości, a u Ciebie tak dużo się dzieje!
Działeczka kwitnąca, łąki spenetrowane, szafka pełna ziół i pachnąca wprost obłędnie, szerokie plany kosmetyczno - spożywcze i praca zawodowa niezwykle wyczerpująca - podziwiam witalność i pracowitość.
Wracając do działki i związanych z nią przyjemności oraz obowiązków, to muszę przyznać, że świetnie sobie organizujesz czas, dzieląc go między wieloma rozmaitymi zajęciami, co wyraźnie widać na zdjęciach pięknie kwitnących różnorodnych roślinek. Trochę ułatwi Ci działkowe obowiązki wygrane w konkursie niezwykle przydatne urządzenie. Cieszę się i gratuluję.
Mam nadzieję, że po nadmorskich wojażach wrócisz z nową werwą i dalej będziesz opowiadała o kolejnych pomysłach oraz o ich realizacji i efektach, które dadzą Ci mnóstwo satysfakcji, czego z całego serca Ci życzę.
Pozdrawiam. Lucyna
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5523
- Od: 10 wrz 2015, o 20:35
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraina Tysiąca Jezior
Re: Pierwsze koty za płoty VI
Najpierw się chyba ze wstydu spalę. Tak rzadko teraz tu zaglądam, że nawet nie wiedziałam, że biorę udział w konkursie
Chciałam podziękować każdemu z osobna, ale tak szybko zniknęła informacja z konkursem, że nie zdążyłam skopiować, a teraz obawiam się, że mogłabym kogoś pominąć. Dlatego też dziękuję wszystkim razem, jestem Wam ogromnie wdzięczna, że pomimo mojej sporadycznej ostatnio obecności, pamiętacie o mnie i dajecie tego dowód
Aniu-anabuko1, Tobie dziękuję szczególnie za zgłoszenie, naprawdę jest mi bardzo miło
Ostatnio na nic nie mam czasu, czas leci jakby gdzieś się spieszył, wszystko robię szybko. Mimo, że miesiące letnie sprzyjają rozleniwieniu, to w tym roku nie ma o tym mowy. W lipcu, sierpniu i jeszcze we wrześniu jest wyjątkowo dużo godzin do wypracowania, co przy pracy zmianowej przekłada się na większość ilość dyżurów. Nie raz się zdarza, że po dyżurze mam tylko jeden dzień wolnego, który przesypiam, czyli dzień zaliczam do zmarnowanych Kiedy tylko mogę, jadę na działkę, ale to się zdarza zaledwie raz, dwa razy w tygodniu, to i tam nie mam chwili na odpoczynek. Jednak dalej jeżdżę tam z przyjemnością, nawet jeśli robię sobie jedynie jedną krótką przerwę na kawę, a resztę czasu przeznaczam na porządkowanie rabat. W upalne dni pracowałam mniej, więcej siedziałam w cieniu niż przy robocie, ale przynajmniej miałam wytłumaczenie Teraz jest już nareszcie czym oddychać, na dodatek spadł od dawna wyczekiwany deszcz i praca stała się łatwiejsza. Dzisiaj zresztą też pada od samego rana, co akurat mnie cieszy, bo deszczu zbyt dużo nie była, a ja i tak na działkę będę mogła się wybrać w następnym tygodniu, to niech w tym czasie leci sobie darmowa woda z nieba. Żeby tylko pomidory na tym nie ucierpiały, spryskałam je od zarazy i jak na razie trzymają się zdrowo, ale wiadomo co będzie dalej? Wszyscy Ci, którzy nie zadbali o opryski przeciwko ZZ, właściwie nie mają już pomidorów, w tym mój Tata. Od dawna miał je jedynie w szklarni, w tym roku miał jednak tyle sadzonek, że posadził i pod chmurką. Mówiłam mu, żeby nie czekał, ale on zawsze wie lepiej i gruntowe krzaczki stracił. A miał je piękne, moje nawet w połowie nie są tak obsypane owocami Na szczęście u Teścia pomidory rosną jak marzenie i już nawet zaczęłam zamykać je w słoiczki. U mnie jedynie borówka jak zwykle spisała się na medal i nie nadążam z produkcją pierogów, bo w takiej formie najwięcej jej zjadamy. Oczywiście jemy i na surowo, ale nie dalibyśmy rady tyle przejeść i od kilku już lat zajadamy się pierogami.
Działka w tym roku mnie nie zadowala, czegoś jej brakuje i nie mogę dojść czego. To nie to, co było zawsze, jest jakoś mniej kolorowo, a przecież wszelkiego rodzaju sadzonek miałam od metra. Zupełnie nie wzeszły ostróżki jednoroczne, kosmosy i szałwia trójbarwna, maki pokazały się w niewielkiej ilości. Może to właśnie ich mi brakuje? Zawsze siały się w ogromnej ilości, a tym razem nie ma ich wcale. Nasiona ostróżki mam, resztę będę musiała dokupić, bo one jednak dawały tło i nie zostawiały miejsca dla chwastów.
Ale mam i przyjemności działkowe. Na pewno nie pamiętacie już, że kilka lat temu miałam krwiściąga o drobniutkich kwiatkach. Bardzo się rozrósł, chciałam go podzielić i albo Filip zrobił to nieumiejętnie, albo coś innego się zdarzyło, w każdym razie roślina tych zabiegów nie przeżyła. W następnych latach w tym miejscu rosły jakieś jednoroczne, a w ubiegłym eM posadził tam niewielką rutewkę, dla której było to miejsce jak znalazł No i na wiosnę musiałam ją znowu przesadzić, bo tuż obok niej zaczęły się pojawiać listki krwiściągu. Od razu go poznałam, chociaż nie widzieliśmy się już ponad dwa lata. Jaką musiał mieć wolę życia, skoro najpewniej z jakiegoś niewielkiego korzonka, dał radę się odrodzić. To nie jest dla niego dobre miejsce, rośnie wielki i strasznie się rozpycha, chociaż póki co, to tego po nim nie widać Na razie jednak tam zostanie, bo nie będę ryzykować, za dwa-trzy lata będę się zastanawiać jak do niego podejść, a na razie niech sobie spokojnie rośnie nie niepokojony przez nikogo
Ponownie zaczynają kwitnąć róże, lepiej, gorzej ale bardzo się starają
Martuś, robienie octów jest niezwykle proste. Jestem zupełnym laikiem, zaczęłam dopiero w tym roku, a mam już pełną szafkę kolorowych buteleczek. Ostatnio zlałam wiśniowo-ogórecznikowy i od razu dołączył do grona tych "naj"
Czas dzielę na wszystko, na działkę też go mam, chociaż rzeczywiście jakoś mniej niż zazwyczaj. Łąki mnie ciągną, tam jest tyle skarbów i aż mi żal, że nie ze wszystkiego mogę skorzystać. Robię niewielkie ilości, potrzebuje wszystkiego po odrobinie. Wczoraj odkryłam kolejne bardzo aromatyczne ziółko, większość łąki pokryła się dywanem oregano, z daleka poznałam jego maleńkie kwiatuszki. To działkowe nie miało takiego aromatu, wczoraj przytargałam do domu pół reklamówki, a dzisiaj już mam wysuszone i ukruszone.
Jeżówki w tym roku niestety marnie sobie radzą, co mnie bardzo martwi, bo to moje ukochane kwiaty. Jest kilka pięknych, ale to ledwie kilka sztuk, pozostałe nawet nie nadają się do pokazania. Jak wyglądały w ubiegłym roku za bardzo nie wiem, bo jednak więcej mnie nie było, niż byłam, a o zadbaniu, czy też nawożeniu mogłam zapomnieć W tej chwili nawet nie wiem jakie mam, a jakie zginęły, za bardzo jestem zabiegana i nie mam kiedy tak naprawdę się nimi zająć.
Białą kuleczkę doskonale rozpoznałaś, brawo Czasami nie zauważamy pewnych detali, nie zawsze wszystko odbywa się po kolei, widać tej kuleczce było spieszno, prześcignęła wszystkie inne
Soniu, rodgersję mam już tyle lat, że nie wyobrażam sobie, że mogłoby jej nie być. Nie do każdej rośliny aż tak się przywiązujemy, ale mamy swoje ulubione, a w każdym razie ja takie mam i te po prostu muszą znaleźć miejsce w moim ogrodzie. Rodgersja jest cudna przez cały sezon, nawet jeśli nie zakwitnie, co jej się co jakiś czas zdarza
Szkoda mi dębolistnej hortensji, była u mnie kilkanaście lat i przyjdzie nam się pożegnać. Przez kilka pierwszych lat przemarzała praktycznie co roku, ale odbijała od korzeni i nie wpływało to na jej wygląd. Niestety teraz po prostu szpeci, z ziemi nie wypuściła nawet jednej marnej gałązki. Próbowałam sama ją wykopać, ale nie dałam rady. Muszę poczekać aż eM wydobrzeje i wtedy zagonię obu chłopaków do roboty, bo dla obu znajdzie się zajęcie. Pod piłę musi pójść jabłonka, osłabiona rakiem, podczas ostatniej ulewy złamała się na rabatę różaną, na szczęście nie robiąc większych szkód.
Mydełka i inne dobra robię przed, albo po nocnym dyżurze. Dorobiłam jeszcze dwa kolejne octy, z wiązówki błotnej i wiśni z ogórecznikiem. I muszę przyznać, że ten ostatni jest palce lizać. Teraz jeszcze lawendowy się tworzy i to chyba będzie koniec octowej produkcji. na szczęście one się nie psują, to mogą stać długo, bo mam dobrych kilka litrów, tyle nie wykorzystam. Ale chęć tworzenia była silniejsza niż rozsądek
Dorotko, płyn do płukania ściągnęłam od Ciebie Oprócz mydeł, robię jeszcze płyn do naczyń i do prania, oba świetne i po kupne już nie sięgnę. Planów mam jeszcze dużo, ale na razie muszę się nacieszyć, co już umiem, kolejne szczeble będę zdobywać w późniejszym czasie.
Wykopałyśmy kilka liliowców i wszystkie do tej pory rosną u mnie, a na dodatek tak się już rozrosły, że będę musiała je dzielić. Piękne są, ale po tych kilku latach wielkie jak kobyły
Danusiu, już mam pełne szafy, do zimy chyba miejsca mi zabraknie
Właśnie w tej chwili przeliczyła swoje liliowce i wyszło mi, że mam ich przynajmniej dziesięć Zupełnie nie wiem, jak udało mi się je wepchnąć na rabaty, tym bardziej, że jeszcze niedawno zapewniałam, że zupełnie ich nie lubię. Zaczęło się do Jadzi, to od niej dostałam pierwszego, a może nawet i dwa i przepadłam. Ale więcej nie uda mi się już wcisnąć, nawet moja działka ma swoje granice
Dorotko, własna produkcja kremów przesunęła się w czasie, w ostatniej chwili zajęcia zostały odwołane. Ale na pewno tego nie odpuszczę i albo sama zgłębię temat, albo poczekam na kolejny kurs. W końcu na początku i mydła wydawały mi się bardzo skomplikowane, a teraz nie mam z nimi żadnych problemów. Przed pierwszym nie mogłam zasnąć w nocy, takie to były emocje
Moja rodgersja nie ma żadnych wymagań, rośnie tam, gdzie jej wyznaczę miejsce. Gdybym miała się kierować wskazówkami z netu, to posadziłabym ją w półcieni, dbałabym o regularne podlewanie i przykrywała na zimę, bo podobno wymarza U mnie rośnie w pełnym słońcu, nigdy nie dostaje dodatkowej porcji wody i nigdy nie wymarzła. Jeśli Ci się nie spieszy, to na wiosnę mogę Ci ją wysłać, bo systematycznie usuwam jej nadmiar. Zajmuje dużo miejsca i jeśli mogłabyś jej tyle dać, to byłaby perłą w ogrodzie. U mnie nie może sobie tak poszaleć, ale i tak ją uwielbiam. Rutewkę posadziłam i rośnie, to chyba nie jest trudna? Mam cztery i każda jest inna, ale każda kwitnie w różowym kolorze. Jedna ma ze trzydzieści centymetrów, druga sześćdziesiąt, trzecia nie osiąga stu pięćdziesięciu, a czwarta buja gdzieś w obłokach. Chyba najbardziej podoba mi się ta trzecia, bo mogę ją dokładnie obejrzeć, ale ta jeszcze nie kwitnie tak spektakularnie, widać potrzebuje więcej czasu. Musiałabyś poczytać o nich, żeby znaleźć tę najlepszą dla siebie, tylko dwie mają imię i to te podarowane, kupne są bezimienne
Marysiu, starszego syna nie widziałam już przeszło półtora roku, może na jesieni uda mu się wreszcie przyjechać, bo dopiero teraz otrzymał drugą dawkę szczepionki. W Holandii każdy miał swój czas na szczepienie, nie było przyspieszeń ani opóźnień, musiał czekać Jakoś mnie w tym roku działka mniej cieszy, mam wrażenie, że jeżdżę tam tylko do roboty, na nic innego nie starcza czasu. To aż dziwne, że w tak krótkim czasie potworzyły się takie zaniedbania, nie mogę z tego wyjść. Co wydaje mi się, że już, już ogarnęłam, to wypatruję kolejne miejsce, które woła o pomstę do nieba. Nasiała się ogromna ilość chwastów, ciągle wychodzą nowe, a te, których nie zdążyłam usunąć sieją ponownie. Nawet sobie nie wyobrażam ile Cię czeka pracy, bo chociaż swój ogród nazywasz szaliczkiem, to raczej jest to
szaliczek Guliwera. Na nadmiar deszczu nie mogę narzekać, pada bardzo umiarkowanie, raczej rzadziej niż częściej, ale przynajmniej ostatnio wystarczająco, żebym nie musiała latać z wężem
Dębolistna chyba najbardziej wrażliwa na mrozy, ale miałam nadzieję, że z tego wyrośnie, jak z chorób wieku dziecięcego
Aniu. lilie dużo gorzej kwitną niż zazwyczaj. Te, które pokazuję są, ale jest sporo takich, których pokazać nie można. Na szczęście to raczej przypadłość tegoroczna, w następnym roku powinny ponownie zachwycić swoim wyglądem. Sporo lilii objadły ślimaki i te są poskręcane i albo nie kwitną wcale, albo bardzo marnie. Szczęście, że te paskudy nie dorwały się do wszystkich i przy takiej ich liczbie nie rzuca się to za bardzo w oczy.
Hortensja raczej nie wyschła, za każdym razem ją podlewam, tak jak i wszystkie inne. To raczej mróz ją wykończył. Już podupadła w ubiegłym roku, ale jeszcze ja ratowałam, w tym niestety nie ma już co ratować. Straszy jedną zieloną gałęzią, reszta sterczy sucha
Aniu, jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za zgłoszenie
Lucynko, spokojnie, gdzie jak gdzie, ale u mnie to raczej stagnacja. sama widzisz, że więcej mnie nie ma, niż jestem, ale mam nadzieję, że w końcu się zmobilizuję i zacznę bywać tu częściej, bo to jednak wstyd tak zaniedbać przyjaciół Mam jednak tyle zajęć, że nie zawsze się wyrabiam, a jeszcze i po książkę wyciągam rękę. A doba ciągle ma jedynie 24 godziny, a i spać czasami trzeba. Dzisiaj np. mimo iż wróciłam z nocnego dyżuru i to wcale nie z takiego, na którym można przyłożyć głowę do poduszki, nie spałam ani chwili. Co prawda położyłam się na godzinę, ale zasnąć mi się nie udało. Nie oznacza to, że pracowałam cały czas, oczywiście, że nie, ale zawsze jakieś zajęcie sobie znajdę (nie obyło się bez ukręcenia kolejnego mydełka)
Nad morzem oczywiście byliśmy i to nie raz, ale nawet dwa, tydzień po tygodniu. Foki za bardzo nie chciały współpracować, pływały wokół kutra tylko ciekawie wystawiając łebki, ale i tak byliśmy bardzo zadowoleni, bo w końcu zobaczyć foki w środowisku naturalnym, to jest nie byle gratka
Wypływałam się, wyskakałam na wysokich falach, do domu wróciłam wykończona.
I oregano na łące
Miłego weekendu
Chciałam podziękować każdemu z osobna, ale tak szybko zniknęła informacja z konkursem, że nie zdążyłam skopiować, a teraz obawiam się, że mogłabym kogoś pominąć. Dlatego też dziękuję wszystkim razem, jestem Wam ogromnie wdzięczna, że pomimo mojej sporadycznej ostatnio obecności, pamiętacie o mnie i dajecie tego dowód
Aniu-anabuko1, Tobie dziękuję szczególnie za zgłoszenie, naprawdę jest mi bardzo miło
Ostatnio na nic nie mam czasu, czas leci jakby gdzieś się spieszył, wszystko robię szybko. Mimo, że miesiące letnie sprzyjają rozleniwieniu, to w tym roku nie ma o tym mowy. W lipcu, sierpniu i jeszcze we wrześniu jest wyjątkowo dużo godzin do wypracowania, co przy pracy zmianowej przekłada się na większość ilość dyżurów. Nie raz się zdarza, że po dyżurze mam tylko jeden dzień wolnego, który przesypiam, czyli dzień zaliczam do zmarnowanych Kiedy tylko mogę, jadę na działkę, ale to się zdarza zaledwie raz, dwa razy w tygodniu, to i tam nie mam chwili na odpoczynek. Jednak dalej jeżdżę tam z przyjemnością, nawet jeśli robię sobie jedynie jedną krótką przerwę na kawę, a resztę czasu przeznaczam na porządkowanie rabat. W upalne dni pracowałam mniej, więcej siedziałam w cieniu niż przy robocie, ale przynajmniej miałam wytłumaczenie Teraz jest już nareszcie czym oddychać, na dodatek spadł od dawna wyczekiwany deszcz i praca stała się łatwiejsza. Dzisiaj zresztą też pada od samego rana, co akurat mnie cieszy, bo deszczu zbyt dużo nie była, a ja i tak na działkę będę mogła się wybrać w następnym tygodniu, to niech w tym czasie leci sobie darmowa woda z nieba. Żeby tylko pomidory na tym nie ucierpiały, spryskałam je od zarazy i jak na razie trzymają się zdrowo, ale wiadomo co będzie dalej? Wszyscy Ci, którzy nie zadbali o opryski przeciwko ZZ, właściwie nie mają już pomidorów, w tym mój Tata. Od dawna miał je jedynie w szklarni, w tym roku miał jednak tyle sadzonek, że posadził i pod chmurką. Mówiłam mu, żeby nie czekał, ale on zawsze wie lepiej i gruntowe krzaczki stracił. A miał je piękne, moje nawet w połowie nie są tak obsypane owocami Na szczęście u Teścia pomidory rosną jak marzenie i już nawet zaczęłam zamykać je w słoiczki. U mnie jedynie borówka jak zwykle spisała się na medal i nie nadążam z produkcją pierogów, bo w takiej formie najwięcej jej zjadamy. Oczywiście jemy i na surowo, ale nie dalibyśmy rady tyle przejeść i od kilku już lat zajadamy się pierogami.
Działka w tym roku mnie nie zadowala, czegoś jej brakuje i nie mogę dojść czego. To nie to, co było zawsze, jest jakoś mniej kolorowo, a przecież wszelkiego rodzaju sadzonek miałam od metra. Zupełnie nie wzeszły ostróżki jednoroczne, kosmosy i szałwia trójbarwna, maki pokazały się w niewielkiej ilości. Może to właśnie ich mi brakuje? Zawsze siały się w ogromnej ilości, a tym razem nie ma ich wcale. Nasiona ostróżki mam, resztę będę musiała dokupić, bo one jednak dawały tło i nie zostawiały miejsca dla chwastów.
Ale mam i przyjemności działkowe. Na pewno nie pamiętacie już, że kilka lat temu miałam krwiściąga o drobniutkich kwiatkach. Bardzo się rozrósł, chciałam go podzielić i albo Filip zrobił to nieumiejętnie, albo coś innego się zdarzyło, w każdym razie roślina tych zabiegów nie przeżyła. W następnych latach w tym miejscu rosły jakieś jednoroczne, a w ubiegłym eM posadził tam niewielką rutewkę, dla której było to miejsce jak znalazł No i na wiosnę musiałam ją znowu przesadzić, bo tuż obok niej zaczęły się pojawiać listki krwiściągu. Od razu go poznałam, chociaż nie widzieliśmy się już ponad dwa lata. Jaką musiał mieć wolę życia, skoro najpewniej z jakiegoś niewielkiego korzonka, dał radę się odrodzić. To nie jest dla niego dobre miejsce, rośnie wielki i strasznie się rozpycha, chociaż póki co, to tego po nim nie widać Na razie jednak tam zostanie, bo nie będę ryzykować, za dwa-trzy lata będę się zastanawiać jak do niego podejść, a na razie niech sobie spokojnie rośnie nie niepokojony przez nikogo
Ponownie zaczynają kwitnąć róże, lepiej, gorzej ale bardzo się starają
Martuś, robienie octów jest niezwykle proste. Jestem zupełnym laikiem, zaczęłam dopiero w tym roku, a mam już pełną szafkę kolorowych buteleczek. Ostatnio zlałam wiśniowo-ogórecznikowy i od razu dołączył do grona tych "naj"
Czas dzielę na wszystko, na działkę też go mam, chociaż rzeczywiście jakoś mniej niż zazwyczaj. Łąki mnie ciągną, tam jest tyle skarbów i aż mi żal, że nie ze wszystkiego mogę skorzystać. Robię niewielkie ilości, potrzebuje wszystkiego po odrobinie. Wczoraj odkryłam kolejne bardzo aromatyczne ziółko, większość łąki pokryła się dywanem oregano, z daleka poznałam jego maleńkie kwiatuszki. To działkowe nie miało takiego aromatu, wczoraj przytargałam do domu pół reklamówki, a dzisiaj już mam wysuszone i ukruszone.
Jeżówki w tym roku niestety marnie sobie radzą, co mnie bardzo martwi, bo to moje ukochane kwiaty. Jest kilka pięknych, ale to ledwie kilka sztuk, pozostałe nawet nie nadają się do pokazania. Jak wyglądały w ubiegłym roku za bardzo nie wiem, bo jednak więcej mnie nie było, niż byłam, a o zadbaniu, czy też nawożeniu mogłam zapomnieć W tej chwili nawet nie wiem jakie mam, a jakie zginęły, za bardzo jestem zabiegana i nie mam kiedy tak naprawdę się nimi zająć.
Białą kuleczkę doskonale rozpoznałaś, brawo Czasami nie zauważamy pewnych detali, nie zawsze wszystko odbywa się po kolei, widać tej kuleczce było spieszno, prześcignęła wszystkie inne
Soniu, rodgersję mam już tyle lat, że nie wyobrażam sobie, że mogłoby jej nie być. Nie do każdej rośliny aż tak się przywiązujemy, ale mamy swoje ulubione, a w każdym razie ja takie mam i te po prostu muszą znaleźć miejsce w moim ogrodzie. Rodgersja jest cudna przez cały sezon, nawet jeśli nie zakwitnie, co jej się co jakiś czas zdarza
Szkoda mi dębolistnej hortensji, była u mnie kilkanaście lat i przyjdzie nam się pożegnać. Przez kilka pierwszych lat przemarzała praktycznie co roku, ale odbijała od korzeni i nie wpływało to na jej wygląd. Niestety teraz po prostu szpeci, z ziemi nie wypuściła nawet jednej marnej gałązki. Próbowałam sama ją wykopać, ale nie dałam rady. Muszę poczekać aż eM wydobrzeje i wtedy zagonię obu chłopaków do roboty, bo dla obu znajdzie się zajęcie. Pod piłę musi pójść jabłonka, osłabiona rakiem, podczas ostatniej ulewy złamała się na rabatę różaną, na szczęście nie robiąc większych szkód.
Mydełka i inne dobra robię przed, albo po nocnym dyżurze. Dorobiłam jeszcze dwa kolejne octy, z wiązówki błotnej i wiśni z ogórecznikiem. I muszę przyznać, że ten ostatni jest palce lizać. Teraz jeszcze lawendowy się tworzy i to chyba będzie koniec octowej produkcji. na szczęście one się nie psują, to mogą stać długo, bo mam dobrych kilka litrów, tyle nie wykorzystam. Ale chęć tworzenia była silniejsza niż rozsądek
Dorotko, płyn do płukania ściągnęłam od Ciebie Oprócz mydeł, robię jeszcze płyn do naczyń i do prania, oba świetne i po kupne już nie sięgnę. Planów mam jeszcze dużo, ale na razie muszę się nacieszyć, co już umiem, kolejne szczeble będę zdobywać w późniejszym czasie.
Wykopałyśmy kilka liliowców i wszystkie do tej pory rosną u mnie, a na dodatek tak się już rozrosły, że będę musiała je dzielić. Piękne są, ale po tych kilku latach wielkie jak kobyły
Danusiu, już mam pełne szafy, do zimy chyba miejsca mi zabraknie
Właśnie w tej chwili przeliczyła swoje liliowce i wyszło mi, że mam ich przynajmniej dziesięć Zupełnie nie wiem, jak udało mi się je wepchnąć na rabaty, tym bardziej, że jeszcze niedawno zapewniałam, że zupełnie ich nie lubię. Zaczęło się do Jadzi, to od niej dostałam pierwszego, a może nawet i dwa i przepadłam. Ale więcej nie uda mi się już wcisnąć, nawet moja działka ma swoje granice
Dorotko, własna produkcja kremów przesunęła się w czasie, w ostatniej chwili zajęcia zostały odwołane. Ale na pewno tego nie odpuszczę i albo sama zgłębię temat, albo poczekam na kolejny kurs. W końcu na początku i mydła wydawały mi się bardzo skomplikowane, a teraz nie mam z nimi żadnych problemów. Przed pierwszym nie mogłam zasnąć w nocy, takie to były emocje
Moja rodgersja nie ma żadnych wymagań, rośnie tam, gdzie jej wyznaczę miejsce. Gdybym miała się kierować wskazówkami z netu, to posadziłabym ją w półcieni, dbałabym o regularne podlewanie i przykrywała na zimę, bo podobno wymarza U mnie rośnie w pełnym słońcu, nigdy nie dostaje dodatkowej porcji wody i nigdy nie wymarzła. Jeśli Ci się nie spieszy, to na wiosnę mogę Ci ją wysłać, bo systematycznie usuwam jej nadmiar. Zajmuje dużo miejsca i jeśli mogłabyś jej tyle dać, to byłaby perłą w ogrodzie. U mnie nie może sobie tak poszaleć, ale i tak ją uwielbiam. Rutewkę posadziłam i rośnie, to chyba nie jest trudna? Mam cztery i każda jest inna, ale każda kwitnie w różowym kolorze. Jedna ma ze trzydzieści centymetrów, druga sześćdziesiąt, trzecia nie osiąga stu pięćdziesięciu, a czwarta buja gdzieś w obłokach. Chyba najbardziej podoba mi się ta trzecia, bo mogę ją dokładnie obejrzeć, ale ta jeszcze nie kwitnie tak spektakularnie, widać potrzebuje więcej czasu. Musiałabyś poczytać o nich, żeby znaleźć tę najlepszą dla siebie, tylko dwie mają imię i to te podarowane, kupne są bezimienne
Marysiu, starszego syna nie widziałam już przeszło półtora roku, może na jesieni uda mu się wreszcie przyjechać, bo dopiero teraz otrzymał drugą dawkę szczepionki. W Holandii każdy miał swój czas na szczepienie, nie było przyspieszeń ani opóźnień, musiał czekać Jakoś mnie w tym roku działka mniej cieszy, mam wrażenie, że jeżdżę tam tylko do roboty, na nic innego nie starcza czasu. To aż dziwne, że w tak krótkim czasie potworzyły się takie zaniedbania, nie mogę z tego wyjść. Co wydaje mi się, że już, już ogarnęłam, to wypatruję kolejne miejsce, które woła o pomstę do nieba. Nasiała się ogromna ilość chwastów, ciągle wychodzą nowe, a te, których nie zdążyłam usunąć sieją ponownie. Nawet sobie nie wyobrażam ile Cię czeka pracy, bo chociaż swój ogród nazywasz szaliczkiem, to raczej jest to
szaliczek Guliwera. Na nadmiar deszczu nie mogę narzekać, pada bardzo umiarkowanie, raczej rzadziej niż częściej, ale przynajmniej ostatnio wystarczająco, żebym nie musiała latać z wężem
Dębolistna chyba najbardziej wrażliwa na mrozy, ale miałam nadzieję, że z tego wyrośnie, jak z chorób wieku dziecięcego
Aniu. lilie dużo gorzej kwitną niż zazwyczaj. Te, które pokazuję są, ale jest sporo takich, których pokazać nie można. Na szczęście to raczej przypadłość tegoroczna, w następnym roku powinny ponownie zachwycić swoim wyglądem. Sporo lilii objadły ślimaki i te są poskręcane i albo nie kwitną wcale, albo bardzo marnie. Szczęście, że te paskudy nie dorwały się do wszystkich i przy takiej ich liczbie nie rzuca się to za bardzo w oczy.
Hortensja raczej nie wyschła, za każdym razem ją podlewam, tak jak i wszystkie inne. To raczej mróz ją wykończył. Już podupadła w ubiegłym roku, ale jeszcze ja ratowałam, w tym niestety nie ma już co ratować. Straszy jedną zieloną gałęzią, reszta sterczy sucha
Aniu, jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za zgłoszenie
Lucynko, spokojnie, gdzie jak gdzie, ale u mnie to raczej stagnacja. sama widzisz, że więcej mnie nie ma, niż jestem, ale mam nadzieję, że w końcu się zmobilizuję i zacznę bywać tu częściej, bo to jednak wstyd tak zaniedbać przyjaciół Mam jednak tyle zajęć, że nie zawsze się wyrabiam, a jeszcze i po książkę wyciągam rękę. A doba ciągle ma jedynie 24 godziny, a i spać czasami trzeba. Dzisiaj np. mimo iż wróciłam z nocnego dyżuru i to wcale nie z takiego, na którym można przyłożyć głowę do poduszki, nie spałam ani chwili. Co prawda położyłam się na godzinę, ale zasnąć mi się nie udało. Nie oznacza to, że pracowałam cały czas, oczywiście, że nie, ale zawsze jakieś zajęcie sobie znajdę (nie obyło się bez ukręcenia kolejnego mydełka)
Nad morzem oczywiście byliśmy i to nie raz, ale nawet dwa, tydzień po tygodniu. Foki za bardzo nie chciały współpracować, pływały wokół kutra tylko ciekawie wystawiając łebki, ale i tak byliśmy bardzo zadowoleni, bo w końcu zobaczyć foki w środowisku naturalnym, to jest nie byle gratka
Wypływałam się, wyskakałam na wysokich falach, do domu wróciłam wykończona.
I oregano na łące
Miłego weekendu
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 7120
- Od: 20 sty 2013, o 10:54
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: kujawsko - pomorskie
Re: Pierwsze koty za płoty VI
Iwonka, jestem już i melduję się w nowej części. Jak to mówią, lepiej późno niż....
U mnie dopiero za drugim podejściem doczekałam się dębolistnej. Okrywałam, trochę chuchałam, ale mam i chyba jeszcze dokupię bo jest piękna.
U mnie dopiero za drugim podejściem doczekałam się dębolistnej. Okrywałam, trochę chuchałam, ale mam i chyba jeszcze dokupię bo jest piękna.
- Margo2
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 25174
- Od: 8 lut 2010, o 12:14
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Płock
Re: Pierwsze koty za płoty VI
Iwonko, ja tam wcale się nie dziwię, że w tym roku praca w ogrodzie wygląda inaczej.
Ja mam wrażenie, ze to wszystko przez pandemię. Czas przyspieszył, albo my wolniej się poruszamy, my jesteśmy bardziej zmęczeni, nawet nie wiadomo czym.
Ja po powrocie z urlopu nie mogę się rozkręcić i cały czas marzę o emeryturze.
Co gorsza takie słowa słyszę też od młodych ludzi.
Czyli może coś faktycznie wisi w powietrzu.
Iwonko, myślę, że w całej służbie zdrowia brakuje rąk do pracy, więc w przychodni też mogą być braki.
Może trzeba się rozglądać, puścić wici, że chciałbyś zmienić pracę.
Chyba, ze naprawdę nie chcesz.
Ja mam wrażenie, ze to wszystko przez pandemię. Czas przyspieszył, albo my wolniej się poruszamy, my jesteśmy bardziej zmęczeni, nawet nie wiadomo czym.
Ja po powrocie z urlopu nie mogę się rozkręcić i cały czas marzę o emeryturze.
Co gorsza takie słowa słyszę też od młodych ludzi.
Czyli może coś faktycznie wisi w powietrzu.
Iwonko, myślę, że w całej służbie zdrowia brakuje rąk do pracy, więc w przychodni też mogą być braki.
Może trzeba się rozglądać, puścić wici, że chciałbyś zmienić pracę.
Chyba, ze naprawdę nie chcesz.
- anabuko1
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 17270
- Od: 16 sty 2013, o 17:19
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: lubelskie/ Chełm
Re: Pierwsze koty za płoty VI
Iwonko, nie ma za co cieszę się i ja.Zasłużona wygrana.
Bardzo dużo kwitnień u ciebie.
Lilie wciąż takie piękne.
Dalie juz ci kwitną.U mnie w tym roku słabo.
Latrie cudne. Kępy jeżówkowe robią wielkie wrażenie.
fajnie,że miałaś trochę odpoczynku
Pozdrawiam serdecznie
- cyma2704
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 11849
- Od: 5 mar 2013, o 17:31
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Podkarpacie
Re: Pierwsze koty za płoty VI
Iwonko Elusive śliczna. Jeszcze Justa mi wpadła w oko, bo to mój ulubiony powojnik. Moje niestety przepadły chyba już wszystkie, bo gryzonie upodobały sobie tamtą rabatę.
Też mam trochę chwastów na skarpie i pewnie się wysiały, nie mam czasu pielić. Niespecjalnie się nimi przejmuję.
Dziękuję za relację o krwiściągu. Posadziłam u syna kilkanaście i kilka straciło liście. Mam nadzieję, że też się odrodzą.
Świetnie, że odpoczęłaś.
Też mam trochę chwastów na skarpie i pewnie się wysiały, nie mam czasu pielić. Niespecjalnie się nimi przejmuję.
Dziękuję za relację o krwiściągu. Posadziłam u syna kilkanaście i kilka straciło liście. Mam nadzieję, że też się odrodzą.
Świetnie, że odpoczęłaś.